27 Gru 2016, Wto 10:26, PID: 604815
Stefan. Do nie dawna najlepszy kumpel. A ostatnio? Niekoniecznie.
Poznaliśmy się prawie 10 lat temu na mieście. Nadawałem z nim na jednej fali, jak z żadnym wcześniej kolegą. Opowiadałem mu o wszystkim, o problemach, a on mi również. Mieliśmy podobne zainteresowania, tematyką pewności siebie, nlp i motywacji.
Któregoś razu kolega wpadł na pomysł, że możemy napisać ebooka. Przystałem na jego propozycję i razem wydaliśmy ponad 200 stronicowy poradnik. Napisaliśmy go mniej więcej po połowie. On załatwił okładkę - miał znajomego, który chętnie wykonał projekt, a ja zrobiłem opis i reklamę.
Ebook został wydany w jednym z serwisów selfpublishing. Zarabiane grosze niezmiernie nas kontentowały. Poszliśmy za ciosem i uzgodniliśmy napisanie kolejnych poradników. Podzieliliśmy się materiałem i wyszło na to, że ja mam do napisania 6 ebooków i on swoje 6.
Rok później utworzone przeze mnie ebooki znalazły się na portalu selfpublishing. Jego publikacje nie zostały nawet rozpoczęte. To mi się mocno nie spodobało, gdyż nie tylko nie wywiązał się z obietnicy, ale też brał 50% wynagrodzenia. Zwróciłem mu uwagę, to zadeklarował, że wkrótce swoje pozycje wyda. Minął kolejny rok i napisałem 2 nowe ebooki. A on żadnego. Zirytowały zwróciłem mu uwagę, żeby napisał swoje, bo to niesprawiedliwe żeby brał 50%, kiedy niczego nie napisał.
Kolega wytknął mi że napisałem 5, a nie 6 i że nie mam prawa mu niczego wypominać. Odparowałem, że dzięki tym 5 wpadają mu pieniądze i to niesprawiedliwe, że niczego nie napisał, a bierze 50%. Na to kolega stwierdził, że zamierza za własne pieniądze założyć stronę z reklamami oraz wyda 10 tysięcy na reklamy. Zarzucił, że ja tyle pieniędzy na interes nie przeznaczę, więc abym się uspokoił. Minęło pół roku, zapytałem co z jego inwestycją, odparł, że musi przeanalizować co i jak i żebym go nie popędzał, bo to jego pieniądze.
Skończyło się na tym, że serwis selfpublishing upadł, a on swoich ebooków nie napisał, a pieniędzy na reklamy nie przeznaczył.
Samodzielnie wydałem w innym wydawnictwie selfpublishing nowy materiał. Kolega niemal obraził się, mówiąc że chcę go wykiwać, bo będę brał z tej książki 100%. Sam napisałem ponad 100 stron, przygotowałem okładkę i opis, więc jakim prawem chciałby otrzymać od tego 50%?
Wspomnę tylko, że kiedy zrobiłem reklamy na yt, wstawiałem jakiś materiał, on wspomniał, żebym dał mu też jakieś teksty do opowiedzenia, argumentując że: spijam całą śmietankę i wychodzi na to, że to ja jestem znawcą, a on nie.
Przygotowałem samodzielnie materiał, nagrałem filmik i wrzuciłem na kanał yt. A on śmiał powiedzieć, że spijam śmietankę i żebym napisał kolejny materiał i mu podesłał.
Kolega od 2015 roku zaczął współpracę z angielską firmą walczącą z cyberprzestępczością. Robi tam brudną robotę, proste testy, włącza różne av i testuje wyniki. Za to otrzymuje sowite wynagrodzenie. Wszystko jest legalne, założył własną działalność i świadczy usługi.
Problem w tym że mu kompletnie odbiło.
Zaczął hurtowo kupować ubrania przez internet. Wybiera wyłącznie najdroższe marki, tylko i wyłącznie dla znaczka o czym świadczy jego wypowiedź - kupiłem spodnie Hugo Bossa, ale znaczek jest mały i nikt nie zobaczy, że to Boss. Zwróciłem je.
Któregoś razu żalił się, że spotkał znajomego i ten zwrócił uwagę jedynie na jego koszulkę. Miał za złe, że nie zauważył jego drogich butów, spodni za sowitą sumę, a wzrok znajomego skupił się tylko na średniej jakości tshirt.
Kolega ma 15 par butów na lato, 25 par spodni, 50 koszulek, 50 koszul, 5 kurtek wiosennych, ale ciągle mu mało i zamawia kolejne rzeczy. Oczywiście tylko marek premium, a do sieciówek nie wejdzie, bo jak powiedział z pogardą - ja tam nie wchodzę.
Uzależnił się od zakupów.
Podobnie jak ja, nie ma zbyt wielu znajomych, większość czasu spędza w domu, więc nie rozumiem po co mu tyle tych ubrań. Nie obraca się w żadnym towarzystwie. Oprócz tego mówi, że musi zrzucić 15 kg. W takim wypadku kupowanie ubrań mija się z celem, przeznaczanie pieniędzy na coś, co na daną chwilę kiepsko leży, albo na coś co później się przyda, jest pozbawione sensu.
W dodatku dzwonił do mnie wylewając głupoty typu: widziałem kolesia w bluzie Tommiego, z pewnością miał podróbkę.
Przy okazji wspomnę, że kolega często do mnie dzwonił - kilka razy dziennie po parę godzin i nawijał o irytującym pracodawcy. Żalił się że musi nie raz czekać na pieniądze dłużej. Niekiedy radziłem mu co powiedzieć zleceniodawcy, a on zapisywał to na kartkę aby się tekstem posłużyć. Dzwonił do mnie i nawijał. Psuł mi humor, zabierał czas, a później kiedy poczuł ulgę rozłączał się. Kiedy ja potrzebowałem wygadania, to zasłaniał się brakiem czasu.
Ostatnio umówiliśmy się że będę mu pomagał w pracy. Umowa na zlecenie, 30 dni pracy. Ustaliliśmy kwotę i datę wypłaty. Wykonałem robotę, a potem musiałem upominać się o przelew. Z początku mówił, nie dzisiaj, jutro, później że jest zajęty. Tydzień czasu przekładał wykonanie przelewu. Zirytowało mnie to i powiedziałem wprost, że to co robi jest nieuczciwe.
Kolega obraził się, odwrócił sytuację kota ogonem. Nie widział niczego złego w swojej postawie, mimo tego że sam nie znosi kiedy ktoś zwleka mu z wypłatą. W każdym razie z jego słów wynikało, że to ja jestem zły bo upominam się o przelew, sugeruję że jest nieuczciwy, nie rozumiem że może być zajęty i nie biorę pod uwagę tego, że mogą być jakieś opóźnienia. Po 2 tygodniach przelew został zrealizowany, ale kolega nie widział w tym niczego złego. Tłumaczył że musiał sporo zapłacić za opłaty i nie spodziewał się takiej wysokości. Odłożone pieniądze przeznaczył więc na zapłacenie innym.
Nie uwierzyłem, gdyż kupił KOLEJNE buty za 400 złotych i czwartą zimową kurtkę za 700. Czyli kwotę jaką miał mieć odłożoną dla mnie wydał na ciuchy, które wcale nie są niezbędne.
Kolega jednak upierał się że wszystko jest ok i miał mi za złe że nie rozumiem jego sytuacji. Ale go nie interesowało, że jestem bezrobotny i jedyne uzyskane wynagrodzenie to te od niego. Myślał wyłącznie o sobie, uważając że ja powinienem myśleć identycznie.
Dlaczego miałbym postawić się w jego sytuacji i na wszystko się zgadzać, jeżeli on w ogóle nie myśli o tym jak to jest z mojego punktu.
Jakiś komentarz?
Poznaliśmy się prawie 10 lat temu na mieście. Nadawałem z nim na jednej fali, jak z żadnym wcześniej kolegą. Opowiadałem mu o wszystkim, o problemach, a on mi również. Mieliśmy podobne zainteresowania, tematyką pewności siebie, nlp i motywacji.
Któregoś razu kolega wpadł na pomysł, że możemy napisać ebooka. Przystałem na jego propozycję i razem wydaliśmy ponad 200 stronicowy poradnik. Napisaliśmy go mniej więcej po połowie. On załatwił okładkę - miał znajomego, który chętnie wykonał projekt, a ja zrobiłem opis i reklamę.
Ebook został wydany w jednym z serwisów selfpublishing. Zarabiane grosze niezmiernie nas kontentowały. Poszliśmy za ciosem i uzgodniliśmy napisanie kolejnych poradników. Podzieliliśmy się materiałem i wyszło na to, że ja mam do napisania 6 ebooków i on swoje 6.
Rok później utworzone przeze mnie ebooki znalazły się na portalu selfpublishing. Jego publikacje nie zostały nawet rozpoczęte. To mi się mocno nie spodobało, gdyż nie tylko nie wywiązał się z obietnicy, ale też brał 50% wynagrodzenia. Zwróciłem mu uwagę, to zadeklarował, że wkrótce swoje pozycje wyda. Minął kolejny rok i napisałem 2 nowe ebooki. A on żadnego. Zirytowały zwróciłem mu uwagę, żeby napisał swoje, bo to niesprawiedliwe żeby brał 50%, kiedy niczego nie napisał.
Kolega wytknął mi że napisałem 5, a nie 6 i że nie mam prawa mu niczego wypominać. Odparowałem, że dzięki tym 5 wpadają mu pieniądze i to niesprawiedliwe, że niczego nie napisał, a bierze 50%. Na to kolega stwierdził, że zamierza za własne pieniądze założyć stronę z reklamami oraz wyda 10 tysięcy na reklamy. Zarzucił, że ja tyle pieniędzy na interes nie przeznaczę, więc abym się uspokoił. Minęło pół roku, zapytałem co z jego inwestycją, odparł, że musi przeanalizować co i jak i żebym go nie popędzał, bo to jego pieniądze.
Skończyło się na tym, że serwis selfpublishing upadł, a on swoich ebooków nie napisał, a pieniędzy na reklamy nie przeznaczył.
Samodzielnie wydałem w innym wydawnictwie selfpublishing nowy materiał. Kolega niemal obraził się, mówiąc że chcę go wykiwać, bo będę brał z tej książki 100%. Sam napisałem ponad 100 stron, przygotowałem okładkę i opis, więc jakim prawem chciałby otrzymać od tego 50%?
Wspomnę tylko, że kiedy zrobiłem reklamy na yt, wstawiałem jakiś materiał, on wspomniał, żebym dał mu też jakieś teksty do opowiedzenia, argumentując że: spijam całą śmietankę i wychodzi na to, że to ja jestem znawcą, a on nie.
Przygotowałem samodzielnie materiał, nagrałem filmik i wrzuciłem na kanał yt. A on śmiał powiedzieć, że spijam śmietankę i żebym napisał kolejny materiał i mu podesłał.
Kolega od 2015 roku zaczął współpracę z angielską firmą walczącą z cyberprzestępczością. Robi tam brudną robotę, proste testy, włącza różne av i testuje wyniki. Za to otrzymuje sowite wynagrodzenie. Wszystko jest legalne, założył własną działalność i świadczy usługi.
Problem w tym że mu kompletnie odbiło.
Zaczął hurtowo kupować ubrania przez internet. Wybiera wyłącznie najdroższe marki, tylko i wyłącznie dla znaczka o czym świadczy jego wypowiedź - kupiłem spodnie Hugo Bossa, ale znaczek jest mały i nikt nie zobaczy, że to Boss. Zwróciłem je.
Któregoś razu żalił się, że spotkał znajomego i ten zwrócił uwagę jedynie na jego koszulkę. Miał za złe, że nie zauważył jego drogich butów, spodni za sowitą sumę, a wzrok znajomego skupił się tylko na średniej jakości tshirt.
Kolega ma 15 par butów na lato, 25 par spodni, 50 koszulek, 50 koszul, 5 kurtek wiosennych, ale ciągle mu mało i zamawia kolejne rzeczy. Oczywiście tylko marek premium, a do sieciówek nie wejdzie, bo jak powiedział z pogardą - ja tam nie wchodzę.
Uzależnił się od zakupów.
Podobnie jak ja, nie ma zbyt wielu znajomych, większość czasu spędza w domu, więc nie rozumiem po co mu tyle tych ubrań. Nie obraca się w żadnym towarzystwie. Oprócz tego mówi, że musi zrzucić 15 kg. W takim wypadku kupowanie ubrań mija się z celem, przeznaczanie pieniędzy na coś, co na daną chwilę kiepsko leży, albo na coś co później się przyda, jest pozbawione sensu.
W dodatku dzwonił do mnie wylewając głupoty typu: widziałem kolesia w bluzie Tommiego, z pewnością miał podróbkę.
Przy okazji wspomnę, że kolega często do mnie dzwonił - kilka razy dziennie po parę godzin i nawijał o irytującym pracodawcy. Żalił się że musi nie raz czekać na pieniądze dłużej. Niekiedy radziłem mu co powiedzieć zleceniodawcy, a on zapisywał to na kartkę aby się tekstem posłużyć. Dzwonił do mnie i nawijał. Psuł mi humor, zabierał czas, a później kiedy poczuł ulgę rozłączał się. Kiedy ja potrzebowałem wygadania, to zasłaniał się brakiem czasu.
Ostatnio umówiliśmy się że będę mu pomagał w pracy. Umowa na zlecenie, 30 dni pracy. Ustaliliśmy kwotę i datę wypłaty. Wykonałem robotę, a potem musiałem upominać się o przelew. Z początku mówił, nie dzisiaj, jutro, później że jest zajęty. Tydzień czasu przekładał wykonanie przelewu. Zirytowało mnie to i powiedziałem wprost, że to co robi jest nieuczciwe.
Kolega obraził się, odwrócił sytuację kota ogonem. Nie widział niczego złego w swojej postawie, mimo tego że sam nie znosi kiedy ktoś zwleka mu z wypłatą. W każdym razie z jego słów wynikało, że to ja jestem zły bo upominam się o przelew, sugeruję że jest nieuczciwy, nie rozumiem że może być zajęty i nie biorę pod uwagę tego, że mogą być jakieś opóźnienia. Po 2 tygodniach przelew został zrealizowany, ale kolega nie widział w tym niczego złego. Tłumaczył że musiał sporo zapłacić za opłaty i nie spodziewał się takiej wysokości. Odłożone pieniądze przeznaczył więc na zapłacenie innym.
Nie uwierzyłem, gdyż kupił KOLEJNE buty za 400 złotych i czwartą zimową kurtkę za 700. Czyli kwotę jaką miał mieć odłożoną dla mnie wydał na ciuchy, które wcale nie są niezbędne.
Kolega jednak upierał się że wszystko jest ok i miał mi za złe że nie rozumiem jego sytuacji. Ale go nie interesowało, że jestem bezrobotny i jedyne uzyskane wynagrodzenie to te od niego. Myślał wyłącznie o sobie, uważając że ja powinienem myśleć identycznie.
Dlaczego miałbym postawić się w jego sytuacji i na wszystko się zgadzać, jeżeli on w ogóle nie myśli o tym jak to jest z mojego punktu.
Jakiś komentarz?