19 Paź 2015, Pon 0:25, PID: 481036
Więc przyszła pora na mój problem. Obym został tu na dłużej..
W teście, który "stwierdza o przypadłosci", miałem 59pkt. (szaleństwo.)
Mam na imię.. zaraz, to przecież mało ważne.
Mam teraz 21 lat. W swoim życiu miewałem przerózne okresy. Kiedy byłem młodszy (do 15 roku życia) byłem ekstremalnie nieśmiały. Nie potrafiłem nawet wyjść do sklepu gdzie musiałem o coś poprosic, w grę wchodziły tylko markety. Teraz? Teraz jest dużo lepiej. Naprawdę dużo lepiej. Także, jesli ktos jest w formie ekstremalnej fobii, uwierzcie mi - jesteśmy w stanie to pokonać!
Mój problem? Nie potrafię zmienić "znajomości" w przyjażnie. Na studiach mam grupę ludzi, z którymi rozmawiam na wykładach, czy coś. Ale.. zupełnie nie potrafię sie zaprzyjażnić, zaaklimatyzować. Nie mam o czym z nimi rozmawiać. Najzwyczajniej w swiecie nie potrafię.
Do tego dochodzi kolejny problem.. Wiele osób odnosi wrażenie, że rozmowa ze mną jest.. męcząca. nie potrafię tego zmienić, bo nie wiem które fragmenty rozmowy są meczące.. odkąd pewna osoba uzmysłowiła mi to, strasznie negatywnie się to na mnie odbija.. Od tego czasu niesamowicie uważam na to, co mówię. Czuję sie notorycznie odrzucany przez wszystkich.. rozważam pójscie do psychiatry, ale nie chcę się faszerować lekami. Jeśli byłem w stanie tyle pokonać przy użyciu swojej determinacji (Jeśli miałbym wskazać swoje plusy, to najwiekszym z nich była by determinacja - nigdy się nie poddaję, póki nie odniosę sukcesu.)
Co jest najgorsze w tym wszystkim?
Ze nikt nie wie. Moi znajomi nie wiedzą, rodzina nie wie. "Przyjaciel", jeśli można tak nazwać osobę, która na nowo układa sobie zycie w Anglii i nigdy nie miała poważniejszego problemu niż "z kim dzis poimprezować" albo "zakochałem sie w niej, chciałbym z nią być, jak to zrobić" i o mnie zapomniała, nikt o tym nie wie. Wszystko duszę pod sobą. Przez to stałem sie twardy, ale ile można to trzymać w sobie?
W dodatku mam jeszcze jeden problem w życiu.
Od 3 lat siedzę w pewnym związku. Problem w tym, że... my totalnie do siebie nie pasujemy! nie umiemy o niczym mądrym porozmawiać. Nie wiem, czy to egoizm (mam średnie poczucie wartości, nie jestem wygórowany), ale mam wrażenie, że ona jest niesamowicie konfliktowa..
Każda nasza rozmowa często kończy sie kłótnią.. Potrafi sobie przypominać sytuacje które nie miały miejsca (a Ja pamiętam że kiedyś mowiłeś xyz.. no ale to nie miało miejsca przecież.. no ale jak to? przecież ja pamiętam ze tak było!) i oczywiście dopóki nie ma racji, to dalej tak jest..
Widziałem temat, w którym był zestaw cech, które kobiety unikały, szukajac partnerów.
miałem może 3-4 z nich, więc dość sporo - wszystko do dopracowania. Ale czy ten związek nie jest toksyczny? kilkakrotnie zwracałem jej uwagę na zachowania w stosunku do mnie i do innych..
Poza tym, nasze zycie "łózkowe" no to cóż.. ona sztywna jak drewno, a ja mimo wszystkiego co próbowałem, nie dawało rady.
Mam wrażenie, ze jestem z nią kompletnie nie dopasowany. Ale boję sie samotności. Boję się tego kroku, który będzie dla mnie oznaczał samotność. Jak to jest być samotnym pośród wszystkich? nie mieć gdzie wyjść wogóle z domu? tak to przynajmniej raz na jakis czas jadę do niej, ona do mnie.. ale coraz bardziej mam wrażenie, że tylko marnuję czas.
Próbowałem juz z nią rozmawiać. Groziłem odejściem. Oczywiście płacz, obietnice o zmianie. sie zmieniło. Dalej jest konfliktowa. dostrzega swoje problemy. Ale nie potrafi z nimi zrobić..
Jestem niesamowicie zdeterminowany, żeby odnieśc "sukces", tj pokonać swoje lęki. Ale co mam zrobić? Nie chcę psychiatry. Mam wrażenie, że lekarstwem na mój problem będzie nowa grupa znajomych. Najlepiej z podobnymi problemami jak ja. Bo kto lepiej zrozumie osobę taka jak ja, która milczy, bo nie chce "męczyć d*py", jak nie osoba, która jest nieśmiała?.
Docenię każde wsparcie. Po prostu musze wyrzucic sporo z siebie. Od 3 lat trzymam wszystko głęboko w sobie, nie dzielę sie z nikim. Bardzo negatywnie się "przejechałem" na innych ..
W teście, który "stwierdza o przypadłosci", miałem 59pkt. (szaleństwo.)
Mam na imię.. zaraz, to przecież mało ważne.
Mam teraz 21 lat. W swoim życiu miewałem przerózne okresy. Kiedy byłem młodszy (do 15 roku życia) byłem ekstremalnie nieśmiały. Nie potrafiłem nawet wyjść do sklepu gdzie musiałem o coś poprosic, w grę wchodziły tylko markety. Teraz? Teraz jest dużo lepiej. Naprawdę dużo lepiej. Także, jesli ktos jest w formie ekstremalnej fobii, uwierzcie mi - jesteśmy w stanie to pokonać!
Mój problem? Nie potrafię zmienić "znajomości" w przyjażnie. Na studiach mam grupę ludzi, z którymi rozmawiam na wykładach, czy coś. Ale.. zupełnie nie potrafię sie zaprzyjażnić, zaaklimatyzować. Nie mam o czym z nimi rozmawiać. Najzwyczajniej w swiecie nie potrafię.
Do tego dochodzi kolejny problem.. Wiele osób odnosi wrażenie, że rozmowa ze mną jest.. męcząca. nie potrafię tego zmienić, bo nie wiem które fragmenty rozmowy są meczące.. odkąd pewna osoba uzmysłowiła mi to, strasznie negatywnie się to na mnie odbija.. Od tego czasu niesamowicie uważam na to, co mówię. Czuję sie notorycznie odrzucany przez wszystkich.. rozważam pójscie do psychiatry, ale nie chcę się faszerować lekami. Jeśli byłem w stanie tyle pokonać przy użyciu swojej determinacji (Jeśli miałbym wskazać swoje plusy, to najwiekszym z nich była by determinacja - nigdy się nie poddaję, póki nie odniosę sukcesu.)
Co jest najgorsze w tym wszystkim?
Ze nikt nie wie. Moi znajomi nie wiedzą, rodzina nie wie. "Przyjaciel", jeśli można tak nazwać osobę, która na nowo układa sobie zycie w Anglii i nigdy nie miała poważniejszego problemu niż "z kim dzis poimprezować" albo "zakochałem sie w niej, chciałbym z nią być, jak to zrobić" i o mnie zapomniała, nikt o tym nie wie. Wszystko duszę pod sobą. Przez to stałem sie twardy, ale ile można to trzymać w sobie?
W dodatku mam jeszcze jeden problem w życiu.
Od 3 lat siedzę w pewnym związku. Problem w tym, że... my totalnie do siebie nie pasujemy! nie umiemy o niczym mądrym porozmawiać. Nie wiem, czy to egoizm (mam średnie poczucie wartości, nie jestem wygórowany), ale mam wrażenie, że ona jest niesamowicie konfliktowa..
Każda nasza rozmowa często kończy sie kłótnią.. Potrafi sobie przypominać sytuacje które nie miały miejsca (a Ja pamiętam że kiedyś mowiłeś xyz.. no ale to nie miało miejsca przecież.. no ale jak to? przecież ja pamiętam ze tak było!) i oczywiście dopóki nie ma racji, to dalej tak jest..
Widziałem temat, w którym był zestaw cech, które kobiety unikały, szukajac partnerów.
miałem może 3-4 z nich, więc dość sporo - wszystko do dopracowania. Ale czy ten związek nie jest toksyczny? kilkakrotnie zwracałem jej uwagę na zachowania w stosunku do mnie i do innych..
Poza tym, nasze zycie "łózkowe" no to cóż.. ona sztywna jak drewno, a ja mimo wszystkiego co próbowałem, nie dawało rady.
Mam wrażenie, ze jestem z nią kompletnie nie dopasowany. Ale boję sie samotności. Boję się tego kroku, który będzie dla mnie oznaczał samotność. Jak to jest być samotnym pośród wszystkich? nie mieć gdzie wyjść wogóle z domu? tak to przynajmniej raz na jakis czas jadę do niej, ona do mnie.. ale coraz bardziej mam wrażenie, że tylko marnuję czas.
Próbowałem juz z nią rozmawiać. Groziłem odejściem. Oczywiście płacz, obietnice o zmianie. sie zmieniło. Dalej jest konfliktowa. dostrzega swoje problemy. Ale nie potrafi z nimi zrobić..
Jestem niesamowicie zdeterminowany, żeby odnieśc "sukces", tj pokonać swoje lęki. Ale co mam zrobić? Nie chcę psychiatry. Mam wrażenie, że lekarstwem na mój problem będzie nowa grupa znajomych. Najlepiej z podobnymi problemami jak ja. Bo kto lepiej zrozumie osobę taka jak ja, która milczy, bo nie chce "męczyć d*py", jak nie osoba, która jest nieśmiała?.
Docenię każde wsparcie. Po prostu musze wyrzucic sporo z siebie. Od 3 lat trzymam wszystko głęboko w sobie, nie dzielę sie z nikim. Bardzo negatywnie się "przejechałem" na innych ..