24 Paź 2013, Czw 14:25, PID: 368271
Alicja D'esarrollo napisał(a):Pytanie do Was: Czy brzydszy/a znaczy gorszy/a?
Ale szczerze. Znacie kogoś, kto mimo nieatrakcyjnego wyglądu ma WYSOKĄ samoocenę i wysokie poczucie własnej wartości?
Istnieją pewne kategorie brzydoty, które są powszechnie akceptowane i de facto nie są uznawane za wadę. W takich przypadkach nie ma obiektywnych przesłanek do powstania kompleksów czy zaniżonej samooceny, więc siłą rzeczy brzydota nie jest, patrząc ogólnie, wyrokiem skazującym na ciężkie życie.
Nie ma natomiast powszechnego przyzwolenia, czy akceptacji (ewentualnie można ją sobie wywalczyć jedynie lokalnie, w małej grupie znajomych), dla bycia odmieńcem. Mam na myśli wyraźnie widoczne defekty (chyba twarz/głowa jest tutaj najważniejsza), które jednocześnie są rzadko spotykane. Dodatkowym obciążeniem w takiej sytuacji może być też to, że dany defekt ma charakter zmienny (nawracający, okresowy, jakoś skorelowany z porą dnia, roku) oraz to, że może mieć bezpośredni wpływ na układ nerwowy (niekoniecznie psychikę). Utrudnienia takiego stanu rzeczy są w pierwszej kolejności czysto praktyczne, a dopiero później wpływają na wyższe emocje.
Dobrym przykładem takiego defektu są zmiany naczyniowe na twarzy. Są bardzo często rozległe (mogą zakrywać połowę twarzy), trudno je zakryć, czasami są nie do usunięcia. Dodatkowo mogą pulsować, uciskać albo rosnąć czy zmieniać kolor.
Tropię podobne historie i wiem, że poradzenie sobie ze zmienną, widoczną skazą jest bardzo trudne.