07 Kwi 2017, Pią 20:42, PID: 626375
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07 Kwi 2017, Pią 21:00 przez The_Visitor.)
Współlokator przyprowadził dziewczynę i upomniały się moje 2 nemesis --> izolacja od społeczeństwa i brak działania w życiu...
"Ty nie żyjesz, ty latasz w myślach i kombinacjach" to diagnoza mojego jednego mądrego znajomego który obserwował mnie od kilku lat. Nie dopytałem znajomego dokładnie o co mu chodzi ale jeśli przyjąć, że ostatnie 10 lat spędziłem w 4 ścianach domyślam się, że chodzi mu o izolację od społeczeństwa (ludzi) i hibernację w działaniu bo znajomy widział mnie codziennie jak siedzę sam w biurze cicho, żadnego telefonu i tak dzień w dzień miesiąc po miesiącu itd. Dosłownie teraz jak piszę te słowa ta izolacja i hibernacja w działaniu mocno się upominają wręcz krzyczą, każda sekunda to wieczność bo......w pokoju obok siedzi współlokator z nowo poznaną dziewczyną. Ja siedzę sam w pokoju. Oni się śmieją. Ja siedzę cicho bo tak mam że mało gadam więc siedzę cicho a znajomych mam 0. Właśnie w takich momentach najbardziej czuję że życie ucieka mi między palcami, nie wiem dlaczego ale tak jest....teraz dziewczyny sam nie będę szukać bo nastawiony jestem na znalezienie pracy....piszę tu bo chcę mówić o tym co mnie dręczy zbyt wiele lat siedziałem cicho przepuszczając mimochodem takie sytuacje...co robić? Faktycznie jak zatrzymać się i spojrzeć co przeżyłem to nic z powodu ku**a tej izolacji. Ale znowu izolacja nie wzięła się znikąd tylko z przewrażliwienia na krytyke --> ruminacjami (nerwica natręctw) --> izolacja bo zbyt boli siedzenie po 8 godzin dziennie wałkowanie jednej sytuacji...kiedyś to musi się skończyć...najgorsze jest to że jestem zajęty tworzeniem stron www ale nie mogę myśleć w takim środowisku...zobaczymy jak będzie dalej...na razie próbuję myśli alternatywnej że nawet jak się ze mnie śmieją to i tak przecież nie rozpowiedzą tego szerszej grupie bo jesteśmy tylko we 3 w mieszkaniu
"Ty nie żyjesz, ty latasz w myślach i kombinacjach" to diagnoza mojego jednego mądrego znajomego który obserwował mnie od kilku lat. Nie dopytałem znajomego dokładnie o co mu chodzi ale jeśli przyjąć, że ostatnie 10 lat spędziłem w 4 ścianach domyślam się, że chodzi mu o izolację od społeczeństwa (ludzi) i hibernację w działaniu bo znajomy widział mnie codziennie jak siedzę sam w biurze cicho, żadnego telefonu i tak dzień w dzień miesiąc po miesiącu itd. Dosłownie teraz jak piszę te słowa ta izolacja i hibernacja w działaniu mocno się upominają wręcz krzyczą, każda sekunda to wieczność bo......w pokoju obok siedzi współlokator z nowo poznaną dziewczyną. Ja siedzę sam w pokoju. Oni się śmieją. Ja siedzę cicho bo tak mam że mało gadam więc siedzę cicho a znajomych mam 0. Właśnie w takich momentach najbardziej czuję że życie ucieka mi między palcami, nie wiem dlaczego ale tak jest....teraz dziewczyny sam nie będę szukać bo nastawiony jestem na znalezienie pracy....piszę tu bo chcę mówić o tym co mnie dręczy zbyt wiele lat siedziałem cicho przepuszczając mimochodem takie sytuacje...co robić? Faktycznie jak zatrzymać się i spojrzeć co przeżyłem to nic z powodu ku**a tej izolacji. Ale znowu izolacja nie wzięła się znikąd tylko z przewrażliwienia na krytyke --> ruminacjami (nerwica natręctw) --> izolacja bo zbyt boli siedzenie po 8 godzin dziennie wałkowanie jednej sytuacji...kiedyś to musi się skończyć...najgorsze jest to że jestem zajęty tworzeniem stron www ale nie mogę myśleć w takim środowisku...zobaczymy jak będzie dalej...na razie próbuję myśli alternatywnej że nawet jak się ze mnie śmieją to i tak przecież nie rozpowiedzą tego szerszej grupie bo jesteśmy tylko we 3 w mieszkaniu