02 Lut 2013, Sob 14:06, PID: 337266
Mapki czy ścieżki mentalne? Być może, choć w tej sytuacji nie zwróciłem na to w ogóle uwagi (nie określiłbym tego w ten sposób). Ale przecież nie jestem wyrocznią. Ty i ja mamy odmienną wiedzę, doświadczenie itp., i naturalne, że inaczej postrzegamy/rozumiemy Jak wszyscy.
Hm, uwierzyć, że codzienne rutynowe czynności są pozytywne? Pewnie da się to zrobić. Ja jednak wolałbym ograniczyć ich wpływ na moje samopoczucie do minimum, a poszukać czegoś nowego, dzięki czemu moje życie stałoby się ciekawsze. Zapisać się gdzieś, znaleźć hobby... dziewczynę...
Praca - z jednej strony chciałoby się, by była ciekawsza (nie powtarzalna) - ale broń Boże by było więcej do roboty niż do tej pory (i jeszcze za tę samą kasę)
Miałem kiedyś sytuację, że wykryłem błąd jednej z pracownic i nieopatrznie pochwaliłem się tym u mnie w dziale (jeszcze z taką niecodzienną pewnością siebie i uśmiechem na ustach, jakbym właśnie powiedział dobry żart). W odpowiedzi, koleżanka zaczęła drążyć temat, a następnie włączyła do rozmowy moją szefową, pytając ją o zdanie. Szefowa stwierdziła krótko "no ona ma to zrobić!" (o tej pracownicy), co oznaczało tyle, że ja mam się zająć dopilnowaniem tego, by to zrobiła. Gdybym na samym początku trzymał język za zębami, miałbym spokój, a tak dołożyłem sobie dodatkowej roboty, mimo że nie było to absolutnie konieczne.
Właściwie to chcę pracować, mając pewność siebie w tym co robię, bo służąc innym czuję, że ma to sens, nie nudzę się. Ale wczesne wstawanie i konieczność spędzenia większości dnia w biurze bez względu na to czy coś się dzieje czy nie, to gorzka piguła do przełknięcia.
Co do asertywności, nie pisaliśmy o tym wprost, ale jest ściśle powiązana z umiejętnością nieskrępowanej rozmowy. Choć w rozmowie można też być agresywnym i wtedy mówimy już o czym innym. Ale jako rozmowę, z tego co sam doświadczam przebywając z ludźmi, ja zawsze widzę taką zwyczajną wymianę myśli, a sytuacje jawnie konfliktowe są rzadkością (bo nie mam na myśli zwykłych nieporozumień czy drobnych sporów). Z ciekawości - też tak masz, że gdy w pobliżu rozgrywa się jakiś konflikt (w który nie jesteś zaangażowany) - uważasz to za coś wyjątkowo ciekawego, w duchu domagasz się jego eskalacji, zastanawiasz się czy adwersarze nie przejdą za chwilę do rękoczynów, chętnie byś to zobaczył? Nie dalej jak wczoraj do biura przyszła była pracownica (kobieta już starsza, straszna zołza) z roszczeniami finansowymi i oświadczyła, że nie ruszy się z miejsca, dopóki ktoś się nią nie zajmie i nie da jej tego czego chce. Na nic zdały się tłumaczenia, że trafiła do niewłaściwego pokoju, w którym ponadto są dwie nowe, niezorientowane jeszcze w temacie pracownice ("no jasne, wszyscy są nowi, kierują mnie od pokoju do pokoju, a ja mam już dość!"). Uparta jak osioł, domagała się podjęcia działania - doszło do przepychanek słownych, w tym z byłą przełożoną, która wtargnęła do naszego pokoju i interweniowała, próbując wyciągnąć kobietę na zewnątrz, by dała nam wszystkim spokój.
Nie jest to szlachetne, ale w takich sytuacjach czuję swoistą satysfakcję - dzieje się coś niecodziennego, ekscytującego, chciałbym by to trwało - oczywiście nie życzę, by ktoś komuś zrobił krzywdę, ale lubię posłuchać jak na siebie wrzeszczą.
No ale to taki wątek poboczny
Hm, uwierzyć, że codzienne rutynowe czynności są pozytywne? Pewnie da się to zrobić. Ja jednak wolałbym ograniczyć ich wpływ na moje samopoczucie do minimum, a poszukać czegoś nowego, dzięki czemu moje życie stałoby się ciekawsze. Zapisać się gdzieś, znaleźć hobby... dziewczynę...
Praca - z jednej strony chciałoby się, by była ciekawsza (nie powtarzalna) - ale broń Boże by było więcej do roboty niż do tej pory (i jeszcze za tę samą kasę)
Miałem kiedyś sytuację, że wykryłem błąd jednej z pracownic i nieopatrznie pochwaliłem się tym u mnie w dziale (jeszcze z taką niecodzienną pewnością siebie i uśmiechem na ustach, jakbym właśnie powiedział dobry żart). W odpowiedzi, koleżanka zaczęła drążyć temat, a następnie włączyła do rozmowy moją szefową, pytając ją o zdanie. Szefowa stwierdziła krótko "no ona ma to zrobić!" (o tej pracownicy), co oznaczało tyle, że ja mam się zająć dopilnowaniem tego, by to zrobiła. Gdybym na samym początku trzymał język za zębami, miałbym spokój, a tak dołożyłem sobie dodatkowej roboty, mimo że nie było to absolutnie konieczne.
Właściwie to chcę pracować, mając pewność siebie w tym co robię, bo służąc innym czuję, że ma to sens, nie nudzę się. Ale wczesne wstawanie i konieczność spędzenia większości dnia w biurze bez względu na to czy coś się dzieje czy nie, to gorzka piguła do przełknięcia.
Cytat:Mnie prześladuje przekonanie, że nieważne co bym miał wymyślić, momentalnie mi się to znudzi, stanie się rutynąEch, podpisuję się pod tym.
Co do asertywności, nie pisaliśmy o tym wprost, ale jest ściśle powiązana z umiejętnością nieskrępowanej rozmowy. Choć w rozmowie można też być agresywnym i wtedy mówimy już o czym innym. Ale jako rozmowę, z tego co sam doświadczam przebywając z ludźmi, ja zawsze widzę taką zwyczajną wymianę myśli, a sytuacje jawnie konfliktowe są rzadkością (bo nie mam na myśli zwykłych nieporozumień czy drobnych sporów). Z ciekawości - też tak masz, że gdy w pobliżu rozgrywa się jakiś konflikt (w który nie jesteś zaangażowany) - uważasz to za coś wyjątkowo ciekawego, w duchu domagasz się jego eskalacji, zastanawiasz się czy adwersarze nie przejdą za chwilę do rękoczynów, chętnie byś to zobaczył? Nie dalej jak wczoraj do biura przyszła była pracownica (kobieta już starsza, straszna zołza) z roszczeniami finansowymi i oświadczyła, że nie ruszy się z miejsca, dopóki ktoś się nią nie zajmie i nie da jej tego czego chce. Na nic zdały się tłumaczenia, że trafiła do niewłaściwego pokoju, w którym ponadto są dwie nowe, niezorientowane jeszcze w temacie pracownice ("no jasne, wszyscy są nowi, kierują mnie od pokoju do pokoju, a ja mam już dość!"). Uparta jak osioł, domagała się podjęcia działania - doszło do przepychanek słownych, w tym z byłą przełożoną, która wtargnęła do naszego pokoju i interweniowała, próbując wyciągnąć kobietę na zewnątrz, by dała nam wszystkim spokój.
Nie jest to szlachetne, ale w takich sytuacjach czuję swoistą satysfakcję - dzieje się coś niecodziennego, ekscytującego, chciałbym by to trwało - oczywiście nie życzę, by ktoś komuś zrobił krzywdę, ale lubię posłuchać jak na siebie wrzeszczą.
No ale to taki wątek poboczny