03 Maj 2013, Pią 20:31, PID: 349487
Witam.
Zacznę od tego, że mniej więcej rok temu działałam już na forum, potem wchodziłam na nie sporadycznie, bo sądziłam, że się dostatecznie „poukładałam wewnętrznie” by normalnie funkcjonować i tak też było – do czasu. 8 miesięcy temu zmieniłam miejsce zamieszkania. Przeprowadziłam się do innego województwa, odcięłam się zupełnie od tego, co było, lecz po pół roku znów zaczęło się dziać ze mną coś niezupełnie pożądanego.
Wcześniej mój problem polegał na tym, że byłam zbyt emocjonalna, przejmowałam się wszystkim, wpadałam w paranoje, skrajności, miałam wahania nastrojów i po prostu tworzyłam problemy tam, gdzie ich nie było, przez co kompletnie nie mogłam złapać równowagi życiowej. (Nie będę się wdawać w szczegóły, bo to przeszłość).
Obecnie czuję się tak, jakby moja osobowość została wywrócona do góry nogami. Czuję się tak, jakbym cofnęła się w rozwoju, każda rzecz przychodzi mi z trudnością, mam problemy z koncentracją, pamięcią (moje oceny straszliwie się pogorszyły, przez co tym bardziej przestałam wierzyć w siebie), nie potrafię zmusić się do działania. Poza tym, że moje życie ograniczyło się do jedzenia, spania, chodzenia do szkoły i innych rutynowych czynności, straciłam zainteresowanie światem (dawniej wiecznie miałam jakieś twórcze zajęcie, teraz albo nie mam siły, albo brak mi jakiejkolwiek motywacji, albo mam poczucie beznadziei, przekonanie, że i tak mi dana rzecz nie wyjdzie) i jedynie snuję się po domu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Jestem przygnębiona, ale ani nie są to jakieś stany depresyjne, ani wahania nastrojów, po prostu jakby wszystko było mi obojętne, jest mi wszystko jedno, czy osiągnę coś w życiu, czy umrę, nie potrafię określić, co czuję, (nie umiem określić, czy odczuwam jakieś emocje, chyba jedynie obojętność) tak samo moja dawna empatia do ludzi kompletnie zniknęła. Jestem ospała, wieczorem nie jestem w stanie nic zrobić, bo mogę myśleć jedynie o tym, jak bardzo chce mi się spać. Kolejną rzeczą, która się zmieniła, są kontakty z ludźmi. Dawniej odczuwałam lęk przed ludźmi, moją zmorą były lekcje, czy głupie wyjście do sklepu, lecz jeśli komuś zaufałam, bardzo się do niego przywiązywałam, nie widząc świata poza ową osobą, teraz mój lęk zniknął (stałam się obojętna na wszystkie rzeczy, które były kiedyś moimi fobiami), nie potrafię nawiązać głębszych więzi z ludźmi, kontakty stały się płytkie, po prostu nie potrafię normalnie rozmawiać, zawieszam się, wpadam w apatię, zbyt szybko tracę zainteresowanie tematem rozmowy, nie potrafię pomóc w problemach drugiej osoby, bo przestałam odczuwać empatię, nie umiem sobie zobrazować sytuacji drugiej osoby. To samo tyczy się kontaktów z rodziną, stali się dla mnie obcy, nie czuję żadnej więzi rodzinnej.
Uogólniając, przestałam odczuwać jakąkolwiek przyjemność z czynności, które mi ją wcześniej sprawiały, więc przestałam robić cokolwiek, co odbiegałoby od rutynowych działań, czuję przygnębienie, nie potrafię się komunikować z ludźmi, cierpię na otępienie emocjonalne, mój rytm dobowy został zaburzony.
Nie wiem, czy to coś szczególnie niepokojącego, ale ten stan doprowadza mnie do irytacji, szczególnie, że nie potrafię nic z nim zrobić. Nie wiem, czy to jakiś stan przejściowy, ale utrzymuje się już parę miesięcy. Przepraszam za brak spójności, czy logiki w tym, co napisałam, ale naprawdę nie potrafię się ostatnimi czasy wysławiać.
To, co napisałam, musi brzmieć niezwykle idiotycznie, ale się starałam.
Zacznę od tego, że mniej więcej rok temu działałam już na forum, potem wchodziłam na nie sporadycznie, bo sądziłam, że się dostatecznie „poukładałam wewnętrznie” by normalnie funkcjonować i tak też było – do czasu. 8 miesięcy temu zmieniłam miejsce zamieszkania. Przeprowadziłam się do innego województwa, odcięłam się zupełnie od tego, co było, lecz po pół roku znów zaczęło się dziać ze mną coś niezupełnie pożądanego.
Wcześniej mój problem polegał na tym, że byłam zbyt emocjonalna, przejmowałam się wszystkim, wpadałam w paranoje, skrajności, miałam wahania nastrojów i po prostu tworzyłam problemy tam, gdzie ich nie było, przez co kompletnie nie mogłam złapać równowagi życiowej. (Nie będę się wdawać w szczegóły, bo to przeszłość).
Obecnie czuję się tak, jakby moja osobowość została wywrócona do góry nogami. Czuję się tak, jakbym cofnęła się w rozwoju, każda rzecz przychodzi mi z trudnością, mam problemy z koncentracją, pamięcią (moje oceny straszliwie się pogorszyły, przez co tym bardziej przestałam wierzyć w siebie), nie potrafię zmusić się do działania. Poza tym, że moje życie ograniczyło się do jedzenia, spania, chodzenia do szkoły i innych rutynowych czynności, straciłam zainteresowanie światem (dawniej wiecznie miałam jakieś twórcze zajęcie, teraz albo nie mam siły, albo brak mi jakiejkolwiek motywacji, albo mam poczucie beznadziei, przekonanie, że i tak mi dana rzecz nie wyjdzie) i jedynie snuję się po domu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Jestem przygnębiona, ale ani nie są to jakieś stany depresyjne, ani wahania nastrojów, po prostu jakby wszystko było mi obojętne, jest mi wszystko jedno, czy osiągnę coś w życiu, czy umrę, nie potrafię określić, co czuję, (nie umiem określić, czy odczuwam jakieś emocje, chyba jedynie obojętność) tak samo moja dawna empatia do ludzi kompletnie zniknęła. Jestem ospała, wieczorem nie jestem w stanie nic zrobić, bo mogę myśleć jedynie o tym, jak bardzo chce mi się spać. Kolejną rzeczą, która się zmieniła, są kontakty z ludźmi. Dawniej odczuwałam lęk przed ludźmi, moją zmorą były lekcje, czy głupie wyjście do sklepu, lecz jeśli komuś zaufałam, bardzo się do niego przywiązywałam, nie widząc świata poza ową osobą, teraz mój lęk zniknął (stałam się obojętna na wszystkie rzeczy, które były kiedyś moimi fobiami), nie potrafię nawiązać głębszych więzi z ludźmi, kontakty stały się płytkie, po prostu nie potrafię normalnie rozmawiać, zawieszam się, wpadam w apatię, zbyt szybko tracę zainteresowanie tematem rozmowy, nie potrafię pomóc w problemach drugiej osoby, bo przestałam odczuwać empatię, nie umiem sobie zobrazować sytuacji drugiej osoby. To samo tyczy się kontaktów z rodziną, stali się dla mnie obcy, nie czuję żadnej więzi rodzinnej.
Uogólniając, przestałam odczuwać jakąkolwiek przyjemność z czynności, które mi ją wcześniej sprawiały, więc przestałam robić cokolwiek, co odbiegałoby od rutynowych działań, czuję przygnębienie, nie potrafię się komunikować z ludźmi, cierpię na otępienie emocjonalne, mój rytm dobowy został zaburzony.
Nie wiem, czy to coś szczególnie niepokojącego, ale ten stan doprowadza mnie do irytacji, szczególnie, że nie potrafię nic z nim zrobić. Nie wiem, czy to jakiś stan przejściowy, ale utrzymuje się już parę miesięcy. Przepraszam za brak spójności, czy logiki w tym, co napisałam, ale naprawdę nie potrafię się ostatnimi czasy wysławiać.
To, co napisałam, musi brzmieć niezwykle idiotycznie, ale się starałam.