25 Maj 2016, Śro 1:37, PID: 544746
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Maj 2016, Śro 2:10 przez Tulkas.)
Obecnie stoi przede mną zapewne jedno z najtrudniejszych zadań, z jakimi osoba prokrastynująca może się w swoim życiu zmierzyć - praca dyplomowa. Ostateczny termin na jej oddanie to 30 września (oryginalnie 10 czerwca, ale zdążyłem już napisać podanie o przesunięcie terminu) a wymagana objętość to minimum 55 stron. Jak łatwo się domyślić dotychczasowe rezultaty mojej pracy nie są zadowalające, a czas który planuje poświęcić na jej pisanie zwykle ginie mi w czeluściach internetu, gdzie oglądanie animacji, przedstawiającej ponad dwugodzinne tonięcie Titanica w czasie rzeczywistym, oraz przesłuchiwanie wielu godzin nagrań z lotu misji Apollo 17 na księżyc jawi mi się jako zajęcie dużo ważniejsze niż pisanie pracy, od której zależy moja przyszłość.
Zanim przyszedł czas zmierzenia się z tym zadaniem, kiedy byłem na wcześniejszych latach studiów, myślałem o terapii, jako sposobie zapobieżenia opisywanym wyżej trudnościom, które domyślałem się, że nastąpią właśnie przy pisaniu pracy licencjackiej. Ale jako że dobrze wiemy, że od intencji do czynu jest osobie prokrastynującej bardzo daleko, to nie trudno się domyślić, że także i to odwlekałem na później, aż przyszedł drugi semestr trzeciego roku studiów, kiedy czasu jest już zbyt mało, aby rozpoczęcie terapii (choćby nawet w tym momencie) mogło to zadanie ułatwić. W tych okolicznościach pozostaje mi się chyba już tylko modlić, żeby jedyna metoda pracy jaką znam - nauka na ostatnią chwilę - zadziałała także i w tym wypadku. Jednak mam co do tego wątpliwości. Swój przypadek prokrastynacji oceniam bowiem jako ciężki i właściwie nie potrafię już chyba pracować inaczej niż na absolutnie ostatnią chwilę, - tj. późna noc/poranek przed ostatecznym terminem - wyrabiając się (przeważnie) niemal na styk. Sesja egzaminacyjna oznacza dla mnie prawie na pewno kilka całkowicie nieprzespanych nocy w krótkim czasie. Łatwo jest z tego wysnuć wniosek, że taka metoda może się nie sprawdzić, kiedy w grę wchodzić będzie zadanie dużo bardziej złożone i wymagające niż nauka na egzamin lub przygotowywanie krótkiego referatu.
Obawiam się tego, co może nastąpić w przypadku niepodołania przeze mnie zadaniu. Boję się, że usłyszę zawód w głosach ludzi, którzy dobrze mi życzą i utraty ich szacunku, boję się, że w związku z tym powróci do mnie tak dobrze mi znane poczucie osamotnienia, które uważałem już za pozostawione za sobą. Mam żal do siebie, że nie zająłem się tym problemem wcześniej, kiedy jeszcze mogłem go złagodzić i przygotować się tym samym, do tego co mnie czeka. Nie wiem teraz, czy mi się uda. Staram się nie popadać w defetyzm, jednak czasem trudno jest opędzić się od tych myśli.
Piszę ten post po części, żeby się wygadać (jeżeli ktoś mnie tu jeszcze kojarzy, to może pamięta, że o sowich problemach z prokrastynacją, dokonując przy tym werbalnego samobiczowania, pisałem na forum dość często) ale być może również, żeby szukać porad (jeśli jakiekolwiek macie) Jestem pewien, że nie jestem jedyną osobą na forum z takimi problemami, która pisała pracę dyplomową, jestem też pewien, że przynajmniej część z tych osób swoje prace obroniła. Zwracając się właśnie do tych osób - jak to wyglądało u was, zechcecie podzielić się swoimi historiami, może jakimiś metodami, które ułatwiły wam zadanie?
Ciekawi mnie też ilu użytkownikom udało się pokonać prokrastynacje. Być może nie czytam forum zbyt uważnie, ale nie kojarzę chyba żadnego wpisu, w którym ktoś opowiadałby o swej zwycięskiej walce z prokrastynacją.
Ale tak na prawdę wszystko co napiszecie na ten temat, z chęcią przeczytam
Zanim przyszedł czas zmierzenia się z tym zadaniem, kiedy byłem na wcześniejszych latach studiów, myślałem o terapii, jako sposobie zapobieżenia opisywanym wyżej trudnościom, które domyślałem się, że nastąpią właśnie przy pisaniu pracy licencjackiej. Ale jako że dobrze wiemy, że od intencji do czynu jest osobie prokrastynującej bardzo daleko, to nie trudno się domyślić, że także i to odwlekałem na później, aż przyszedł drugi semestr trzeciego roku studiów, kiedy czasu jest już zbyt mało, aby rozpoczęcie terapii (choćby nawet w tym momencie) mogło to zadanie ułatwić. W tych okolicznościach pozostaje mi się chyba już tylko modlić, żeby jedyna metoda pracy jaką znam - nauka na ostatnią chwilę - zadziałała także i w tym wypadku. Jednak mam co do tego wątpliwości. Swój przypadek prokrastynacji oceniam bowiem jako ciężki i właściwie nie potrafię już chyba pracować inaczej niż na absolutnie ostatnią chwilę, - tj. późna noc/poranek przed ostatecznym terminem - wyrabiając się (przeważnie) niemal na styk. Sesja egzaminacyjna oznacza dla mnie prawie na pewno kilka całkowicie nieprzespanych nocy w krótkim czasie. Łatwo jest z tego wysnuć wniosek, że taka metoda może się nie sprawdzić, kiedy w grę wchodzić będzie zadanie dużo bardziej złożone i wymagające niż nauka na egzamin lub przygotowywanie krótkiego referatu.
Obawiam się tego, co może nastąpić w przypadku niepodołania przeze mnie zadaniu. Boję się, że usłyszę zawód w głosach ludzi, którzy dobrze mi życzą i utraty ich szacunku, boję się, że w związku z tym powróci do mnie tak dobrze mi znane poczucie osamotnienia, które uważałem już za pozostawione za sobą. Mam żal do siebie, że nie zająłem się tym problemem wcześniej, kiedy jeszcze mogłem go złagodzić i przygotować się tym samym, do tego co mnie czeka. Nie wiem teraz, czy mi się uda. Staram się nie popadać w defetyzm, jednak czasem trudno jest opędzić się od tych myśli.
Piszę ten post po części, żeby się wygadać (jeżeli ktoś mnie tu jeszcze kojarzy, to może pamięta, że o sowich problemach z prokrastynacją, dokonując przy tym werbalnego samobiczowania, pisałem na forum dość często) ale być może również, żeby szukać porad (jeśli jakiekolwiek macie) Jestem pewien, że nie jestem jedyną osobą na forum z takimi problemami, która pisała pracę dyplomową, jestem też pewien, że przynajmniej część z tych osób swoje prace obroniła. Zwracając się właśnie do tych osób - jak to wyglądało u was, zechcecie podzielić się swoimi historiami, może jakimiś metodami, które ułatwiły wam zadanie?
Ciekawi mnie też ilu użytkownikom udało się pokonać prokrastynacje. Być może nie czytam forum zbyt uważnie, ale nie kojarzę chyba żadnego wpisu, w którym ktoś opowiadałby o swej zwycięskiej walce z prokrastynacją.
Ale tak na prawdę wszystko co napiszecie na ten temat, z chęcią przeczytam