02 Maj 2014, Pią 23:20, PID: 391662
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03 Maj 2014, Sob 0:02 przez SVR.)
Parę lat temu, w okresie apogeum nieustannego i pozornie niezwyciężonego defetyzmu, zauważyłem, że mam klasyczną fobię społeczną o stosunkowo skomplikowanej genezie. Byłem i nadal jestem całkowicie przekonany, że faktycznie ją miałem. Zatruła mi życie. Zawsze mocno kochałem i jednocześnie nienawidziłem siebie. Nigdy nie brałem leków. Obiecałem sobie, że nigdy żadnych nie wezmę i zawsze byłem konsekwentny. Parę albo paręnaście miesięcy po zdiagnozowaniu u siebie choroby zarejestrowałem się na tym forum i zacząłem tu regularnie pisać, jednak bez szczególnego celu. Jakiś czas później uznałem, że nie powinienem więcej udzielać się ani nawet wchodzić na to forum, bo implikowało to rzeszę negatywnych urojeń. Natychmiast przestałem to robić. Kontekst tego wszystkiego to spora życiowa zmiana związana z przeprowadzką i rozpoczęciem studiów oraz stanowczym porzuceniem niemal wszystkich starych kontaktów i kompletnym zobojętnieniem w stosunku do nich. Zacząłem znacznie więcej ryzykować i częściej wychodzić poza strefę komfortu. Dwa lata później jestem zupełnie szczęśliwy i moje życie jest piękne jak nigdy, choć uważam, że moja osobowość niewiele się w gruncie rzeczy zmieniła. Geneza takiego stanu rzeczy to przede wszystkim jasna, całkowicie świadoma decyzja.