03 Sie 2013, Sob 23:46, PID: 358814
Okej, widzę, że trochę się wypowiedzi pod moim tematem zebrało. Odpowiem na uwypuklone przez was kwestie.
1. Rzeczywiście przesadziłem z tym "nie mam za co". Wyjazd nad morze na 1-2 dni nie jest drogi i bym troszkę pieniędzy wysupłał. "Autostop" pominę milczeniem Ja sam na miasto boje się wyjść, więc nie ma co mówić o jakimkolwiek samotnym wyjeździe.
2. Mój zły stan wziął się z tego, że byłem przez cały czas i w dodatku bez wsparcia rodziców, więc odsunięcie się od znajomych jest wykluczone. Zdaję sobie sprawę z tego jacy oni są i przyjmuję to. Nie chcę być sam znowu.
3. W tej grupie jest jedna osoba z którą mógłbym jechać gdzieś. Problem w tym, że ona jeździ tylko z rodziną. Nie chcę się wpychać między jej rodzinne grono. Nie wiem czy by mnie przyjęła czy nie, ale szczerze to w świetle tego faktu nawet nie chcę wiedzieć.
Na koniec taka mała refleksja. Muszę być jak bohaterka filmu "Życie ukryte w słowach" żeby sobie poradzić względnie w życiu. Gdybym teraz miał oceniać sytuację to jestem bliżej negatywnego zakończenia niż pozytywnego. Wiem, że muszę się za wszelką cenę usamodzielnić. Walić wakacje. Jak sobie w tym roku nie pojadę to dramatu nie będzie(nie jeździłem przez 19 lat to ten rok wiele nie zmieni). Ma ktoś pomysły na usamodzielnienie się? Sory, że jestem taki nachalny z pytaniami, ale teraz jest czas na pytania. Potem może będzie czas na udzielania się na tym forum w inny sposób.
1. Rzeczywiście przesadziłem z tym "nie mam za co". Wyjazd nad morze na 1-2 dni nie jest drogi i bym troszkę pieniędzy wysupłał. "Autostop" pominę milczeniem Ja sam na miasto boje się wyjść, więc nie ma co mówić o jakimkolwiek samotnym wyjeździe.
2. Mój zły stan wziął się z tego, że byłem przez cały czas i w dodatku bez wsparcia rodziców, więc odsunięcie się od znajomych jest wykluczone. Zdaję sobie sprawę z tego jacy oni są i przyjmuję to. Nie chcę być sam znowu.
3. W tej grupie jest jedna osoba z którą mógłbym jechać gdzieś. Problem w tym, że ona jeździ tylko z rodziną. Nie chcę się wpychać między jej rodzinne grono. Nie wiem czy by mnie przyjęła czy nie, ale szczerze to w świetle tego faktu nawet nie chcę wiedzieć.
Na koniec taka mała refleksja. Muszę być jak bohaterka filmu "Życie ukryte w słowach" żeby sobie poradzić względnie w życiu. Gdybym teraz miał oceniać sytuację to jestem bliżej negatywnego zakończenia niż pozytywnego. Wiem, że muszę się za wszelką cenę usamodzielnić. Walić wakacje. Jak sobie w tym roku nie pojadę to dramatu nie będzie(nie jeździłem przez 19 lat to ten rok wiele nie zmieni). Ma ktoś pomysły na usamodzielnienie się? Sory, że jestem taki nachalny z pytaniami, ale teraz jest czas na pytania. Potem może będzie czas na udzielania się na tym forum w inny sposób.