03 Lis 2015, Wto 13:38, PID: 484606
Nie potępiajcie i nie osądzajcie mnie. To, co mnie spotkało, jest już wystarczająco dużą karą. Płacę za to totalną samotnością, izolacją, wyszydzeniem przez innych ludzi, nieudacznictwem. Po nieciekawym, nudnym, szkolnym czasie wydawało mi się, że zaczął się w moim życiu nowy, obiecujący, pełen nadziei etap. Szansa na zawarcie nowych znajomości (właściwie to jakichkolwiek, bo w szkole ich prawie nie było), zdobycie zaliczeń (oczywiście samych bardzo dobrych) oraz rewelacyjne zdawanie egzaminów. Najlepszy czas w życiu, po którym zostaną na zawsze wspaniałe wspomnienia.
Stało się jednak inaczej. Opanował mnie strach, niepokój, lęk, tchórzostwo. Przestraszyli mnie ludzie na kierunku, przestraszyli mnie wykładowcy, przestraszyła mnie długość zajęć, przestraszyły mnie wymagania. Zaczęły się objawy, które dopadły nie tylko umysł, ale i organizm. Przez cały dzień bolała mnie niemiłosiernie głowa, serce i żołądek, jednocześnie. Zrobiłam "najlepszą" rzecz, żeby poradzić sobie z problemami-zaczęłam uciekać z zajęć. Nie potrafiłam przekroczyć progu uniwersytetu, tak bardzo się bałam.Wiem, że brami to nieprawdopodobnie, ale tak było. Tak się wystraszyłam postaci jednego wykładowcy, że spać po nocach nie mogłam, wstawałam w środku nocy i chodziłam w te i wewte po pokoju. Ból w sercu, głowie i żołądku nie ustępował. Moi rodzice nie wiedzieli, co się dzieje, nie słuchali mnie. Zamykali mi drzwi, nie obchodziło ich, co się ze mną dzieje. Mam żal do nich, że nie potrafili i nie chcieli mi pomóc. W domu były awantury, napięta atmosfera, moje zdenerwowanie, wściekłość narastały. W końcu opuściłam dom, była połowa semestru, a moje nieobecności przybrały monstrualne rozmiary.
Stało się jednak inaczej. Opanował mnie strach, niepokój, lęk, tchórzostwo. Przestraszyli mnie ludzie na kierunku, przestraszyli mnie wykładowcy, przestraszyła mnie długość zajęć, przestraszyły mnie wymagania. Zaczęły się objawy, które dopadły nie tylko umysł, ale i organizm. Przez cały dzień bolała mnie niemiłosiernie głowa, serce i żołądek, jednocześnie. Zrobiłam "najlepszą" rzecz, żeby poradzić sobie z problemami-zaczęłam uciekać z zajęć. Nie potrafiłam przekroczyć progu uniwersytetu, tak bardzo się bałam.Wiem, że brami to nieprawdopodobnie, ale tak było. Tak się wystraszyłam postaci jednego wykładowcy, że spać po nocach nie mogłam, wstawałam w środku nocy i chodziłam w te i wewte po pokoju. Ból w sercu, głowie i żołądku nie ustępował. Moi rodzice nie wiedzieli, co się dzieje, nie słuchali mnie. Zamykali mi drzwi, nie obchodziło ich, co się ze mną dzieje. Mam żal do nich, że nie potrafili i nie chcieli mi pomóc. W domu były awantury, napięta atmosfera, moje zdenerwowanie, wściekłość narastały. W końcu opuściłam dom, była połowa semestru, a moje nieobecności przybrały monstrualne rozmiary.