27 Lip 2016, Śro 20:02, PID: 561819
Witam wszystkich, chciałabym się zwierzyć.
Oto mój dzień: Wstaję o 11-12, jem śniadanie, czasem pojadę na miasto a jak nie to siedzę w domu. Czasem coś porobię typu gotowanie sprzątanie, wyjście z psem i oglądanie telewizji. Na wieczór przeważnie komputer. Tak jest codziennie.
Skończyłam technikum, ale nie idę na studia bo nie chcę. Najbardziej chciałabym znaleźć jakąś pracę, ale cholernie się tego boję. Miałam też propozycję u psycholog by iść na oddział dzienny ale też się boję i to zaprzepaściłam. Teraz jest już chyba na to za późno, ale chciałabym jakoś kontynuować leczenie jednak boję się terapii grupowej. Pani psycholog powiedziała mi że nie może mi więcej pomóc i że tylko terapia na oddziale dziennym ma szansę pomóc. Zdenerwowała mnie tym. Chce mi się ryczeć, bo czuję że moje życie się rozpada. Jest tyle rzeczy do zrobienia: praca, prawo jazdy, może jakaś dodatkowa szkoła, terapia grupowa a ja na nic się nie umiem zdecydować bo się wszystkiego boję. Po co w ogóle mam tak żyć? A może już skończyć to wszystko? Zawsze sobie myślałam że samobójstwo to ostateczność i że nigdy się na to nie zdecyduję. Ale jak nie to, to co? Życie czyli praca itd. Bo takie wegetowanie jak teraz jest bez sensu. Tylko że ja nie umiem się wziąć w garść. Czuję się jakbym była nikim, jakbym była na dnie. Jak mam się wziąć w garść? Przepraszam Was jeśli zadałam głupie pytanie.
Oto mój dzień: Wstaję o 11-12, jem śniadanie, czasem pojadę na miasto a jak nie to siedzę w domu. Czasem coś porobię typu gotowanie sprzątanie, wyjście z psem i oglądanie telewizji. Na wieczór przeważnie komputer. Tak jest codziennie.
Skończyłam technikum, ale nie idę na studia bo nie chcę. Najbardziej chciałabym znaleźć jakąś pracę, ale cholernie się tego boję. Miałam też propozycję u psycholog by iść na oddział dzienny ale też się boję i to zaprzepaściłam. Teraz jest już chyba na to za późno, ale chciałabym jakoś kontynuować leczenie jednak boję się terapii grupowej. Pani psycholog powiedziała mi że nie może mi więcej pomóc i że tylko terapia na oddziale dziennym ma szansę pomóc. Zdenerwowała mnie tym. Chce mi się ryczeć, bo czuję że moje życie się rozpada. Jest tyle rzeczy do zrobienia: praca, prawo jazdy, może jakaś dodatkowa szkoła, terapia grupowa a ja na nic się nie umiem zdecydować bo się wszystkiego boję. Po co w ogóle mam tak żyć? A może już skończyć to wszystko? Zawsze sobie myślałam że samobójstwo to ostateczność i że nigdy się na to nie zdecyduję. Ale jak nie to, to co? Życie czyli praca itd. Bo takie wegetowanie jak teraz jest bez sensu. Tylko że ja nie umiem się wziąć w garść. Czuję się jakbym była nikim, jakbym była na dnie. Jak mam się wziąć w garść? Przepraszam Was jeśli zadałam głupie pytanie.