31 Sty 2016, Nie 1:55, PID: 511848
Ostanio w moim życiu zauważyłem pewien paradoks. Mianowicie chyba nie za bardzo słucham samego siebie a może po prostu nie chce.
Chodzi o sytuację które chciałbym spotykać ale jak już spotykam to niestety wcale mi się one nie podobają/ew. mnie trochu rozczarowują.
Najlepszym tego typu przykładem są dla mnie dancingi, bale, ogólnie imprezy masowe gdzie jest bardzo głośno, ciasno i zabawa tam polega głównie na tańcu. Ja naprawdę chciałem na takie chodzić ale najpierw nie byłem w ogóle zapraszany, potem odmawiałem aż wreszcie się przemogłem i zacząłem chodzić na nie. I co poczułem? Rozczarowanie, ponieważ nie umiem się na nich bawić tak jak inni, nie mam w sobie tyle luzu gdy jestem w dużej grupie. Teraz chodzę już tylko po to by walczyć z fobią, by się przełamywać. Robię to więc wbrew sobie. Byłem może na 6,7 takich imprezach z czego w pełni udana była tylko 1, ze 2 były ok a pozostałe zakończyły się totalną klapą (nudziłem się i żałowałem że nie zostałem w domu).
Dziś nawet o dziwo dostałem aż 2 zaproszenia na tego typu imprezę, ostatecznie zostałem w domu bo nie miałem ochoty pić dziś alkoholu (bez alkoholu to już totalne ze mnie drewno).
Taka sama sytuacja jest np. ze spotkaniami na których prawie nikogo nie znam, np. na spotkaniach z kolegami/koleżankami moich kolegów. Taka sama sytuacja jest zawsze gdy mogę poczuć się oserwowany przez obce osoby.
I teraz sedno sprawy a mianowicie pytanie: czy jest sens się dalej na siłę przełamywać i chodzić na te imprezy chociaż się ich nie lubi? jak się przełamać? jakie są Wasze doświadczenia jeśli chodzi o tego typu sytuacje?
Chodzi o sytuację które chciałbym spotykać ale jak już spotykam to niestety wcale mi się one nie podobają/ew. mnie trochu rozczarowują.
Najlepszym tego typu przykładem są dla mnie dancingi, bale, ogólnie imprezy masowe gdzie jest bardzo głośno, ciasno i zabawa tam polega głównie na tańcu. Ja naprawdę chciałem na takie chodzić ale najpierw nie byłem w ogóle zapraszany, potem odmawiałem aż wreszcie się przemogłem i zacząłem chodzić na nie. I co poczułem? Rozczarowanie, ponieważ nie umiem się na nich bawić tak jak inni, nie mam w sobie tyle luzu gdy jestem w dużej grupie. Teraz chodzę już tylko po to by walczyć z fobią, by się przełamywać. Robię to więc wbrew sobie. Byłem może na 6,7 takich imprezach z czego w pełni udana była tylko 1, ze 2 były ok a pozostałe zakończyły się totalną klapą (nudziłem się i żałowałem że nie zostałem w domu).
Dziś nawet o dziwo dostałem aż 2 zaproszenia na tego typu imprezę, ostatecznie zostałem w domu bo nie miałem ochoty pić dziś alkoholu (bez alkoholu to już totalne ze mnie drewno).
Taka sama sytuacja jest np. ze spotkaniami na których prawie nikogo nie znam, np. na spotkaniach z kolegami/koleżankami moich kolegów. Taka sama sytuacja jest zawsze gdy mogę poczuć się oserwowany przez obce osoby.
I teraz sedno sprawy a mianowicie pytanie: czy jest sens się dalej na siłę przełamywać i chodzić na te imprezy chociaż się ich nie lubi? jak się przełamać? jakie są Wasze doświadczenia jeśli chodzi o tego typu sytuacje?