22 Mar 2014, Sob 14:13, PID: 385930
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22 Mar 2014, Sob 14:19 przez L02B03W1990.)
Jak kazdy fobik (?) moge wpisac do mojego CV lata stracone, sa to lata w ktorych zamknieci w wiezieniu stworzonym przez nasz wadliwie zaprogramowany uklad nerwowy pozwalamy zyciu plynac obok, lata niewykorzystanych szans, lata w ktorych zycie doslownie ucieka nam na naszych oczach i za naszym nieswiadomym przyzwoleniem.
Te lata juz nigdy nie wroca, jest to czas nieodwracalnie stracony. Bez wzgledu na to ile w tym czasie przeszedles fajowych gier, ile przeczytales fajowych ksiazek, ile..., bez wzgledu na to wszystko zmarnowales te lata. Nie zyles, egzystowales.
Wyleczony fobik ktory przez cala nastoletnosc chorowal na fobie tak naprawde nigdy nie mial okazji byc nastolatkiem i nigdy juz nie bedzie mial okazji. Stracil cos bezpowrotnie.
Stracilem ponad 10 lat mojego zycia, od 2004 do (na razie) 2013 egzystowalem a nie zylem. Stracilem tak wiele, tyle okazji zmarnowalem (chocby na blizsze relacje z plcia przeciwna) z powodu mojego wlasnego kalectwa.
Jak udzwignac brzemie straconych lat, brzemie setek zmarnowanych okazji? Mysle nad zmiana, mysle nad praca nad soba, ale mimo woli mysli zwracaja sie ku przeszlosci i nie moge sobie poradzic ze swiadomoscia 10 cholernych lat wywalonych na smietnik, praktycznie calej mlodosci. Dlaczego nic nie zrobilem, dlaczego ja? Dlaczego...? W takich momentach cala moje wewnetrzna motywacja sie wali, trace wiare w sens pracy nad soba. Mysle sobie za pozno, wszystko stracone!, popadam w depresje, wracam w objecia nalogu (z ktorego od 6 lat nie potrafie wyjsc) mysle o samobojstwie. Literalnie dusi mnie zycie.
Ktos tez tak ma?
Te lata juz nigdy nie wroca, jest to czas nieodwracalnie stracony. Bez wzgledu na to ile w tym czasie przeszedles fajowych gier, ile przeczytales fajowych ksiazek, ile..., bez wzgledu na to wszystko zmarnowales te lata. Nie zyles, egzystowales.
Wyleczony fobik ktory przez cala nastoletnosc chorowal na fobie tak naprawde nigdy nie mial okazji byc nastolatkiem i nigdy juz nie bedzie mial okazji. Stracil cos bezpowrotnie.
Stracilem ponad 10 lat mojego zycia, od 2004 do (na razie) 2013 egzystowalem a nie zylem. Stracilem tak wiele, tyle okazji zmarnowalem (chocby na blizsze relacje z plcia przeciwna) z powodu mojego wlasnego kalectwa.
Jak udzwignac brzemie straconych lat, brzemie setek zmarnowanych okazji? Mysle nad zmiana, mysle nad praca nad soba, ale mimo woli mysli zwracaja sie ku przeszlosci i nie moge sobie poradzic ze swiadomoscia 10 cholernych lat wywalonych na smietnik, praktycznie calej mlodosci. Dlaczego nic nie zrobilem, dlaczego ja? Dlaczego...? W takich momentach cala moje wewnetrzna motywacja sie wali, trace wiare w sens pracy nad soba. Mysle sobie za pozno, wszystko stracone!, popadam w depresje, wracam w objecia nalogu (z ktorego od 6 lat nie potrafie wyjsc) mysle o samobojstwie. Literalnie dusi mnie zycie.
Ktos tez tak ma?