A może Jezus? :)

[lennox]

Judas mogą myśleć racjonalnie a z drugiej strony boją się odezwać i ciągle użalają nad sobą i nadzieji na poprawe też nie widzą. 2,391,421? Cóż za dokładne obliczenia Uwielbiam te egzegezy Biblii ateistów. Nie chce mi sie rozpisywać bo to nie forum o religii. Linku nie mogę wstawić więc wpisz w google mlot.blogspot bóg morderca

[Judas]

Co mi po tej stronie, jakieś wywody ''wielkich'' chrześcijanów, co to by na przekór nie wyszli innym, naciągane informacje, z których nic nie wynika z pseudo dowodami.

''Boją się odezwać''?
Jestem najlepszym przykładem na podważenie tego, proszę zapoznać się z moimi postami.

''Użalają nad sobą i nie widzą nadziei''.
No tak, bo to my się modlimy ''boże pomóż'',''boże dlaczego?''.

My przynajmniej umiemy się sami sobą zajmować a nie prosić boga by nas strzegł tu, tam, wszem i wobec, we śnie i za dnia.

[Pan Foka]

Bo mogą racjonalnie myśleć poza schematami narzuconymi przez Boga i jego ekipę.

Racjonalność to szeroka analiza, niewierzący także kierują się wiarą w różne wartości i negowanie boga nie dodaje z automatu +10 do ogaru, zwłaszcza, że nierzadko "buntowniczo" obstaje się za tezami przeciwnymi do oponenckich, przez co gubi się tę racjonalność.

Tylko, że słowo cichy ma pozytywne znaczenie, gdyż jest to skromność, nie wywyższanie się itp. Natomiast nieśmiałość nie ma nic wspólnego z cichością. Maria była cicha lecz nie nieśmiała. Nieśmiałość to strach, lęk przed odezwaniem się, przed zwróceniem komuś uwagi czyli niestety tchórzostwo.

Ostrożniej z tym strachem i lękiem, co? Mając na uwadze skłonność ludów semickich do hiperbolizowania możesz mieć pewność, że pisząc o tchórzostwie mieli na myśli poświęcanie wyższego dobra na rzecz własnego bezpieczeństwa i wygody. Przekaz Dżizasa był miodem na dusze nie tylko "podręcznikowo cichych", ale i innych słabych czy potrzebujących. Mamy w głowach głównie obrazki nędzarzy jęczących "spare change", ale problemy psychiczne ludzie mieli od zawsze. Chyba Arystoteles pierwszy opisał przypadek, który można kwalifikować jako mocna socjo- czy być może agorafobia.
Co do tej roli mężczyzny - zakładanie rodziny ma swoje cele. Jak ktoś potrzebuje po prostu prowadzenia za rączkę i przyjemności, to kursuje między przytułkiem dla potrzebujących a zamtuzem.

My przynajmniej umiemy się sami sobą zajmować a nie prosić boga by nas strzegł tu, tam, wszem i wobec, we śnie i za dnia.

A ten nadal wybiera z pamięci modlitwy dla dzieci, które musiał kuć za młodu i równa je z teologiczną wykładnią. Ci wierzący to jak dzieci, zabrać im katechizm i się zgubią jak we mgle, nie?

[Judas]

Ci wierzący to jak dzieci, zabrać im katechizm i się zgubią jak we mgle, nie?

Nie, czemu? Znajdą sobie innego boga, bo przyzwyczajenie i styl życia zmusi ich do wiary w jakiegoś tam stwórcę i nie pozwoli ostać się w bezbożnictwie.
Jak zabierze się komputer to sobie tv włączy, a potem telefon, konsole, ale i tak nie pójdzie do nauki.
Zawsze znajdzie obiekt zastępczy.

[Zasió]

"A ten nadal wybiera z pamięci modlitwy dla dzieci, które musiał kuć za młodu i równa je z teologiczną wykładnią. Ci wierzący to jak dzieci, zabrać im katechizm i się zgubią jak we mgle, nie?"

A nie?
Jednym z popularniejszych "pocisków" w stronę ateistów jest ten, ze bez Boga i jego słowa - przyjmijmy, że jakimiś symbolem tego ogółu chrześcijańskiego dziedzictwa, nauk i wartości jest "katechizm" - to będą źli ludzie, bo przecież Bóg dał zasady, Bóg dał sumienie itp. Więc to by się akurat w 100% zgadzało - gdy zabierzesz im katechizm i Boga, to, zgodnie z tym co mówią, staną się wstrętnymi szmaciarzami, a w każdym razie godnymi politowania grzesznikami, wysoce niedoskonałymi, ułomnymi moralnie jednostkami.

W ogóle to nowiu mieszasz wzniosłą akademicką teologię do prymitywnego ewolucyjnego mechanizmu? Ja cie jednak nie rozumiem, Clint.
Chyba tak sobie ćwiczysz pyskówki on-line - wszak pojawiasz się wyłącznie w takich wątkach - a religia obok polityki to w sumie najlepsza arena treningowa.

BTW - drogą mój miały rozumek nie ogarnia tej rzuconej przez kogoś gdzieś tu wyżej uwagi o tchórzach.... Fobia jest rodzajem grzechu i hańby dla wierzącego, więc ci głęboko wierzący dawno się z nią rozprawili?

[masterblaster]

- gdy zabierzesz im katechizm i Boga, to, zgodnie z tym co mówią, staną się wstrętnymi szmaciarzami, a w każdym razie godnymi politowania grzesznikami, wysoce niedoskonałymi, ułomnymi moralnie jednostkami.

Oj, to chyba wiele by się nie zmieniło..

[Pan Foka]

A nie?
Jednym z popularniejszych "pocisków" w stronę ateistów jest ten, ze bez Boga i jego słowa - przyjmijmy, że jakimiś symbolem tego ogółu chrześcijańskiego dziedzictwa, nauk i wartości jest "katechizm" - to będą źli ludzie, bo przecież Bóg dał zasady, Bóg dał sumienie itp. Więc to by się akurat w 100% zgadzało - gdy zabierzesz im katechizm i Boga, to, zgodnie z tym co mówią, staną się wstrętnymi szmaciarzami, a w każdym razie godnymi politowania grzesznikami, wysoce niedoskonałymi, ułomnymi moralnie jednostkami.

W innym temacie do tego nawiązałem. Odrzucenie wszelkich naleciałości ideologicznych, kulturowych, etc, wymaga na prawie opisu najdrobniejszych warstw życia, mimo że wyruganie zła ustawami jest niemożliwe. W końcu prawo zawala się pod swoim własnym ciężarem. To już abstrahując od tego, że zamiast wybierać opinie wygodnych ludzi jako oficjalny dogmat, zainteresowałbyś się, co na ten temat mają do powiedzenia teolodzy i głowy danej wiary.

W ogóle to nowiu mieszasz wzniosłą akademicką teologię do prymitywnego ewolucyjnego mechanizmu? Ja cie jednak nie rozumiem, Clint.

Bo teologia w swej analizie zgrabnie nawiązuje do rzeczy przyziemnych i zmierzalnych, udowadniając, że do bajkopisarstwa raczej bliżej tym, którzy z Biblią usilnie walczą.

Chyba tak sobie ćwiczysz pyskówki on-line - wszak pojawiasz się wyłącznie w takich wątkach - a religia obok polityki to w sumie najlepsza arena treningowa.

Co miałem do opisania w tematach o problemach, objawach, itd., to już dawno opisałem, nie bawią mnie wyścigi na najgorszy nastrój (moje ukochane "a ja bardziej 0/10 od ciebie!"), a zabawami forumowymi gardzę, więc? I tak, sprawia mi to przyjemność, czasem odczuwam potrzebę zwyczajnego wprowadzenia przeciwwagi, ale nazwać to "pyskówkami"? A dyskusja to pewnie w "liczymy do miliona" albo "X czy Y"?

BTW - drogą mój miały rozumek nie ogarnia tej rzuconej przez kogoś gdzieś tu wyżej uwagi o tchórzach.... Fobia jest rodzajem grzechu i hańby dla wierzącego, więc ci głęboko wierzący dawno się z nią rozprawili?

Jak doskonale wiemy, wiara to najdoskonalsze narzędzie ewolucyjne, pozwalające ludziom wbić nowy level, zamieniając się w nieomylnego robota, więc problemy mają tylko ci słabej wiary lub pełni niewiary. Czemu wszyscy nie wierzą? Jakaś wzgarda racjonalnością.

Nie, czemu? Znajdą sobie innego boga, bo przyzwyczajenie i styl życia zmusi ich do wiary w jakiegoś tam stwórcę i nie pozwoli ostać się w bezbożnictwie.
Jak zabierze się komputer to sobie tv włączy, a potem telefon, konsole, ale i tak nie pójdzie do nauki.
Zawsze znajdzie obiekt zastępczy.

Na szczęście ateusze są od tej przywary wolni.

[Judas]

Na szczęście ateusze są od tej przywary wolni.

Właśnie tak.

[Gość]

Nie wierzę bo wiara nie godzi się moim zdaniem z racjonalnym myśleniem. Ludzie potrzebowali wiary dawniej, w czasach ciemnoty. Teraz nie rozumiem ludzi wierzących w Boga ani trochę i jeszcze tego ich dumnego obnoszenia się z tym, chociaż sama kiedyś myślałam że wierzę ale to był błąd. Nie miałam wyboru, ochrzcili mnie, kazali mi chodzić do kościoła, na religię, przestrzegać przykazań i uczyć się modlitw. A gdybym urodziła się gdzie indziej kazaliby mi wierzyć w innego Boga, uczyć się innych modlitw, żyć inaczej. To głupie. Jak człowiek ma wolną wolę to niech sam wybierze sobie wiarę albo stworzy własnego boga ale jaki sens ma dyktowanie dziecku od małego w co ma wierzyć, tylko dlatego że jego przodkowie wierzyli albo bo to jest modne?

[Zasió]

Czemu zaraz na prawie, a nawet jeśli, to dlaczego niby na prawie kazuistycznym do granic możliwości? Istnienie systemu wartości opartego na wierze nijak sie ma do tego, czy prawo zapadnie się pod ciężarem kazuistyki, kazuistyczne były choćby kodeksy sumeryjskie itp., a Sumerowie mieli własną religię... Nie kombinuj za mocno, bo błądzisz szukając rzekomo zatykających argumentów.

I skoro piszesz ogólnie o wierzących to nie przerzucajmy się teraz na paru teologów których nikt nie słucha, łącznie z większością hierarchów, bo przeciętny ksiądz i biskup zdanie ma zbliżone do tego przytoczonego i nie zagłębia się w ewentualne filozoficzne subtelności.

"I tak, sprawia mi to przyjemność, czasem odczuwam potrzebę zwyczajnego wprowadzenia przeciwwagi, ale nazwać to "pyskówkami"?"

Właśnie, w tej przyjemności zawiera sie wszystko, bo w istocie chodzi tu właściwą i innym znanym z sieci dyskutantom przyjemność gonienia ateuszy/katoli której sens wyczerpuje się w samym gonieniu.

Tak, pyskówka to najlepsze określenie dla większości wymian postów w jakich bierzesz udział, prezentację każdego swojego zdania ozdabiając obfitym ironizowaniem, złośliwościami, osobistymi przytykami, zjadliwymi hiperbolami itp. To wciąż dyskusja, ale na bardzo niskim poziomie, wedle niskich standardów, którą śledzi się częściej z niesmakiem i grymasem na twarzy a nie z przyjemnością i zainteresowaniem. Gardłowanie ciążące poziomem gdzieś do komentarzy na onecie. Doskonale wiesz, ze można dyskutować inaczej, tylko zapewne zapytasz - po co.

[ananas filozoficzny]

Ale emocje!
W sumie nie wiem dlaczego mnie to zdziwiło.

Ja nie jestem wierzący tzn. nie wierzę, ani w to, że Bóg istnieje, ani w to, że go nie ma. Nie wiem po prostu. Nie mam zapału misyjnego i sam nie chcę,
żeby mnie ktos nawracał jesli sobie nie zyczę. A z tym było różnie. Był taki okres kiedy zazdrosciłem ludziom wierzącym oparcia jakie daje wiara i chciałem uwierzyć. Teraz mi nie zależy. Myslałem, że wiara mogłaby mi pomóc, nawet w jakims sensie uzdrowić...

[stap!inesekend]

Tak, pyskówka to najlepsze określenie dla większości wymian postów w jakich bierzesz udział, prezentację każdego swojego zdania ozdabiając obfitym ironizowaniem, złośliwościami, osobistymi przytykami, zjadliwymi hiperbolami itp. To wciąż dyskusja, ale na bardzo niskim poziomie, wedle niskich standardów, którą śledzi się częściej z niesmakiem i grymasem na twarzy a nie z przyjemnością i zainteresowaniem.

Exactly!
Sami nie jesteśmy święci, ale cóż... Ja chyba muszę zrezygnować z udzielania się w pewnych tematach, bo tekstów Pana Ruina po prostu nie zdzierżę!
Aczkolwiek jestem ciekaw Pana Ruina na żywo. I chyba nie jest jednak taki cwany, skoro wciąż siedzi na forum dla FOBIKÓW?

[Pan Foka]

Właśnie tak.

Jeśli stricte o boga chodzi to tak, ale mamy inne dziedziny wiary, którym z chęcią się oddadzą - od poglądów politycznych czy społecznych aż po teorie naukowe.

Nie wierzę bo wiara nie godzi się moim zdaniem z racjonalnym myśleniem.

To znaczy jak? Wraz z wiarą dostaje się cały pakiet, który wyklucza racjonalizm?

Ludzie potrzebowali wiary dawniej, w czasach ciemnoty.

Pisałem już gdzieś, po co potrzebowali. No i konnych zaprzęgów się pozbyli, lamp naftowych się pozbyli, ale tego boga w czasach jasnoty się pozbyć nie mogą, no dziwni jacyś.

A gdybym urodziła się gdzie indziej kazaliby mi wierzyć w innego Boga

Wszyscy wierzą w tego samego, tylko różnią się interpretacją (bo jego istota jest dla nas niepojęta, zakładając, że coś takiego istnieje).

I skoro piszesz ogólnie o wierzących to nie przerzucajmy się teraz na paru teologów których nikt nie słucha

Kiedy trzeba, to przerzucam. Zwłaszcza, że te docinki o wierzących, wrzeszczących staruszkach nie były potrzebne.

łącznie z większością hierarchów, bo przeciętny ksiądz i biskup zdanie ma zbliżone do tego przytoczonego i nie zagłębia się w ewentualne filozoficzne subtelności.

A od kiedy to tak? Co oni przez te lata w seminariach niby robią?

Tak, pyskówka to najlepsze określenie dla większości wymian postów w jakich bierzesz udział, prezentację każdego swojego zdania ozdabiając obfitym ironizowaniem, złośliwościami, osobistymi przytykami, zjadliwymi hiperbolami itp. To wciąż dyskusja, ale na bardzo niskim poziomie, wedle niskich standardów, którą śledzi się częściej z niesmakiem i grymasem na twarzy a nie z przyjemnością i zainteresowaniem. Gardłowanie ciążące poziomem gdzieś do komentarzy na onecie. Doskonale wiesz, ze można dyskutować inaczej, tylko zapewne zapytasz - po co.

Dokładnie, pytam za każdym razem, gdy wchodzę do jakiegoś tematu zaczepić jakiegoś gardłującego dyskutanta (większość nie broni i nie dyskutuje, bo dyskusja to zło) obrażającego i fobików, i normalsów, a potem się okazuje, że to ja niby zacząłem. Jeśli rozmówca pisze normalnie, to z mojej strony nie leci nawet kropla jadu (który i tak w moim wykonaniu jest takim sympatycznym jadem, bo trudno mi darzyć jakąś szczerą niechęcią anonima z internetu, choć sporo w naszym "biznesie" tak potrafi). Nie błyszczę może wzorem dżentelmeńskiej erytrystyki, ale już nie maluj mnie na jakieś forumowe zło wcielone, tylko przyjrzyj się sobie i swoim kolegom. Trochę pokory, panowie.

Aczkolwiek jestem ciekaw Pana Ruina na żywo

Zapraszam, przyjedź do mnie

I chyba nie jest jednak taki cwany, skoro wciąż siedzi na forum dla FOBIKÓW?

Klasyczny pojazd (to pewnie w ramach kulturalnej, rzeczowej wymiany zdań). Nie należę do frakcji głoszącej tezy o fobii-darze niebios jako wrodzonej cesze zapewniającej zbawienie, wiem jaki byłem, jaki jestem i jak mnie lęki z depresją odmieniają na niekorzyść, znam swoje możliwości, gdy warunki sprzyjają, więc nie widzę powodu, by chować głowę w piasek tylko dlatego, że mi doktór wystawił papier z diagnozą, co ma niby mi nakładać obowiązek zaszycia się w norze i zakazać dążenia do czegokolwiek. Polecam w tę mańkę.

[stap!inesekend]

Zapraszam, przyjedź do mnie przewala oczami

I będziesz ze mnie kpił co pięć minut?

No, to może, ten tego, zapisz się do jakieś partii tudzież stowarzyszenia i spędzisz czas bardziej produktywnie niż tutaj?

[Judas]

Ja tylko czekam, żeby się w tą dyskusję w+ć.

Stap, to nie ma sensu, w internetach to w internetach, daj Ci los, że się kiedyś spotkacie na zlocie forumowym czy gdzieś, i wtedy wyjdzie kto jest jaki, a i może ja wtedy będę, fajnie by było.
Kto jak kto, ale dziw, że ja chcę teraz by zakończyć takie przepychanki.
Przyjdzie czas na wszystko.
Oboje wiemy jak to się skończy, ta dyskusja; spam, docinki, jakieś sapy, prowizorka i teatrzyk.
Nikt swojej postawy nie zmieni, nieważne co drugi powie.
Proponuję koniec spraw prywatnych tutaj roztrząsanych.

Ps. Suche to słowa bo sam o tym nie pamiętam, ale człowiek sam się nie ostrzyże i widzę to dopiero jak patrzę z boku.

[Gość]

Pan Foka, mam kilka pytań:

- jest jakiś niepodważalny dowód, że Bóg istnieje? (chyba nie Biblia)

- jest wiele religii na świecie, skąd wiemy, że akurat nasz jest słuszna?

- tyle niewinnych osób cierpi, czy Bóg taki wszechmogący i miłosierny dopuściłby do tego? A może niektórzy muszą cierpieć bo to ich jakaś wielka misja? W takim razie bóg wybiera sobie ofiary, żeby popatrzeć jak cierpią?

- W biblii jest wiele bzdur negujących naukę np. powstanie kobiety z żebra Adama - wiadomo, że to nie jest prawda a skoro nie to co zawartego w biblii jest prawdą? Chyba, że ktoś jest w stanie w to uwierzyć bo nie myśli logicznie.

- Bóg żąda, żebyśmy zabijali homoseksualistów, kobiety, które utraciły dziewictwo przed ślubem, ludzi pracujących w niedzielę, tak jest napisane w Biblii? Czy to ma sens? Czy Bóg nie kazał kochać bliźniego i wybaczać?

Ludzie dawniej potrzebowali Boga ale teraz widać, że nie jest taki ważny. W krajach bardziej rozwiniętych jest coraz mniej wierzących. Wielu jest za to niepraktykujących, udających wierzących i okłamujących samych siebie. A wystarczy zadać sobie parę pytań i przejrzeć na oczy. Nie krytykuję chrześcijan ale moim zdaniem człowiek logicznie myślący nie pogodzi religii z nauką bo bóg jest tylko wymysłem małointeligentnych ludzi żyjących dawno temu.

[masterblaster]

Logiczny umysł operuje na symbolach i uproszczeniach i ciągle tworzy z tego jakieś schematy, które mimowolnie stają się przedmiotem wiary i kultu. Nikt nie zajmuje się przecież wymyślaniem wszystkiego samodzielnie od nowa, za to każdy wiele rzeczy z tego co już wymyślili inni bierze za pewnik bez próby podważenia i sprawdzania tego.
Swego czasu tradycyjne religie tak samo jak dzisiejsza nauka były postrzegane jako lek na ciemnotę i zacofanie oraz jako oczywista gwarancja postępu w każdej dziedzinie. W teorii zarówno w ramach tradycyjnych religii jak i w ramach nowoczesnej nauki wszystko wygląda super (dla zainteresowanych) i nawet gdy praktyka pokazuje co innego, to i tak ludzie wolą widzieć to w co wierzą niż uwierzyć w to co widzą.
Ludzie nigdy nie przestają wierzyć, dlatego tak rzadko, tak nielicznym niedowiarkom i z tak wielkim mozołem udaje się ogarnąć szerszy obraz i wylansować jakiś rzeczywisty postęp w powszechnych schematach myślenia.
Nauka i religia to są mniej więcej takie same przeciwieństwa jak pepsi i coca-cola.

Heh, no to sobie pofilozofowałem..

[stelka]

Ja prosiłam wiele razy ale ostatecznie to nie Jezus mi pomógł tylko psychiatra.

[Pan Foka]

- jest jakiś niepodważalny dowód, że Bóg istnieje? (chyba nie Biblia)

Nie, bo to kwestia wiary, która byłaby diametralnie czym innym w przypadku niezaprzeczalnego istnienia.

- jest wiele religii na świecie, skąd wiemy, że akurat nasz jest słuszna?

Na podstawie tego, jak działa i jakimi środkami operuje. Chrześcijaństwo najtrafniej ubiera prawa rządzące światem, ergo można uznać, że katole to debeściaki.

- tyle niewinnych osób cierpi, czy Bóg taki wszechmogący i miłosierny dopuściłby do tego? A może niektórzy muszą cierpieć bo to ich jakaś wielka misja? W takim razie bóg wybiera sobie ofiary, żeby popatrzeć jak cierpią?

Po te i pokrewne pytania można sięgnąć do dzieł ludzi niepomiernie bardziej elokwentnych, któzy odpowiedzieli na nie już milion razy lata temu, z Tomkiem z Akwinu na czele. Z mojej perspektywy człowieka prostego, gdybym założył, że Boge istnieje, sądziłbym, że ma jakiś ważniejszy cel w naszej wolności, a więc i negatywach, niźli ściśle zaprogramowanemu działaniu wedle własnego widzimisię. To jest coś, co nawet marny śmiertelnik czuje grając w głupią grę komputerową.

- W biblii jest wiele bzdur negujących naukę np. powstanie kobiety z żebra Adama - wiadomo, że to nie jest prawda a skoro nie to co zawartego w biblii jest prawdą? Chyba, że ktoś jest w stanie w to uwierzyć bo nie myśli logicznie.

Bo to nie stricte podręcznik biologii czy fizyki? Choć oczywiście pod płaszczykiem przypowieści operuje naukami opartymi na obserwacjach, dlatego też stanowiła drogowskaz. Księga moralna spisana językiem urzędniczym nikogo by nie natchnęła, użyj czasem wyobraźni czy też tej wspaniałej racjonalności czy logiki, którymi tak chętnie rzucasz na lewo i prawo, a tak naprawdę niezbyt nimi świecisz.

- Bóg żąda, żebyśmy zabijali homoseksualistów, kobiety, które utraciły dziewictwo przed ślubem, ludzi pracujących w niedzielę, tak jest napisane w Biblii? Czy to ma sens? Czy Bóg nie kazał kochać bliźniego i wybaczać?

Heh, nie żąda tego i niniejszym koniec odpowiedzi, bo po co dalej sobie strzępić ozór. Zbytnio lubujesz się w wyciąganiu cytatów z kontekstu. Ten okryty niesławą Stary Testament ma swój wydźwięk i cel, łączący się ściśle z Nowym. No ale wiem, łatwiej wbić losowo w wyszukiwarkę pożądane hasło i potem nim błyszczeć na Kwejku.

Ludzie dawniej potrzebowali Boga ale teraz widać, że nie jest taki ważny. W krajach bardziej rozwiniętych jest coraz mniej wierzących.

No to dziwne, bo od początku minionego wieku liczba wierzących [przynajmniej chrześcijan] rośnie, choć wedle różnorakich teorii powinna maleć po nie tylko nastaniu "ery światłości" (która to już w historii świata?), ale i po rozmaitych tournee zajadle walczących z religią, wywołujących "tymczasową" mobilizację wierzących.

Nie krytykuję chrześcijan ale moim zdaniem człowiek logicznie myślący nie pogodzi religii z nauką bo bóg jest tylko wymysłem małointeligentnych ludzi żyjących dawno temu.

Tak, i ci mało inteligentni, niepiśmienni wieśniacy skonstruowali całe systemy filozoficzne i spisywali święte księgi (racjonalizm & logika mode on). Nic się z niczym nie kłóci, bo wiara działa na swoim polu, a nauka na swoim.

[stap!inesekend]

No tylko tak się składa, że niby mamy wolnośc, ale i tak teoretycznie musimy robić to, co Bóg nam każe, by pójść do nieba. Jedyna różnica to to, że.... mamy trudniej
Twoje teksty niestety w ogóle mnie nie przekonują.

Anyway:

Ten okryty niesławą Stary Testament ma swój wydźwięk i cel, łączący się ściśle z Nowym.

Cel jest taki, że wariant papieski musiał się odróżnić od innych, so called, "herezji", a tym odróżnieniem i legitką była ciągłość historyczna. Słowa nie moje, tylko mojego wykładowcy - pracującego ze średniowiecznymi tekstami religijnymi.

[Pan Foka]

No tylko tak się składa, że niby mamy wolnośc, ale i tak teoretycznie musimy robić to, co Bóg nam każe, by pójść do nieba.

A ci ciągle o Bogu jako o Wielkim Paluchu pokazującym, co masz robić. Wyobraźni trochę.

Cel jest taki, że wariant papieski musiał się odróżnić od innych, so called, "herezji", a tym odróżnieniem i legitką była ciągłość historyczna.

Fajnie, a bardziej szczegółowo? Bo w takich ogólnikach to nawet nie wiem, czy to dobrze, czy źle.

[stap!inesekend]

No przepraszam, jeśli będziemy robić to, co Bóg nam każe - pójdziemy do nieba. Jeśli nie - do piekła. Więc nie wiem, o co Ci znowu chodzi i czemu już oskarżasz nas o brak wyobraźni.

Bardziej szczegółowo to nawet w archiwach papieskich może nie być. Chodziło po prostu o to, by wyjść na czoło przed tymi wszystkimi odłamami, co np. nie wierzyły w dwoistą naturę Chrystusa i tak dalej, bo "przecież my mamy historię, więc jesteśmy tymi właściwymi!".

[Pan Foka]

No przepraszam, jeśli będziemy robić to, co Bóg nam każe - pójdziemy do nieba. Jeśli nie - do piekła. Więc nie wiem, o co Ci znowu chodzi i czemu już oskarżasz nas o brak wyobraźni.

Opcji jest mnóstwo. Na krańcach szali z jednej strony mamy te najbardziej czarodziejskie wersje o życiu po życiu w magicznych krainach, a z drugiej podejście czysto biologiczne głoszące, że dzięki przestrzeganiu tychże zasad gwarantujemy sobie zbawienie w postaci przekazania dobrych genów. Istnieje pogląd, iż człowiek (czy inne stworzenie) jest tylko mniej znaczącym nośnikiem genów, które są clue całego istnienia (tak jak ważniejszy jest kod programu od interfejsu), więc ich ciągłość można odebrać jako życie wieczne. A między tymi dwoma biegunami masz miksy w różnych proporcjach.
Robisz jak każe "bóg" - twój genotyp wygrywa życie, wieczne życie w genach. Robisz nie po "jego" myśli - skazujesz swoich potomków na marny żywot lub wręcz zakończenie dynastii. Da się inaczej niż wizja diabelskiego kotła? Da się.

Bardziej szczegółowo to nawet w archiwach papieskich może nie być. Chodziło po prostu o to, by wyjść na czoło przed tymi wszystkimi odłamami, co np. nie wierzyły w dwoistą naturę Chrystusa i tak dalej, bo "przecież my mamy historię, więc jesteśmy tymi właściwymi!".

Może tacy właśnie byli, skoro inne odłamy szybko padały (a obecne zauważalnie padają)? Ludzie o dziwo nie ciągną do tych wygodnickich, luźnych odłamów, tylko masowo z nich odpływają, co trochę stoi w sprzeczności z teoriami o poszukiwaniu prostego, przyjemnego, ciepłego kącika przez chrześcijan. Bo po co im taka wiara?

[orzeszeq]

Fragment o życiu wiecznym i genach jest mało przekonujący. Gdzie spotkałeś się taką interpretacją? Mi osobiście pachnie to marnym "New Agem".

Co macie na myśli, mówiąc o "wygodnickich, luźnych odłamach"?

[Judas]

Mi trudno nazwać kogoś inteligentnym skoro wierzy w coś, czego nie widział, nie słyszał, a tylko ludzie w koło mu powiedzieli, że jest coś takiego.
Myślę, że gdyby bóg naprawdę istniał, to do tej pory mielibyśmy już konkretne, jawne i niepodważalne dowody, np. objawienie przed tysiącami ludzi a nie przed grupą moherów dla których nawet zdążenie na autobus to już wszechogromna boska pomocna interwencja.

No kur*wa, to już w ufo nikt nie wierzy a tyle dowodów nas o tym zjawisku otacza.
Dziwne? No raczej.

I gdyby ktoś wychował się w dżungli to by boga nie potrzebował, bo bóg jest tylko tam, gdzie panują ''normy'' społeczne.