29 Gru 2015, Wto 1:51, PID: 500192
Nie no 40 lat, to już tylko do trumny się schować..
29 Gru 2015, Wto 1:51, PID: 500192
Nie no 40 lat, to już tylko do trumny się schować..
29 Gru 2015, Wto 1:56, PID: 500196
to świetny wiek na pierwszy raz, nawet film o tym zrobili!
29 Gru 2015, Wto 2:02, PID: 500204
Ej, mnie to już 30 się jawi jak ostatni gwizdek i wcale nawet nie chodzi o pierwszy raz.
29 Gru 2015, Wto 2:06, PID: 500210
Tośka napisał(a):ta, tyle że ten wyścig szczurów niszczy świat, nastaje tylko to co widać, wszechobecny materializm wypacza wiele osób, zastanawia mnie tylko czy serio Ci ludzie są tacy szcześliwi?approx napisał(a):tacy ludzie nigdy nie zrozumieją innych, karierowicze i nowobogacze to już inna baja
29 Gru 2015, Wto 2:22, PID: 500220
Widzę, że panuje zgodność co do faktu, że towarzystwo młodej osoby jest bardziej stresujące niż kogoś starszego. A ja zupełnie tak nie mam. Np. przysiadające się do mnie w komunikacji miejskiej starsze panie, którym się zachciało pogawędki z obcą osobą, zawsze bardzo mnie krępowały. Chyba nawet własna babcia trochę mnie krępuje. Mam zakodowane, że starszych ludzi trzeba szanować i uważać, żeby mówić przy nich same właściwe rzeczy. Kontakt jest bardziej sztywny i oficjalny. Nie czuję się swobodnie. Przy młodych też nie czuję się super, ale nie mam poczucia, że muszę się aż tak pilnować.
29 Gru 2015, Wto 13:34, PID: 500302
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Gru 2015, Wto 13:36 przez Sugar.)
Placebo, osoby z fobią społeczną nie lubią jak ktoś na nich patrzy, bo boją się oceniania. Dzieci na każdym kroku się strofuje, nie rusz, źle to robisz, daj ci pokażę, albo zrobię za ciebie. Mało kto pozwala dzieciom na jakąś samodzielność, bo za dużo bałaganu, za dużo roboty... lepiej i szybciej samemu to zrobić a dziecko odesłać. Potem ten wzorzec zostaje w człowieku.
Ostatnio doszłam do ciekawych przemyśleń, mianowicie, wcale nie musi być idealnie. To znaczy niby to oczywiste. Ale za każdym razem gdy miałam jakieś wyzwanie przed sobą, to spinałam się w sobie, pociłam się jak świnia bo zależało mi na tym, by zrobić to prefekt. Nie da się, wtedy człowiek popełnia wiele błędów i ma do siebie żal, że mu się znów nie udało. A to po prostu taki powielany wzorzec, chce zrobić coś najlepiej, bo inni patrzą i oceniają. Ale prawda jest taka, że nie muszę, szczególnie jak coś robię pierwszy raz nie musi to być ze wszech miar idealne! Ponadto nie istnieje osoba, która robiąc coś pierwszy raz nie popełni choć minimalnego błędu. Dlatego po prostu dzielić wszystko na etapy i spróbować zrobić to na luzie. Jeśli ktoś czegoś cię uczy albo pokazuje to doskonale wie, że to twój pierwszy raz. Na pewno nie będzie cię wyśmiewał. Wracając do temu wątku, człowiek od chwili narodzin jest zobowiązany stawać się coraz bardziej odpowiedzialny za siebie i samodzielny. W macicy płód ma wszystko czego potrzebuje, dostarczone automatycznie. Potem okazuje się, że świat tak nie działa. Jeśli czegoś chcesz, to niekoniecznie to z automatu dostajesz. Dziecko uczy się, że musi sygnalizować potrzeby, ale wciąż dostaje wszystko, czego mu potrzeba. Później jest kolejny etap, dziecko się oddziela od matki i staje się bardziej samodzielne. Potem idzie do szkoły, potem na studia. I przez ten cały czas nikt mu nie mówi, że musi być odpowiedzialny za siebie. Raczej ciągle mu powtarzają - spójrz Janek jest taki, a Asia taka. Bądź jak oni. W szkole powtarzają bzdury jak "nauka to potęgi klucz", a na studiach cały czas ma się wrażenie prestiżu a w głowie obietnicę sukcesu. Tylko, że do tego nie wystarczy skończyć studia. Tylko, że nikt o tym nie mówi dzieciom, nikt ich nie ostrzega, że człowiek jest ostatecznie zdany na siebie samego. Gdy się kończy nauka mama z tatą już nie pomogą. Będziesz musiał radzić sobie sam! I wtedy naiwne młodzieńcze marzenia i przekonania pryskają jak mydlane bańki, bo okazuje się, że świat wcale nie jest tak przyjazny i wcale nie stoi otworem dla młodych ludzi. Wręcz przeciwnie. Jeśli ktoś nie załapał w porę tych prostych zasad, to ma przekichane. Na tym polega dorosłość. Na braniu odpowiedzialności za siebie. Nie można oczekiwać, że ktoś coś, sądząc że mają taki obowiązek. Nie, nikt nie ma względem ciebie żadnych zobowiązań, o ile nie jesteś chory i niedołężny i sam możesz sobie radzić, to będziesz musiał jakoś to zrobić. Nie licz na to, że znajdą się osoby, które cię wyręczą. Nie jesteś już dzieckiem.
29 Gru 2015, Wto 14:34, PID: 500320
Ooo, no to Sugar pocisnęłaś...
Sugar napisał(a):Chyba nie sądzisz, że obcy ludzie tak się tobą przejmują, że non stop cię obsesyjnie obserwują?Widzisz, tylko czasami ma się takie doświadczenia ze szkoły, że patrzono na Ciebie regularno i tylko czekano, kiedy będzie można sobie z Ciebie poszydzić. Ertix napisał(a):Wszystko przyjmuję z powagą, i może w tym też tkwi rzecz?Hmm, a czy ktoś z was ma wrażenie, że czuł się bardziej dorośle w latach szkolnych niż obecnie? Tośka napisał(a):Tak, tylko należy też zauważyć, że to w naszym pokoleniu nastała szczególna moda na wyścig szczurów, bogacenie się, robienie kariery, szpanowanie przed innymi, przechwalanie się walorami fizycznymi bądź zawartością portfela.Tosiu, naprawdę myślisz, że kiedyś było inaczej? Nie sądzę. Na moje oko (i patrząc trochę na kultury wschodu), wtedy po prostu wielu ludzi "znało swoje miejsce w szeregu". Ale na dworach intrygi nie były niczym zaskakującym. Takowe były i w PRL-u. W pewnym momencie ludzie poczuli, że "mogą wszystko" (a może dano im taki komunikat z bliżej nieokreślonej "góry"?) - i się zaczęło to na szerszą skalę. Sugar napisał(a):Dzieci na każdym kroku się strofuje, nie rusz, źle to robisz, daj ci pokażę, albo zrobię za ciebie. Mało kto pozwala dzieciom na jakąś samodzielność, bo za dużo bałaganu, za dużo roboty... lepiej i szybciej samemu to zrobić a dziecko odesłać. Potem ten wzorzec zostaje w człowieku.To jest straszne. Szkoda, że na płodzenie dzieci nie byli zbyt leniwi... Sugar napisał(a):Ostatnio doszłam do ciekawych przemyśleń, mianowicie, wcale nie musi być idealnie. To znaczy niby to oczywiste. Ale za każdym razem gdy miałam jakieś wyzwanie przed sobą, to spinałam się w sobie, pociłam się jak świnia bo zależało mi na tym, by zrobić to prefekt. Nie da się, wtedy człowiek popełnia wiele błędów i ma do siebie żal, że mu się znów nie udało. A to po prostu taki powielany wzorzec, chce zrobić coś najlepiej, bo inni patrzą i oceniają. Ale prawda jest taka, że nie muszę, szczególnie jak coś robię pierwszy raz nie musi to być ze wszech miar idealne! Ponadto nie istnieje osoba, która robiąc coś pierwszy raz nie popełni choć minimalnego błędu. Dlatego po prostu dzielić wszystko na etapy i spróbować zrobić to na luzie. Jeśli ktoś czegoś cię uczy albo pokazuje to doskonale wie, że to twój pierwszy raz. Na pewno nie będzie cię wyśmiewał.NO ŁATWO POWIEDZIEĆ...
29 Gru 2015, Wto 14:38, PID: 500322
Cytat:Tylko, że nikt o tym nie mówi dzieciom, nikt ich nie ostrzega, że człowiek jest ostatecznie zdany na siebie samego. Ja wiem? Mnie tam zawsze matka powtarzała, "umiesz liczyć licz na siebie". Jak się zastanowić, nikt mnie też w sumie w niczym nigdy specjalnie nie wyręczał. Do szkoły podręczniki kupowałem i sprzedawałem sobie sam, papiery do gimnazjum, liceum składałem sam, na pierwszy komputer i górala uzbierałem sam, na rowerze też się sam nauczyłem jeździć (w sumie niechcący ), jako czteroletni łepek do sklepu latałem sam, po kawę, fajki ojcu (wtedy sprzedawali takim, jakby ktoś nie pamiętał), jak mnie bił taki chłopak na podwórku i się poskarżyłem, to kazali mi oddać. Oddałem miałem spokój. Mało razy się później w podstawówce tłukłem z dzieciakami, często z powodzeniem, a potem w gimnazjum nagle nawet oddać nie potrafiłem. Wytłumaczy mi ktoś czemu? Może nigdy do najśmielszych nie należałem, ale pod względem samodzielności i ogólnie funkcjonowania obecnie jestem chyba gorszy niż za kurdupla. Zresztą nie raz pisałem, że zaliczyłem regres. Najpierw się totalnie nie zgrałem z ludźmi w gimnazjum, a potem po liceum, które nie wypaliło, zaczęło się już wszystko totalnie sypać. Cytat:Hmm, a czy ktoś z was ma wrażenie, że czuł się bardziej dorośle w latach szkolnych niż obecnie? To, dokładnie to.
29 Gru 2015, Wto 14:56, PID: 500326
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Gru 2015, Wto 14:59 przez Alikene.)
Coś w tym jest, w gimnazjum czy liceum czułam się bardziej ogarnięta niż obecnie. Może dlatego, że wtedy jeszcze nie byłam świadoma niektórych przykrych spraw. Łatwiej było żyć w tej nieświadomości i łatwiej było sobie radzić. Nie we wszystkim oczywiście, ale no jakoś inaczej było. A za dzieciaka to w ogóle się człowiek nie zastanawiał, bo nie było aż takiej przepaści między mną a rówieśnikami w zachowaniu, priorytetach itp.
29 Gru 2015, Wto 14:59, PID: 500328
USiebie napisał(a):To, dokładnie to.A nie sądzicie, że to taki trochę protest wobec świata? Gdy inni się zachowywali jak dzieciuchy (a jeszcze gdy nam szkodzili, to już w ogóle), to stwierdziliśmy, że my tacy nie będziemy, że będziemy poważni. A gdy to się skończyło i ci ludzie (a nierzadko nasi oprawcy) stawali się poważni, to my właśnie na przekór zatopiliśmy się w dzieciństwie - bo wcześniej "nie mogliśmy" być dziećmi?
29 Gru 2015, Wto 15:02, PID: 500330
stap!inesekend, w wieku szkolnym czułam się poważniejsza od rówieśników. A teraz już w dorosłym życiu czuję się mniej zaradna od nich i nieprzystosowana. Ot taki paradoks.
29 Gru 2015, Wto 15:17, PID: 500334
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Gru 2015, Wto 15:33 przez USiebie.)
Dokładnie tak, mało razy mnie mówiono, że taki poważny i w ogóle. Stary młody był, a teraz dzieciuch, jak to matka mówi.
Ale ja wiem, czy protest i zatapianie się w dzieciństwie? Może. A może jednak kwestia zostania na podobnym poziomie? ten sam co wtedy tylko zaległości się robią, jak na dzieciaka to byłem dorosły, więc doroślej się czułem, ale teraz jak na dorosłego to nie bardzo, człowiek to powoli coraz bardziej zauważa i to uczucie dorosłości też gdzieś ulatuje. Tak gdzieś w gimnazjum jak się porównywałem z innymi to często czułem się mądrzejszy, wręcz lepszy, a teraz, szkoda gadać. Czyli jednak w pewnym sensie nie dorosłem, a że jeszcze raczej mi się ogólnie nie poprawiło, to i się trochę cofnąłem.
29 Gru 2015, Wto 15:32, PID: 500338
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Gru 2015, Wto 15:34 przez Alikene.)
Byłam spokojniejsza i poważniejsza od rówieśników, ale nie dostrzegałam wtedy, że się od nich różnię jakoś bardzo. Wolałam bawić się sama, ale nie widziałam w tym problemu. Kiedy byłam poniżana i prześladowana przez rówieśników, zaczęłam czuć, że nie są dla mnie odpowiednim towarzystwem. Starałam się od nich odcinać, ale mimo to nie czułam strachu. Paradoksalnie lęk uderzył mnie wiele lat później, bo ani w podstawówce ani w gimnazjum ani w początkowych klasach liceum nie miałam fobii (pewnie była w fazie rozwoju). Ale to ciekawe jak to wszystko wraca. Nic nie pozostaje bez wpływu na naszą psychikę. Jeśli już się doświadczyliśmy takiej przemocy i wyautowania, to sami umieszczamy się poza grupą, by już nikt nie mógł nas umieścić "poza". I ulegamy iluzji, że bycie "poza" to nasz własny wybór - niestety to wynik fobii, nie nasz własny wybór.
29 Gru 2015, Wto 15:38, PID: 500340
moim zdaniem, to i tak jest kwestia sporna.
29 Gru 2015, Wto 15:39, PID: 500342
A może to czasem właśnie nie tyle niedorośnięcie, a rergesja, przecież jeden z mechanizmów obronnych. Nie znam się.
29 Gru 2015, Wto 15:44, PID: 500346
approx, moim zdaniem to też wszystko kwestia względna. Bo niby czujemy się stłamszeni i zamknięci w sobie, trochę jak dzieci, ale wewnętrznie jesteśmy pewnie o wiele dojrzalsi od osób w naszym wieku, mamy złożone przemyślenia itp. To wszystko jest o wiele bardziej złożone niż by się mogło wydawać. Nie nazwałabym tego jakimś zdziecinnieniem, po prostu jest ten lęk, brak wiary we własne możliwości i w 100 % nie da się powiedzieć w którym momencie się to w nas pojawiło, po co, na co. Psychika jest w końcu bardzo złożona.
29 Gru 2015, Wto 15:51, PID: 500350
no, tak jednym zdaniem ująć, za dużo analizowania wszystkiego, brak spontaniczności, ot co
29 Gru 2015, Wto 16:18, PID: 500364
vesanya napisał(a):Widzę, że panuje zgodność co do faktu, że towarzystwo młodej osoby jest bardziej stresujące niż kogoś starszego. A ja zupełnie tak nie mam. Np. przysiadające się do mnie w komunikacji miejskiej starsze panie, którym się zachciało pogawędki z obcą osobą, zawsze bardzo mnie krępowały. Chyba nawet własna babcia trochę mnie krępuje. Mam zakodowane, że starszych ludzi trzeba szanować i uważać, żeby mówić przy nich same właściwe rzeczy. Kontakt jest bardziej sztywny i oficjalny. Nie czuję się swobodnie. Przy młodych też nie czuję się super, ale nie mam poczucia, że muszę się aż tak pilnować. Myślę, że taki stan rzeczy może wynikać z wielu względów, m.in. wcześniejszymi nieprzyjemnymi problemami z rówieśnikami. Nasz umysł mógł zakodować sobie jako mechanizm obronny, że młoda osoba to osoba niebezpieczna na którą trzeba uważać. Inna sprawa, że młodzi ludzie w naturalny sposób ze sobą rywalizują o "pozycję w stadzie". Z osobami starszymi nie ma takiego ciśnienia, właśnie ze względu na to że w naszej kulturze należy im się z góry szacunek i wiadomo, że są "powyżej". A dlaczego masz również problemy z osobami starszymi, to ciężko mi powiedzieć. Może właśnie przez te konwenanse. Cytat: jak mnie bił taki chłopak na podwórku i się poskarżyłem, to kazali mi oddać. Oddałem miałem spokój. Mało razy się później w podstawówce tłukłem z dzieciakami, często z powodzeniem, a potem w gimnazjum nagle nawet oddać nie potrafiłem. U mnie to chyba było na odwrót. Trochę zbyt późno zdałem sobie sprawę, że złamany nos goi się szybciej niż zraniona duma. Sprawy w szkole wyprostowałem, a zraniona dusza została. Cytat:Dokładnie tak, mało razy mnie mówiono, że taki poważny i w ogóle. Stary młody był, a teraz dzieciuch, jak to matka mówi.True story. "O jaka poważna firma", "jesteś nad wyraz dojrzały", a teraz "dorośnij w końcu", "ile ty masz lat", "spoważniałbyś w końcu". Cytat:Byłam spokojniejsza i poważniejsza od rówieśników, ale nie dostrzegałam wtedy, że się od nich różnię jakoś bardzo. Wolałam bawić się sama, ale nie widziałam w tym problemu. Kiedy byłam poniżana i prześladowana przez rówieśników, zaczęłam czuć, że nie są dla mnie odpowiednim towarzystwem. Starałam się od nich odcinać, ale mimo to nie czułam strachu. Paradoksalnie lęk uderzył mnie wiele lat później, bo ani w podstawówce ani w gimnazjum ani w początkowych klasach liceum nie miałam fobii (pewnie była w fazie rozwoju).Miałem trochę inaczej, choć podobnie. Nawet jak wyprostowałem swoje sprawy i zaczęli mnie naprawdę lubić; dziewczynom z klasy zaczynałem się nawet podobać, to w środku czułem się beznadziejnie i powoli zrywałem z nimi kontakt. Zresztą nie tylko z nimi. Ze wszystkimi.
29 Gru 2015, Wto 18:11, PID: 500422
Alikene napisał(a):I ulegamy iluzji, że bycie "poza" to nasz własny wybór - niestety to wynik fobii, nie nasz własny wybór.W gruncie rzeczy chyba często to mniej lub bardziej świadome poczucie niedopasowania. Stąd reakcja obronna. Alikene napisał(a):A teraz już w dorosłym życiu czuję się mniej zaradna od nich i nieprzystosowana. Ot taki paradoks.Bo my wcale nie byliśmy bardziej zaradni - byliśmy tylko poważniejsi. Oni zaczęli się stawać poważniejsi... A my zaczęliśmy łapać syndrom Jacksona i uciekać od odpowiedzialności. Alikene napisał(a):Bo niby czujemy się stłamszeni i zamknięci w sobie, trochę jak dzieci, ale wewnętrznie jesteśmy pewnie o wiele dojrzalsi od osób w naszym wieku, mamy złożone przemyślenia itp.Tym bardziej mamy powody do ucieczki od tego. dangerous napisał(a):to w środku czułem się beznadziejnieBo to jest tak naprawdę clue.
29 Gru 2015, Wto 21:46, PID: 500518
Sugar,
Cytat:Placebo, osoby z fobią społeczną nie lubią jak ktoś na nich patrzy, bo boją się oceniania. Dzieci na każdym kroku się strofuje, nie rusz, źle to robisz, daj ci pokażę, albo zrobię za ciebie. Mało kto pozwala dzieciom na jakąś samodzielność, bo za dużo bałaganu, za dużo roboty... lepiej i szybciej samemu to zrobić a dziecko odesłać. Potem ten wzorzec zostaje w człowieku.Dalej nie rozumiem. Myślę, że dzieci same chcą o sobie decydować, chociaż nie mogą bo robią to za nich rodzice. Za to fobicy chcą ale boją się podejmować jakieś działania. To nie jest tak, a przynajmniej ja tak nie mam, że nie chcę żeby ktoś mówił mi co i jak mam robić. Chcę decydować za siebie bo moi bliscy wystarczająco dużo już w moim życiu zepsuli i nie wiedzą co dla mnie dobre. Cytat:Jeśli ktoś nie załapał w porę tych prostych zasad, to ma przekichane. Na tym polega dorosłość. Na braniu odpowiedzialności za siebie. Nie można oczekiwać, że ktoś coś, sądząc że mają taki obowiązek. Nie, nikt nie ma względem ciebie żadnych zobowiązań, o ile nie jesteś chory i niedołężny i sam możesz sobie radzić, to będziesz musiał jakoś to zrobić. Nie licz na to, że znajdą się osoby, które cię wyręczą. Nie jesteś już dzieckiem.Fobicy na prawdę tacy są? Przecież dają sobie na ogół radę w dorosłym życiu. Uczą się, studiują, pracują, zakładają rodziny, mają dzieci... Oni nie potrafią brać za siebie odpowiedzialności? Mają jakieś straszne oczekiwania względem innych? Nie rozumiem... Z tym o czym piszesz kojarzy mi się tylko jedna osoba z forum (i spoza forum też ale to osoby bez fobii) ale poza nią jedną, nie wydaje mi się żeby fobicy tacy właśnie byli. Może to wyglądać różnie z zewnątrz. Ty, Sugar, opisałaś to tak jakbyś sama nie miała problemu z fobią i go nie rozumiała a przynajmniej ja takie wrażenie odniosłam. Fobia to nie jest to, że człowiek nie potrafi wziąć za siebie odpowiedzialności i nie jest gotowy do samodzielnego życia. Tu lęk tylko jest przeszkodą a to nie ma wiele wspólnego z dojrzałością. Jak człowiek obcuje z innymi, doświadcza nowych rzeczy, znajduje się w nowych sytuacjach można by oczekiwać, że coś zmieni się u niego na lepsze ale nie musi tak być. Zależy to np. od tego jakie te doświadczenie były. Jeśli dzieje się coś przykrego to nie ma co się dziwić, że człowiek się zamyka i zaczyna się bać ale to nie jest wg mnie tak, że boi się wziąć za siebie odpowiedzialność i zacząć coś robić tylko zwyczajnie się boi. Ten strach nie wynika z jakiejś niedojrzałości tylko z jakichś konkretnych doświadczeń.
29 Gru 2015, Wto 21:55, PID: 500528
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Gru 2015, Wto 22:15 przez Niered.)
Dziecko nie ma trosk, nabiera je z wiekiem, jeśli rodzice zawiodą, albo otoczenie odbiera pewność siebie. Te powiedzenie "czym skorupa za młodu nasiąknie, tym na starość trąci" jest trafne. Tutaj chodzi o sumę wszystkich niepowodzeń, wad, niezrozumienia w połączeniu ze słabym/ wrażliwym typem osobowości, nie mylić z dziecinnością (chyba, że dorosłość polega na braku zahamowań i nuklearnej pewności siebie).
Ludzie z niskim/ niepozwalającym cieszyć się życiem poczuciem własnej wartości przyjmują takie krzywdzące i niekorzystne teorie na swój temat bez walki, że głowa mała.
30 Gru 2015, Śro 1:34, PID: 500650
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 30 Gru 2015, Śro 3:29 przez abuczok.)
Dobry wątek, ponieważ sam się zastanawiałem nad własną osobą z perspektywy dorosłości. Mam 22 lata i doszedłem do wniosku, że w nowych sytuacjach jak w np. w pracy, potrzebuję kogoś, kim bym się sugerował w wykonywanych czynnościach. Zauważyłem też, że radzenie sobie z problemami, również tragicznie mi wychodzi i jeśli mam zostać sam na sam z nim to jest ciężko. Co do bycia w centrum uwagi, to zdarza mi się na swój sposób udowodnić innym, że są tylko moją otoczką i wyróżniać się odmiennością. Co prawda mieszkam sam i pracuję, ale nie wiem czy długo tak pociągnę, ponieważ w większości sytuacjach nie lubię rywalizacji- może dlatego, że stoję na przegranej pozycji z powodu mojego dzieciństwa. Dodatkowo, nie lubię oszustwa i jakichkolwiek "gierek". Lubię prostotę jak dziecko, a wiadomo, że dorośli szukają problemy w całym. Chciałbym dostosować się do reszty, ale często się gubię, zamykam się w sobie i wtedy sobie myślę, że przydała by mi się osoba na której mógłbym się wesprzeć, jednak z moją FS wątpię by udało mi się znaleźć taką, więc koło się zamyka.
30 Gru 2015, Śro 2:20, PID: 500696
Tośka napisał(a):Z tego, co słyszałam od rodziny, faktycznie było inaczej. Ludzie darzyli się większym szacunkiem i zaufaniem, zawierali wieloletnie przyjaźnie. Nie byli tak przerażająco próżni jak dzisiejsza młodzież. Odznaczali się większą kulturą. Podobno nie było takiego zamiłowania do bezwartościowych imprez, stawiano bardziej na rozmowy, wspólne rozwijanie pasji itp.Zaufanie - pewnie tak. Bo społeczności były bardziej "zwarte". Ale to też na pewno nie wszędzie. Próżni pewnie też nie tak, bo gdy trzeba było "robić w polu", to nie było miejsca na taką próżność. Reszta raczej bez większych zmian od stuleci... Z pasjami to nawet teraz jest lepiej, bo są większe możliwości dla "przeciętnego Kowalskiego". Placebo napisał(a):Za to fobicy chcą ale boją się podejmować jakieś działania. To nie jest tak, a przynajmniej ja tak nie mam, że nie chcę żeby ktoś mówił mi co i jak mam robić. Chcę decydować za siebie bo moi bliscy wystarczająco dużo już w moim życiu zepsuli i nie wiedzą co dla mnie dobre.Haha. Niby tak. ALE. To jest tak, że nie chcemy, by ktoś za nas decydował, jeśli my czegoś nie chcemy. Ale żeby ktoś pokierował tak, jak chcemy? Przyznajcie, ile razy pomyśleliście, że chętnie wysłalibyście kogoś innego np. na rozmowę kwalifikacyjną? Placebo napisał(a):Tu lęk tylko jest przeszkodą a to nie ma wiele wspólnego z dojrzałością.Haha, tylko dojrzałość polega między innymi na pokonywaniu przeszkód. Niered napisał(a):Ludzie z niskim/ niepozwalającym cieszyć się życiem poczuciem własnej wartości przyjmują takie krzywdzące i niekorzystne teorie na swój temat bez walki, że głowa mała.No tak, niskie poczucie wartości, złe nawyki od rodziców i otoczenia, perfekcjonizm i masz wybuchową mieszankę. Nie wiem, może potrzebne nam brutalne przebudzenie, żeby się ocknąć?...
30 Gru 2015, Śro 2:38, PID: 500714
Sławna terapia szokowa?
30 Gru 2015, Śro 2:39, PID: 500716
No bo ja już nie wiem, co mogłoby (mi) pomóc...
|
|