01 Mar 2016, Wto 23:25, PID: 519100
Jak tu zacząć? hmmm, może najlepiej od początku.
Ja mam 32 lata.
Jezdiłem na wyścigach,zaczynałem jak miałem 9 latek, jak skończyłem 16 lat to pracowałem dodatkowo, no i jakoś nie było czasu na przyjaciół, ani dziewczyny.
Ten okres wyścigowy trwał w sumie 13 lat.
W tym czasie był tylko ten jeden cel, a reszta mnie omineła.
Jak skończyłem 22 lata to musiałem zrezygnować z wyścigów i w dodatku pracę straciłem. Cały rytm życiowy nagle stanął, a ja wpadłem w dziurę.
Dopiero wtedy pokazało się to że przez brak kontaktów, zaczynałem się bać wszystkiego, a najbardziej ludzi.
Rozmawiałem z kimś kogo znałem, to jeszcze jakoś tak szło, choć też ciągle miałem w głowie że patrzą na każdy szczegół u mnie. Takie głupie myśli "A może zle się ruszam", "może mam coś na twarzy". Cholernie mnie to męczyło, bo nie mogłem nigdy "spokojnie" porozmawiać.
To skutek z tych wyścigów i surowego ojca (KAŻDY szczegół MUSI być perfekcyjny).
Zacząłem w końcu znowu pracować. Mój brat mi to załatwił bo sam pracuję w tej firmie. Ale fobia się pogorszyła, a mimo tego 8 lata mineły migiem, pod stałą presją.
Dostałem zadanie to się spieszyłem jak głupi no bo według mnie ciągle za wolno robiłem (głupota). A jak mieliśmy budowy na których więcej niż 2 osoby pracowały (znaczy ja z kimś) to był dla mnie horror. Nie mogłem ani jeść, ani z nimi siedzieć, no bo przecież każdy patrzy co i jak robię. Masakra
No i w końcu dostałem kłopoty z sercem i z żołądkiem, przez tę nerwy i zdecydowałem że pójdę do lekarza. Byłem u niej to oczywiście tak się stresowałem że miałem ciśnienie 195/120, i byłem cały mokry.
A jak to na wsi, to od razu mi przepisała coś na to ciśnienie, i wysłała mnie na Gastroskopie.
Sam jeszcze nie zrealizowałem wtedy że to wszystko w głowie.
Na Gastroskopi omal się nie udusiłem, bo byłem taki spięty, a dopiero tam ta lekarka podejrzewała coś.
W dodatku brałem tę tabletki na to ciśnienie i jakoś dziwnie się czułem, więc sprawdziłem ciśnienie.....Szok! 50/40 .......No i wtedy już Alarm się włączył w końcu.
Muszę dodać że wcześniej nigdy nie chodziłem do lekarza, nie mogłem się przełamać. Więc poszedłem do lekarki i porozmawiałem z nią o tym, było to na prawdę ciężko dla mnie, ale od razu wysłała do psychologa i poradziła bym do psychiatra poszedł. No i tak zrobiłem.
Pani psycholog po pierwszej rozmowie zasugerowała by się facet mną zajął, bo ja jestem baaaardzo miłą i ciepłą osobą, i zawsze bardziej trzymałem się matki bo ojciec był na prawdę surowym człowiekiem. Więc, poszedłem do psychiatra.
Wysłuchał mnie, i jego pierwsze słowa były "podziwiam pana za taką siłę, to cud że pan jeszcze żyję"......bo ja do dziś ciągle myślę o śmierci (tak napisałem bo nie lubię słowa samobójstwo).
No i przepisał mi pierwsze leki. Było to Convulex (300mg) i Kventiax (25mg)....A zapomniałem dodać że od kupę lat nie mogę normalnie spać, myślę i myślę. dwie godziny na dobę to max.
A pracowałem ponad 300 Godzin/miesiąc.
No i zwolnienie lekarskie dostałem wtedy.
To było 4 miesiące temu, i jest troszkę lepiej, choć nadal chowam się w domu, ale mogę iść "normalnie" do sklepu np...
No i leki biorę tę same, tyle że inne dawki. Rano 300mg Convulex, Wieczorem 600mg Convulex i 100mg Kventiax (niedługo się kończy to dostałem Ketrel).
Troszkę lepiej śpię. Nie raz mam jednak dziwne, pomieszane sny.
Teraz muszę spróbować być miedzy ludzmi. Zobaczymy jak to dalej bedzie. Staram się myśleć pozytywnie.
Ale się rozpisałem, czy komuś sie będzie chciało tyle tekstu przeczytać?:-)
W sumie dla mnie najważniejsze by się tego pozbyć. No i póżniej sam przeczytać i zobaczyć to z innej strony ;-)
Dziękuję za wysłuchanie :-)
Pozdrawiam, Andrzej
Ja mam 32 lata.
Jezdiłem na wyścigach,zaczynałem jak miałem 9 latek, jak skończyłem 16 lat to pracowałem dodatkowo, no i jakoś nie było czasu na przyjaciół, ani dziewczyny.
Ten okres wyścigowy trwał w sumie 13 lat.
W tym czasie był tylko ten jeden cel, a reszta mnie omineła.
Jak skończyłem 22 lata to musiałem zrezygnować z wyścigów i w dodatku pracę straciłem. Cały rytm życiowy nagle stanął, a ja wpadłem w dziurę.
Dopiero wtedy pokazało się to że przez brak kontaktów, zaczynałem się bać wszystkiego, a najbardziej ludzi.
Rozmawiałem z kimś kogo znałem, to jeszcze jakoś tak szło, choć też ciągle miałem w głowie że patrzą na każdy szczegół u mnie. Takie głupie myśli "A może zle się ruszam", "może mam coś na twarzy". Cholernie mnie to męczyło, bo nie mogłem nigdy "spokojnie" porozmawiać.
To skutek z tych wyścigów i surowego ojca (KAŻDY szczegół MUSI być perfekcyjny).
Zacząłem w końcu znowu pracować. Mój brat mi to załatwił bo sam pracuję w tej firmie. Ale fobia się pogorszyła, a mimo tego 8 lata mineły migiem, pod stałą presją.
Dostałem zadanie to się spieszyłem jak głupi no bo według mnie ciągle za wolno robiłem (głupota). A jak mieliśmy budowy na których więcej niż 2 osoby pracowały (znaczy ja z kimś) to był dla mnie horror. Nie mogłem ani jeść, ani z nimi siedzieć, no bo przecież każdy patrzy co i jak robię. Masakra
No i w końcu dostałem kłopoty z sercem i z żołądkiem, przez tę nerwy i zdecydowałem że pójdę do lekarza. Byłem u niej to oczywiście tak się stresowałem że miałem ciśnienie 195/120, i byłem cały mokry.
A jak to na wsi, to od razu mi przepisała coś na to ciśnienie, i wysłała mnie na Gastroskopie.
Sam jeszcze nie zrealizowałem wtedy że to wszystko w głowie.
Na Gastroskopi omal się nie udusiłem, bo byłem taki spięty, a dopiero tam ta lekarka podejrzewała coś.
W dodatku brałem tę tabletki na to ciśnienie i jakoś dziwnie się czułem, więc sprawdziłem ciśnienie.....Szok! 50/40 .......No i wtedy już Alarm się włączył w końcu.
Muszę dodać że wcześniej nigdy nie chodziłem do lekarza, nie mogłem się przełamać. Więc poszedłem do lekarki i porozmawiałem z nią o tym, było to na prawdę ciężko dla mnie, ale od razu wysłała do psychologa i poradziła bym do psychiatra poszedł. No i tak zrobiłem.
Pani psycholog po pierwszej rozmowie zasugerowała by się facet mną zajął, bo ja jestem baaaardzo miłą i ciepłą osobą, i zawsze bardziej trzymałem się matki bo ojciec był na prawdę surowym człowiekiem. Więc, poszedłem do psychiatra.
Wysłuchał mnie, i jego pierwsze słowa były "podziwiam pana za taką siłę, to cud że pan jeszcze żyję"......bo ja do dziś ciągle myślę o śmierci (tak napisałem bo nie lubię słowa samobójstwo).
No i przepisał mi pierwsze leki. Było to Convulex (300mg) i Kventiax (25mg)....A zapomniałem dodać że od kupę lat nie mogę normalnie spać, myślę i myślę. dwie godziny na dobę to max.
A pracowałem ponad 300 Godzin/miesiąc.
No i zwolnienie lekarskie dostałem wtedy.
To było 4 miesiące temu, i jest troszkę lepiej, choć nadal chowam się w domu, ale mogę iść "normalnie" do sklepu np...
No i leki biorę tę same, tyle że inne dawki. Rano 300mg Convulex, Wieczorem 600mg Convulex i 100mg Kventiax (niedługo się kończy to dostałem Ketrel).
Troszkę lepiej śpię. Nie raz mam jednak dziwne, pomieszane sny.
Teraz muszę spróbować być miedzy ludzmi. Zobaczymy jak to dalej bedzie. Staram się myśleć pozytywnie.
Ale się rozpisałem, czy komuś sie będzie chciało tyle tekstu przeczytać?:-)
W sumie dla mnie najważniejsze by się tego pozbyć. No i póżniej sam przeczytać i zobaczyć to z innej strony ;-)
Dziękuję za wysłuchanie :-)
Pozdrawiam, Andrzej