08 Kwi 2015, Śro 10:41, PID: 440954
U mnie wsparcie to antywsparcie. Zanim się powie lepiej się zastanowić jakich ma się rodziców. Lenistwo dotyczy prawie każdego mineło dużo czasu zanim poszedłem do psychiatry po leki.
08 Kwi 2015, Śro 10:41, PID: 440954
U mnie wsparcie to antywsparcie. Zanim się powie lepiej się zastanowić jakich ma się rodziców. Lenistwo dotyczy prawie każdego mineło dużo czasu zanim poszedłem do psychiatry po leki.
08 Kwi 2015, Śro 18:40, PID: 441020
Rodzina momentami tylko bardziej mnie dobija. Najbliższe osoby potrafią najbardziej zatruć człowiekowi życie.
08 Kwi 2015, Śro 20:00, PID: 441036
U mnie zaś z początku rodzice byli bardzo sceptyczni, caly czas słyszałam jakiś bełkot typu "weź się w garść, po prostu wyjdź do ludzi, jesteś normalna tylko musisz się trochę ogarnąć" blebleble. Dopiero niedawno chyba pojęli że moje problemy są realne. Tata raczej ze mną o tym nie rozmawia ale też nie czuję z jego strony jakiejś dezaprobaty, z mamą próbuję trochę rozmawiać, nie zawsze rozumie, ale widzę że chociaż się stara. Ogólnie to wolę pogadać o moich problemach z terapeutą niż z nimi, ale cieszę się, że chociaż się do całej mojej psychoterapii przekonali... na razie mi to wystarcza.
09 Kwi 2015, Czw 6:53, PID: 441080
Moi rodzice to relikty komunizmu i dla nich "psychiczny" (bez rozroznienia jednostek czy odmian choroby psychicznej) to jest taki stygmat, ze nikt i nic nigdy nie przesunie ich w kierunku rozumienia takiego niepojetego, "dziwacznego" zjawiska jak FS.
03 Cze 2015, Śro 9:20, PID: 447942
Moi rodzice ( tzn mama) bo tata również ma problemy natury psychicznej zawsze bardzo mnie wspierała, gdyby nie ona to wylądowałabym na ulicy wiem to, jednak ona tego nie rozumie co się ze mną dzieje, nie ma czasu, aby chodzić ze mną na tzw. terapię rodzinną bo tylko ona utrzymuje rodzinę. Raz się zdarzyło że poszła to cały czas tylko płakała bo nie zdawała sobie sprawy, że jej rozsądna, dorosła córka ma takie problemy. Stara się jak może lecz kończy się to tylko kłótnią, a jeszcze gorzej jest jak się kłócę z moim tatą, również nerwicowcem to całe mieszkanie aż "chodzi" a sąsiedzi mają ubaw.
04 Cze 2015, Czw 23:57, PID: 448146
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04 Cze 2015, Czw 23:58 przez renhai.)
U mnie ten problem wygląda znowu nieco inaczej..
Mam wspaniałych rodziców, którzy we mnie wierzą i mnie wspierają - jednak mówiłabym tu o swoistym "ogólnożyciowym" wsparciu, tj. cieszą się z moich sukcesów na studiach, dodają wiary w gorsze dni, generalnie - wierzą we mnie. Nie wiedzą o moich problemach z fobią społeczną i o tym, że rozpoczęłam psychoterapię.. Myślą, że jestem zwyczajnie nieśmiała i stresuje mnie przebywanie w dużej grupie, nie wiedzą o tym, że mam problem (udaję, że wszystko jest o.k., staram się zachowywać "normalnie" jednak wewnątrz bardzo dużo mnie to kosztuje, po prostu przy nich udaję, że wszystko jest dobrze). Obawiam się, że gdybym im o tym powiedziała, to: a) byliby w szoku b) mogliby mimo wszystko uznać, że przesadzam (w stylu, że to jedynie jakaś młodzieńcza pierdoła, która minie samoistnie) Jednak dzięki temu oni mają spokój psychiczny, nie muszą się martwić, ani obwiniać (np. myśląc, że w jakiś sposób mogli mieć wpływ na powstanie u mnie fobii), czy czuć zawiedzeni.. Czasem czuję się z tego powodu jak oszust.. Jednak wolę, żeby oni czuli się jak najlepiej (to mnie też jakoś podnosi na duchu) i nie chcę im dorzucać zmartwień. Czy takie "okłamywanie" mimo wszystko nie sprawia, że jestem wobec Nich nie w porządku?
05 Cze 2015, Pią 1:14, PID: 448172
@renhai, może to po prostu Twoja decyzja, czy i z kim podzielisz się takimi rewelacjami. Poza tym udawanie, że wszystko jest ok, daje powód do starania się i ćwiczenia swojej postawy, a jeśli jesteś w tym dobra, to jak przekonasz rodzinę, że to tylko fasada i że dali się na to nabrać. A jak pomyślą, że grubo zmyślasz właśnie wtedy gdy odważysz się na więcej szczerości..? Mogą nie uwierzyć nawet jak zobaczą zaświadczenie od psychologa..
05 Cze 2015, Pią 1:20, PID: 448174
Hmm. Może tak się w tym wyćwiczę, że samą siebie przekonam, że tego nie mam?
To też jakaś metoda
05 Cze 2015, Pią 1:32, PID: 448182
No właśnie, możesz dojść do takiej wprawy, że będziesz "udawać" bez spiny, swobodnie, na luzie i całkiem szczerze..
05 Cze 2015, Pią 1:34, PID: 448184
fake it 'till you make it
12 Gru 2015, Sob 16:31, PID: 495504
stap!inesekend napisał(a):Smutno to czytać...Bo to jest smutne i przykre, że rodzina jest jak widać w wielu przypadkach "rodziną". Każdy z nas tak naprawdę potrzebuję kogoś, kto by nas wspierał, ale jak już wyciągnięto słuszny wniosek, nie ma sensu oczekiwać tego od ludzi, którzy mają, pisząc wprost wyje**ne na to co się z nami dzieje i nawet się przyczynili do tego że jesteśmy jacy jesteśmy. Trzeba znaleźć w sobie siłę i być wsparciem dla samego siebie.
22 Gru 2015, Wto 22:05, PID: 498204
Czasami słyszę od mojej mamy "całkiem zdziczejesz w tym domu", kiedy po raz kolejny jej mówię, że jednak nie wyjdę bo źle się czuję Wydaje mi się, że wszyscy już przyzwyczaili się do mojego stylu życia, nie starają się tego zmienić i nie proponują mi jakiejś terapii czy czegoś. Z rodzicami kontakt mam raczej normalny, niezbyt mnie rozumieją, ale akceptują, w sumie dosyć często rozmawiamy. Nigdy nie starałam się ukrywać przed nimi tego, że nie jest ok, bo traktuję dom jako taką moją prywatną przestrzeń, w której odpoczywam od wszystkiego i gdzie czuję się bezpieczna. Dopiero tam jestem naprawdę sobą
10 Kwi 2016, Nie 10:01, PID: 531010
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Kwi 2016, Nie 10:07 przez nika32.)
mam wsparcie rodziny, głównie mamy, taty też, dobrze jest mieć mądrych, pragmatycznych, tolerancyjnych rodziców, bo samemu jest się też zaradnym i mądrym, mamę mam nadopiekuńczą, zawsze się wszystkim przejmuje, musi o wszystkim wiedzieć co ja robię, tylko że ona swoich błędów wychowawczych nigdy nie dostrzega, nawet mi na rowerze nie chciała pozwolić jeździć, bała się że coś się stanie i przewrócę się a ja tylko zazdroszczę innym, którzy mogą jeździć, nigdy tego nie pojmowałam jak inni mogą tak robić co chcą kiedy mi nigdy na to nie pozwalano. Z charakteru jestem podobna do taty i do dziadków ze strony taty, do mamy nie jestem podobna ani z charakteru ani z wyglądu. Rodzina powinna się trzymać razem, tak uważam, bo świat jest dziwny, jest wiele zła na świecie i obcym ludziom nie można ufać, bo obcy nie są bezinteresowni, zawsze chcą coś zyskać na znajomości z tobą.
23 Cze 2016, Czw 12:49, PID: 553819
Promyk napisał(a):Ostatnio zrobiłam sporą histerię z powodu tej pracy mgr, nie mogłam przestać płakać, chyba przez godzinę wisiałam mamie na ramieniu. Myślę, że dotarło do niej w jakimś tam stopniu, że ja mam duży problem z podejmowaniem decyzji i z pisaniem takich prac (boję się, że nie umiem napisać, odczuwam lęk przed porażką). Mówiła, że to rozumie, ale w jej oczach widzę, że nie, dla niej to zmartwienie, problem, chyba nikt by nie chciał, żeby jego dziecko miało taką przypadłość. Widzę, że jest zawiedziona i jeszcze bardziej cierpię, ludzie mnie nie rozumieją. Z pracą też mam problem i mamie swojej dałem do napisania Ale zgodzę się z Placebo Cytat:Rodzina momentami tylko bardziej mnie dobija. Najbliższe osoby potrafią najbardziej zatruć człowiekowi życie. Ja nic nie mówię. Bo wiem, że to bez sensu dzielić się tym, bo nikt nie zrozumie pewnych spraw. Nawet samemu ciężko pewne rzeczy pojąć. Zresztą rodzice to mają swoje własne wizje na temat własnego dziecka i mają problem z przyjęciem, że coś inaczej niż po ich myśli. |
|