20 Cze 2017, Wto 10:16, PID: 705134
To trza przekierować tą agresję na oprawców.
Dla nie ma litości.
Dla nie ma litości.
Ankieta: Czy zdarzało ci się być wyśmiewanym? Nie posiadasz uprawnień, aby oddać głos w tej ankiecie. |
|||
Nie/nie przypominam sobie | 7 | 3.59% | |
Tak - pojedyncze przypadki | 70 | 35.90% | |
Tak - przez dłuższy czas | 118 | 60.51% | |
Razem | 195 głosów | 100% |
*) odpowiedź wybrana przez Ciebie | [Wyniki ankiety] |
20 Cze 2017, Wto 10:16, PID: 705134
To trza przekierować tą agresję na oprawców.
Dla nie ma litości.
09 Lip 2017, Nie 7:24, PID: 706478
Tak bardzo często, nawet chciałem odebrac sobie życie ale bardzo sie bałem i nic z tego nie wyszło " "
13 Lip 2017, Czw 2:24, PID: 706948
(15 Maj 2017, Pon 10:18)wax and wire napisał(a): moim zdaniem jest to zachowanie które daje przywilej w grupie, bycia fajniejszym, silniejszym, sam całą podstawkę wyśmiewałem się z kilku osób, robiliśmy im różne rzeczy, ciągle byli nasi rodzice wzywani do szkoły, to jakieś głupie zaczepki, to szydzenie, bicie, z moimi kilkoma kolegami, byliśmy niezłymi urwisami... Same problemy, gdzie z perspektywy czasu sam teraz się tego wstydzę, ale jak się miało mniej lat to chciało się być w klasie na najwyższej pozycji, i zaimponować innym, głupotą, wielką... Kiedyś przyjdzie kryska na matyska, kolego
13 Lip 2017, Czw 12:45, PID: 706966
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13 Lip 2017, Czw 12:47 przez Promyk.)
W gimnazjum dzieci się mnie czepiały. Wstydziłam się odzywać, więc nazywały mnie "niemową". W liceum też się czepiali mnie i przyjaciółki, która chodziła do tej samej klasy. Tylko z nią się zadawałam. Zawsze słyszałam teksty w stylu: "Co ty taka cicha, czemu się nie odzywasz?". Najgorsze szykanowanie zaczęło się teraz, gdy przytyłam od choróbsk. Wujkowie zaczęli po mnie jeździć przy każdej okazji. Nazywają mnie "grubym potworem", czepiają się wszystkiego począwszy od wagi poprzez makijaż a skończywszy na kolorze włosów. Witają się ze mną słowami: Hej grubasie, a gdy raz na jakimś weselu wyglądałam trochę lepiej, to stwierdzili, że jak "głupia landrynka" i że mam zmienić kolor włosów. To są bardzo prości i żałośni ludzie, więc czego można się po nich spodziewać, ale ich uwagi bolały tak bardzo, że zerwałam kontakt z rodziną, już nie chodzę na żadne komunie, chrzciny i inne imprezy, a jak przyłażą, to nie wychodzę ze swojego pokoju i dzięki temu uwolniłam się od tego szykanowania. Żałuję, że nigdy nie odwinęłam się jednemu czy drugiemu, teraz bym im tak dogadała przy stole, że by im w pięty poszło.
13 Lip 2017, Czw 14:52, PID: 706970
(20 Cze 2017, Wto 9:28)kartofel napisał(a): mam wreszcie normalną pozycję (czyli nie kozła ofiarnego) i ludzie traktują mnie normalnie (a nawet na swój sposób szanują, przez co dość długo bylam w szoku ).Heh, doskonale znam to uczucie. Ja nadal odczuwam lęk, że ludzie się "zorientują" i zaczną mnie traktować tak jak kiedyś. (13 Lip 2017, Czw 12:45)Promyk napisał(a): Żałuję, że nigdy nie odwinęłam się jednemu czy drugiemu, teraz bym im tak dogadała przy stole, że by im w pięty poszło.Takie odpowiedzi niestety najcześciej przychodzą po czasie.
13 Lip 2017, Czw 18:08, PID: 706992
(13 Lip 2017, Czw 12:45)Promyk napisał(a): W gimnazjum dzieci się mnie czepiały. Wstydziłam się odzywać, więc nazywały mnie "niemową". W liceum też się czepiali mnie i przyjaciółki, która chodziła do tej samej klasy. Tylko z nią się zadawałam. Zawsze słyszałam teksty w stylu: "Co ty taka cicha, czemu się nie odzywasz?". Najgorsze szykanowanie zaczęło się teraz, gdy przytyłam od choróbsk. Wujkowie zaczęli po mnie jeździć przy każdej okazji. Nazywają mnie "grubym potworem", czepiają się wszystkiego począwszy od wagi poprzez makijaż a skończywszy na kolorze włosów. Witają się ze mną słowami: Hej grubasie, a gdy raz na jakimś weselu wyglądałam trochę lepiej, to stwierdzili, że jak "głupia landrynka" i że mam zmienić kolor włosów. To są bardzo prości i żałośni ludzie, więc czego można się po nich spodziewać, ale ich uwagi bolały tak bardzo, że zerwałam kontakt z rodziną, już nie chodzę na żadne komunie, chrzciny i inne imprezy, a jak przyłażą, to nie wychodzę ze swojego pokoju i dzięki temu uwolniłam się od tego szykanowania. Żałuję, że nigdy nie odwinęłam się jednemu czy drugiemu, teraz bym im tak dogadała przy stole, że by im w pięty poszło. ciule bez krzty rozumu i moralności, dopieprzają, byleby samemu się lepiej poczuć. na gilotyne z takimi
22 Lip 2017, Sob 10:53, PID: 707621
(21 Lip 2017, Pią 12:45)Wolfgang napisał(a): Jest coś takiego jak karma. Znacie jakieś przykłady, że zło czynione przez waszych wrogów i oprawców zemściło się na nich ? Karma to synonim sprawiedliwości (jakby jej podorgan, który tą sprawiedliwość egzekwuje), a że na świecie nie ma sprawiedliwości, więc nie ma i "karmy".
22 Lip 2017, Sob 18:09, PID: 707647
Cytat:Jest coś takiego jak karma.pedigree pal, zle uczynki czesto powracaja ale w postaci korzysci
22 Lip 2017, Sob 19:00, PID: 707649
(13 Lip 2017, Czw 12:45)Promyk napisał(a): W gimnazjum dzieci się mnie czepiały. Wstydziłam się odzywać, więc nazywały mnie "niemową". W liceum też się czepiali mnie i przyjaciółki, która chodziła do tej samej klasy. Tylko z nią się zadawałam. Zawsze słyszałam teksty w stylu: "Co ty taka cicha, czemu się nie odzywasz?". Najgorsze szykanowanie zaczęło się teraz, gdy przytyłam od choróbsk. Wujkowie zaczęli po mnie jeździć przy każdej okazji. Nazywają mnie "grubym potworem", czepiają się wszystkiego począwszy od wagi poprzez makijaż a skończywszy na kolorze włosów. Witają się ze mną słowami: Hej grubasie, a gdy raz na jakimś weselu wyglądałam trochę lepiej, to stwierdzili, że jak "głupia landrynka" i że mam zmienić kolor włosów. To są bardzo prości i żałośni ludzie, więc czego można się po nich spodziewać, ale ich uwagi bolały tak bardzo, że zerwałam kontakt z rodziną, już nie chodzę na żadne komunie, chrzciny i inne imprezy, a jak przyłażą, to nie wychodzę ze swojego pokoju i dzięki temu uwolniłam się od tego szykanowania. Żałuję, że nigdy nie odwinęłam się jednemu czy drugiemu, teraz bym im tak dogadała przy stole, że by im w pięty poszło. Dowód na to, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciach. Do tego potrafią bardziej uprzykrzyć życie niż pierwsza lepszy oprawca, który prześladował w szkole. Ja w sumie nie wierze w karmę, nie znam ani jednego przykładu w którym oprawca by ucierpiał po czasie(Chyba, że ma to dopiero nastąpić). Z resztą czy by to coś zmieniło? Szczerze mówiąc średnio już mnie obchodzą Ci ludzie, którzy "atakowali" mnie w szkole. Nie mam pojęcia nawet co się z nimi dzieje i co robią w życiu. Niechęć do nich, jakieś negatywne emocje raczej tylko by pogorszyły moją sytuacje. Więc wszystko mi jedno czy kiedyś ucierpią czy też nie.
22 Lip 2017, Sob 19:25, PID: 707657
(22 Lip 2017, Sob 19:00)cthulhu napisał(a): Ja w sumie nie wierze w karmę, nie znam ani jednego przykładu w którym oprawca by ucierpiał po czasie(Chyba, że ma to dopiero nastąpić). Z resztą czy by to coś zmieniło? Szczerze mówiąc średnio już mnie obchodzą Ci ludzie, którzy "atakowali" mnie w szkole. Nie mam pojęcia nawet co się z nimi dzieje i co robią w życiu. Niechęć do nich, jakieś negatywne emocje raczej tylko by pogorszyły moją sytuacje. Więc wszystko mi jedno czy kiedyś ucierpią czy też nie.w zasadzie to wierzę w karmę a jeśli idzie o podejście do dziecięcych i niedziecięcych piranii, to niby tak, niby są gdzieś daleko, mają swoje życia, nawet jeśli nie są daleko, niby pewnie nie pamiętają o moim istnieniu, a jednak kiedy jestem w swoim mieście i muszę iść koło szkoły, koło ich domów, albo kiedy w koncu jakimś cudem znajdę się z nimi na jednym przystanku itd. (mimo, że to przecież 15, i 16, i 17, i 14 itd. lat temu ) to ogarnia mnie paraliż- cielesny i umysłowy. spotkałam kiedyś koleżankę z pedałówy, w sumie to ona mi nic takiego nie zrobiła strasznego (nikt z nich mi nic strasznego nie zrobił, po prostu się śmiali, że jestem jakaś dziwna/ , czasami wyśmiewali wygląd) i zagadała coś w stylu "hej co tam?" a ja dostałam w międzyczasie sraczki mózgowej, zaczęłam mówić, sraczka co raz większa, i jak skonczyłam to miałam ochotę uderzyć głową w znak, a ona uśmiechnęła się, jak do debila - takie rozbawienie i zażenowanie w jednym, innym razem "kolega" z pedałówy w autobusie, musiałam akurat stać koło niego, ale się nie odezwałam, nie byłam pewna czy mnie poznał w ogóle, ale znowu w głowie sraczka i pot, że za chwilę zatka sobie ryj ręką i będzie rechotał z jakiegoś powodu. nie cierpie ich, czuje się przy nich, jakbym miała mozg w dup*e, nie miała rąk, nóg i ust, tylko oczy, co by się rozglądać do okoła, robić zeza i płakać.
22 Lip 2017, Sob 19:53, PID: 707661
(22 Lip 2017, Sob 19:25)bajka napisał(a):A to chyba jest trochę inna sytuacja. Mam wrażenie, że w takiej sytuacji po prostu nie chce się mieć do czynienia z takimi osobami, bo powoduje to niejako cofnięcie w czasie. Można bać się tego jak będą nas postrzegać takie osoby, że znowu będziemy tymi (tutaj wstaw jakiś epitet z tych lat) osobami. Do tego dochodzi to co się dokonało do tej pory... a oni może się okazać, że oni nagle są zwycięzcami życia. Zacznie się porównywanie do nich i cóż.(22 Lip 2017, Sob 19:00)cthulhu napisał(a): Ja w sumie nie wierze w karmę, nie znam ani jednego przykładu w którym oprawca by ucierpiał po czasie(Chyba, że ma to dopiero nastąpić). Z resztą czy by to coś zmieniło? Szczerze mówiąc średnio już mnie obchodzą Ci ludzie, którzy "atakowali" mnie w szkole. Nie mam pojęcia nawet co się z nimi dzieje i co robią w życiu. Niechęć do nich, jakieś negatywne emocje raczej tylko by pogorszyły moją sytuacje. Więc wszystko mi jedno czy kiedyś ucierpią czy też nie.w zasadzie to wierzę w karmę a jeśli idzie o podejście do dziecięcych i niedziecięcych piranii, to niby tak, niby są gdzieś daleko, mają swoje życia, nawet jeśli nie są daleko, niby pewnie nie pamiętają o moim istnieniu, a jednak kiedy jestem w swoim mieście i muszę iść koło szkoły, koło ich domów, albo kiedy w koncu jakimś cudem znajdę się z nimi na jednym przystanku itd. (mimo, że to przecież 15, i 16, i 17, i 14 itd. lat temu ) to ogarnia mnie paraliż- cielesny i umysłowy. spotkałam kiedyś koleżankę z pedałówy, w sumie to ona mi nic takiego nie zrobiła strasznego (nikt z nich mi nic strasznego nie zrobił, po prostu się śmiali, że jestem jakaś dziwna/ , czasami wyśmiewali wygląd) i zagadała coś w stylu "hej co tam?" a ja dostałam w międzyczasie sraczki mózgowej, zaczęłam mówić, sraczka co raz większa, i jak skonczyłam to miałam ochotę uderzyć głową w znak, a ona uśmiechnęła się, jak do debila - takie rozbawienie i zażenowanie w jednym, innym razem "kolega" z pedałówy w autobusie, musiałam akurat stać koło niego, ale się nie odezwałam, nie byłam pewna czy mnie poznał w ogóle, ale znowu w głowie sraczka i pot, że za chwilę zatka sobie ryj ręką i będzie rechotał z jakiegoś powodu. nie cierpie ich, czuje się przy nich, jakbym miała mozg w dup*e, nie miała rąk, nóg i ust, tylko oczy, co by się rozglądać do okoła, robić zeza i płakać.
23 Lip 2017, Nie 0:34, PID: 707678
(22 Lip 2017, Sob 21:03)Wolfgang napisał(a):Pierdu pierdu Twoje błędne myślenie inicjucje życie po śmierci co jest żenującą ideą jak to sobie wyobrażasz, ktoś kto zabił człowieka, żyje z kimś kto tego człowieka obraził, przecież Bóg wybacza każdemu więc spotkasz tam Hitlera/ lub kogoś innego który będzie miał lepsze życie niż ty. Życie po śmierci to bujda na resorach, jedyne sprawiedliwe rozwiązanie byłoby życie po śmierci w postaci tego, że każdy przeżywa życie każdej innej osoby, a tak nie jest.(22 Lip 2017, Sob 10:53)EasyPeasy napisał(a):(21 Lip 2017, Pią 12:45)Wolfgang napisał(a): Jest coś takiego jak karma. Znacie jakieś przykłady, że zło czynione przez waszych wrogów i oprawców zemściło się na nich ?
23 Lip 2017, Nie 10:32, PID: 707683
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23 Lip 2017, Nie 12:34 przez Kylar.)
Cytat:No właśnie prędko karma nie wróci. Na to trzeba kilka-kilkanaście lat. Tego nie uświadczymy. Zazwyczaj się to dzieje że osoby które wyrządziły zło po latach stają się ofiarami. Myślę, że każdy by chciał, żeby tak było, tymczasem ludzie na szczycie drabinki społecznej to w większości socjopaci, pozbawieni moralności ludzie, którzy zrobią wszystko by osiągnąć swoje cele. Wiara w karmę to w ogóle jest dosyć ciekawe zjawisko u fobika. Zakładam, że jeżeli udzielasz się na tym forum, to jesteś nieszczęśliwy, cierpisz. Czy swoje obecne cierpienie też tłumaczysz karmą? Cytat:Nie ma czegoś takiego że Bóg wybacza każdemu. Trzeba najpierw nawrócić się w czyśćcu, żeby myśleć o niebie. Poza tym Hitler to mógł bezpośrednio do piekła trafić no ale EasyPeasy wie wszystko o wszystkich i wie gdzie kto trafił. Wiara w boga katolickiego wyklucza karmę, bo według katolików życie doczesne to próba, a wymiar sprawiedliwości następuje po śmierci w postaci nieba, albo piekła. Czyli według wiary katolickiej rób co chcesz, a bóg rozliczy cię po śmierci.
23 Lip 2017, Nie 11:33, PID: 707690
(23 Lip 2017, Nie 11:11)Wolfgang napisał(a):(23 Lip 2017, Nie 10:32)NieWiem123 napisał(a): Czy swoje obecne cierpienie też tłumaczysz karmą? Nie bardzo wiem o co ci chodzi, czy mnie obrażasz w tym momencie, czy odpowiadasz na moje pytanie.
23 Lip 2017, Nie 12:03, PID: 707691
Karma? nic takiego nie istnieje, to że coś złego złemu się przytrafi, czasem zaraz po wyrządzonej krzywdzie to tylko przypadek. Tak na prawdę zło radzi sobie tak dobrze bo jest sprawniejsze, bezwzględność zawsze wygra z umiarkowaniem, a w temacie to na szczęście nie mam problemu z takimi spotkaniami, od końca szkoły nikogo z niej nie spotkałem, zresztą nawet jeśli by tak się stało to myślę że bym się zbytnio nie stresował, co najwyżej obiłbym komuś ten nieznośny r..j
23 Lip 2017, Nie 12:55, PID: 707696
23 Lip 2017, Nie 17:48, PID: 707720
(23 Lip 2017, Nie 10:21)Wolfgang napisał(a):Ty za to wiesz, kto gdzie nie trafił.(23 Lip 2017, Nie 0:34)EasyPeasy napisał(a):(22 Lip 2017, Sob 21:03)Wolfgang napisał(a):Pierdu pierdu Twoje błędne myślenie inicjucje życie po śmierci co jest żenującą ideą jak to sobie wyobrażasz, ktoś kto zabił człowieka, żyje z kimś kto tego człowieka obraził, przecież Bóg wybacza każdemu więc spotkasz tam Hitlera/ lub kogoś innego który będzie miał lepsze życie niż ty. Życie po śmierci to bujda na resorach, jedyne sprawiedliwe rozwiązanie byłoby życie po śmierci w postaci tego, że każdy przeżywa życie każdej innej osoby, a tak nie jest.(22 Lip 2017, Sob 10:53)EasyPeasy napisał(a):(21 Lip 2017, Pią 12:45)Wolfgang napisał(a): Jest coś takiego jak karma. Znacie jakieś przykłady, że zło czynione przez waszych wrogów i oprawców zemściło się na nich ?
23 Lip 2017, Nie 19:43, PID: 707732
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23 Lip 2017, Nie 20:40 przez Mighty.)
Cytat:Życie po śmierci to bujda na resorachSpokojnie . Nie ma potrzeby urażania uczuć religijnych. Każdy wierzy w co wierzy i należy to uszanować. Co do wyśmiewania, to raczej mi się zdarzały pojedyncze przypadki. Szkoda, że nie mogę żadnej z nich sobie przypomnieć. W czwartej klasie podstawówki pewien koleś z klasy nagle zaczął mnie gnębić. Ciągle mnie szturchał i nazywał "szczurkiem". Nie należał do żadnych gnębicieli i towarzyskich uczniów. Pewnie mu się to spodobało, że nie robiłem nic, żeby go zatrzymać, powiedzieć mu coś. To mogło trwać przez parę miesięcy i potem mu przeszło. Stał się normalny. Będąc w takim wieku i wiedząc, że w klasie był takim trochę frajerem, nie wywarło to na mnie wrażenia. W tej samej klasie doszedł do nas chłopiec, który lubił łobuzować i niektórych gnębić. Dostawał same jedynki. Raz odkręcił w sali od języka angielskiego jakiś zawór i tryskała zimna woda po ławkach. Widząc jak gnębi niektóre osoby, raczej z młodszych klas, miałem małe obawy, że zainteresuje się mną prędzej czy później, więc starałem się go udobruchać. Po prostu zadawałem mu koleżeńskie pytania jak "Ćwiczysz dzisiaj? Wiesz, że dzisiaj mamy sprawdzian?". Stał się do mnie przyjazny. Pamiętam jak po lekcjach czekaliśmy na coś, już nie pamiętam co. Na korytarzu w szatni było pusto oprócz ucznia z młodszego rocznika. Zaczął go gnębić obok mnie tak, że ten wybiegł z płaczem i tak dalej czekaliśmy. Po jakimś czasie zjawił się tata gnębionego i zaczął na niego krzyczeć, a ja sobie siedziałem obok. To ciekawe, że udało mi się go nastawić przyjaźnie na mnie. W gimnazjum zdarzały mi się rzadko pojedyncze przypadki. Za każdym razem czułem silny lęk, jakbym stanął twarzą w twarz z gangiem morderców czy jakbym został całkowicie odrzucony przez ludzkie środowisko i lepiej, żebym nie wracał do szkoły czy nawet do domu. Tak się działo przy takich momentach jak niemiły komentarz na temat mojej cichości. Nie byłem bity. Wystarczyły złośliwe komentarze, uśmieszki i już czułem się stracony. Na studiach u mnie każdy jest normalny, starszy i kulturalny. Jednak trafił się jeden pozer, który wciąż siedzi mentalnie na poziomie gimnazjum. Czarna, skórzana kurteczka i odjazdowa fryzura z wystającą grzywką. Znalazł sobie kolegę, z którym szeptem komentuje inne osoby, np. na przerwach. Na pierwszym roku był w mojej grupie, zanim na początku drugiego roku grupy się pomieszały. Na przerwie zauważył mój nieatrakcyjny wygląd i powiedział "Popatrz na te dziewczyny. Która ci się najbardziej podoba? Zagadaj do którejś, hehe!". Odpowiedziałem "Daj spokój. Wiem jak wyglądają takie zaczepki. Nie będę odpowiadać ci na takie pytania." i zignorowałem go. To była jego pierwsza i ostatnia zaczepka. Do tej pory zachowywał się do mnie normalnie. A to czasem spyta się gdzie mamy następne zajęcia, to przyjaźnie odpowiadałem. Witałem się z nim jak gdyby nigdy nic. W tym roku, na początku marca, czyli na początku nowego semestru grupy znów się pomieszały. Tym razem było mniej osób, lecz trafił znów na moją grupę. Trafił też taki nerd. Od razu zauważyłem, że jest gnębiony przez pozera. Przynajmniej są to tylko słowne zaczepki z głupimi pytaniami. Widzę, że chociaż odpowiada na nie żartobliwie. Słyszał takie pytania jak „Hehe, co robiłeś w weekend? Pewnie grałeś w Tibię, hehe.”, „Pocałowałeś kiedyś jakąś dziewczynę?”. Minęło parę miesięcy. Każdy zachowywał się normalnie, tylko on dalej to kręcił. Wciąż nie dawał mu spokoju. Nikt mu nie wtórował. Myślałem sobie „Reeety. Ile można się w to bawić? Nie może znaleźć sobie innego zajęcia?”. Robiłem z osobą gnębiącą projekt i oddaliśmy go na początku lipca. Czekaliśmy godzinę na naszą kolej, a przez ten cały czas pozer robił sobie z niego jaja. Zauważyłem, że podniósł poziom chamstwa w swoich zaczepkach. Jak można przez całą godzinę się w to bawić? To był chyba mój ostatni pobyt na uczelni do tej pory, bo są wakacje. Ostatnio parę razy wracałem tramwajem w kierunku domu z osobą gnębiącą. Podczas niezręcznych rozmów w trakcie powrotu podejmowałem parę prób rozpoczęcia tematu o tym, że jest gnębiony i czy źle się z tym czuje, lecz jak zwykle miałem blokadę. To dobrze, że chociaż odpowiada żartobliwie, to jednak odpowiadając na zaczepki, dalej go podsyca.
23 Lip 2017, Nie 20:32, PID: 707737
W podstawówce zabierali mi rzeczy, żebym się wkurzał. I ogólnie się ze mnie śmiali.
W gimnazjum nie byłem traktowany poważnie. Nieraz nazywali mnie pączkiem, grubasem, spaślakiem. Na wf rzucali we mnie piłkami, a przed samą lekcją zamykali mnie w szatni. Wykorzystywali to, że jestem wrażliwy i dokuczali mi, bo wiedzieli, że będę płakać. Nawet ówczesny przyjaciel się ze mnie nabijał, ale przebaczaliśmy sobie. Teraz to bym im pokazał, co o nich myślę...
24 Lip 2017, Pon 8:32, PID: 707793
Ja miałam nieciekawą sytuację w gimnazjum. Często mam tak, że nauczyciele mnie nie lubią .w. No i wtedy też tak było. I wychowawczyni, i babka od wf-u krzywo na mnie patrzyły .w. O ile wychowawczyni uczyła polskiego, z którego nie byłam zła, tak jędza od wf-u trafiła w dziesiątkę, ze sportem nie mam nic wspólnego .w. No i zaczęły się trzy lata katorgi. Nienawidziłam wf-u całym swoim sercem. Na większości lekcji słyszałam tylko, że robię źle to, czy tamto. Innych się tak nie czepiała Raz nawet jak się zdenerwowała, i chciała mi rękę ustawić tak jak być powinna to mnie tak szarpnęła, że miałam ochotę ją zabić .w. Innym razem usłyszałam, że jestem "jakaś cofnięta w rozwoju" Także ten no, miło, dzięki Jedyne co mnie "odratowało" to wypadek w 3 klasie, przez który nie mogłam ćwiczyć przez parę miesięcy, ale udało się załatwić zwolnienie całoroczne ;w;
29 Paź 2017, Nie 11:36, PID: 714769
Najbardziej wyśmiewali się w podstawówce i w szkole średniej. E gimnazjum mniej, a w zerówce i na studiach spokój. W szkole średniej oprócz uczniów, jeden nauczyciel. Spora część uczniów naśmiewała się od pierwszego ujrzenia mnie. Nie znam powodów naśmiewania, mogę się jedynie domyślać. Jak przeglądałem swoje zdjęcia z dzieciństwa oraz filmy ze ślubowania w 1-wszej klasie podstawówki oraz z komunii, to ze swoją mimiką twarzy i postawą ciała wyglądałem jak "ultrahiperturbołajza", myślę, że to był jeden z powodów naśmiewania. Drugi powód jest taki, że byłem grzeczny, a wśród dzieci i młodzieży jest tak, że najbardziej lubiani i szanowani są ci najbardziej chuligańscy, a najbardziej nielubiani, nieszanowani, ci najbardziej grzeczni.
12 Sie 2018, Nie 18:17, PID: 758936
Ja jestem osobą niepełnosprawną(lewa ręka, noga) chodze, ale różnych rzeczy nie mogę zrobić czy utykam.
Jak tylko pamiętam w podstawówce byłem wyśmiewany + wychowanie rodziców "Na " przewrażliwiona
12 Wrz 2018, Śro 4:59, PID: 763559
(05 Mar 2016, Sob 3:24)Placebo napisał(a): To jest poważny temat, wolałabym, żeby nie robić tutaj syfu jak w innych; temat dla odważnych - jeśli możecie napiszcie jak to u was mniej więcej było, w jakim okresie życia się z tym zetknęliście? Gdzie (szkoła, dom, praca...)? Czy to nieśmiałość była przyczyną? Jak te doświadczenia na was wpłynęły? Jak sobie z tym poradziliście/radzicie? Ja sobie nadal nie umiem poradzić. Nie umiem tego zaakceptować. Nie umiem wybaczyć, chociaż wszędzie się trąbi o tym, żeby wybaczyć "dla samego siebie", a nie dla nich. Ja po prostu tego nie mogę zdzierżyć, że ludzie, którzy mnie prześladowali wiodą super żywot. Nie mogę pojąć, dlaczego teraz są tacy pro ludzcy, udostępniają filmiki nawołujące do tolerancji, do szkalowania prześladowców, a sami robili to samo. Nie mogę pojąć tego, dlaczego ja. Dlaczego muszą zawsze sobie znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego. Nieśmiałość nie była przyczyną. Ich zachowania są przyczyną nieśmiałości/lęków/problemów z akceptacją siebie. Przypuszczam, że teraz by nawet nie pamiętali. A mnie to tak cholernie boli. Nawet okolice rodzinne kojarzą mi się z tym wszystkim, wiecie. Też popełniłam wiele błędów, ale mogę powiedzieć jedno: na takie coś nie zasługiwałam w żaden cholerny sposób. Zaczęło się od tego, że mnie dzieci wyśmiewały, bo moi rodzice nie mieli wykształcenia. Wiecie, podśmiechujki, że moi rodzice są głupi, że nie mają studiów, że ja też pewnie głupia, że biedna, że kasy nie ma w domu, że ubrania nie takie fajne. Najbardziej na pieńku miałam z taką dziewczyną, która znienawidziła mnie od pierwszej klasy podstawówki. Bo wspólna koleżanka postanowiła się do mojej klasy przepisać, mimo że była z nią w klasie xD. Czaicie? Co zabawniejsze, nawet mnie wtedy nie znała osobiście. Później się zakumplowałyśmy i było, hehe, fajnie. Generalnie to pierwsze lata podstawówki były spoko. Wiadomo, chłopakom jakaś szajba odbijała, więc trzymałyśmy się z dziewczynami od nich z daleka. W drugiej albo trzeciej klasie miałam sytuację, gdzie z jedną dziewczyną się pokłóciłam, a ona zawołała swojego starszego brata i napisali na ławce na korytarzu ">>> --- >>> Noele to SZMATA <<< --- <<<" No patologiczną trochę szkołę miałam, to trzeba przyznać, a później było jeszcze gorzej. W piątej klasie nasilił się konflikt z tą koleżanką z pierwszej klasy. Tak teraz sobie myślę i u niej to było podyktowane zazdrością. Bo wiecie, pokazywała, że mną gardzi, ale jednocześnie próbowała mnie w czymś tam pokonać. Na przykład były wybory do samorządu szkolnego, to ona zrywała moje plakaty xD *problemypierwszegoświata*. Rozpowiadała o mnie jakieś głupoty. Pamiętam, jak był konkurs jakiś w bibliotece i ja go wygrałam, miała minę jakby chciała mi zrobić krzywdę. A później znowu się zaprzyjaźniłyśmy. Albo "zaprzyjaźniłyśmy". Gimnazjum. Tutaj różnorodność wszystkiego. Nie lubiły mnie klasowe Sebixy, bo się ***dobrze *** uczyłam. Bo byłam aktywna na lekcji. Raz, jak paskudnie się czułam, nie chciałam pójść do tablicy, to później toczyli sobie ze mnie bekę przez kilka tygodni: "Co Noele, znowu się wymigasz że się źle czujesz?"; "łoj proszę paniii ja się tak źle czuję, ja nie mogę odpowiadać (śmiech)". A najgorzej, że jak dostałam słabszą ocenę niż 4 to miałam poczucie porażki, a oni mieli super uciechę, że coś mi nie wyszło. Były też klasowe Karyny, z którymi przez pewien czas trzymałam. Ale wiecie, jak to jest, niby cię lubią, ale dupę obrobią jak tylko się na pięcie odwrócisz i pójdziesz do kibla. Z nimi też miałam problemy, bo w pierwszej klasie stanęłam w obronie koleżanki (która później się przeniosła do innej szkoły, bo nie zniosła tego męczenia), ja się trzymałam z tą od zrywania plakatów i pierwszej klasy (ok, będzie miała miano X). Później się z X pokłóciłam. I ta kłótnia + nieodzywanie się trwa do dziś. Była dla mnie toksyczna i ja chciałam zerwania tej relacji, bo nie odpowiadało mi to, że ja zawsze ją wysłuchiwałam, a ona mnie prawie nigdy. A jak już wysłuchała to to, czego się dowiedziała wykorzystała do: 1) rozpowiedzenia wszystkim dookoła, 2) podania ludziom mojego adresu bloga, gdzie pisałam bardzo osobiste rzeczy, 3) szantażowania mnie, że "powie wszystkim że się cięłam" i takie tam. Nastawiła wszystkich przeciwko mnie, więc zostały mi klasowe Karyny. Bałam się wyjść z bloku, bo na osiedlu mieszkali "przyjaciele". Miałam głuche telefony. Miałam telefony, kiedy słyszałam "ty szmato" i inne równie piękne epitety. Dzwonili do mnie na domofon, przy czym nie szczędzili różnych wyzwisk. Byłam oblewana wodą z pięciolitrowych baniaków i nie, nie w śmigus dyngus. Były mi podstawiane rzeczy pod drzwi. Chyba nawet były oplute. Byłam szturchana, jak przechodziłam obok. Dostawałam z bara. Nie pozwalali mi wejść do bloku. Komentowali wszystko, jak obok nich przechodziłam. Jak przechodziłam obok nich z rodzicami, to komentowali niby neutralnie ale tak, żebym czuła się źle i żeby mnie to zabolało, a rodzice nie skumali o co chodzi. Słyszałam różne nawiązania, do tego, że się ciełam. A najgorsze jest to, że czuli się bezkarni. A najgorsze jest to, że nawet moim rodzicom w inny sposób uprzykrzali życie i kiedy interweniowali u ich rodziców, to spływało po zarówno nich jak i ich rodzicach jak po kaczce. A mi się jeszcze bardziej dostawało. (Aha, jeszcze klasowe sebixy i karyny. Więc tak, nie ubierałam się modnie, więc byłam wyśmiewana. Modnie, czyli na tamte czasy: pół brzucha odkrytego xDDD, milion kolczyków w uchu (a jak sobie zrobiłam dodatkową dziurkę w uchu, to usłyszałam, że takie to noszą prostytutki), pomarańczowy podkład na twarzy + czarna kreska. No i sebixy zawsze czymś potrafiły we mnie rzucić.) Z tego wszystkiego, bywały wakacje, kiedy siedziałam w domu, bo się bałam wyjść. Czytałam książki, a jak wychodziłam to tylko do biblioteki. I to chyba był moment, w którym zaczęły się moje problemy. W liceum trafiłam do tego samego liceum co X. Pamiętam, jak jedna znajoma powiedziała, że ta X dziwiła się, że trafiłam do tego liceum. Bo przecież jestem za głupia, żeby tu być. I całe liceum siedziałam zamknięta w sobie. Bałam się nawiązywać jakiekolwiek relacje. Bałam się odzywać na zajęciach. Bałam się wszystkiego. Jak w przedszkolu czy na początku podstawówki byłam nawet społecznie aktywna, to tak z wiekiem moja aktywność spadała. Najgorszy okres życia: gimnazjum + liceum. Aha. I miałam pecha co do nauczycieli od wfu. W gimnazjum, mimo że trenowałam pewną dyscyplinę, byłam wyśmiewana, przez co to porzuciłam. A w liceum, nie wiem dlaczego, a jak sobie załatwiłam zwolnienie całoroczne, to dopiero był dramat Żałuję, cholernie żałuję, że się nie przepisałam do normalnej szkoły. Że nie ucięłam tych znajomości w odpowiednim momencie. Że w ogóle nawiązałam te znajomości. Wiem, że mogło być całkiem inaczej. I przysięgam, że jak się dowiem kiedykolwiek, że jakaś tak czyniłaby moim dzieciom, to bardzo bym się zdenerwowała, a dostałaby nauczkę. |
|