01 Sty 2009, Czw 23:20, PID: 106540
Jak napisałam we wcześniejszym poście napiszę coś o sobie. Mam 20 lat uczęszczam do ostatniej klasy technikum . Myślę , że mam problemy ze sobą i co za tym idzie też z ludźmi. Nie wiem jak zacząć pisać , jeśli będzie chaotycznie wybaczcie. Zawsze czułam się inna od moich rówieśników, nigdy nie byłam w centrum uwagi , cicha , nieśmiała.
Jestem upośledzona społecznie , blokady , stres , strach , nadwrażliwość , brak wiary w siebie jest to nieodłączną częścią mojego życia.
Praktycznie mój dzień po przyjściu ze szkoły wygląda następująco : siadam przed kompem , na ostatnią chwilę się uczę albo w ogóle się nie uczę. Nie umiem sobie poradzić z tym jak traktują mnie ludzie , oczywiście nie wszyscy. Przykład klasa jestem w niej już 3 rok żadne jakieś zażyłe znajomości się nie nawiązały , a na początku rozmawiałam , chciałam się nie izolować , czuje się tam gorzej , widzę że co poniektórzy mają mnie za nic , wycieczka klasowa w tamtym roku odczułam cholerną samotność. To nie jest tak że jestem jakimś mrukiem podejdę zagadam , ale jak widzę że nic z tego to po co się narzucać?
Prezentacja maturalna z języka polskiego , gościówa za którą nie przepadam ma ten sam temat jak ja i do tej pory nie wiem co wybrała jakie lektury ... jak raz spytałam ją na gg nie raczyła nawet odpisać.
Mam wrażenie że moja rodzina również traktuje mnie jak jakieś zero , nieudacznika... to mnie paraliżuje , odbiera mi wszelką chęć działania , zamiast działać rozmyślam , czasem płacze.
Zdażyła się wam jakaś pomyłka kiedyś ? tak że ktoś wam powiedział jaka z was sierota... mnie tak czasem mówią a najlepsze jest to że jak taką pomyłkę popełniby ktoś inny nic by nie było.
Czasami proste rozmowy wyłojuą konflikty dlatego wolę się nie odzywać.
A cóż zrobie bez matury , bez ukończenia szkoły... choć czasem ludziom bez matury lepiej się wiedzie...
tak naprawdę chyba właśnie chodzi o tę umiejętność radzenia sobie w życiu. Nie wiem co mam robić , nie umiem sobie poradzić z tym że w owej klasie jest tak jak jest, czyli źle. Nie rozumiem ludźi.
Jestem upośledzona społecznie , blokady , stres , strach , nadwrażliwość , brak wiary w siebie jest to nieodłączną częścią mojego życia.
Praktycznie mój dzień po przyjściu ze szkoły wygląda następująco : siadam przed kompem , na ostatnią chwilę się uczę albo w ogóle się nie uczę. Nie umiem sobie poradzić z tym jak traktują mnie ludzie , oczywiście nie wszyscy. Przykład klasa jestem w niej już 3 rok żadne jakieś zażyłe znajomości się nie nawiązały , a na początku rozmawiałam , chciałam się nie izolować , czuje się tam gorzej , widzę że co poniektórzy mają mnie za nic , wycieczka klasowa w tamtym roku odczułam cholerną samotność. To nie jest tak że jestem jakimś mrukiem podejdę zagadam , ale jak widzę że nic z tego to po co się narzucać?
Prezentacja maturalna z języka polskiego , gościówa za którą nie przepadam ma ten sam temat jak ja i do tej pory nie wiem co wybrała jakie lektury ... jak raz spytałam ją na gg nie raczyła nawet odpisać.
Mam wrażenie że moja rodzina również traktuje mnie jak jakieś zero , nieudacznika... to mnie paraliżuje , odbiera mi wszelką chęć działania , zamiast działać rozmyślam , czasem płacze.
Zdażyła się wam jakaś pomyłka kiedyś ? tak że ktoś wam powiedział jaka z was sierota... mnie tak czasem mówią a najlepsze jest to że jak taką pomyłkę popełniby ktoś inny nic by nie było.
Czasami proste rozmowy wyłojuą konflikty dlatego wolę się nie odzywać.
A cóż zrobie bez matury , bez ukończenia szkoły... choć czasem ludziom bez matury lepiej się wiedzie...
tak naprawdę chyba właśnie chodzi o tę umiejętność radzenia sobie w życiu. Nie wiem co mam robić , nie umiem sobie poradzić z tym że w owej klasie jest tak jak jest, czyli źle. Nie rozumiem ludźi.