22 Wrz 2015, Wto 0:14, PID: 473524
Cześć wszystkim
Dzielę się wami moimi sukcesami.Można mnie:
a.)chwalić serdecznie
b.)chwalić często
c.)a i b
Poniżej wklejam posta z mojego bloga
Koszyczek ustawiam i do wkładania do niego pochwał namawiam
W ostatnią środę tańczyłam szczęśliwa taniec nowoczesny.Szczęśliwa,bo postanowiłam nie zmuszać się do niczego,być w swoim tempie.Postanowienia tego jednak nie narzuciłam sobie w żaden sposób,a przyjęłam raczej jako dawno wyczekiwanego przyjaciela.Dałam sobie prawo do bycia tu i teraz tak jak tego potrzebuję,a ludzie sami nagle pojawili się obok mnie.Zachowałam się wobec pewnej osoby asertywnie,tak jak chciałam wcześniejszego razu,a się nie zdobyłam.Dałam sobie prawo do lubienia ludzi i jednoczesnego akceptowania tego,że moje lubienie może pozostać nieodwzajemnione.Odwzajemniła je pewna dziewczyna o pięknym uśmiechu oraz chłopak,którego żywiołową energię bardzo lubię.Nie sądziłam,że zdobędę się na tak szczere wyznanie wobec przystojnego mężczyzny,ponieważ tacy mnie zawsze peszyli.To cudowne być pozytywnie przyjętą z moim lubieniem tej osoby.Uścisk dłoni i wymowne spojrzenie wyzwalają we mnie ogromne pokłady radości.I zaufanie w tańcu z jego stronyierwszy raz pofrunęłam do góry.Rozmowa po zakończonym tańcu w grupie,taniec z koleżanką w miejscowym klubie,a potem pod rozgwieżdżonym niebem na placu zabaw do czwartej ran.
W poniedziałek randka.Mężczyzna poznany na portalu,bo jeszcze do tego poniedziałku sądziłam o sobie,że inaczej nie umiem,nie dam rady.W poniedziałek to zmieniłam.Jadąc pociągiem poznałam młodą studentkę i super nam się rozmawiało.Byłam sobą.Zaproponowałam wymianę kontaktów i zostałam chętnie przyjęta.Randka udana.Niesamowite,bo aż do 10 minut przed spotkaniem nie stresowałam się-moja ciężka praca w nurcie poznawczo-behawioralnym nie poszła na marne i jaśniała dziś w całej krasie.Pozwoliłam sobie czuć się adorowaną,kiedy na dzień dobry zostałam pocałowana w rękę.Randka sympatyczna,tak jak i mężczyzna,choć niestety,też mocno schowany w swojej skorupce.Ale ma fajny kolczyk w brwi i niesamowicie turkusowe oczy!Po randce fizjoterapeuta i niemiła niespodzianka z jego strony.Długo by o tym pisać,więc zostawiam na osobny post.Wracając na dworzec,uciekłam sprytnie kanarowi z przed nosa,kiedy pierwszy raz od kiedykolwiek jestem w stolicy miałam okazję spotkać tę legendarną postać.Miałam bilet,tyle,że nieskasowany.W metrze nie ma kasowników.Poczekałam spokojnie jak wejdzie i przejdzie,myśląc przez chwilę,że jakoś może go wymanewruję w wagonie,ale,na szczęście,podjęłam decyzję o ewakuacji.Zadecydował argument,że limit przykrych zdarzeń na poniedziałek się już wyczerpał!Wysiadłam przystanek wcześniej,ale szczęście znów mi dopisało,bo okazało się,że z tego przystanku mam właściwie bliżej na dworzec.Wchodząc do budynku spostrzegłam bardzo przystojnego,młodego mężczyznę o skandynawskiej urodzie,która tak często roztapia moje serce(i oczy!Niesamowite,bo nieświadomie,ktoś wewnątrz mnie zdjął ze mnie ograniczenie nałożone mi wieki temu, i niczym królewna zbudzona z długiego snu, uśmiechnęłam się do niego szczerze.Mój uśmiech został w pełni odwzajemniony.Czułam,że mam przyzwolenie na coś więcej z jego strony, z czego nie skorzystałam.Żałuję.Mój strach mnie przezwyciężył,gdy rozważałam to przez krótki moment.Co napisałabym tu dalej,gdybym się jednak odważyła?Jestem sprawcza.Jestem.Uśmiecham się,gdy piszę te słowa.Księgarnia i „Ania na uniwersytecie” za grosze-kolejne szczęście.Pociąg do domu,jaki by ten dom nie był.Bo na razie jest samotny,choć mieszka w nim już sprawczość.W pociągu poznałam kolejną miłą,rozpoczynającą swoją przygodę ze studiami,dziewczynę.Czułam w środku wewnętrzną presję by zapytać ją o wymianę kontaktów.Chciałam ćwiczyć dalej.Już myślałam,że tak jak prawie zawsze: odpuszczę sobie i zostawię to zadanie <i>na bliżej nieokreślony następny raz</i>.Nie odpuściłam.Zapytałam.Nie rozmawiało mi się,aż tak dobrze jak rano i reakcja też nie była,aż tak przesycona radością,ale była przyjazna.Jestem teraz w domu z powrotem, przede mną przedostatnia konsultacja psychoanalityczna przed wyjazdem do pracy i speed-dating.
Dzielę się wami moimi sukcesami.Można mnie:
a.)chwalić serdecznie
b.)chwalić często
c.)a i b
Poniżej wklejam posta z mojego bloga
Koszyczek ustawiam i do wkładania do niego pochwał namawiam
W ostatnią środę tańczyłam szczęśliwa taniec nowoczesny.Szczęśliwa,bo postanowiłam nie zmuszać się do niczego,być w swoim tempie.Postanowienia tego jednak nie narzuciłam sobie w żaden sposób,a przyjęłam raczej jako dawno wyczekiwanego przyjaciela.Dałam sobie prawo do bycia tu i teraz tak jak tego potrzebuję,a ludzie sami nagle pojawili się obok mnie.Zachowałam się wobec pewnej osoby asertywnie,tak jak chciałam wcześniejszego razu,a się nie zdobyłam.Dałam sobie prawo do lubienia ludzi i jednoczesnego akceptowania tego,że moje lubienie może pozostać nieodwzajemnione.Odwzajemniła je pewna dziewczyna o pięknym uśmiechu oraz chłopak,którego żywiołową energię bardzo lubię.Nie sądziłam,że zdobędę się na tak szczere wyznanie wobec przystojnego mężczyzny,ponieważ tacy mnie zawsze peszyli.To cudowne być pozytywnie przyjętą z moim lubieniem tej osoby.Uścisk dłoni i wymowne spojrzenie wyzwalają we mnie ogromne pokłady radości.I zaufanie w tańcu z jego stronyierwszy raz pofrunęłam do góry.Rozmowa po zakończonym tańcu w grupie,taniec z koleżanką w miejscowym klubie,a potem pod rozgwieżdżonym niebem na placu zabaw do czwartej ran.
W poniedziałek randka.Mężczyzna poznany na portalu,bo jeszcze do tego poniedziałku sądziłam o sobie,że inaczej nie umiem,nie dam rady.W poniedziałek to zmieniłam.Jadąc pociągiem poznałam młodą studentkę i super nam się rozmawiało.Byłam sobą.Zaproponowałam wymianę kontaktów i zostałam chętnie przyjęta.Randka udana.Niesamowite,bo aż do 10 minut przed spotkaniem nie stresowałam się-moja ciężka praca w nurcie poznawczo-behawioralnym nie poszła na marne i jaśniała dziś w całej krasie.Pozwoliłam sobie czuć się adorowaną,kiedy na dzień dobry zostałam pocałowana w rękę.Randka sympatyczna,tak jak i mężczyzna,choć niestety,też mocno schowany w swojej skorupce.Ale ma fajny kolczyk w brwi i niesamowicie turkusowe oczy!Po randce fizjoterapeuta i niemiła niespodzianka z jego strony.Długo by o tym pisać,więc zostawiam na osobny post.Wracając na dworzec,uciekłam sprytnie kanarowi z przed nosa,kiedy pierwszy raz od kiedykolwiek jestem w stolicy miałam okazję spotkać tę legendarną postać.Miałam bilet,tyle,że nieskasowany.W metrze nie ma kasowników.Poczekałam spokojnie jak wejdzie i przejdzie,myśląc przez chwilę,że jakoś może go wymanewruję w wagonie,ale,na szczęście,podjęłam decyzję o ewakuacji.Zadecydował argument,że limit przykrych zdarzeń na poniedziałek się już wyczerpał!Wysiadłam przystanek wcześniej,ale szczęście znów mi dopisało,bo okazało się,że z tego przystanku mam właściwie bliżej na dworzec.Wchodząc do budynku spostrzegłam bardzo przystojnego,młodego mężczyznę o skandynawskiej urodzie,która tak często roztapia moje serce(i oczy!Niesamowite,bo nieświadomie,ktoś wewnątrz mnie zdjął ze mnie ograniczenie nałożone mi wieki temu, i niczym królewna zbudzona z długiego snu, uśmiechnęłam się do niego szczerze.Mój uśmiech został w pełni odwzajemniony.Czułam,że mam przyzwolenie na coś więcej z jego strony, z czego nie skorzystałam.Żałuję.Mój strach mnie przezwyciężył,gdy rozważałam to przez krótki moment.Co napisałabym tu dalej,gdybym się jednak odważyła?Jestem sprawcza.Jestem.Uśmiecham się,gdy piszę te słowa.Księgarnia i „Ania na uniwersytecie” za grosze-kolejne szczęście.Pociąg do domu,jaki by ten dom nie był.Bo na razie jest samotny,choć mieszka w nim już sprawczość.W pociągu poznałam kolejną miłą,rozpoczynającą swoją przygodę ze studiami,dziewczynę.Czułam w środku wewnętrzną presję by zapytać ją o wymianę kontaktów.Chciałam ćwiczyć dalej.Już myślałam,że tak jak prawie zawsze: odpuszczę sobie i zostawię to zadanie <i>na bliżej nieokreślony następny raz</i>.Nie odpuściłam.Zapytałam.Nie rozmawiało mi się,aż tak dobrze jak rano i reakcja też nie była,aż tak przesycona radością,ale była przyjazna.Jestem teraz w domu z powrotem, przede mną przedostatnia konsultacja psychoanalityczna przed wyjazdem do pracy i speed-dating.