05 Mar 2014, Śro 17:55, PID: 383162
A czy komuś się zdarzyło wstydzić ale znajomych jakich ma, szczególnie jeśli to według otoczenia to idioci albo tak zwane przegrywy podobne do nas?
05 Mar 2014, Śro 17:55, PID: 383162
A czy komuś się zdarzyło wstydzić ale znajomych jakich ma, szczególnie jeśli to według otoczenia to idioci albo tak zwane przegrywy podobne do nas?
05 Mar 2014, Śro 19:00, PID: 383168
Odnosząc się do głównego wątku to nie.Nie mam przed kim się wstydzi.
05 Mar 2014, Śro 20:54, PID: 383182
Chciałabym myśleć w ten sposób, że nie mam się przed kim wstydzić. Ja zawsze boję że jak kiedyś, mam nadzieje, uda mi się wyleczyć to będę już i tak przez innych całkowicie skreślona.
05 Mar 2014, Śro 22:18, PID: 383206
Wstydzić? Nie, jestem raczej przez to przygnębiony.
06 Mar 2014, Czw 11:07, PID: 383240
Tak i to bardzo, często w pracy mi się zdarza kłamać z tego powodu, gdy się ludzie po weekendzie pytają co robiłem i gdzie byłem... Nie chcę wyjść na dziwaka
10 Mar 2014, Pon 13:47, PID: 383648
Czy się wstydzę braku znajomych? Ciężko to tak nazwać, bo nie mam w sumie przed kim się wstydzić skoro znajomych nie mam. Na uczelni prawie z nikim nie rozmawiam, a jeżeli już to o sprawach uczelnianych. Osoby z mojej grupy na pewno widzą, że coś jest ze mną nie tak, skoro z nikim nie rozmawiam, ale może myślą że mam jakichś swoich znajomych jeszcze ze szkoły. Niestety tak nie jest jestem zupełnie sama, nigdzie nie wychodzę, bo nie mam z kim. Teraz coraz bardziej zaczyna mi doskwierać ta samotność bo zdałam sobie sprawę ile lat mi przeminęło na takim właśnie siedzeniu w domu (mam 21 lat). Lata szkolne i studenckie powinny się kojarzyć z imprezami, spotkaniami ze znajomymi, wyjazdami a mi nie będą się kojarzyć z niczym innym jak siedzeniem w domu i nauką. Chcę zmienić swoje życie, ale nie wiem od czego zacząć.
10 Mar 2014, Pon 17:13, PID: 383660
Nie wstydzę się, tylko czasem fajnie by było coś z kimś porobić, zamiast siedzieć w domu. Ale też brak motywacji żeby gdzieś wyjść.
11 Mar 2014, Wto 15:24, PID: 383754
Trochę się wstydzę, no bo jak to tak, nie mieć znajomych? Kiedy inni "normalni" mają ich całe mnóstwo i mogę sobie wybierać z kim chcą się spotkać.
11 Mar 2014, Wto 22:35, PID: 383864
Najgorzej jest, jak się idzie do szkoły/pracy czy na zajęcia i na przerwie zewsząd słychać: No, z kumplami na piwie w sobotę..., Ta, byłam na tym filmie z koleżanką. Plus mojego trzymania wszystkich na dystans: nie jestem pytana o to, jak mi zleciał weekend i nie muszę odpowiadać, jakiego dałam czadu w parku na spacerze z moim leciwym, niewidomym i głuchym już psem.
13 Mar 2014, Czw 14:40, PID: 384110
Nie wstydzę się, bo i tak nie mam żadnych znajomych.
16 Mar 2014, Nie 0:06, PID: 384480
downhearted napisał(a):mam jakąś obsesję na punkcie lajków na fejsie (co jest głupie), przeżywam to, że moje zdjęcia mają 4 razy mniej lajków niż inne, co wiem, że jest żałosne, ale jakoś nie mogę tego powstrzymać. powtarzam sobie, że przecież dobrze mi, tak jak jest, ale i tak w głębi boli mnie to, że nie jestem taka jak inni i że właśnie nie mam tych znajomych. albo to, że mój rocznik ma teraz osiemnastki i ciągle widzę zdjęcia ludzi, którzy się bawią. "Zdjęcie, film wyretuszowany slajd Nie przeżywamy nic, ale mamy dobry kadr"~Wojtek Sokół Kto ma więcej lajków, ten ma fejm. Ale po co być popularnym? Szukając aprobaty u innych ludzi, można się szybko wykończyć. Ci, którzy mają więcej lajków, wcale nie muszą być ładnejsi czy fajniejsi od innych. Gdy ktoś ma 500 znajomych, może się wydawać, że jest światowy/miastowy, ale tak naprawdę może nie mieć żadnych prawdziwych przyjaciół. Wszystko to jest na pokaz, właśnie po to żeby Cię wyprowadzić z równowagi, @downhearted :] Zdjęcia z melanży? Powyższy cytat dobrze podsumowuje sprawę. Pozdrówki
17 Mar 2014, Pon 19:43, PID: 384934
Ocena kogoś po tym ilu ma znajomych to jak oceniać porno po tym ile jest pozycji.
Nie o to chodzi.
19 Mar 2014, Śro 17:35, PID: 385324
Nie wstydzę się, po prostu czasami jest mi smutno, bo fajnie byłoby z kimś pogadać, nie tylko w wakacje . Marzę o tym, że kiedyś wszystko się zmieni, że poczuję większą potrzebę wyjścia z domu, chyba będę musiała zacząć od jakichś małych kroczków
21 Kwi 2014, Pon 14:38, PID: 390102
Marzę o tym żeby mi się ktoś zapytał co robiłeś w weekend albo czy masz dziewczynę. Bym mu odpowiedział zgodnie z prawdą że nic z tych rzeczy. Może by mi jakąś cenną wskazówkę rzucił. Jeśli nie przyznasz się do tego płaczliwym tonem a bardziej roszczeniowym czy nawet chamskim to siary nie będzie.
A jak miałem konto w naszej klasie to mnie to zastanawiało czemu pod tym zdjęciem co je wrzuciłem nie ma żadnych komentarzy? Później sobie uświadomiłem że przecież nie masz tak jak inni znajomych z prawdziwego zdarzenia to i nic ci nikt nie pisze. Moje relacje z ludźmi w szkole to fikcja. Nie chciałem żeby ktoś postronny patrzył na ten obraz nędzy i rozpaczy. Na Fejsie uzbierałem 250 znajomych w szczytowym momencie ale niesamowicie mnie deprymował ten portal. Nie chciałem patrzeć na to jak inni dobrze się bawią i nawiązują nowe znajomości a ja stoję w miejscu. Poza tym mnie zaczęli usuwać i w końcu sam się zawinąłem bez proszenia. Więcej nie zaistniałem w Internecie od tego momentu i nie mam zamiaru wracać, no chyba że się coś stanie rewolucyjnego w moim życiu.
26 Kwi 2014, Sob 20:33, PID: 390882
Czy sie wstydzę? Własciwie to juz nie. Kiedyś fakt, troszkę mi było głupio z tego powodu, czułem się pusty, opuszczony, nijaki, ale... Teraz nawet zaczynam być dumny z tego iż będąc sam jakoś sobie radzę. Poza tym nikt sie mnie nie pyta o znajomych, więc fakt bycia samemu ukrywam. A jak wyjdzie taki temat, to co... To wtedy nabieram podejścia "a was to obchodzi".
26 Kwi 2014, Sob 23:32, PID: 390916
To jest dziwne, bo jest tu sprzeczność.
Z jednej strony chciałoby się mieć wielu znajomych a z drugiej, gdy ktoś chce mnie gdzieś wyciągnąć, to znajduje wymówkę. Ambiwalentne uczucie, czym to jest, strach? Skąd to badziewie się wzięło. To cholerne myśli, których nie widać, stany, których sobie nie uświadamiam, to rujnuje życie, moje i wasze. Uwarunkowane myślenie, raz dałem sobie wymówkę, teraz zrobiła się z tego zdarta płyta, w kółko ta sama melodia. Aż chce się przeklnąć.
27 Kwi 2014, Nie 11:58, PID: 390956
ha, jak tam wyżej wspominali, rzeczywiście człowiek dziwnie się "czuł" gdy na fejsiaku miał uwaga - 5 znajomych, a obecnie ma jakieś 25. Tym dziwniej to wygląda gdy moja luba ma ponad 200 (co jak na dziewczyne jest słabym wynikiem i tak i tak). Cokolwiek by nie gadać fejsiak stał się niejako po części towarzyską wizytówką.
Ale jeszcze gorzej wygląda to gdy wychodzimy sobie czasem z jej przyjaciółkami, podczas gdy nigdy nie wychodzimy z kimś z mojej strony, bo zwyczajnie nikogo takiego nie ma. Więc tak, brak znajomych czasem na pewien sposób boli, widocznie pozyskiwania znajomych to ja się musze jeszcze nauczyć.
29 Kwi 2014, Wto 15:58, PID: 391380
Ja na fejsie mam kilku znajomych. Rzeczywiście jak patrze ilu znajomych mają inni, to można się za głowę złapać. Ale wątpię, żeby ze wszystkimi osobami, utrzymywały kontakt. Zatem tym to się nie ma co przejmować.
Dla mnie problemem jest, to że nie mam osób do których mogę się odezwać zawsze, spotkać się od tak pogadać. Nie no, żeby nie skłamać, to jest jedna taka osoba, z którą zobaczymy się raz na pół roku może. Cytat:To jest dziwne, bo jest tu sprzeczność. Świetnie to rozumiem. Niby sobie gadam z osobami, ale ciężko mi zacieśnić relację. Już tyle lat żyję samotnie trzymając ludzi na pewien dystans, że nie wiem jak to zmienić. Najgorsze jest to, że nie mam jakiejś silnej motywacji, żeby coś z tym zrobić. Czasem dotrze do mnie jaki to samotny jestem, po czym wracam do "starego" życia, próbując cieszyć się tym co mam.
29 Kwi 2014, Wto 18:57, PID: 391384
ciul ze znajomymi na ryjobuku. mam wrazenie ze w zupełnosci wystarcza mi znajomosc tylko ;tutaj' , a czy sie wstydze- nie wiem, a mam przed kim?
29 Kwi 2014, Wto 19:39, PID: 391396
Jak to przed kim? Przed osobami z codziennego otoczenia- ludźmi z pracy, uczelni, sąsiadami, rodziną. Ja najbardziej wstydzę się przed osobami, które dopiero poznaję i które myślą że jestem normalna. Ostanio nawet miałam taką sytuację. Okazało się że chłopak, którego niedawno poznałam z uczelni, mieszka w obok mojego rodzinnego miasta. Zaczął więc wymieniać osoby, które zna z mojego miasta i pytał czy też ich znam, a ja cały czas tylko nie, nie, nie..W końcu powiedział- ty to chyba nie znasz za dużo ludzi ze swojego miasta. Słychać było w tym takie zażenowanie. Nawet nie wiedziałam co na to odpowiedzieć, myślałam że zapadnę się pod ziemię :-(
30 Kwi 2014, Śro 0:07, PID: 391414
MarszałekFoch napisał(a):A czy komuś się zdarzyło wstydzić ale znajomych jakich ma, szczególnie jeśli to według otoczenia to idioci albo tak zwane przegrywy podobne do nas? tak ale naszczescie wyroslem z tego
04 Maj 2014, Nie 23:46, PID: 391844
estera napisał(a):Jak to przed kim? Przed osobami z codziennego otoczenia- ludźmi z pracy, uczelni, sąsiadami, rodziną. Ja najbardziej wstydzę się przed osobami, które dopiero poznaję i które myślą że jestem normalna. Ostanio nawet miałam taką sytuację. Okazało się że chłopak, którego niedawno poznałam z uczelni, mieszka w obok mojego rodzinnego miasta. Zaczął więc wymieniać osoby, które zna z mojego miasta i pytał czy też ich znam, a ja cały czas tylko nie, nie, nie..W końcu powiedział- ty to chyba nie znasz za dużo ludzi ze swojego miasta. Słychać było w tym takie zażenowanie. Nawet nie wiedziałam co na to odpowiedzieć, myślałam że zapadnę się pod ziemię :-(Opisałaś sytuację, której się boję i dziękuję Opatrzności, że do tej pory mi jej oszczędziła. I oby oszczędzała dalej. Co do ryjbuka - nawet nie wiem, ilu mam znajomych, ale chyba nie więcej niż 20-30. Przy czym to są głównie osoby z forum o zwierzakach, które są moją pasją. Co ciekawe, znacznie częściej rozmawiam z nimi przez tego fejsa, niż np. z jedynymi 3 znajomymi ze szkoły... Przykre to dla mnie. Ogólnie od ładnych paru lat z powodu moich byłych przyjaciółek sceptycznie podchodzę do przyjaźni i nie wierzę, że kiedykolwiek będę mieć przyjaciela. Kiedy w liceum kolega z ławki nazwał naszą szkolną paczkę przyjaciółmi, odpowiedziałam, że to, czy nimi jesteśmy okaże się, jak skończymy szkołę. Reakcja otoczenia: oburzenie. A jednak miałam rację i okazało się, że figę mam, nie przyjaciół. Nie dodaję starych znajomych, nie szukam ich tak naprawdę nawet. Durne to może i dla fobika, ale ja się nawet patrzeć na nich trochę boję.
25 Maj 2014, Nie 21:30, PID: 393850
estera napisał(a):Ciekawa jestem czy Wy również odczuwacie taki wielki strach/wstyd przed pokazaniem tego że nie macie znajomych czy tylko u mnie ma to takie nasilenie. Staram się to zawsze ukryć za wszelką cenę. I to jest takie zamknięte koło, bo przez to że ciągle udaję że jestem zajętą odbieram sobie szanse na poznanie kogokolwiek. Mieszkam w akademiku i np. jak ktoś mnie pyta czy idę na imprezę to nigdy nie powiem że nie mam z kim tylko że nie, bo muszę rano wstać, źle się czuję, wychodzę gdzieś itp. chociaż tak naprawdę bardzo chciałabym pójść. Wiem że tym sposobem to zawsze będę sama,ale po prostu nie potrafię inaczej. Mieszkam tam już trzeci rok a nie znam prawie nikogo. Wszytko przez to że boję się podejść do kogokolwiek bo oczywiście „samej jakoś głupio”, udaje że mnie nie ma w pokoju, kompletny obłęd. I to nawet nie przez jakiś paraliżujący strach, bo potrafię się przełamać, tylko przez jakieś głupie przekonania. Dla mnie jest to że nie mam znajomych jest takie...upokarzające. I boję się że każdy będzie myśleć że coś ze mną jest nie tak. Nie wiem czy z boku to jest tak źle odbierane czy to tylko ja mam jakoś paranoję? Tak w ogóle to jak radzicie sobie (o ile ktoś z was mieszka) w akademiku? Po mnie niestety chyba to widać bo pierwsze to koleżanki z roku widzą, że mam mało znajomych na fb i że nikt mnie nigdy nie lajkuje i nie komentuje gdy u nich zawsze ktoś taki się znajdzie. Cztery lata nie widzą mnie z chłopakiem albo żebym smsowała z jakimis znajomymi więc to pewnie wydaje im się dziwnie. Jedna koleżanka czasami chce mnie zapoznawać ze swoimi kumplami ale to jakieś durnie. Tak, jest to dla mnie żenujące bo co można pomyśleć o kims kto nikogo nie ma dookoła siebie?
27 Maj 2014, Wto 8:23, PID: 394002
Na chwilę obecną w ogóle się tego nie wstydzę (bo i czemu się wstydzić skoro nikogo nie obchodzę?). Chociaż kiedyś było inaczej, przesiedziałem dużo czasu w domu "bo przecież nie mam znajomych, więc nie mam co robić". Potem doznałem oświecenia, że przecież można żyć samemu po swojemu. No, może picie do lustra to nie jest najlepszy pomysł, ale wyjść z domu można samemu Fakt, myślałem że w ten sposób znajdę jakieś znajomości, takich póki co brak i to trochę boli, ale co tam może będzie lepiej. A na ryjbuku mam chyba pięciu znajomych i jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno
|
|