25 Sty 2013, Pią 15:20, PID: 335787
Cieszę się, że ktoś założył taki temat. Ja jestem pewien na 100%, że mam logofobię, ale socjofobia to pojęcie ogólniejsze, w które również się wpisuję.
Nie lubię swojego głosu, uważam że jest za niski, słaby, wymęczony. Mówienie to u mnie jakiś rytuał (w odróżnieniu od zdrowych, dla których jest czymś w rodzaju oddychania). Czasem mam nieodparte wrażenie, że brzmię jak umierający.
Z braku akceptacji głosu bierze się zacinanie. Boję się odzywać, ale już coraz rzadziej z powodu jąkania (uczestniczyłem w terapii, na której nauczyłem się m.in. spowolnionego tempa mowy, właściwego gospodarowania oddechem i gestów upłynniająco-rytmizujących dłoni), a dlatego, że boję się skupienia uwagi na sobie; tego, że jak zacznę mówić, to będę musiał skończyć myśl, tak by nie zabrzmieć jak idiota; a podczas mówienia łatwo popełnić błąd, pogubić się; w dodatku mówiąc, jestem zmuszony słuchać własnego głosu I pewnie dlatego wolę pisać.
Nie lubię swojego głosu, uważam że jest za niski, słaby, wymęczony. Mówienie to u mnie jakiś rytuał (w odróżnieniu od zdrowych, dla których jest czymś w rodzaju oddychania). Czasem mam nieodparte wrażenie, że brzmię jak umierający.
Z braku akceptacji głosu bierze się zacinanie. Boję się odzywać, ale już coraz rzadziej z powodu jąkania (uczestniczyłem w terapii, na której nauczyłem się m.in. spowolnionego tempa mowy, właściwego gospodarowania oddechem i gestów upłynniająco-rytmizujących dłoni), a dlatego, że boję się skupienia uwagi na sobie; tego, że jak zacznę mówić, to będę musiał skończyć myśl, tak by nie zabrzmieć jak idiota; a podczas mówienia łatwo popełnić błąd, pogubić się; w dodatku mówiąc, jestem zmuszony słuchać własnego głosu I pewnie dlatego wolę pisać.