21 Sie 2014, Czw 21:10, PID: 407956
Mam 20 lat, jestem płci żeńskiej. Nie wiem, skąd się to wzięło, bo nie mam żadnych, absolutnie żadnych doświadczeń z płcią przeciwną, ale...po prostu nienawidzę ludzkiej seksualności, cielesności i wszystkiego, co, związane jest z seksem (ohydne słowo, już jak je słyszę, to robi mi się niedobrze, ale tutaj będę pisać wszystko bezpośrednio, bo już dłużej nie dam rady dławić tego w sobie, to mnie niszczy, doprowadza do szaleństwa), nie wiem, co ludzie w tym widzą, dla mnie jest to największa ohyda, do szaleństwa doprowadzają mnie określenia typu "kochanie się" (co ma seks do miłości?!) czy "skonsumowanie małżeństwa" (skonsumować to można hamburgera), dla mnie seks to wymiana obrzydliwych, kleistych wydzielin za pomocą obleśnych narządów rozebranych ludzi.
Dla mnie miłość powinna mieć charakter czysto platoniczny, duchowy, być kryształowa, szczera, przyjazna, braterska. W ogóle, marzę o tym, aby dostrzeżono we mnie człowieka. Duszę, nie ciało.
Przeraża mnie ludzka seksualność, zarówno męska, jak i żeńska, już nie wiem, która bardziej, ale raczej po równo.
Obrzydzają mnie męskie narządy płciowe, myślę, że nie ma bardziej ohydnego ludzkiego organu. Gdy dowiedziałam się o czymś takim jak erekcja i ejakulacja, byłam przerażona. Poczułam wstręt do mężczyzn.
Wiem, to perwersyjne (ale po to mamy to forum, aby o tym podyskutować, prawda?), ale czasami nienawidzę mężczyzn (zwłaszcza tych młodych, 20-30) za to, że mają takie obrzydliwe narządy płciowe, a niektórym sprawia przyjemność ich "używanie"! Gdy polubię jakiegoś chłopaka, to jest mi go żal. Jak oglądam jakiś film, to sympatyzuję z niewinnymi chłopakami, prawiczkami. Dla mnie są oni czyści, nieskażeni, ludzcy, szlachetni.
Nienawidzę młodych mężczyzn, którzy przeszli inicjację seksualną. Dla mnie są niemal bestiami, bezpowrotnie skażeni, naznaczeni "piętnem śmierci'". Nienawidzę ich za to, że (w moim pojęciu) zaatakowali kobietę (słabszą od siebie istotę), zagłębili się za pomocą brudnego organu w ich wnętrzności i..jeszcze im to satysfakcję sprawiało! Nie wiem, jak można coś takiego zrobić. Wiem, to kuriozalne, ale nie oburzam się na pornografię, bo uważam, że właśnie seks jest czymś złym, a skoro pornografia jest zła, to pokazuje to we właściwy sposób. Oburza mnie, gdy ktoś uważa seks za wyraz miłości (co?!), bo miłość nie ma nic wspólnego z brutalnością, zwierzęcością, zadawaniem bólu drugiej osobie.
Wiem, seks jest potrzebny do prokreacji, ale to zło konieczne (chociaż uświadomienie było dla mnie szokiem, mimo wszystko ludzie mogliby powstawać w "czystszy" i bardziej elegancki sposób). Nie rozumiem natomiast, jak ludzie mogą uprawiać seks w innych celach?!
Kobieca seksualność też mnie przeraża, przeraża mnie to, że mój organizm jest już gotowy, żeby to robić, chociaż nie muszę tego robić, to SAMA ŚWIADOMOŚĆ, że jestem osobą biologicznie przystosowaną do tego doprowadza mnie do szaleństwa. Nienawidzę kobiet, które uprawiają seks, jak zobaczę przypadkowo na jakimś filmie ten lubieżny uśmieszek kobiety i jeszcze te pełne zadowolenia jęki, to ogarnia mnie wściekłość...
Nawet, jeśli dorośli ludzie nie robią tego, to cała seksualność, fizjologia (menstruacja, ejakulacja) wydaje mi się "piętnem śmierci", karą za grzech u ludzi, dożywotnim przekleństwem.
Nienawidzę kontrastu między ciałem kilkuletniej dziewczynki a trzydziestoletniej kobiety. Ta pierwsza wydaje mi się być czystą, niewinną istotą, a kobieta w wieku rozrodczym zbrukana, obrzydliwa, diabelska, opuszczona przez Boga.
Przeczytałam kiedyś o człowieku ze starożytności, który sam się wykastrował. Mówiliśmy o tym w szkole. Moja koleżanka uznała go za tchórza, bo zamiast walczyć ze swoimi słabościami, to poszedł na łatwiznę i okaleczył swoje ciało (ciało? jak dla mnie narządy płciowe są czymś kompletnie innym od reszty ciała, pomyłką wręcz), ja go uważam za mądrego. Gdybym miała wybór, to chciałabym nadal mieć ciało kilkuletniej dziewczynki albo ciało eunucha, byleby tylko nie mieć tego przekleństwa.
To wszystko zbierało się u mnie przez lata, piszę to na poważnie, nie jest to żart ani prowokacja, błagam, odpiszcie coś, bo oszaleję!
Dla mnie miłość powinna mieć charakter czysto platoniczny, duchowy, być kryształowa, szczera, przyjazna, braterska. W ogóle, marzę o tym, aby dostrzeżono we mnie człowieka. Duszę, nie ciało.
Przeraża mnie ludzka seksualność, zarówno męska, jak i żeńska, już nie wiem, która bardziej, ale raczej po równo.
Obrzydzają mnie męskie narządy płciowe, myślę, że nie ma bardziej ohydnego ludzkiego organu. Gdy dowiedziałam się o czymś takim jak erekcja i ejakulacja, byłam przerażona. Poczułam wstręt do mężczyzn.
Wiem, to perwersyjne (ale po to mamy to forum, aby o tym podyskutować, prawda?), ale czasami nienawidzę mężczyzn (zwłaszcza tych młodych, 20-30) za to, że mają takie obrzydliwe narządy płciowe, a niektórym sprawia przyjemność ich "używanie"! Gdy polubię jakiegoś chłopaka, to jest mi go żal. Jak oglądam jakiś film, to sympatyzuję z niewinnymi chłopakami, prawiczkami. Dla mnie są oni czyści, nieskażeni, ludzcy, szlachetni.
Nienawidzę młodych mężczyzn, którzy przeszli inicjację seksualną. Dla mnie są niemal bestiami, bezpowrotnie skażeni, naznaczeni "piętnem śmierci'". Nienawidzę ich za to, że (w moim pojęciu) zaatakowali kobietę (słabszą od siebie istotę), zagłębili się za pomocą brudnego organu w ich wnętrzności i..jeszcze im to satysfakcję sprawiało! Nie wiem, jak można coś takiego zrobić. Wiem, to kuriozalne, ale nie oburzam się na pornografię, bo uważam, że właśnie seks jest czymś złym, a skoro pornografia jest zła, to pokazuje to we właściwy sposób. Oburza mnie, gdy ktoś uważa seks za wyraz miłości (co?!), bo miłość nie ma nic wspólnego z brutalnością, zwierzęcością, zadawaniem bólu drugiej osobie.
Wiem, seks jest potrzebny do prokreacji, ale to zło konieczne (chociaż uświadomienie było dla mnie szokiem, mimo wszystko ludzie mogliby powstawać w "czystszy" i bardziej elegancki sposób). Nie rozumiem natomiast, jak ludzie mogą uprawiać seks w innych celach?!
Kobieca seksualność też mnie przeraża, przeraża mnie to, że mój organizm jest już gotowy, żeby to robić, chociaż nie muszę tego robić, to SAMA ŚWIADOMOŚĆ, że jestem osobą biologicznie przystosowaną do tego doprowadza mnie do szaleństwa. Nienawidzę kobiet, które uprawiają seks, jak zobaczę przypadkowo na jakimś filmie ten lubieżny uśmieszek kobiety i jeszcze te pełne zadowolenia jęki, to ogarnia mnie wściekłość...
Nawet, jeśli dorośli ludzie nie robią tego, to cała seksualność, fizjologia (menstruacja, ejakulacja) wydaje mi się "piętnem śmierci", karą za grzech u ludzi, dożywotnim przekleństwem.
Nienawidzę kontrastu między ciałem kilkuletniej dziewczynki a trzydziestoletniej kobiety. Ta pierwsza wydaje mi się być czystą, niewinną istotą, a kobieta w wieku rozrodczym zbrukana, obrzydliwa, diabelska, opuszczona przez Boga.
Przeczytałam kiedyś o człowieku ze starożytności, który sam się wykastrował. Mówiliśmy o tym w szkole. Moja koleżanka uznała go za tchórza, bo zamiast walczyć ze swoimi słabościami, to poszedł na łatwiznę i okaleczył swoje ciało (ciało? jak dla mnie narządy płciowe są czymś kompletnie innym od reszty ciała, pomyłką wręcz), ja go uważam za mądrego. Gdybym miała wybór, to chciałabym nadal mieć ciało kilkuletniej dziewczynki albo ciało eunucha, byleby tylko nie mieć tego przekleństwa.
To wszystko zbierało się u mnie przez lata, piszę to na poważnie, nie jest to żart ani prowokacja, błagam, odpiszcie coś, bo oszaleję!