13 Wrz 2008, Sob 17:29, PID: 65770
post usunięty przez autora
13 Wrz 2008, Sob 17:29, PID: 65770
post usunięty przez autora
13 Wrz 2008, Sob 17:48, PID: 65775
U mnie było to samo. Od dziecka nie umiałem wyrazić swojego zdania i tego co czuję. Zawsze była jakaś spódnica pod którą można było się schować. Najpierw mama, później kuzyn, z którym łaziłem jak jakaś zasrana przyzwoitka, gdzie on tam i ja. Później szkoła, wybrałem taką gdzie poszły koleżanki, żeby nie być samemu, a nie że szkoła mi się podobała. A teraz jak już nie ma się za kim schować to siedzi się w domu Niestety jestem kaleką życiową
13 Wrz 2008, Sob 18:23, PID: 65790
tony montana napisał(a):Czy wydaje wam się ,że nie prowadzicie swojego życia tak jak chcecie. Mnie się nie wydaje, ja to wiem. Ja nie mam takich praktycznych marzeń odnośnie kariery zawodowej, nie mam żadnych ambicji. Co ma być to będzie. Nawet kiedy wybierałem szkołę średnią to kierowałem się kolegami z mojej klasy ale się nie dostałem więc złożyłem podanie do innego technikum. Prawdę mówiąc nie wiem po co składałem papiery do innego technikum skoro maszyny i urządzenia mnie nie interesowały ale jak już się dostałem to trzeba było chodzić. Większość kolegów z technikum już wtedy miało jako takie pojęcie o mechanice a ja nic, zero. No ale od tamtego czasu sporo się zmieniło, co nieco wiem ale jeszcze troche nauki zostało. Ale co dalej? Tak jak wspominałem nie mam ambicji, jeśli chodzi o pracę to pójdę tam gdzie mnie przywieje. Zresztą dzisiaj bez pomocy znajomych trudno o jakąkolwiek robotę a ja ich praktycznie nie mam, więc nie wiem jak to ze mną będzie. Już teraz wyobrażam siebie w najczarniejszych scenariuszach. Podsumowując - moje życie to jeden wielki znak zapytania, nie mam celów, nie mam marzeń, nie mam ambicji. Nie potrafię mocno trzymać steru mojego "okrętu" więc niewykluczone że rozbije sie na jakiejś mieliźnie lub o skały.
13 Wrz 2008, Sob 19:02, PID: 65832
Prawie nic w moim życiu nie zależy ode mnie. Jak "wyjdzie", tak jest. A właściwie-jak "wypada", jak innym ludziom się podoba. Ale ja jeszcze chodzę do szkoły... Czuję, że tracę lata życia, które mogły być najlepsze. Ale jeszcze nie wszystko stracone
13 Wrz 2008, Sob 19:14, PID: 65845
Perdida napisał(a):Ale jeszcze nie wszystko stracone Oby
13 Wrz 2008, Sob 19:57, PID: 65871
niewiem co to znaczy stracony stracone lata trzeba życ dla siebe nie patrzec na innych myślicie ze inni majom wcale nie trzeba cieszyc sie każdym dniem.
13 Wrz 2008, Sob 21:44, PID: 65885
tony montana napisał(a):Jak zakończyłem liceum to nie wiedziałem co robić. też nie wiedziałam... poszłam na studia, które wydawały mi się odpowiednie, nie myślałam co będzie dalej, co chcę robić w życiu, po prostu nie chciałam siedzieć w domu i marnować czasu... i tak zmarnowałam trzy lata teraz jestem na innym kierunku, niby wiem co chcę robić i wydaje mi się, że mam jakiś cel, ale nie wiem czy uda mi się go zrealizować...
14 Wrz 2008, Nie 21:31, PID: 66164
tony montana napisał(a):Łapiecie o co mi chodzi ? też tak macie?Mam dokładnie to samo... co do joty. Czuje się, że życie przecieka między palcami, że plany, cele i marzenia są nie do zrealizowania, a mam ich trochę, mimo iż najwygodniej byłoby nie mieć ich wcale. Że tzw normalne życie sprawia nam problem i jesteśmy parę lat do tyłu za swoimi rówieśnikami jeśli chodzi o bagaż doświadczeń, przeżycia, wspomnienia czy też etap życia. Ten brak pewności siebie, poczucie beznadziejności i zagubienia zabija, ale wiem też, że wcale nie jesteśmy na straconej pozycji i wbrew przeciwnościom losu możemy coś zdziałać, na to nigdy nie jest za późno. Bałem się panicznie wielkich miast, nie czuje się w nich pewnie za kierownicą... aż tu nagle kolega poprosił o pomoc w sprowadzeniu auta z Niemiec. Miałem sam wracać 650 km po obcych krajach, szybkich autostradach. Oczywiście milion myśli czy sobie poradzę, czy potrafię, a jak mi się nie uda etc. etc. standardowe myśli. Pojechałem i udało się bez problemu... teraz wiem, że potrafię, że umiem... byłem z siebie dumny, aż zapomniałem o tym co mi dolega. Będę stawiał sobie różne cele... mniejsze, większe, a każdy wykonany, zdobyty będzie dodatkowo przybliżał mnie do wyjścia z tego syfu. Stopując też te durne automatyczne myśli... mam nadzieję, że nadrobię ten stracony czas... bo wcale nie jesteśmy gorsi, słabsi, mniej zdolni czy mniej inteligentni od "nich"
14 Wrz 2008, Nie 22:02, PID: 66173
post usunięty przez autora
15 Wrz 2008, Pon 11:00, PID: 66278
tony montana napisał(a):Bravo!Dzięki Kolega również mnie pochwalił, że za+ jeżdżę.... takie małe błahostki, a jak człowiekowi poprawia się samoocena... tony montana napisał(a):Co do tego co na początku napisałeś to się muszę nie zgodzić .Warto mieć plany ,cele i marzenia. Chodzi mi tu o takie realne .Bez nich człowiek jest zagubiony a tak jest jakiś promień nadzieje który prowadzi nas w przyszłość.Zgadzam się z Tobą jak najbardziej tyle, że nie mówię, że nie warto ale byłoby wygodniej, bo jak nie masz celów to nie jest sfrustrowany, że nie możesz czy nie umiesz czegoś zrealizować... takie jest bynajmniej moje zdanie. tony montana napisał(a):Ciągle brakuję mi pewności i wydaje mi się ,że w pojedynkę mogę sobie nie poradzić.Od małolata sam zostawałem ze swoimi problemami... powolutku wychodziłem sam z różnego rodzaju bagna... teraz jeszcze została mi ta nieszczęsna FS + inne zaburzenia, ale tym razem zdecydowałem się na pomoc psychologa, może nie jest jakaś super, ale widzę poprawę... nie mam osoby z którą mógłbym tak o tym porozmawiać... do tego te stawiane cele, terapia Richardsa... to daje efekty. Ciągle porównywałem swoje życie do innych i wypadałem blado... ale teraz wiem, że można to zmienić 8)
15 Wrz 2008, Pon 14:33, PID: 66321
Cytat:ale byłoby wygodniej, bo jak nie masz celów to nie jest sfrustrowany, że nie możesz czy nie umiesz czegoś zrealizować Właśnie brak celów w życiu często wynika z niskiej samooceny wmawiając sobie że nie ma sensu stawiać celów bo i tak sobie nie poradzimy, że nie damy rady itd. więc sądzę że frustracja jest jak najbardziej na miejscu. Niemoc rodzi frustrację.
20 Wrz 2008, Sob 19:44, PID: 68482
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20 Wrz 2008, Sob 22:20 przez MR.X..)
mniej wiecej rozumiem o co chodzi ja strasznie jestem zly na siebie gdy poslucham kogos a pozniej skutkiem tego jest jakas poraszka jestem zbyt podatny na czyjes sugestie ale staram sie z tym walczyc z zycia zawodowego jestem w miare zadowolony ale w to ze kiedys zaloze rodzine powoli zaczynam watpic tez balem sie chodzic do pracy taki tam para locik uwazam ze bycie panem wlasnego losu umacnia nas pomaga walczyc z tym choróbskiem tego nikt nam nie zabroni
|
|