28 Paź 2015, Śro 18:10, PID: 483316
Hej.
Od początku tego roku szkolnego chodzę do nowej szkoły, bez starych znajomych. Pomyślałam "zacznę od początku, a co!"
A ten początek jest czymś, co chcę zakończyć. Jazda autobusem czy nyską, to pierwsze nowości dla mnie. Kontaktu z ludźmi nienawidzę, wolę siedzieć w domu, wiedząc, że jestem w miejscu, które znam, w którym są osoby tylko z mojej rodziny, jest spokój i cisza. Jednak w nyskach jest jakby.. Na odwrót. Gdy jadę i miejsce obok mnie jest wolne, a wszystkie inne pozajmowane, czuję się gorsza. Tak, jakbym miała wypisane na twarzy "nie zbliżać się, trędowata". Czuję się gorsza.
Gdy jestem w szkole, z nikim nie rozmawiam, utworzone grupki są nie do rozerwania i nie "przyjmują" do siebie nowych. Na przerwach, czy lekcjach, jestem sama i znów czuję się jak śmieć. Nie wiem czym odrzucam ludzi, czy coś nie tak z moim wyglądem, czy... Co?
Nigdy nie byłam specjalnie towarzyska, nie lubię ludzi, ale jednocześnie potrzebuję kogoś, kto po prostu będzie przy mnie. Nienawiść do innych kłóci się z potrzebą bycia przy kimś, wiem, że jestem hipokrytką.. Wiem, że potrafię być złośliwa, kapryśna, po prostu wiem jaka jestem, ale nie pokazuję tego nikomu - przy ludziach jestem najmilsza jak się da. Gdy zostaję o coś poproszona, słucham o co chodzi i zgadzam się. Staram się szukać kontaktu z innymi, ale ich to, kur...nie obchodzi.
Po co to piszę? Po co to piszę..? Dobre na nerwy, hah.....;-;
Od początku tego roku szkolnego chodzę do nowej szkoły, bez starych znajomych. Pomyślałam "zacznę od początku, a co!"
A ten początek jest czymś, co chcę zakończyć. Jazda autobusem czy nyską, to pierwsze nowości dla mnie. Kontaktu z ludźmi nienawidzę, wolę siedzieć w domu, wiedząc, że jestem w miejscu, które znam, w którym są osoby tylko z mojej rodziny, jest spokój i cisza. Jednak w nyskach jest jakby.. Na odwrót. Gdy jadę i miejsce obok mnie jest wolne, a wszystkie inne pozajmowane, czuję się gorsza. Tak, jakbym miała wypisane na twarzy "nie zbliżać się, trędowata". Czuję się gorsza.
Gdy jestem w szkole, z nikim nie rozmawiam, utworzone grupki są nie do rozerwania i nie "przyjmują" do siebie nowych. Na przerwach, czy lekcjach, jestem sama i znów czuję się jak śmieć. Nie wiem czym odrzucam ludzi, czy coś nie tak z moim wyglądem, czy... Co?
Nigdy nie byłam specjalnie towarzyska, nie lubię ludzi, ale jednocześnie potrzebuję kogoś, kto po prostu będzie przy mnie. Nienawiść do innych kłóci się z potrzebą bycia przy kimś, wiem, że jestem hipokrytką.. Wiem, że potrafię być złośliwa, kapryśna, po prostu wiem jaka jestem, ale nie pokazuję tego nikomu - przy ludziach jestem najmilsza jak się da. Gdy zostaję o coś poproszona, słucham o co chodzi i zgadzam się. Staram się szukać kontaktu z innymi, ale ich to, kur...nie obchodzi.
Po co to piszę? Po co to piszę..? Dobre na nerwy, hah.....;-;