04 Lut 2016, Czw 14:32, PID: 513318
Nie mam checi do zycia, ale odczòwam potrzebe do "trwania" niezaleznie od tego jak glupio to brzmi. Czasami zamyslam sie na jakim dziwnym i magicznym miejscu zyjemy. Zyjemy na statku, kamieniu w ksztalcie kuli, ktory wisi w jakiejs czasoprzestrzeni, tak po prostu, razem z nieskomczona iloscia innych takich podobnych mu "statkow" i gwiazd, galaktyk. Zastanawiam sie jak tak po prostu to wszystko "samo z siebie" powstalo, jak z kilku budulcow chemicznych wyewoluowalo swiadome zycie, jak "ewolucja" potrafi tworzyc tak skomplikowane formy zycia, w logiczny sposob. Zdaje sobie sprawe, ze jestem organicznym robotem i tak zostalem zaprogramowany, ze podstawowym moim celem jest przetrwanie, ale swiadomosc tego, ze zyje sie tak krotko na tej planecie(a wiele osob nawet nie dozywa tego wieku co ja lub nie dozywala w przeszlosci) daje do zrozumienia, ze mozliwosc doswiadczania otaczajacego nas martwego otoczenia w inteligentnej formie jest bardzo rzadkim i niespotykanym darem we wszechswiecie. Nawet glupie picie herbaty/kawy o poranku i cieszenie sie tym jest warte istnienia, bo wraz z nasza smiercia swiat bedzie dalej sie krecil wokol slonca, a nasza swiadomosc przeminie tak jak bysmy sie nigdy nie narodzili.