22 Paź 2014, Śro 21:32, PID: 417528
Na samym początku poczułem się nieco zagubiony - w końcu nie często okazuje się, że ma się zaburzenia osobowości i chorobę lękową. Ale szybko odczułem znaczną ulgę, a nawet przypływ nadziei - nie jestem jakimś śmieciem, nieudacznikiem czy tchórzem, który nie potrafi załatwiać najprostszych spraw, lecz "jedynie" chory na stosunkowo często diagnozowaną przypadłość. Znacznie łatwiej jest żyć z tą świadomością. Lepiej jest być świrem niż nieudacznikiem. Przez ostatnie kilka lat nienawidziłem samego siebie za to, że nie jestem takim człowiekiem, jakim bym chciał być. Aż nagle odkryłem, że nie ja jestem temu winny i mogę choć częściowo wybaczyć samemu sobie własną ułomność. Oraz, co najważniejsze, owa ułomność jest uleczalna - dla mnie jest to niczym wizja zbawienia.