07 Gru 2013, Sob 22:11, PID: 372550
Mam podobny problem co Wjedro, tylko że u mnie problemem nie jest np mój wygląd tylko to, że nie potrafię się zintegrować. Właściwie moje życie towarzyskie nie istnieje, gdy spotkam kogoś znajomego to kończy się na cześć a jak jest z kimś jeszcze to nawet cześć nie powiem w obawie, że mi ta osoba nie odpowie i narażę się tym na wyśmianie. Bardzo późno zdecydowałam się pójść na studia w obawie, że sobie nie poradzę ale nie z nauką tylko z tym jak tam będzie, jak będę traktowana i czy nie będę wyśmiewana... W tym roku poszłam, jestem tam 2x na 2 tygodnie i nie mogę wytrzymać. Moja grupa niby jest w porządku ale wszyscy już ze sobą gadają, mają własne tematy i widują się, tylko ja jak ta sierota mało z kim rozmawiam a z chłopaka to już w ogóle. A gdy już się odezwę to mam wrażenie że oni o mnie szeptają i śmieją się ze mnie, że taka właśnie ze mnie sierota. Gdy jesteśmy na zajęciach i są przerwy wszyscy gdzieś wychodzą w paczce a ja siedzę sama i czekam... czuję się wtedy fatalnie. Na pewno mnie obgadują... To straszne ale w końcu szara myszka ze mnie bo jak się nie odzywam to jak mogę nawiązać kontakt??? Nie wiem co dalej ze mną będzie?