13 Lut 2016, Sob 1:43, PID: 515150
Witam,
kieruję swoje zapytanie, ponieważ czuję, że objawy mojej choroby coraz bardziej uniemożliwiają mi normalne życie.
Już od czasów szkolnych, a dokładnie po szkole podstawowej, rozpoczęły się moje problemy z otwarciem się na innych ludzi. Na początku nie dotyczyło to bliskich znajomych oraz rodziny, przy których potrafiłam czuć się swobodnie, ale w chwili obecnej czuję się dobrze tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie. Nigdy nie można mi było zarzucić nieśmiałości, ponieważ nie stanowiło dla mnie problemu zawieranie nowych znajomości, czy zwykłe prośby lub zapytania kierowane do obcych ludzi. Problem pojawiał się, gdy przyszedł czas pogłębienia znajomości, otwarcia się. Wtedy miewałam pustkę w głowie, nie wiedziałam o czym mogę z daną osobą dalej rozmawiać. Do niedawna jakoś sobie z moją "osobowością" radziłam, nie było to aż tak uciążliwe i choć zawsze czułam się "inna", to miałam takich znajomych z którymi spędzony czas mnie cieszył, a dla reszty otoczenia wydawałam się miła, zawsze uśmiechnięta i tylko nieco roztargniona. Takie sprawiałam pozory, jak sądzę.
Nie jestem pewna, od kiedy mój stan się pogorszył, ale mogę oszacować, że było to na ostatnim roku studiów. Odnoszę wrażenie, że problemy z otwarciem na ludzi pogłębiały się coraz bardziej od czasów szkolnych, ale ataki paniki występują dopiero od niedawna. Pierwsze poważne lęki zaczęłam odczuwać zimą ubiegłego roku. Towarzyszyło mi ciągłe przyspieszone bicie serca, będące skutkiem świadomości, że za chwilę lub dnia następnego będę musiała wyjść do ludzi, a dokładnie do pracy. Zaczęłam mieć poważne problemy z koncentracją, logicznym wypowiadaniem się, zapamiętywaniem wszelkich informacji, chaos ogólny w głowie. Słuchając drugiej osoby jednocześnie nie miałam pojęcia, co się do mnie mówi, choć starałam się bardzo skoncentrować. Mimo to moje myśli były rozbiegane. Czułam się jakbym wciąż była pod wpływem alkoholu lub jakbym chodziła we śnie. Odczuwałam też drżenie rąk, nie potrafiłam podejmować żadnych decyzji, nic mnie nie cieszyło, ani nie denerwowało. Choć chciałam się śmiać z opowiadanych żartów, to jednak nie potrafiłam wydobyć z siebie entuzjazmu. Straciłam również apetyt. Stałam się również płaczliwa, ponieważ nie potrafiłam sobie już radzić z moim stanem. Miałam wtedy podejrzenie u siebie nie tylko fobii społecznej, ale w tym momencie także depresji. Mimo wszystko w pewnym momencie objawy te ustąpiły i nagle znów byłam normalnym człowiekiem. Co więcej poczułam chęć i potrzebę kontaktów z innymi ludźmi, a każdy dzień w pracy był dla mnie radością, wszystko mnie cieszyło. Nigdy do tej pory nie czułam się tak dobrze wśród ludzi, jak wtedy. Uspokoiłam się również całkowicie i problemy z koncentracją minęły.
Drugi atak rozpoczął się miesiąc temu. W tym momencie jestem pół roku po obronie magisterskiej i pracuję w tej samej firmie. Tym razem opisane objawy z pierwszego ataku są nasilone. Oprócz opisanych wcześniej objawów, mam również rozbiegany wzrok, bardziej nieuporządkowane myśli, bardziej nienaturalne odruchy i reakcje obok innych ludzi i nie potrafię tym razem zaznać spokoju nawet wśród najbliższych. Czasem dochodzą problemy z oddychaniem, a także mocno przejmujące sny. Dodatkowo mam też zaburzenia ruchowe i wykonywanie wielu czynności sprawia mi problemy, bo nie tylko nie potrafię się skupić i zapamiętać, co robię, ale też czuję niechęć do wykonywania czegokolwiek, ponieważ wszystko mi wypada z rąk i wciąż gdzieś dobijam rękami lub nawet głową.
Opisany stan trwa już około miesiąca i chwilami tracę nadzieję, że kiedyś to minie. Teraz mam dodatkowe podejrzenia nerwicy. Nie mam pojęcia, jak sobie pomóc. Wciąż doszukuje się okoliczności, które powodują takie napady lękowe lub ich wyeliminowanie, ale mam przeczucie, że to wszystko zaczyna mnie przerastać, i że żadna witamina D lub regularna aktywność fizyczna, bądź też czytanie książek nie są w stanie już pomóc.
Bardzo proszę o pomoc. O poradę, czy jest w stanie pomóc mi coś innego niż poważne leki..ponieważ chciałabym wierzyć, że wrócę jeszcze do normalności.
kieruję swoje zapytanie, ponieważ czuję, że objawy mojej choroby coraz bardziej uniemożliwiają mi normalne życie.
Już od czasów szkolnych, a dokładnie po szkole podstawowej, rozpoczęły się moje problemy z otwarciem się na innych ludzi. Na początku nie dotyczyło to bliskich znajomych oraz rodziny, przy których potrafiłam czuć się swobodnie, ale w chwili obecnej czuję się dobrze tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie. Nigdy nie można mi było zarzucić nieśmiałości, ponieważ nie stanowiło dla mnie problemu zawieranie nowych znajomości, czy zwykłe prośby lub zapytania kierowane do obcych ludzi. Problem pojawiał się, gdy przyszedł czas pogłębienia znajomości, otwarcia się. Wtedy miewałam pustkę w głowie, nie wiedziałam o czym mogę z daną osobą dalej rozmawiać. Do niedawna jakoś sobie z moją "osobowością" radziłam, nie było to aż tak uciążliwe i choć zawsze czułam się "inna", to miałam takich znajomych z którymi spędzony czas mnie cieszył, a dla reszty otoczenia wydawałam się miła, zawsze uśmiechnięta i tylko nieco roztargniona. Takie sprawiałam pozory, jak sądzę.
Nie jestem pewna, od kiedy mój stan się pogorszył, ale mogę oszacować, że było to na ostatnim roku studiów. Odnoszę wrażenie, że problemy z otwarciem na ludzi pogłębiały się coraz bardziej od czasów szkolnych, ale ataki paniki występują dopiero od niedawna. Pierwsze poważne lęki zaczęłam odczuwać zimą ubiegłego roku. Towarzyszyło mi ciągłe przyspieszone bicie serca, będące skutkiem świadomości, że za chwilę lub dnia następnego będę musiała wyjść do ludzi, a dokładnie do pracy. Zaczęłam mieć poważne problemy z koncentracją, logicznym wypowiadaniem się, zapamiętywaniem wszelkich informacji, chaos ogólny w głowie. Słuchając drugiej osoby jednocześnie nie miałam pojęcia, co się do mnie mówi, choć starałam się bardzo skoncentrować. Mimo to moje myśli były rozbiegane. Czułam się jakbym wciąż była pod wpływem alkoholu lub jakbym chodziła we śnie. Odczuwałam też drżenie rąk, nie potrafiłam podejmować żadnych decyzji, nic mnie nie cieszyło, ani nie denerwowało. Choć chciałam się śmiać z opowiadanych żartów, to jednak nie potrafiłam wydobyć z siebie entuzjazmu. Straciłam również apetyt. Stałam się również płaczliwa, ponieważ nie potrafiłam sobie już radzić z moim stanem. Miałam wtedy podejrzenie u siebie nie tylko fobii społecznej, ale w tym momencie także depresji. Mimo wszystko w pewnym momencie objawy te ustąpiły i nagle znów byłam normalnym człowiekiem. Co więcej poczułam chęć i potrzebę kontaktów z innymi ludźmi, a każdy dzień w pracy był dla mnie radością, wszystko mnie cieszyło. Nigdy do tej pory nie czułam się tak dobrze wśród ludzi, jak wtedy. Uspokoiłam się również całkowicie i problemy z koncentracją minęły.
Drugi atak rozpoczął się miesiąc temu. W tym momencie jestem pół roku po obronie magisterskiej i pracuję w tej samej firmie. Tym razem opisane objawy z pierwszego ataku są nasilone. Oprócz opisanych wcześniej objawów, mam również rozbiegany wzrok, bardziej nieuporządkowane myśli, bardziej nienaturalne odruchy i reakcje obok innych ludzi i nie potrafię tym razem zaznać spokoju nawet wśród najbliższych. Czasem dochodzą problemy z oddychaniem, a także mocno przejmujące sny. Dodatkowo mam też zaburzenia ruchowe i wykonywanie wielu czynności sprawia mi problemy, bo nie tylko nie potrafię się skupić i zapamiętać, co robię, ale też czuję niechęć do wykonywania czegokolwiek, ponieważ wszystko mi wypada z rąk i wciąż gdzieś dobijam rękami lub nawet głową.
Opisany stan trwa już około miesiąca i chwilami tracę nadzieję, że kiedyś to minie. Teraz mam dodatkowe podejrzenia nerwicy. Nie mam pojęcia, jak sobie pomóc. Wciąż doszukuje się okoliczności, które powodują takie napady lękowe lub ich wyeliminowanie, ale mam przeczucie, że to wszystko zaczyna mnie przerastać, i że żadna witamina D lub regularna aktywność fizyczna, bądź też czytanie książek nie są w stanie już pomóc.
Bardzo proszę o pomoc. O poradę, czy jest w stanie pomóc mi coś innego niż poważne leki..ponieważ chciałabym wierzyć, że wrócę jeszcze do normalności.