04 Mar 2017, Sob 17:56, PID: 618875
Cześć. Nie wiem po co to piszę. Szukam wsparcia. Tkwię aktualnie w takiej matni, że jedyną przyszłość jaką dla siebie widzę to śmierć.
Uczęszczam do liceum, z nikim nie rozmawiam (lęk mi nie pozwala). Nudzę się tam strasznie, często uciekam z lekcji. Dzień w dzień tylko chodzę tam, wracam do domu, śpię, jem coś i dalej idę spać.
Biorę lek asentra. Minimalnie zmniejsza objawy fobii, ale to wszystko co robię w kierunku by się leczyć. Ostatnio nawet nie byłam u psychiatry tylko moja mama była po receptę. Byłam kilka razy u psychologa, ale zrezygnowałam bo "rozmowa" z nią była koszmarem. Ona zadawała pytania, a ja potrafiłam tylko zdawkowo odpowiedzieć. Nie widziałam w tym sensu.
Pierwszy psychiatra u jakiego byłam (byłam u kilku) chciał mnie zamknąć w psychiatryku, ale nie chciałam tam iść, a rodzice nie wyrazili zgody.
Zastanawiam się czy nie lepiej było by tam pójść. Jestem zapisana w kolejce. W końcu nie wypuszczą mnie stamtąd w takim stanie w jakim jestem teraz. Może poczułabym się lepiej. Może nauczyłabym się normalnie żyć jak inni.
Cierpię bo nie chcę by rodzice mieli taką nienormalną córkę jaką jestem. Próbowałam się kiedyś zabić (o ile mogę to nazwać próbą samobójczą). Wzięłam mnóstwo tabletek przeciwbólowych i innego syfu jaki znalazłam w apteczce, ale jedyne co mi po tym było to to, że miałam mdłości i następnego dnia nie poszłam do szkoły. Próbowałam też nie raz podciąć żyły, ale zbyt bolało. Nikt o tym nie wie poza mną i wami.
Oczywiście jestem fobiczką, ale nie czuję też potrzeby rozmawiać z ludźmi, nie chce mi się, nie lubię tego. Uwielbiam siedzieć sama w pokoju. Czuję, że jakbym nie miała fobii to moje życie wyglądało podobnie. Nigdzie bym nie wychodziła. Coś jest ze mną nie tak. Przecież ludzie ponoś potrzebują kontaktów z ludźmi, ale nie ja.
Pozdrawiam wszystkich fobików, i dziękuję każdemu kto to przeczyta.
Uczęszczam do liceum, z nikim nie rozmawiam (lęk mi nie pozwala). Nudzę się tam strasznie, często uciekam z lekcji. Dzień w dzień tylko chodzę tam, wracam do domu, śpię, jem coś i dalej idę spać.
Biorę lek asentra. Minimalnie zmniejsza objawy fobii, ale to wszystko co robię w kierunku by się leczyć. Ostatnio nawet nie byłam u psychiatry tylko moja mama była po receptę. Byłam kilka razy u psychologa, ale zrezygnowałam bo "rozmowa" z nią była koszmarem. Ona zadawała pytania, a ja potrafiłam tylko zdawkowo odpowiedzieć. Nie widziałam w tym sensu.
Pierwszy psychiatra u jakiego byłam (byłam u kilku) chciał mnie zamknąć w psychiatryku, ale nie chciałam tam iść, a rodzice nie wyrazili zgody.
Zastanawiam się czy nie lepiej było by tam pójść. Jestem zapisana w kolejce. W końcu nie wypuszczą mnie stamtąd w takim stanie w jakim jestem teraz. Może poczułabym się lepiej. Może nauczyłabym się normalnie żyć jak inni.
Cierpię bo nie chcę by rodzice mieli taką nienormalną córkę jaką jestem. Próbowałam się kiedyś zabić (o ile mogę to nazwać próbą samobójczą). Wzięłam mnóstwo tabletek przeciwbólowych i innego syfu jaki znalazłam w apteczce, ale jedyne co mi po tym było to to, że miałam mdłości i następnego dnia nie poszłam do szkoły. Próbowałam też nie raz podciąć żyły, ale zbyt bolało. Nikt o tym nie wie poza mną i wami.
Oczywiście jestem fobiczką, ale nie czuję też potrzeby rozmawiać z ludźmi, nie chce mi się, nie lubię tego. Uwielbiam siedzieć sama w pokoju. Czuję, że jakbym nie miała fobii to moje życie wyglądało podobnie. Nigdzie bym nie wychodziła. Coś jest ze mną nie tak. Przecież ludzie ponoś potrzebują kontaktów z ludźmi, ale nie ja.
Pozdrawiam wszystkich fobików, i dziękuję każdemu kto to przeczyta.