01 Kwi 2015, Śro 14:28, PID: 440014
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01 Kwi 2015, Śro 17:02 przez PonuryWiksiarz.)
Witam wszystkich fobików,
Od dłuższego czasu (od lat) leczę się z FS i depresji. Ok. 7 miesięcy chodziłem na terapię CBT, która mi niewiele pomagała i biorę wenlafaksynę w dawkach 112,5 mg rano i 75 mg wieczorem oraz trazodon (Trittico) 75 mg na noc przed snem. Wcześniej przez ok. 0,5 roku brałem escitalopram 10 mg.
W poniedziałek byłem u psychologa klinicznego, u którego robiłem badania WISKAD (czy jak to się tam zwie) i powiedział mi żebym na razie bardziej skupił się na leczeniu farmakologicznym i przerwał psychoterapię. Ponadto poinformował mnie, że mogę zostać skierowany do szpitala psychiatrycznego, czego bardzo, ale to BARDZO się obawiam. W ciągu ostatnich kilu tygodni pojawiały się u mnie myśli samobójcze, poza tym w przeszłości eksperymentowałem z różnymi środkami odurzającymi, głównie amfetamino- i kokainopodnobnymi proszkami z grupy "Research Chemicals" (RC) oraz nowymi benzodiazepinami, których jeszcze nie ma w polskich aptekach (etizolam, diclazepam, flubromazepam). Jak się można domyślić, środki te stosowałem, żeby mieć więcej odwagi do kontaktów z ludźmi, zwłaszcza z atrakcyjnymi kobietami. Alkohol w pewnym momencie stał się dla mnie za słaby, więc szukałem czegoś innego.
To, czy trafię do psychiatryka zależeć będzie tylko i wyłącznie od decyzji psychiatry, do którego udam się pojutrze. Zastanawiam się na jakiej podstawie mogę zostać skierowany do szpitala lub nie. Czy to ze względu na myśli samobójcze czy eksperymenty z dragami. Jeśli to drugie, to obawiam się, że później mogę trafić na oddział leczenia uzależnień, a ja przecież NIGDY nie byłem od niczego uzależniony i bardzo mi zależy, żeby moje leczenie skupione było głównie lub tylko i wyłącznie na fobii i depresji, bo jeśli to i to wyleczę, to będę miał o wiele mniejszą chęć powrotu do środków psychoaktywnych. Żadnych prób samobójczych nie podejmowałem, bo za każdym razem, gdy taką chciałem podjąć, to pojawiały się myśli n.t., tego co moja rodzina by odczuwała po stracie mnie.
Teraz pytanie do fobików: Jest czego się obawiać, jeśli chodzi o szpital psychiatryczny? Jak w nim przetrwać, gdy jednak tam trafię? Co powiedzieć psychiatrze, żeby mnie tam jednak nie skierował i żebym leczenie farmakologiczne praktykował w domu pod nadzorem rodziny do momentu, gdy poczuję pełnię działania leków?
Od dłuższego czasu (od lat) leczę się z FS i depresji. Ok. 7 miesięcy chodziłem na terapię CBT, która mi niewiele pomagała i biorę wenlafaksynę w dawkach 112,5 mg rano i 75 mg wieczorem oraz trazodon (Trittico) 75 mg na noc przed snem. Wcześniej przez ok. 0,5 roku brałem escitalopram 10 mg.
W poniedziałek byłem u psychologa klinicznego, u którego robiłem badania WISKAD (czy jak to się tam zwie) i powiedział mi żebym na razie bardziej skupił się na leczeniu farmakologicznym i przerwał psychoterapię. Ponadto poinformował mnie, że mogę zostać skierowany do szpitala psychiatrycznego, czego bardzo, ale to BARDZO się obawiam. W ciągu ostatnich kilu tygodni pojawiały się u mnie myśli samobójcze, poza tym w przeszłości eksperymentowałem z różnymi środkami odurzającymi, głównie amfetamino- i kokainopodnobnymi proszkami z grupy "Research Chemicals" (RC) oraz nowymi benzodiazepinami, których jeszcze nie ma w polskich aptekach (etizolam, diclazepam, flubromazepam). Jak się można domyślić, środki te stosowałem, żeby mieć więcej odwagi do kontaktów z ludźmi, zwłaszcza z atrakcyjnymi kobietami. Alkohol w pewnym momencie stał się dla mnie za słaby, więc szukałem czegoś innego.
To, czy trafię do psychiatryka zależeć będzie tylko i wyłącznie od decyzji psychiatry, do którego udam się pojutrze. Zastanawiam się na jakiej podstawie mogę zostać skierowany do szpitala lub nie. Czy to ze względu na myśli samobójcze czy eksperymenty z dragami. Jeśli to drugie, to obawiam się, że później mogę trafić na oddział leczenia uzależnień, a ja przecież NIGDY nie byłem od niczego uzależniony i bardzo mi zależy, żeby moje leczenie skupione było głównie lub tylko i wyłącznie na fobii i depresji, bo jeśli to i to wyleczę, to będę miał o wiele mniejszą chęć powrotu do środków psychoaktywnych. Żadnych prób samobójczych nie podejmowałem, bo za każdym razem, gdy taką chciałem podjąć, to pojawiały się myśli n.t., tego co moja rodzina by odczuwała po stracie mnie.
Teraz pytanie do fobików: Jest czego się obawiać, jeśli chodzi o szpital psychiatryczny? Jak w nim przetrwać, gdy jednak tam trafię? Co powiedzieć psychiatrze, żeby mnie tam jednak nie skierował i żebym leczenie farmakologiczne praktykował w domu pod nadzorem rodziny do momentu, gdy poczuję pełnię działania leków?