18 Paź 2016, Wto 0:12, PID: 586383
Cześć,
założyłam tu konto parę miesięcy temu, ale nie miałam wtedy siły pisać, ani czytać postów, bo fobię nakryła deprecha i takie tam, nic ciekawego. Od jakiegoś czasu łykam Ten Właściwy (przynajmniej na razie) zestaw prochów, który pozwala mi Żyć. Bardzo jest to fajne (co nie znaczy, że jest idealnie, ale i tak mogę robić milion wspaniałych zwykłych rzeczy, które wcześniej były nieosiągalne albo wymagały nadludzkiego wysiłku, np. zakupy).
Mam parę pytań do Was i myśli, którymi chcę się podzielić. I poprosić Was o komentarze.
Co myślicie o roli psychoedukacji w "terapii" osób z zaburzeniami i ich rodzin/znajomych/współpracowników itp.? Bo ja mam wrażenie, że dostęp do rzetelnych informacji jest niesamowicie ważny i może pomóc w rozwiązaniu wielu konfliktów.
Jak się odnosicie do kampanii społecznych, takich jak te dotyczące np. depresji albo autyzmu (takie modne ostatnio tematy)? Bo one niby trochę stygmatyzują osoby chore/nietypowe ("Teraz to wszyscy mają depresję, weź się ogarnij!"; "Kiedyś się stawiało takiego w kącie, a teraz nie wolno "bo ma autyzm."), ale z drugiej chyba dla osób z danym problemem bywają przydatne właśnie dlatego, że przy okazji publikuje się teksty zawierające ciekawe wiadomości na temat danego zaburzenia, alternatywnych terapii itd.
W nagłówku Forum jest wzmianka o tym, że fobia społeczna jest mało znanym zburzeniem. I niestety to prawda. Czy myślicie, że oprócz grupy wsparcia w postaci tego Forum warto byłoby zorganizować jakiś portal albo chociaż fanpejdż na fejsie nt. fs? Taki bardziej informacyjny - z faktami i z wypowiedziami osób, które mają to doświadczenie, a nie z jakąś encyklopedyczną papką. Z linkami do ciekawych artykułów. Chyba że coś takiego istnieje, a ja tam nie trafiłam i piszę to wszystko bez sensu. Może zresztą jest już na Forum podobny wątek, a ja go nie znajduję (chociaż to, że go nie znajduję, może być akurat dowodem na to, że pewne rzeczy warto uporządkować).
Do całego tego rozkminu sprowokował mnie pewien psychiatra, który kompletnie nie miał pojęcia, o czym mówię (no wiecie, wypowiedzi z cyklu "ale jak to boi się pani ludzi? przecież oni pani nic nie zrobią."). Czułam się, jakbym rozmawiała z Wikipedią, bo Wikipedia też mówi, że: aby mieć fobię społeczną, trzeba mieć niską samoocenę i czuć się gorszym od innych; z fobią nie można skończyć szkoły, normalnie pracować i mieć bliskich przyjaciół, co oznacza też np. że jeśli się nie jest w stałym związku, to na pewno "ze strachu przed rozmowami z płcią przeciwną" (bo przecież wśród fobików nie ma np. osób, które czują się dobrze same ze sobą i nie są zainteresowane zakładaniem rodziny, ani przedstawicieli środowisk LGBT). Nic tam nie przeczytacie o przeciążeniu mózgu nadmiarem emocji i właściwie fizycznym bólu w sytuacjach społecznych.
Postanowiłam o tym napisać, bo coraz częściej spotykam ludzi, którzy nie myślą (takie czasy) - i wiem, że nawet jeśli ich zainteresuje pojęcie fobii społecznej, to otworzą ten artykuł w Wikipedii albo inną powierzchowną definicję na jakimś portalu psychologicznym i przyjmą bezkrytycznie to, co jest tam napisane. Obawiam się, że niestety dotyczy to również większości lekarzy i terapeutów, co zdecydowanie nie jest dla nas korzystne.
Nie wierzę, że jesteśmy tu wszyscy identyczni, że nie mamy żadnych osiągnięć i zainteresowań, że każdy z nas jest tylko swoim zaburzeniem, które w dodatku polega wyłącznie na użalaniu się nad sobą.
Ja na przykład zaczęłam się leczyć dopiero przed trzydziestką, bo depresja nie pozwalała mi już pracować i coraz częściej panicznie się bałam wstać z łóżka. Zanim do tego doszło, udało mi się skończyć studia, mimo fobii, z którą się męczę odkąd pamiętam, więc przynajmniej od 2 roku życia (ma głównie przyczyny biologiczne) i innych stanów lękowych oraz depresyjnych. Owszem, był to bardzo stresujący czas, ale byłam bardzo zdeterminowana. Nigdy nie czułam się gorsza od innych dlatego że się nie odzywam na zajęciach albo nie potrafię rozmawiać z ludźmi bez alkoholu; czułam się niedoceniana i zmęczona. Teraz pracuję zdalnie i w niepełnym wymiarze godzin, bo nie nadaję się do pracy z ludźmi od 8.00 do 16.00/5 dni w tygodniu. Zarabiam przez to mniej, ale robię to, co lubię i co daje mi satysfakcję. Plus ograniczam stres i wahania nastroju (zazwyczaj).
Chętnie zajęłabym się tworzeniem (w tzw. "lepsze dni") jakiejś wartościowej merytorycznie strony o fs, we współpracy z użytkownikami Forum (bo uważam, że macie dużo ważnych rzeczy do powiedzenia).
No. To skoro udało Wam się doczytać do końca tego przydługiego wywodu, napiszcie, co myślicie, czy chcecie zrobić coś fajnego, albo czy się wygłupiam
założyłam tu konto parę miesięcy temu, ale nie miałam wtedy siły pisać, ani czytać postów, bo fobię nakryła deprecha i takie tam, nic ciekawego. Od jakiegoś czasu łykam Ten Właściwy (przynajmniej na razie) zestaw prochów, który pozwala mi Żyć. Bardzo jest to fajne (co nie znaczy, że jest idealnie, ale i tak mogę robić milion wspaniałych zwykłych rzeczy, które wcześniej były nieosiągalne albo wymagały nadludzkiego wysiłku, np. zakupy).
Mam parę pytań do Was i myśli, którymi chcę się podzielić. I poprosić Was o komentarze.
Co myślicie o roli psychoedukacji w "terapii" osób z zaburzeniami i ich rodzin/znajomych/współpracowników itp.? Bo ja mam wrażenie, że dostęp do rzetelnych informacji jest niesamowicie ważny i może pomóc w rozwiązaniu wielu konfliktów.
Jak się odnosicie do kampanii społecznych, takich jak te dotyczące np. depresji albo autyzmu (takie modne ostatnio tematy)? Bo one niby trochę stygmatyzują osoby chore/nietypowe ("Teraz to wszyscy mają depresję, weź się ogarnij!"; "Kiedyś się stawiało takiego w kącie, a teraz nie wolno "bo ma autyzm."), ale z drugiej chyba dla osób z danym problemem bywają przydatne właśnie dlatego, że przy okazji publikuje się teksty zawierające ciekawe wiadomości na temat danego zaburzenia, alternatywnych terapii itd.
W nagłówku Forum jest wzmianka o tym, że fobia społeczna jest mało znanym zburzeniem. I niestety to prawda. Czy myślicie, że oprócz grupy wsparcia w postaci tego Forum warto byłoby zorganizować jakiś portal albo chociaż fanpejdż na fejsie nt. fs? Taki bardziej informacyjny - z faktami i z wypowiedziami osób, które mają to doświadczenie, a nie z jakąś encyklopedyczną papką. Z linkami do ciekawych artykułów. Chyba że coś takiego istnieje, a ja tam nie trafiłam i piszę to wszystko bez sensu. Może zresztą jest już na Forum podobny wątek, a ja go nie znajduję (chociaż to, że go nie znajduję, może być akurat dowodem na to, że pewne rzeczy warto uporządkować).
Do całego tego rozkminu sprowokował mnie pewien psychiatra, który kompletnie nie miał pojęcia, o czym mówię (no wiecie, wypowiedzi z cyklu "ale jak to boi się pani ludzi? przecież oni pani nic nie zrobią."). Czułam się, jakbym rozmawiała z Wikipedią, bo Wikipedia też mówi, że: aby mieć fobię społeczną, trzeba mieć niską samoocenę i czuć się gorszym od innych; z fobią nie można skończyć szkoły, normalnie pracować i mieć bliskich przyjaciół, co oznacza też np. że jeśli się nie jest w stałym związku, to na pewno "ze strachu przed rozmowami z płcią przeciwną" (bo przecież wśród fobików nie ma np. osób, które czują się dobrze same ze sobą i nie są zainteresowane zakładaniem rodziny, ani przedstawicieli środowisk LGBT). Nic tam nie przeczytacie o przeciążeniu mózgu nadmiarem emocji i właściwie fizycznym bólu w sytuacjach społecznych.
Postanowiłam o tym napisać, bo coraz częściej spotykam ludzi, którzy nie myślą (takie czasy) - i wiem, że nawet jeśli ich zainteresuje pojęcie fobii społecznej, to otworzą ten artykuł w Wikipedii albo inną powierzchowną definicję na jakimś portalu psychologicznym i przyjmą bezkrytycznie to, co jest tam napisane. Obawiam się, że niestety dotyczy to również większości lekarzy i terapeutów, co zdecydowanie nie jest dla nas korzystne.
Nie wierzę, że jesteśmy tu wszyscy identyczni, że nie mamy żadnych osiągnięć i zainteresowań, że każdy z nas jest tylko swoim zaburzeniem, które w dodatku polega wyłącznie na użalaniu się nad sobą.
Ja na przykład zaczęłam się leczyć dopiero przed trzydziestką, bo depresja nie pozwalała mi już pracować i coraz częściej panicznie się bałam wstać z łóżka. Zanim do tego doszło, udało mi się skończyć studia, mimo fobii, z którą się męczę odkąd pamiętam, więc przynajmniej od 2 roku życia (ma głównie przyczyny biologiczne) i innych stanów lękowych oraz depresyjnych. Owszem, był to bardzo stresujący czas, ale byłam bardzo zdeterminowana. Nigdy nie czułam się gorsza od innych dlatego że się nie odzywam na zajęciach albo nie potrafię rozmawiać z ludźmi bez alkoholu; czułam się niedoceniana i zmęczona. Teraz pracuję zdalnie i w niepełnym wymiarze godzin, bo nie nadaję się do pracy z ludźmi od 8.00 do 16.00/5 dni w tygodniu. Zarabiam przez to mniej, ale robię to, co lubię i co daje mi satysfakcję. Plus ograniczam stres i wahania nastroju (zazwyczaj).
Chętnie zajęłabym się tworzeniem (w tzw. "lepsze dni") jakiejś wartościowej merytorycznie strony o fs, we współpracy z użytkownikami Forum (bo uważam, że macie dużo ważnych rzeczy do powiedzenia).
No. To skoro udało Wam się doczytać do końca tego przydługiego wywodu, napiszcie, co myślicie, czy chcecie zrobić coś fajnego, albo czy się wygłupiam