04 Gru 2015, Pią 23:25, PID: 493236
Zacząłem właśnie nową pracę.
2 dziewczyny szefowa i ja rodzynek + za parę dni ktoś jeszcze nowy płci niewiadomej puki co
Dobija mnie przechodzenie moich odczuć co do tego czy mnie ktoś lubi czy nie na podstawie pojedynczych zdarzeń z jednej skrajności w drugą
Jest to do tego stopnia złe że: dziś szedłem do pracy z totalnie złym nastawieniem do tego stopnia że miałem w planach tą robotę rzucić bo dziewczyna z którą byłem ostatnio na zmianie sprawiła wrażenie że mnie nie lubi, było strasznie nieprzyjemnie tymczasem powiedziała dziś że przeprasza z góry jak będzie niemiła i zaczęła mi dziś opowiadać o zdarzeniach ostatniego czasu przez które faktycznie mogła mieć zły humor. Było całkiem sympatycznie, pośmialiśmy się trochę razem i od rzu podniosło mnie to na duchu bo wyszło że jednak da się ze mną pogadać.
W poprzedniej pracy którą dobrze że rzuciłem bo mnie tam wykańczali psychicznie 3 miesiące (wyczuli że mam problem i piłowali mi psychikę ile się da dla własnej uciechy) przez co na pewno mi się pogorszyło w kwestii lęków. Ale w owej pracy z dnia na dzień a nawet z godziny na godzinę zmieniałem zdanie.
Działo się coś pozytywnego (zabawna sytuacja, dowcip) to "Zostaję, dam radę" negatywnego (docinka, podszepty) to "Rzucam to w cholerę"
Najgorsze że po czasie jak ludzie wyczują takie huśtawki twoich nastrojów to zaczynasz ich już delikatnie mówiąc denerwować albo to wykorzystają i "Cię dojadą" i ostatecznie doprowadzasz do takiego momentu że z psychiką fobika nie masz na tyle siły i charyzmy by odbudować swoją pozycję w grupie którą od samego początku konsekwentnie psułeś.
Uciekasz. Trafiasz do nowych ludzi w nowe miejsce i tak w kółko
:mur:
Znacie jakieś myczki triczki żeby oszukać swój mózg i nie dołować samego siebie cudzym złym humorem?
2 dziewczyny szefowa i ja rodzynek + za parę dni ktoś jeszcze nowy płci niewiadomej puki co
Dobija mnie przechodzenie moich odczuć co do tego czy mnie ktoś lubi czy nie na podstawie pojedynczych zdarzeń z jednej skrajności w drugą
Jest to do tego stopnia złe że: dziś szedłem do pracy z totalnie złym nastawieniem do tego stopnia że miałem w planach tą robotę rzucić bo dziewczyna z którą byłem ostatnio na zmianie sprawiła wrażenie że mnie nie lubi, było strasznie nieprzyjemnie tymczasem powiedziała dziś że przeprasza z góry jak będzie niemiła i zaczęła mi dziś opowiadać o zdarzeniach ostatniego czasu przez które faktycznie mogła mieć zły humor. Było całkiem sympatycznie, pośmialiśmy się trochę razem i od rzu podniosło mnie to na duchu bo wyszło że jednak da się ze mną pogadać.
W poprzedniej pracy którą dobrze że rzuciłem bo mnie tam wykańczali psychicznie 3 miesiące (wyczuli że mam problem i piłowali mi psychikę ile się da dla własnej uciechy) przez co na pewno mi się pogorszyło w kwestii lęków. Ale w owej pracy z dnia na dzień a nawet z godziny na godzinę zmieniałem zdanie.
Działo się coś pozytywnego (zabawna sytuacja, dowcip) to "Zostaję, dam radę" negatywnego (docinka, podszepty) to "Rzucam to w cholerę"
Najgorsze że po czasie jak ludzie wyczują takie huśtawki twoich nastrojów to zaczynasz ich już delikatnie mówiąc denerwować albo to wykorzystają i "Cię dojadą" i ostatecznie doprowadzasz do takiego momentu że z psychiką fobika nie masz na tyle siły i charyzmy by odbudować swoją pozycję w grupie którą od samego początku konsekwentnie psułeś.
Uciekasz. Trafiasz do nowych ludzi w nowe miejsce i tak w kółko
:mur:
Znacie jakieś myczki triczki żeby oszukać swój mózg i nie dołować samego siebie cudzym złym humorem?