11 Kwi 2015, Sob 16:21, PID: 441334
Witam, mam na imię Michał i mam 25 lat.
Zarejestrowałem się na forum kilka dni temu po tym jak zauważyłem że problemy o których piszą inni forumowicze dziwnie przypominają moje własne.
Może nie jestem jakimś wyjątkowym świrem, jednak odkąd pamiętam zawsze było ze mną coś nie tak... Wszystkie odstępstwa od norm społecznych przypisywałem jednak nieśmiałości, nie mając pojęcia czym jest fobia społeczna.
W ostatnim czasie postanowiłem głębiej spojrzeć na swoje postępowanie i przekonać się co tak właściwie mi dolega szybko znajdując wiele argumentów potwierdzających moje przypuszczenia odnośnie fobii społecznej. Myślę że moim największym problemem są spojrzenia innych ludzi. Nie potrafię przejść obok człowieka nie przyglądając mu się, i nie starając się domyśleć co on o mnie myśli. Gdy jestem w pobliżu większej liczby osób moje oczy nie wiedzą co mają ze sobą zrobić, natłok myśli powoduje ból głowy, temperatura ciała rośnie, później pot, zaczerwienienie itp. Wynikiem takiego odbierania otoczenia jest unikanie prze zemnie normalnego życia. Mimo, iż interesuje się wieloma rzeczami i bardzo chciałbym pewne rzeczy robić to fakt, iż musiałbym przy tych czynnościach współpracować z innymi ludźmi ogranicza mnie i powstrzymuje. Kontakty z dziewczynami to też kompletna klapa, co mnie troszkę dobija.
I teraz najważniejsze: Co robić żeby to wszystko zwalczyć? Lekarstwem na nieśmiałość jest ponoć stałe konfrontowanie się z ,,niebezpieczeństwem'', ale czy dla fobika (a za takiego się już powoli uważam)to też jest dobry sposób działania? Czy może najpierw powinienem skonsultować się ze specjalistą(psycholog?) żeby poszukać źródeł tego wszystkiego i wtedy bardziej świadomie zacząć walkę? Sorki za pisownie- to przez pośpiech. Proszę o rady.
Zarejestrowałem się na forum kilka dni temu po tym jak zauważyłem że problemy o których piszą inni forumowicze dziwnie przypominają moje własne.
Może nie jestem jakimś wyjątkowym świrem, jednak odkąd pamiętam zawsze było ze mną coś nie tak... Wszystkie odstępstwa od norm społecznych przypisywałem jednak nieśmiałości, nie mając pojęcia czym jest fobia społeczna.
W ostatnim czasie postanowiłem głębiej spojrzeć na swoje postępowanie i przekonać się co tak właściwie mi dolega szybko znajdując wiele argumentów potwierdzających moje przypuszczenia odnośnie fobii społecznej. Myślę że moim największym problemem są spojrzenia innych ludzi. Nie potrafię przejść obok człowieka nie przyglądając mu się, i nie starając się domyśleć co on o mnie myśli. Gdy jestem w pobliżu większej liczby osób moje oczy nie wiedzą co mają ze sobą zrobić, natłok myśli powoduje ból głowy, temperatura ciała rośnie, później pot, zaczerwienienie itp. Wynikiem takiego odbierania otoczenia jest unikanie prze zemnie normalnego życia. Mimo, iż interesuje się wieloma rzeczami i bardzo chciałbym pewne rzeczy robić to fakt, iż musiałbym przy tych czynnościach współpracować z innymi ludźmi ogranicza mnie i powstrzymuje. Kontakty z dziewczynami to też kompletna klapa, co mnie troszkę dobija.
I teraz najważniejsze: Co robić żeby to wszystko zwalczyć? Lekarstwem na nieśmiałość jest ponoć stałe konfrontowanie się z ,,niebezpieczeństwem'', ale czy dla fobika (a za takiego się już powoli uważam)to też jest dobry sposób działania? Czy może najpierw powinienem skonsultować się ze specjalistą(psycholog?) żeby poszukać źródeł tego wszystkiego i wtedy bardziej świadomie zacząć walkę? Sorki za pisownie- to przez pośpiech. Proszę o rady.