06 Paź 2011, Czw 19:16, PID: 274268
Witam po dłuższej przerwie i dziękuję za odpowiedzi. Ta moja znajomość się chrzani, nie jestem w stanie się z facetem dogadać i chyba już spasowałam.
06 Paź 2011, Czw 19:16, PID: 274268
Witam po dłuższej przerwie i dziękuję za odpowiedzi. Ta moja znajomość się chrzani, nie jestem w stanie się z facetem dogadać i chyba już spasowałam.
06 Paź 2011, Czw 22:29, PID: 274324
Ktoś kto ma problemy będzie miał problemy większe, a może inaczej: nie będzie miał na pewno problemów mniejszych wiążąc się z osobą, która też ma problemy. Mam tu na myśli głównie sytuację posiadania problemów i niedostatecznie wielu sił do poradzenia sobie z nimi samodzielnie. Piszę trochę od tyłu, ale głównie mam na myśli, że jak ktoś ma problemy, to nawet jak sobie nie najgorzej radzi, to potrzebuje pomocy.
07 Paź 2011, Pią 14:56, PID: 274421
Michał, wydaje mi się, ze ja z wieloma swoimi problemami sobie zaczynam dobrze radzić, nie potrafię siebie obwiniać w tej znajomości, bo często podejmowałam próby porozumienia się znim, szczerej rozmowy, wyrażałam swoje potrzeby, oczekiwania, on nie potrafił mi nic powiedzieć nt. naszej relacji. Nie jest tak, że osoba z problemami nie może wchodzić w związek, myślę, że wielu ludzi ma problemy, a my należymy do tej nielicznej grupy, która się do nich przyznaje, ma samoświadomość, to uważam za sukces i podstawę dobrej relacji z innymi ludźmi.
Wierzcie mi fobicy, w porównaniu z nim jesteście super normalni i zdrowi emocjonalnie. On ma zero samoświadomości. Gdy pojawi się problem w relacjach i gdy mu o nim mówię albo mówię co czuję albo jaki ja mam problem ze sobą to najczęściej ucieka do domu, często też zaprzecza istnieniu problemu albo racjonalizuje. Przez dwa tygodnie nie dawał znaku życia, więc napisałam mu w sms-ie, że to koniec znajomości, że już nie chcę się z nim spotykać, że nie spełnia moich oczekiwań, że dla niego to pewnie niezobowiązująca znajomość, że mnie olewa, nie zadzwoniłam, bo on boi się rozmawiać przez telefon, więc napisałam. Teraz mnie zasypuje sms-ami, że to ja się nie odzywałam przez dwa tygodnie a nie on, że nie rozumie mojego zachowania i jest zdziwiony, że się do niego nie odzywam, ma pretensje, że będę miała w weekendy szkolenie, że pewnie specjalnie się zapisałam w weekendy na szkolenie, aby się z nim nie spotkać. Odpisałam mu, że zapisałam się na szkolenie, żeby nie siedzieć samej w domu, bo on nie proponuje spotkania a ja mam już dosyć proszenia go o spotkanie, wykazywania inicjatywy, przecież nie będę siedzieć w domu i czekać, aż ten ciołek łaskawie poprosi mnie o spotkanie. To jest duże dziecko, które nic nie rozumie. Myślałam, że jak się przestał odzywać, to się ucieszy, że wreszcie się baby pozbył, a on mi ciągle łeb zawraca.
07 Paź 2011, Pią 19:53, PID: 274469
Czytając początek Twojej wypowiedzi: w takiej sytuacji przychodzi mi do głowy jeszcze jedna sprawa, a mianowicie to, czy druga osoba chce zmian/pomocy. To może być przeszkodą nie do pokonania. "Nie jest tak, że osoba z problemami nie może wchodzić w związek" mam nadzieję, że nie myślisz, iż ja coś w podobnym stylu napisałem? Inna refleksja polega też na tym, że może przy znacznie większej motywacji czułabyś większą ochotę do pomocy mu. Każdy ma prawo dbać o siebie, ale dobrze pamiętać, że niektórzy potrzebują pomocy (biorąc pod uwagę to, co napisałem na początku, że powinni nie tylko potrzebować, ale oczekiwać jej i być gotowymi na zmiany).
07 Paź 2011, Pią 23:29, PID: 274527
Mimo, ze sama mam problemy to chciałam i dalej chce pomóc, a przynajmniej rozmawiać szczerze, tylko jak on nie uświadamia sobie, ze coś z nim nie tak, nie chce pomocy, to ja nic nie zdziałam. Jedynym wyjściem jest zerwanie znajomości.
10 Paź 2011, Pon 8:55, PID: 274868
no niestety nie raz w zyciu mnie takie sytuacje spotykaly...
niestety nie jest takie latwe zerwanie znajomosci
11 Sty 2012, Śro 19:05, PID: 288534
Właśnie cóż znaczy owa normalność. Myślę, że my fobicy jesteśmy normalni tylko mamy pewną jakby to nazwać chorobę. Jesteśmy chorzy, ale normalni :-D.
11 Sty 2012, Śro 19:13, PID: 288544
A inni (przeważająca większość) są nienormalni, bo są zdrowi.
Aha.
11 Sty 2012, Śro 19:19, PID: 288552
@Pan Foka
Tego nie powiedziałem. Po prostu bycie fobikiem, nie oznacza dla mnie bycie nienormalnym. Tyle.
11 Sty 2012, Śro 19:25, PID: 288556
Fobik wykazuje upośledzone umiejętności społeczne, a człowiek jest zwierzęciem stadnym, czy tego chce czy nie chce. Przykro mi.
11 Sty 2012, Śro 19:55, PID: 288566
Niech ci nie będzie przykro mój drogi. Tylko, że to jest taka medyczna czy psychologiczna klasyfikacja.
I co ci z tego, że czujesz się nienormalny. Chcesz to zmienić zamiast najpierw zaakceptować chorobę,a później postarać sie o zmianę. Niestety mówiąc sobie, żeś jest nienormlany, nie pomagasz sobie. Zastanów się nad tym, taka mała rada ode mnie. Pozdrawiam
11 Sty 2012, Śro 20:06, PID: 288572
Cytat:Niech ci nie będzie przykro mój drogi. Tylko, że to jest taka medyczna czy psychologiczna klasyfikacja.To nie tylko kwestia sztucznych klasyfikacji, ale podświadomych ciągot do łączenia się w grupy i płodzenia potomstwa. Oczywiście, że trafią się jednostki doskonale czujące się samotnie, ale z reguły organizm odpłaci się obniżką nastroju i innymi wybiegami, by zmusić cię do ruszenia ku ludziom. Cytat:I co ci z tego, że czujesz się nienormalny. Chcesz to zmienić zamiast najpierw zaakceptować chorobę,a później postarać sie o zmianę. Niestety mówiąc sobie, żeś jest nienormlany, nie pomagasz sobie. Zastanów się nad tym, taka mała rada ode mnie. PozdrawiamWmawianie sobie, że obecny stan jest normalny nieco koliduje z chęciami zmiany tej sytuacji (na nienormalność?). Czuję się nienormalny i w ostatnim roku powoli zacząłem ruszać w kierunku samopomocy, do czego pchają mnie właśnie odchyły od norm.
11 Sty 2012, Śro 20:27, PID: 288594
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Sty 2012, Śro 21:03 przez Wilk stepowy.)
Nie twierdzę, że musisz czuć się normalny, tylko że takie zatopienie się w poczuciu nienormalności często niewiele daje. Każdy psycholog powie ci, że musisz zaakceptować choć trochę chorobę i dopiero wtedy zacząć z nią walczyć. Owszem owe odstawanie od normy może powodować chęć zmiany, tylko że zazwczyaj na chęciach się kończy. Do zmiany potrzebna jest też wiara, a o tą dużo łatwiej, jeżli człowiek czuję się normalny w sensie, że akceptuje chociaż trochę siebie i swoje ogranicznenia związane z chorobą
Z resztą dokonujesz nadinterpretacji moich słów. Możesz sobie tworzyć klasyfikację normlanych i nie, mi ona nie jest potrzebna. Nawet psychiatria powoli odchodzi od niej, bo nawet u tych normlanych też są niewielkie odchyły. Oczywiście, że człowiek potrzebuje innnych, nie neguję tego, co próbujesz mi wmówić dokonując interpretacji moich postówna na swoją modłę. To, że twierdzę, iż fobia nie jest przykładem nienormalności nie jest dla mnie niczym dziwnym. Kiedyś ludzie nie znali psychologii, cierpieli na fobię i jakoś sobie radzili lepiej lub gorzej. Nie wiem czy słyszałeś o zajwisku uzależnienia od ludzi. Pisze o tym de Mello i paru innych. Najpierw jednak trzeba pokonać fobię, a później walczyć z zależnością od innych, ale to już wyższa szkoła jazdy. Być wśród ludzi, ale nie być od nich uzależnionym, oto jest wyzwanie.
11 Sty 2012, Śro 20:32, PID: 288596
Pisząc "nienormalny" nie mam na myśli kompletnego zwyrodnienia i radosnego taplania się w nim, tylko dostrzeganie spaczeń i chęć ich wyeliminowania.
Pisząc "normalny" mam na myśli osobę nieprzejawiającą tak poważnych problemów w kontaktach międzyludzkich czy innych zachowań neurotycznych, a nie jakiś abstrakcyjny ideał pozbawiony odchyłów (bo te chcę mieć, ale w nieco innej postaci). I już wszystko jasne.
11 Sty 2012, Śro 20:32, PID: 288598
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Sty 2012, Śro 21:03 przez Wilk stepowy.)
Nie twierdzę, że musisz czuć się normalny, tylko że takie zatopienie się w poczuciu nienormalności często niewiele daje. Każdy psycholog powie ci, że musisz zaakceptować choć trochę chorobę i dopiero wtedy zacząć z nią walczyć. Owszem owe odstawanie od normy może powodować chęć zmiany, tylko że zazwczyaj na chęciach się kończy. Do zmiany potrzebna jest też wiara, a o tą dużo łatwiej, jeżli człowiek czuję się normalny w sensie, że akceptuje chociaż trochę siebie i swoje ogranicznenia związane z chorobą
Z resztą dokonujesz nadinterpretacji moich słów. Możesz sobie tworzyć klasyfikację normlanych i nie, mi ona nie jest potrzebna. Nawet psychiatria powoli odchodzi od niej, bo nawet u tych normlanych też są niewielkie odchyły. Oczywiście, że człowiek potrzebuje innnych, nie neguję tego, co próbujesz mi wmówić dokonując interpretacji moich postów na na swoją modłę. To, że twierdzę, iż fobia nie jest przykładem nienormalności nie jest dla mnie niczym dziwnym. Kiedyś ludzie nie znali psychologii, cierpieli na fobię i jakoś sobie radzili lepiej lub gorzej. Nie wiem czy słyszałeś o zjawisku uzależnienia od ludzi. Pisze o tym de Mello i paru innych. Najpierw jednak trzeba pokonać fobię, a później walczyć z zależnością od innych, ale to już wyższa szkoła jazdy. Być wśród ludzi, ale nie być od nich uzależnionym, oto jest wyzwanie.
11 Sty 2012, Śro 21:15, PID: 288622
Wilk stepowy napisał(a):Nie twierdzę, że musisz czuć się normalny, tylko że takie zatopienie się w poczuciu nienormalności często niewiele daje. Każdy psycholog powie ci, że musisz zaakceptować choć trochę chorobę i dopiero wtedy zacząć z nią walczyć.Chyba mylisz pojęcia a) akceptacja faktu, że jest się chorym b) poczucie bycia (nie)normalnym I chyba ktoś, kto nie akceptuje punktu a) nie pisałby na tym forum...
12 Sty 2012, Czw 9:26, PID: 288685
Moim zdaniem właśnie akceptacja umożliwia czucie się w miarę normalnym. Wiele osób z tego forum nie akceptuje swojej choroby, bo nie jest to łatwe. Niestety w życiu tak jak na tym forum tłumione są odmienne poglądy takich ludzi jak ja, bo tak jest łatwiej. Nawet jeśli nie mam racji, mogę i powinienem mieć własne zdanie.
12 Sty 2012, Czw 17:41, PID: 288753
Miej swoje zdanie, nikt ci tego nie zabrania. Szkoda tylko, że brzmi ono tak absurdalnie.
Pewnie, że nie akceptuję swojej choroby. Nienawidzę jej. Dostrzegam ją, dlatego tu jestem, ale równocześnie niezwykle mocno pragnę się jej pozbyć. Gdybym ją zaakceptował, to równie dobrze mógłbym zacząć bawić się żyletką... z tragicznym skutkiem.
12 Sty 2012, Czw 18:24, PID: 288764
Może chodzi o akceptację siebie, swojej niedoskonałości, bycie dla siebie dobrym? Bo akceptacja choroby to nie rozumiem.
12 Sty 2012, Czw 19:43, PID: 288773
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12 Sty 2012, Czw 19:45 przez Wilk stepowy.)
Mało mnie obchodzi czy coś brzmi dla kogoś jest absurdem czy nie. Choroba w tym wypadku fobia jest częścią naszej osoby, ale nie jej całością. To, że ktoś ma odchylenia od normy w danym aspekcie swojego życia, nie znaczy że całościowo jest nienormlany.
Czym jest akcpetacja choroby? Powiedzeniem sobie, że ta dolegliwość, która mnie spotyka może się przydażyć każdemu, jest normalna w tym sensie, że zdaża się innym. Dzięki akceptacji możliwe jest lepsze traktowanie siebie w czasie choroby. Akceptacja nie ma służyć zaniechaniu leczenia, walki jak mi probujecie wmówić. Mam wzmocnić chęć do działania. Nienawiścią daleko się nie zajedzie, sam wiem to po sobie. Rozważcie bardziej swoje wypowiedzi, zanim będziecie kolejny raz kogoś osądzać.
12 Sty 2012, Czw 22:06, PID: 288794
Co ty z tym "osądzaniem"? Ktoś tu kogoś osądza? Nie mógłbym tego zrobić w żaden sposób, bo cię nie znam. Zresztą pisałem tylko i wyłącznie o sobie. Hiperbolizujesz. Ty wyraziłeś swoją opinię, ja wyraziłem moją, według której twoja brzmi absurdalnie. To nic strasznego, każdy ma własne zdanie. Nie możesz się dziwić, że ktoś ustosunkuje się do tego, co napiszesz na forum. To jest właśnie istota wymiany poglądów, a do tego przecież służą fora.
Ja nie mam aż tak wielkiego problemu z samooceną, choć jestem egocentrykiem, swojej choroby jednak zdecydowanie nie akceptuję. Jest ona przyczyną wszelkiego zła, które spotkało mnie do tej pory i które prawdopodobnie spotka mnie w przyszłości. To coś, czego koniecznie powinienem się pozbyć, im szybciej tym lepiej, i - jak już mówiłem - próby dążenia do tego to jedna z tych rzeczy, które najbardziej dodają mi sił, a sił - tak się składa - często mi brak. "Akceptacja choroby" jest w moim mniemaniu równa żałosnej bierności, poddaniem się. Akceptacja swojej osoby jako całości to już coś innego - i z tym akurat paradoksalnie nie mam kłopotu, dzięki Bogu, czy dzięki czemu-kto-tam-woli.
20 Maj 2016, Pią 12:16, PID: 543124
Nie mieszczę się w żadnej formułce normy, a czuję się normalny, pomimo tego, że jestem "nietolerancyjny" dla fobii i nigdy nie zaakceptuję posiadania tego syfilisu.
|
|
Podobne wątki… | |||||
Wątek: | |||||
Wstyd przed samym soba, kto odczuwa? | |||||
Huśtawki emocji przez słowa i zachowania innych do nas | |||||
Co kto woli. Sukces w jednym dniu czy.... |