09 Gru 2008, Wto 2:24, PID: 99671
post usunięty przez autora
09 Gru 2008, Wto 2:24, PID: 99671
post usunięty przez autora
09 Gru 2008, Wto 3:12, PID: 99675
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Gru 2008, Wto 12:24 przez Sosen.)
Ja Ci powiem jak to wygląda u mnie. Gdy byłem na lekach, to poruszałem się w świecie normalnych jak jeden z nich, tak samo gadałem, tak samo się śmiałem. Byłem taki sam. Kiedy leki przestały działać, znowu poczułem się inny, niedopasowany, nie umiejący rozmawiać, nudny, głupi. Uczucie pustki też nie jest mi obce.
Więc tutaj chodzi o lęk, o depresje, o naszą fobie właśnie. My wcale nie jesteśmy jacyś inni, jesteśmy wręcz niektórzy bardziej normalni od tych niby normalnych. Jak się nie czuje tego lęku to widać jacy ludzie są głupi momentami.
09 Gru 2008, Wto 3:13, PID: 99677
soulja napisał(a):Ogarnia mnie uczucie ,czasem większe czasem mniejsze, niepasowania do świata ludzi. soulja napisał(a):Nie potrafię wejść w ten wir ludzkich relacji.Mam nadzieję ,że to tylko sprawka fobii. można by to zdaje się podpiąć pod złe przystosowanie społeczne wiadomo, że przekłada się to na kiepskie relacje z otoczeniem soulja napisał(a):Myślę ,że przede wszystkim kontakty z ludźmi i rówieśnikami trzeba mieć ograniczone do minimum aby tak zdziczeć jak ja.ja w dalszym ciągu uważam, że zdziczeć to idealne słowo, nie ma lepszego na całą fobię gorzej jeśli ta dzikość ma jakiś trudne podłoże psychiczne
09 Gru 2008, Wto 5:32, PID: 99680
soulja napisał(a):Ogarnia mnie uczucie ,czasem większe czasem mniejsze, niepasowania do świata ludzi.Po przeczytaniu tego zdania pomyślałam sobie "normaalka" Też myślę, że zdziczenie to idealne słowo. No bo my faktycznie zachowujemy się jak dzikie zwierzaki, które na widok człowieka spinają się i uciekają albo reagują agresją, a w każdym razie nie są przyjazne. Czuję się 'dzika' jak najbardziej, zwyczajnie nie umiem, nie wiem jak mam się zachowywać w towarzystwie ludzi. Odzwyczaiłam się po prostu. Wyobcowanie....hmm czuję coś takiego od bardzo dawna, że jestem jakaś inna, że stoję gdzieś z boku, ale nie dlatego bo jestem odrzucana, tylko dlatego, że to ja nie umiem się wpasować, nie umiem rozmawiać o tym o czym inni rozmawiają, żyję czymś innym niż pozostali. W ogóle ostatnimi czasy jestem tylko obserwatorem, a nie uczestnikiem, w sumie nawet mi to pasuje, bo uczestnictwa się przecież boję. Czuję się tak daleko od innych jakby stali po drugiej stronie rzeki i porozumienie było niemożliwe, no właśnie skoro żyję gdzieś zawsze obok, z daleka to porozumienia nigdy nie będzie. Też nigdy nie wiem co sie wokół mnie dzieje, te wszystkie kto z kim/kto komu co zrobił, zawsze dowiadywałam sie grubo po fakcie słyszać przy okazji "to nie wieeedziałaś? ". Tak jest akurat dlatego, że mnie to ostatnio w ogóle nie interesuje, po prostu zobojetnienie, nawet ciekawość wygasa. Co do pustki to nie wiem czy to jest to samo, ale ja czuję taką bariere, blokade (te określenia bardziej dla mnie pasują nić 'pustka') przed otwieraniem się, zbliżaniem się do innych ludzi. Umiem rozmawiać, żartować, opowiadać o sobie, ale to jest zawsze jakieś powierzchowne, zawsze jest ta blokada, która jakby wyznacza zakres mojej osoby, który ma pozostać w ukryciu, którego nie mogę ujawnić. Nie wiem czy nie odbiegam już od tematu, ale rzecz w tym po prostu, że miedzy mna a drugim człowiekiem jest zawsze sciana nie do przebicia. Np. ostatnio powiedzmy, że zakolegowałam się z jedna dziewczyną z mojej grupy ze studiów, bardzo fajnie nam się gadało itd. I zastanawiając się nad tą znajomością wyciągnęłam wniosek, że nie byłabym w stanie się z nią zaprzyjaźnić, mimo tego, że tak "dobrze nam idzie", bo ja nie będę umiała się jej zwierzyć, powiedzieć coś na prawdę szczerego o sobie, zawsze bedzie ten dystans. Coś jak pies na łańcuchu, który może wybiec tylko na pewną odległość a dalej nie da rady bo łańcuch trzyma, tak i ja będe umiała mówić o sobie tylko do jakiejs granicy, a dalej już nie. Pustkę natomiast faktycznie czuję w tych sytuacjach, kiedy ktoś mnie pyta "co słychać". Absolutnie nigdy nie wiem co mam powiedzieć xP Nie mam co o sobie mówić, nie wiem co, nie umiem ubrać w słowa nawet, jakoś tak... No bo jak wszyscy wokół ciebie zaczynają rozmawiać na różne towarzyskie tematy to o czym ja mam w ogóle mówić? Skoro w moim towarzyskim życiu się nic nie dzieje. Fakt czuję się czasem pusta w środku , taka niezapisana, nie mam co zaoferować innym.
09 Gru 2008, Wto 11:58, PID: 99688
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Gru 2008, Wto 11:59 przez fistaszek.)
Tu byl podobny temat http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect...e,423.html To wszystko dzieki fobii. Wmawiamy sobie, ze jestesmy inni, dziwni, ze nikt nas nie rozumie i w konsekwencji odsuwamy sie od ludzi, nie dajac im szansy zeby nas zrozumieli.
28 Gru 2008, Nie 6:00, PID: 105060
Ja też odczuwam pustke,osamotnienie,brak zrozumienia.Te uczucia są związane z odcięciem się od ludzi.Ja doskonale rozumiem Cię soulja,imo opisałeś swoje spostrzeżenia w sposób czytelny i zrozumiały.Ludzie nie martwcie się że tak mamy !Nasze uczucia są normalne,ludzkie.Dzikość to definicja którą można podczepić pod innych ludzi - pseudokibiców,którzy się napie*d*lają na stadionach,ludzi którzy zachowują się agresywnie.My jesteśmy najbardziej ucywilizowani,mamy najlepszą samokontrole, opanowani,jesteśmy refleksyjni.
28 Gru 2008, Nie 14:07, PID: 105093
Cytat:Ogarnia mnie uczucie ,czasem większe czasem mniejsze, niepasowania do świata ludzi. To idealnie opisuje uczucie które ja odczuwam, tak samo reszta Twojego posta - faktycznie czuję się tu jak kosmita, ludzie też zawsze wytykali mi moją inność, choć robiłem wszystko by się nie wyróżniać, a w tym celu - ubieram się maksymalnie tak jak wszyscy - kupuję przeciętnie wyglądające auto - staram się udawać przeciętnego człowieka - udaję że mam problemy takie jak oni - chociaż ich nie mam - i w ogóle staram się ze wszystkich sił wtopić się w szarą masę - niestety po jakimś czasie słyszę teksty w stylu "ty jesteś jakiś inny" Tak jestem inny. A inność w tym świecie to największa zbrodnia jaką można popełnić.
28 Gru 2008, Nie 17:19, PID: 105161
plooto napisał(a):mamy najlepszą samokontrole No tutaj to bym się kłócił. Raczej "coś" kontroluje nas.
28 Gru 2008, Nie 17:36, PID: 105171
chodziło mi Sosen o samokontrole w sensie nie gadam czegoś bez zastanowienia się tak jak inni to robią.10x przemyślę zanim coś powiem.to jest troche chore ale tak jak mam.
28 Gru 2008, Nie 17:52, PID: 105179
Ja tak miałem kiedyś, obecnie w ogóle się nie odzywam. Wyparłem całkowicie siebie, a to co mówię to sztywne pytania i odpowiedzi, które mają podtrzymać rozmowę i zabić ciszę. To nie życie.
28 Gru 2008, Nie 23:12, PID: 105341
Sosen napisał(a):Ja tak miałem kiedyś, obecnie w ogóle się nie odzywam. Wyparłem całkowicie siebie, a to co mówię to sztywne pytania i odpowiedzi, które mają podtrzymać rozmowę i zabić ciszę. To nie życie.Sosen nie dołuj się tak.Jesteś normalny jak każdy.To że się mało odzywasz to nie oznacza że jesteś głupi czy gorszy.Jest nawet takie przysłowie - "Mowa jest srebrem a milczenie złotem." :idea:
29 Gru 2008, Pon 0:02, PID: 105363
Niestety też tak mam. Takie zawiechy ludzie siedzą gadają ,a ja myślę o czymś innym. Najgorzej jest podaczas jazdy autem jadę zamyślę się i np. zapomnę skręcić ,albo minę cel do którego jechałem. Czasami boję się ,że spowoduję wypadek bo jak zamyślę się i czerwonego nie zauważę. Występuje to u mnie czesto i od bardzo dawna. Wygląda to tak jakbym miał słabą pamieć bo jak np. mama wyśle mnie po coś do piwnicy a ja pójdę zamyśle się ,albo zajmę czymś inny przyjdę i nie przyniosę tego co przynieś miałem.
Zdziczenie- tak to dobre określenie. Jestem własnie takim zwierzątkiem Raz jestem jak wilk i idę patrząc na ludzi złym wzrokiem jak się patrzą na mnie. Gdyby mnie ktoś zaczepił to nie ręczę za siebie. A nie raz idę jak "zając" widząc ludzi uciekam przed nimi jak "zając" przed myśliwymi. Wyobcowanie- cały czas tak mam, czuję się inny raz gorszy raz lepszy od innych ludzi. Też widzę ,że nie pasuję do tego świata do ludzi. Zastanawiam się kim ja jestem kosmitą kur** czy co ? Ale to tylko moja depresja którą spowodowała FS Kiedy jeszcze chodziłem do szkoły i byłem zmuszony do kontaktu z ludzmi męczyłem się w śród nich ,a teraz męczę się bez nich bo sam jestem jak palec.
29 Gru 2008, Pon 1:16, PID: 105402
Tez tak mam, niby z kimś rozmawiam, a mam wrażenie że zawsze jestem gdzieś obok. Obserwuję co się dzieje wokół mnie, ale nie biorę czynnego udziału, wracam do domu i analizuje wszystko jakbym oglądała w ciągu dnia jakiś kiepski film. Słucham innych ludzi, rozmawiają o wszystkim i o niczym, cieszą ich największe głupoty. Myślę sobie że tez bym tak chciała, zwyczajnie porozmawiać o jakiś bzdetach, pośmiać się, mieć takie problemy jak oni a nie problem w postaci fobii, żyć jak normalni ludzie, ale cały czas czuję się inna.
29 Gru 2008, Pon 1:56, PID: 105420
Skylar napisał(a):Myślę sobie że tez bym tak chciała, zwyczajnie porozmawiać o jakiś bzdetach, pośmiać się, mieć takie problemy jak oni a nie problem w postaci fobii, żyć jak normalni ludzie, ale cały czas czuję się inna.no ja tak czasem gadam o bzdetach, bo ileż to można milczeć. Ale i tak wtedy sie czuje, że to nie ja i tak mówię, jakby kto głos podkładał
08 Sty 2009, Czw 20:18, PID: 108560
od dziecka stałem z boku
czasami to przeszkadza, czasami pomaga... Dzięki temu odsuwasz się od pewnych rzeczy, i jesteś neutralny ale jednak... miłe słowo od kogoś bardzo pomaga... prawda? a będąc wyobcowanym nie ma na to co liczyć...
04 Mar 2009, Śro 20:41, PID: 129552
Hmmmm.... nawet ja tak mam, że potrafie sluchac kogos max 3 min a po tym czasi wylaczam sie, jestem myslami gdzie indziej na lekcji nie potrafie sie skupic, stad trudnosci w budzie ktos mi cos opowiada, zaczyna sie smac no to ja tez ale w mozgu mi szlaleje tylko o co tu chodzi co,ten ktos powiedzial takiego ? psycholog stwierdzil u mnie niepodzelosc uwagi i to sie tak zwie- to co uprzykrza mi zycie znajomi mowia na mnie diesel nawet sie nie obzazam bo to slowo pasuje do mnie jak ulał. Nawet taki Maryś nie-fobik a znerwicowany choleryk to ma
11 Mar 2009, Śro 21:44, PID: 131587
poczucie że nigdzie nie pasuję, mam zawsze i męczy mnie ono, bardzo bardzo bardzo. wśród rodziny- dziwak, wśród "znajomych"- dziwak, nawet przez internet mi nie idzie. pewnie sama sobie jestem winna...
13 Mar 2009, Pią 19:28, PID: 131940
Rozumiem Cię. . Ja też często zastanawiałam się czy ja naprawdę pasuje do tego świata. Aż w końcu wszystko było mi obojętne i myślami byłam daleko, gdzieś tam w swoim świecie. Jesteśmy tylko ludźmi którzy boją się więcej niż inni i rozmyślają więcej niż inni. Chyba lubimy gadać tylko ze swoim ja. Jeżeli chciałbyś to zmienić to to zmień, nie warto się zastanawiać nad tym czy ze mną wszystko ok. Bo jeżeli czujesz że nie umiesz już tak dalej to zrób wszystko żeby było lepiej Pozdrawiam i zapewniam że zmiana nastawienia zmienia wszystko
14 Mar 2009, Sob 19:25, PID: 132081
Nie mogę się nadziwić, wszystko co piszecie, czuję też i ja... to uczucie wyobcowania, dziwaczności, dzikości (to już wielokrotnie zostało mi rzucone w twarz), zawieszenia w trakcie rozmowy, niepatrzenia w oczy.
Nie wiem jak u innych, ale moim zdaniem można postanowić sobie, że nie, dziś będzie inaczej, ale w praktyce moje lęki biorą górę - i gdy już jestem w mieszkaniu wyliczam, co dziś zrobiłam nie tak, powinnam była powiedzieć/zrobić coś więcej/inaczej. Bardzo bym chciała być całkowicie zadowolona z siebie, z tego co robię i jak się zachowuję między ludźmi, ale nie wiem jak się przełamać. Wiem, że zawsze będę na swój sposób inna, ale żeby to był wreszcie powód do dumy, a nie do wstydu.
17 Mar 2009, Wto 0:19, PID: 132747
Arbor Vitate napisał(a):Nie mogę się nadziwić, wszystko co piszecie, czuję też i ja... to uczucie wyobcowania, dziwaczności, dzikości (to już wielokrotnie zostało mi rzucone w twarz), zawieszenia w trakcie rozmowy, niepatrzenia w oczy. soulja napisał(a):Może was to zdziwi ale przez tą pustkę ciężko mi nawet czasem rozmawiać z najbliższymi. To akurat mnie nie dziwi, a wręcz - wybacz, ciągłe przebywanie z sobą, wzmaga egoizm - zachwyca. Nie widziałam tutaj, do tej pory, nikogo żalącego się na upośledzone kontakty w rodzinie (młoda jestem, mało wiem ), a moje kontakty to w zasadzie są ujemne. Czasem, jak akurat siedzę z siostra i matką w pokoju, to aż smutno mi się robi, gdy słyszę te hardkorowe rozmowy. Ojciec, z kolei, pracuje za granicą, więc jak przyjeżdża, co dwa, trzy miesiące, to - o zgrozo - stresuje się w jego obecności. Bida, krótko mówiąc.
29 Maj 2009, Pią 21:02, PID: 152884
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19 Lis 2009, Czw 18:50 przez krys840.)
Dużo jest niesprawiedliwości, a to piętnuje dotkniętych nią ludzi, by ci zwrócili uwagę swoim położeniem i działaniem na problemy, które nie rozwiązane doprowadzają do różnych konsekwencji, patologii społecznych, plag, klęsk żywiołowych, katastrof. Skutkami nieszczęść dotykających ludzi jest piętno minionych wydarzeń, które odpowiedzialne jest za nierówność wśród ludzi. Wydarzenia te mają tajemniczy charakter przejawiania się dłużej niż wynika to z czasu pozornej odbudowy rzeczywistości po burzliwej ich historii. Wiadomym jest, że zmienia się w nich wyniku otoczenie i ewoluuje myśl ludzka, natomiast skutki nieszczęść mogą zostać utajone i przybrać formę powszechnych problemów.
Mogą się nimi okazać choroby cywilizacyjne, ponieważ stłamszenie znaczenia jednej tragedii, która dotyka ludzi, doprowadza do powikłań. Mają one miejsce w wyniku niewystarczającego rozwiązania kwesti zła, które dotykając ludzi, niesie mimowolnie przesłanki co do ich powtórnego się pojawienia. Dlatego egzystencjalizm niosący poczucie lęku, pesymizmu, emocjonalizmu, rozpaczy, tragizmu w wyniku burzliwych wydarzeń zmienia się często w euforyczne nastawienie do życia, w którym dominują bezwiedne manifestacje obyczajowo - moralnej swobody bądź upadku. Życiem może kierować wówczas chaotyczny, emocjonalny pęd, w którym przejawia się bezradność ludzi wobec sytuacji społecznej, która przerasta możliwości ludzkie. Może też dziać się tak, że będąc spadkobiercami danych dziejów, budujemy rzeczywistość w oparciu o jego piętno i bezwiednie "naznaczamy" swoją działalnością i stylem bycia społeczne zmiany wynikłe na skutek chaosu wydarzeń, który w przeszłości powodował różne dramaty. Dlatego dana obyczajowość, styl bycia i plan społeczny mogą sygnalizować zbyt daleko idące zmiany spowodowane ogromem nieszczęść. Zło wówczas jest manifestowane, by oddać skalę zagrożeń w wyniku niemożności podjęcia przez wyniszczonych walką ludzi odpowiedzialności za sytuację, którą zastali. Ludzie są zatem frywolni, dbają o jednostkowe interesy, degradują otoczenie przez dysharmonijny rozwój społeczny. Ludzie, którym zostają zaszczepione rozwiązania na temat użyteczności aktualnych rozwiązań technicznych i kulturowych, dysharmonizują rozwój społeczny przez ścisłe kultywowanie przejawów działalności, które są często skutkiem decyzji wynikłych z sytuacji społecznej z przeszłości. Jest to ich dziedzictwem, którego charakteru być może nie potrafią zmienić. Dlatego dochodzi do sytuacji, w której plan społeczny abstrahuje od celowości dążeń na rzecz indywidualnych pasji i próżności, a to jest podłożem dewiacji społecznych. Stąd już o krok do utajonych egzystencjalnych następstw, które dla ludzi sceptycznych, lękliwych są wynikiem presji otoczenia zachowującego naturalny samokrytycyzm. Tak rodzi się spirala nieużytecznych i szkodliwych inicjatyw przekazywanych z pokolenia na pokolenie, w których rośnie wraz z mitem postępu i rozwoju technologii swawola obyczajowo - moralna. Dzieje się tak, bo nakłady sił są bardzo nieadekwatne do korzyści, a przyczyniają się do utajenia problemów niesprawiedliwości społecznej i zła, którym jest nieumiejętność definitywnego zapanowania nad żywiołami, plagami i nieumiejętność znalezienia wyjaśnień katastrof, tragedii. Uważam, że najważniejsza jest prawda na temat porządku obyczajowo - moralnego i działalności, która pozwala w pełni kontrolować bieg wydarzeń. Jeśli szkodliwa działalność społeczna to brzemię zagubienia na przestrzeni dziejów wartości użytecznych, ponadczasowych, to jej szkodliwość będzie potęgować skutki zachwiania równowagą życia z otoczeniem i niecnotliwego stylu bycia. To odbiera zdolność oceny sytuacji przez utracenie zdolności zrównoważonego, zgodnego życia z otoczeniem. W ten sposób narażamy się na falę kataklizmów, a są nimi m.in. ograniczone zdolności manualne nie tylko sprawców wypadków samochodowych, plagi społeczne: - depresje, - alkoholizm, -przestępczość, - choroby nowotworowe sygnalizujące patologiczne i analogiczne do społecznych zmiany organizmu, - upośledzenie możliwości obronnych układu autoimunnologicznego, przez ludzi żyjących ponad stan swoich możliwości na wirusy - epidemie, - zagrożenia konfliktami zbrojnymi oraz euforyczny stan manifestującego zło społeczeństwa, w którym istnieje przyzwolenie na zupełne rozprzeżenie w wyniku bezradności po zbyt daleko idących zmianach społecznych. Są ludzie, którzy są niejako zwiastunem przebiegu różnych wydarzeń. Jeśli z powodu niesprawiedliwości i nieżyciowych struktur społecznych napiętnowane są pewne grupy społeczne, to dlatego że presja otoczenia zwraca się ku najbardziej uwarunkowanym, by spełnili określoną rolę. Ze względu swojej zagrażającej struktury społeczeństwo oddaje za ich pomocą prawdę na temat znaczenia aktualnej sytuacji ekonomiczno - społecznej, która nie jest zazwyczaj do końca pewna. Może są oni zatem jak szczury, które uciekają z zagrażających miejsc. Dlatego wycofują się mimowolnie z angażowania się emocjonalnego w spełnianie standardów społecznych, które rodzą dramaty. Stąd irracjonalne odczucie zaszczucia, wrogości wobec ich, uprzedzeń, lęku, obserwacji, które symbolizują różnice pomiędzy zagrażającą dysharmonią rozwoju społecznego, a granicami naturalnych możliwości i skutkami ich łamania.
25 Cze 2009, Czw 22:56, PID: 159859
Hmm zawiecha z skąd ja to znam Wkurzające bo odczuwam samotność wychodzę do ludzi i naglę się okazuję że to o czym rozmawiają te osoby czy to co ich bawi mnie kompletnie nie interesuję i czuję się jak z innej bajki.Wtedy przenoszę się myślami daleko.Jednocześnie inni to zauważają i pytają co ty taka smutna jesteś co nic nie mówisz ? I to dodatkowo mnie wkurza bo jak mama się wtedy tłumaczyć ? Sory ale gadacie głupoty? Mnie to nie interesuję ? Nie chcę nikogo urazić.Marzę tylko żeby szybko gdzieś uciec niezauważona.Wrócić do domku włączyć ulubiona muzykę itd.Też nie lubię pytań w stylu co słychać?Bo u mnie też ciągle tak samo albo gorzej więc nie mam się czym chwalić.Nic się nie dzieję ciekawego..Chciałabym co prawda żeby się coś działo ale bez osób które będą nadawać na tych samych falach to raczej mogę tylko odpływać.Pocieszenie są osoby choć zaledwie kilka z którym rozmawiam,śmieję się słucham i rozmawiam.Po prostu trzeba znaleźć osoby podobnie myślące Trudne czasem się to wydaję kiedy do tej pory osoby z którymi się gada doprowadzają do odlotów (nie interesują nas) Ale nie ma się co poddawać na tyle ludzi co jest na świecie to na pewno kiedyś się spotka kogoś fajnego.
25 Cze 2009, Czw 23:13, PID: 159862
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Cze 2009, Czw 23:15 przez stamp.)
Hmm... soulja, poruszyłeś bardzo ciekawy temat!
Skądinąd znam to doskonale. Choć u mnie w gruncie rzczy przybiera to nieco inną formę. Rozmowa z bliskimi ogranicza się do prostych zapytań, w stylu "chcesz coś do picia?" z mej strony, z ichniej zaś... hmm... nawet na obiad nie łaska mnie zaprosić . Choćbym siedział nawet w swym zacnym pokoidle, w swym świecie. W żaden sposób nie kręci mnie prezentowanie własnych przeżyć, wręcz przeciwnie - unikam tego. A sam fakt występowania takowych u innych kwiuję somatycznym objawem depresji - zmęczeniem i znudzeniem. Jedynie jeżeli temat robi się naprawdę ciekawy, jestem w stanie aktywnie włączyć się w dyskusję, pod warunkiem, że nie są to ludzi, wśród których ciężko mi się odezwać (czyli pospolite grono ). Ze znajomymi nie mam o czym pogadać, toteż ich grono się wykrusza. Jedyne rozmowy dotyczą pracy dla mnie. Lokalnie jestem uznanym informatykiem, serwisantem GSM oraz webmasterem, czy 'gościem od nawigacji'. Niekonwencjonalne myślenie pozwala mi rozwiązać wiele problemów. Taki atut mojego stanu. Czasem metody są kontrowersyjne, lecz w większości skutkują. Dotyczy to również oddziaływań na ludzi. Rzadko, bo rzadko, ale jednak. Z ojcem rozmawiam na tematy techniczne, muzyczne, CZASEM światopoglądowe, a czasem wcale. Zabawne, ale irytuje mnie zwykła rozmowa, chcę się za wszelką cenę od niej oddalić, często nurkując w swym umyśle, zastanawiając się nad czymś -> introwertyzm ;]. Boję się uzewnętrznienia w każdej jego formie przekazu bezpośredniego, kontroluję najmniejszy szczegół mowy ciała, mimiki, artykulacji dźwięków. Bądź po prostu reaguję depresyjnie, zrezygnowaniem. Tak samo pytanie "Co u Ciebie?". Jest to najtrudniejsze pytanie na świecie. Zwykle po wstępnym rozrachunku dochodzę do wniosku, że... nic nowego. Czasem nawet świadomie (nie wiedzieć czemu) wywołuję przestój. Moja tolerancja dla świata drastycznie maleje, poprzez strach. Niechęć często interpretuję jako lęk. Boję się nowej muzyki, nowej wiedzy, nowych wydarzeń, nowych ludzi, nowego dnia, nowej waluty, czy koszty faj zawartego w akcyzie. Boję się nowych przemyśleń, nowych sytuacji. Od wszystkiego się wzbraniam. Dziś osobiście jadąc rowerem, widząc dwie dziewczyny idące w mym kierunku - zawróciłem i nadrabiając szmat drogi dojechałem do domu. I faktycznie - wypadłem z tego osobliwego 'wiru' relacji międzyludzkich. Guzik mnie obchodzi, że ktoś wygrał w totka, czy zerwał z kimś tudzież kupił samochód. Bardziej mnie interesuje jego reakcja psychiczna na taki bodziec, jeśli już Znowu się rozpisałem prezentując swą ksobność, której tak się wypieram. Mam cichą nadzieję, że być może ktoś wpadnie na jakiś pomysł czytając ten tekst
26 Cze 2009, Pią 1:36, PID: 159911
stamp napisał(a):Jedynie jeżeli temat robi się naprawdę ciekawy, jestem w stanie aktywnie włączyć się w dyskusję, pod warunkiem, że nie są to ludzi, wśród których ciężko mi się odezwać (czyli pospolite grono ). ...skąd ja to znam. Doszlam już do perfekcji w ograniczaniu wypowiedzi i unikaniu kontaktów towarzyskich po za zawodowymi. Ale się tym nie przejmuję i to mnie cieszy. Generalnie od jakiegoś czasu z coraz lepszym skutkiem przestaję się przejmować tym co i czy myślą o mnie inni i bardzo ulżyło mi, bo to była męka. stamp napisał(a):Boję się uzewnętrznienia w każdej jego formie przekazu bezpośredniego, kontroluję najmniejszy szczegół mowy ciała, mimiki, artykulacji dźwięków. Też mi to znajome. Ale uważaj, bo to grozi zaciskiem szczęki... stamp napisał(a):Mam cichą nadzieję, że być może ktoś wpadnie na jakiś pomysł czytając ten tekst Wpadłam |
|