20 Mar 2017, Pon 23:07, PID: 622367
Witam. Już na wstępie czuje się trochę niezręcznie pisząc ten post, ale od pewnego czasu zastanawiam się czy nie mam fobii społecznej albo czegoś pokrewnego. Wiem, że może się to wydawać śmieszne takie wystawianie sobie diagnozy na podstawie opisów z internetu, ale jak tak czytałam na temat fobii społecznej to niektóre objawy do mnie pasują - chociaż z początku zakładałam, że jestem tylko taką trochę dziwną introwertyczką i tyle. Otóż odkąd pamiętam to:
- zawsze starałam się unikać wychodzenia na jakieś imprezy (broń boże co za katorga!) - no może po za imprezami rodzinnymi, bo raczej nie da się ich uniknąć,
- nawiązywanie nowych znajomości było dla mnie trudne tak,jak adaptacja w nowych miejscach (np.szkoła).
- zawsze bałam się rozmawiać z obcymi ludźmi czy to przez telefon czy twarzą twarz a jeszcze bardziej z autorytetami,
- jeśli dzwonił obcy numer to nigdy nie odbierałam komórki to samo, jak ktoś obcy dzwonił do drzwi domu (np.kurier) - wtedy czekałam
aż ten ktoś sobie pójdzie lub ktoś z domowników otworzy drzwi,
- w szkole jeśli chodzi o rówieśników to zawsze sobie wmawiałam, że potrafię wyczuć czyjś stosunek do mnie (czy mnie lubi czy nie), ale czasami z tym
przesadzałam i od razu z góry zakładałam, że ten ktoś mnie nie lubi mimo, że w rzeczywistości tak nie było - ludzie raczej podchodzili do mnie
neutralnie. Na zajęciach zawsze starałam się przybierać strategię "ducha", czyli nie wychylać się z pytaniami czy odpowiedziami, takie "nie ma mnie tu".
- od zawsze byłam samotniczką, pesymistką,
- rzadko wychodziłam z domu (tylko na zakupy, do szkoły, itp),
- od zawsze miałam problem z utrzymywaniem kontaktów (spotykaniem się z kimś),
- zawsze uważałam się za tą brzydką i głupią,
- miewałam melancholijne stany, a czasami nawet i depresyjne,
Ponadto w dzieciństwie miałam tylko jedną przyjaciółkę z którą zerwałam kontakt zaraz po skończeniu gimnazjum. Od tamtego czasu nie mam żadnych "przyjaciół" ..no może po za paroma bliskimi koleżankami ze studiów, ale to nie to samo... znaczy niektóre chyba uważają się za moje przyjaciółki, ale za to ja ich jakoś nie uznaję (nie potrafię im jakoś zaufać), ale nie powiem im tego wprost. Co więcej, w życiu doświadczyłam trochę upokorzeń. Praktycznie od gimnazjum do końca liceum byłam zamkniętą w sobie osobą. Sytuacja nieco polepszyła się, gdy wybrałam się na studia, bo tam poznałam fajne osoby dzięki którym się nieco rozkręciłam, ale nie wystarczająco. Od pewnego czasu czuje się.... taka pusta w środku a o sobie myślę, jako o takim totalnym nieudaczniku życiowym.
- zawsze starałam się unikać wychodzenia na jakieś imprezy (broń boże co za katorga!) - no może po za imprezami rodzinnymi, bo raczej nie da się ich uniknąć,
- nawiązywanie nowych znajomości było dla mnie trudne tak,jak adaptacja w nowych miejscach (np.szkoła).
- zawsze bałam się rozmawiać z obcymi ludźmi czy to przez telefon czy twarzą twarz a jeszcze bardziej z autorytetami,
- jeśli dzwonił obcy numer to nigdy nie odbierałam komórki to samo, jak ktoś obcy dzwonił do drzwi domu (np.kurier) - wtedy czekałam
aż ten ktoś sobie pójdzie lub ktoś z domowników otworzy drzwi,
- w szkole jeśli chodzi o rówieśników to zawsze sobie wmawiałam, że potrafię wyczuć czyjś stosunek do mnie (czy mnie lubi czy nie), ale czasami z tym
przesadzałam i od razu z góry zakładałam, że ten ktoś mnie nie lubi mimo, że w rzeczywistości tak nie było - ludzie raczej podchodzili do mnie
neutralnie. Na zajęciach zawsze starałam się przybierać strategię "ducha", czyli nie wychylać się z pytaniami czy odpowiedziami, takie "nie ma mnie tu".
- od zawsze byłam samotniczką, pesymistką,
- rzadko wychodziłam z domu (tylko na zakupy, do szkoły, itp),
- od zawsze miałam problem z utrzymywaniem kontaktów (spotykaniem się z kimś),
- zawsze uważałam się za tą brzydką i głupią,
- miewałam melancholijne stany, a czasami nawet i depresyjne,
Ponadto w dzieciństwie miałam tylko jedną przyjaciółkę z którą zerwałam kontakt zaraz po skończeniu gimnazjum. Od tamtego czasu nie mam żadnych "przyjaciół" ..no może po za paroma bliskimi koleżankami ze studiów, ale to nie to samo... znaczy niektóre chyba uważają się za moje przyjaciółki, ale za to ja ich jakoś nie uznaję (nie potrafię im jakoś zaufać), ale nie powiem im tego wprost. Co więcej, w życiu doświadczyłam trochę upokorzeń. Praktycznie od gimnazjum do końca liceum byłam zamkniętą w sobie osobą. Sytuacja nieco polepszyła się, gdy wybrałam się na studia, bo tam poznałam fajne osoby dzięki którym się nieco rozkręciłam, ale nie wystarczająco. Od pewnego czasu czuje się.... taka pusta w środku a o sobie myślę, jako o takim totalnym nieudaczniku życiowym.