05 Lis 2020, Czw 17:30, PID: 831524
hmmm możliwe, ale to i tak masakryczna liczba wyświetleń jak na ten region
05 Lis 2020, Czw 17:30, PID: 831524
hmmm możliwe, ale to i tak masakryczna liczba wyświetleń jak na ten region
05 Lis 2020, Czw 17:33, PID: 831525
05 Lis 2020, Czw 18:21, PID: 831527
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05 Lis 2020, Czw 18:26 przez Eunoia.)
(05 Lis 2020, Czw 17:33)Danna napisał(a):Na produkcję ogólnie pcha się sporo ludzi. Przynajmniej tak było jak ja szukałam pracy... W każdym razie nie zaszkodzi spróbować.(05 Lis 2020, Czw 17:30)Matatjahu napisał(a): hmmm możliwe, ale to i tak masakryczna liczba wyświetleń jak na ten region
21 Lis 2020, Sob 23:19, PID: 832382
W nowej robocie dni lepsze i gorsze, ale nawet te lepsze i tak są gorsze. Gdyby nie trudny okres na rynku pracy, to bym sobie darował, co kilka dni mam większy kryzys i przeglądam pracowe oferty tylko by po raz kolejny uświadomić sobie, że ich nie ma. W zasadzie to jest, jedna. Pracuje tam nawet kolega z poprzedniej firmy, no ale to ryzyko że jednak zmiana nie wyjdzie...i te zalety obecnej pracy zdalnej...pracowała tam jeszcze koleżanka (też z poprzedniej firmy), podpytałem się i niby nie jest źle, no ale właśnie, ryzyko w nieciekawym czasie. Na razie chyba zostanę na przetrzymanie i przecierpienie, bywało gorzej.
23 Lis 2020, Pon 21:38, PID: 832504
Witam ciepło, byłem dzisiaj mój pierwszy dzień w kolejnej pracy i mam doła.
Mam dosyć i chcę się zwolnić a jednocześnie wiem, że prędko żadnej pracy nie dostanę. Za dużo już miejsc odwiedziłem i czuję się zawiedziony swoim życiem.. Boję się tam chodzić, bo na niczym się nie znam i to w ogóle nie moje zainteresowania, kompletnie. Nie cierpię techniki a muszę pracować jako monter. Najgorsze jest to, że muszę się męczyć w czymś czego nie czuje, jaki sens ma takie życie, dzisiaj jechałem do pracy z bólem brzucha i trzęsącymi się rękoma. Czuje się z tym osamotniony bo przecież uchodzę za ''nieroba'' Pozdrawiam ludzi, którzy rozumieją
26 Lis 2020, Czw 22:33, PID: 832653
Mieszkam na zadupiu z dala od cywilizacji, a że jestem tylko po LO i w moim wieku (bliżej do 30 niż 20) nie mam doświadczenia w żadnej pracy, to oczywiście nikt nie chce mnie zatrudnić. (Też bym nie ufała takiej osobie na miejscu pracodawcy...) Dziesiątki wysłanych CV, kilka rozmów o pracę, które były tylko stratą czasu... Nikt nie chciał dać mi szansy.
Wzbraniałam się strasznie przed pracą na kasie, bo zupełnie do tego się nie nadaję, jestem za słaba psychicznie i fizycznie. Ale teraz jestem w takiej sytuacji, że MUSZĘ podjąć pracę jak najszybciej. A tu co się okazuje? To ja tu się zaczynam godzić z tym, że będę musiała iść na kasę w markecie, przygotowuję się psychicznie... a wszystkie markety nagle przestają wstawiać ogłoszenia o pracę :/ (No, jest jeszcze jeden fastfood, ale tam kiedyś byłam na rozmowie i nie chcę się upodlić idąc tam znowu... A zresztą słyszałam, że byli pracownicy mają o nim tylko złe opinie.) Sama już nie wiem, co gorsze: dalszy ciąg tej wegetacji i w końcu śmierć z braku środków do życia, czy może pójście do pracy, niekończąca się harówa, ciągłe bycie na skraju wytrzymałości psychicznej i fizycznej, ciągłe upokorzenia, miliony powodów do płaczu dziennie, ostre bóle brzucha codziennie rano, i ostatecznie ciężkie załamanie nerwowe? (Jakby co, to są moje doświadczenia z ostatnich lat szkoły. Może trochę podkręcone, ale przecież w pracy może być tylko gorzej. :))
27 Lis 2020, Pią 6:54, PID: 832656
Ale praca to też pieniądze, poczucie sprawczości, wzrost pewności siebie. Widzisz, że funkcjonujesz w środowisku którego się obawiałeś i po pewnym czasie zaczynasz się czuć znacznie lepiej. Ja w tej chwili nie mam pracy i różnica między mną pracującym, a siedzącym w doby jest ogromna. Pracując czułem się znacznie lepiej. A jeszcze co do tej niekończącej się harówy? Owszem, praca to zawsze wysiłek, ale moim zdaniem nie grozi Ci fizyczne wycieńczenie.
Ja nie miałem jakichś objawów somatycznych itp. z racji pracy, czy coś, ale jedno jeszcze napiszę. Miałem bardzo trudne dzieciństwo, całe moje życie nie jest łatwe i przez lata izolowałem się jak mogłem. W swojej skorupce było mi pozornie bezpieczniej. To był błąd. Nadal mam wątpliwości, lęk nadal potrafi ze mną wygrać, natomiast wiem jaki kierunek jest słuszny i tym kierunkiem nie jest siedzenie w domu. Spróbuj gdzieś się zatrudnić, nie będzie z początku łatwo, jednak po czasie poczujesz ulgę i będziesz z siebie zadowolona. Może wydaje Ci się to nierealne na teraz, ale tak będzie. Gdyby mi ktoś kilka miesięcy temu powiedział: "będziesz zadowolony z uczestnictwa w terapii grupowej" to najłagodniej rzecz ujmując bym go wyśmiał. A jednak jestem zadowolony.
30 Lis 2020, Pon 22:21, PID: 832848
Po dwuletnim okresie bezrobocia naiwnie pomyślałam, że jak zmuszę się do pójścia do pracy i przetrwam jakiś okres czasu, to będzie dobrze. Zapomniałam wziąć pod uwagę to, że jestem marnym robakiem i jestem w stanie utrzymać tylko beznadziejną robotę, która albo wykańcza psychicznie, albo fizycznie, albo to i to. Moje życie nie ma sensu. Nie wiem, po co się łudziłam, że jest inaczej.
30 Lis 2020, Pon 22:29, PID: 832849
(30 Lis 2020, Pon 22:21)Danna napisał(a): Po dwuletnim okresie bezrobocia naiwnie pomyślałam, że jak zmuszę się do pójścia do pracy i przetrwam jakiś okres czasu, to będzie dobrze. Zapomniałam wziąć pod uwagę to, że jestem marnym robakiem i jestem w stanie utrzymać tylko beznadziejną robotę, która albo wykańcza psychicznie, albo fizycznie, albo to i to. Moje życie nie ma sensu. Nie wiem, po co się łudziłam, że jest inaczej. Przykro się to czyta, Danna, ale rozumiem Cię dobrze. Łączę się w bólu.
01 Gru 2020, Wto 1:29, PID: 832850
(30 Lis 2020, Pon 22:21)Danna napisał(a): Po dwuletnim okresie bezrobocia naiwnie pomyślałam, że jak zmuszę się do pójścia do pracy i przetrwam jakiś okres czasu, to będzie dobrze. Zapomniałam wziąć pod uwagę to, że jestem marnym robakiem i jestem w stanie utrzymać tylko beznadziejną robotę, która albo wykańcza psychicznie, albo fizycznie, albo to i to. Moje życie nie ma sensu. Nie wiem, po co się łudziłam, że jest inaczej. Rozumiem twój ból, sam nawet się boje spróbować podjąć jakąś pracę bo wiem jakby to mogło wyglądać i jak by mnie to meczylo. Nie nazywaj się robakiem bo nim nie jesteś i nieładnie tak mówić.
01 Gru 2020, Wto 15:57, PID: 832863
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01 Gru 2020, Wto 16:03 przez inferno1983.)
(30 Lis 2020, Pon 22:21)Danna napisał(a): Po dwuletnim okresie bezrobocia naiwnie pomyślałam, że jak zmuszę się do pójścia do pracy i przetrwam jakiś okres czasu, to będzie dobrze. Zapomniałam wziąć pod uwagę to, że jestem marnym robakiem i jestem w stanie utrzymać tylko beznadziejną robotę, która albo wykańcza psychicznie, albo fizycznie, albo to i to. Moje życie nie ma sensu. Nie wiem, po co się łudziłam, że jest inaczej. Jestem w takiej samej sytuacji. Też będzie już dwa lata jak nigdzie nie pracuje. Na początku tamtego roku podejmowałem jakieś próby, byłem na kilku spotkaniach, które zakończyły się porażką, spowodowane silnym stresem. Co dzień przeglądam oferty pracy, jak się trafi coś, to wysyłam maila z zapytaniem o szczegóły, ale na tym moje szukanie się kończy. Co raz bardziej tracę nadzieje, że coś znajdę a to oznacza, zę moja przyszłość nie zapowiada się za ciekawie.
03 Gru 2020, Czw 16:56, PID: 832938
(27 Lis 2020, Pią 6:54)czerczesow napisał(a): Spróbuj gdzieś się zatrudnić, nie będzie z początku łatwo, jednak po czasie poczujesz ulgę i będziesz z siebie zadowolona. Może wydaje Ci się to nierealne na teraz, ale tak będzie. Gdyby mi ktoś kilka miesięcy temu powiedział: "będziesz zadowolony z uczestnictwa w terapii grupowej" to najłagodniej rzecz ujmując bym go wyśmiał. A jednak jestem zadowolony. Niestety muszę zniszczyć życzenie. Prace są różne i nie powiedziałabym, że jest gwarancja, że po czasie poczujesz ulgę i poczucie sprawczości. Można trafić na toksycznych ludzi (szefa, współpracowników), można nie radzić sobie z presją, stresem. Po znalezieniu pracy można czuć się jeszcze bardziej niż na bezrobociu.
03 Gru 2020, Czw 17:21, PID: 832939
Fajnie było by iść z kimś razem do pracy to było by trochę łatwiej. Przynajmniej tak mi się wydaje
03 Gru 2020, Czw 20:14, PID: 832945
No to mam jutro rozmowę w fast foodzie. Zapewne i tak mnie nie wezmą, bo wymagają książeczki z sanepidu, której nie mam - mam papier z badań z sanepidu z zeszłego roku, ale nie wiedziałam, jak trafić do lekarza medycyny pracy (mówili mi, że trzeba mieć skierowanie od pracodawcy, ale pracodawcy wymagają na ogół, żeby książeczka już była, zatem... wtf). Tak, jestem aż taką sierotą życiową.
Super, będę tam szła pieszo 5 km, żeby się dowiedzieć, że nic z tego. Ale jeśli nie pójdę, to znowu będę się dręczyć, że opuściłam szanse na to, aby może ewentualnie dostać g*wnopracę. Liczyłam, że będą w grudniu jakieś ogłoszenia z supermarketów (już chyba to wolałabym...), niby zwykle na święta trzeba im więcej rąk do pracy, ale jak widać, nie w tym roku. Więc nie mam dużego wyboru. (03 Gru 2020, Czw 16:56)Danna napisał(a): Niestety muszę zniszczyć życzenie. Prace są różne i nie powiedziałabym, że jest gwarancja, że po czasie poczujesz ulgę i poczucie sprawczości. Można trafić na toksycznych ludzi (szefa, współpracowników), można nie radzić sobie z presją, stresem. Po znalezieniu pracy można czuć się jeszcze bardziej $ijku niż na bezrobociu. Dzięki, właśnie tego się obawiam :))
03 Gru 2020, Czw 21:31, PID: 832950
(03 Gru 2020, Czw 16:56)Danna napisał(a): Niestety muszę zniszczyć życzenie. Prace są różne i nie powiedziałabym, że jest gwarancja, że po czasie poczujesz ulgę i poczucie sprawczości. Można trafić na toksycznych ludzi (szefa, współpracowników), można nie radzić sobie z presją, stresem. Po znalezieniu pracy można czuć się jeszcze bardziej niż na bezrobociu.A jakie gwarancje daje dalsze siedzenie w domu? Każda wypłata, nawet najgorsza daje pieniądze,a to zawsze jest poczucie sprawczości, jeżeli wcześniej nie ma się nic. Tak, nie ma gwarancji nie trafienia na chamskiego szefa, współpracowników itd. ale trzeba patrzeć na to co jest do wyboru oprócz. Jeśli Twoim zdaniem długotrwałe siedzenie w domu jest OK, to spoko, masz prawo mieć takie zdanie, ale ja go nie podzielam. Trzeba najpierw spróbować, a nie z góry zakładać najgorsze. Ja byłem w niejednej pracy i byli ludzi, których sympatią nie darzyłem i którzy nie lubili mnie, ale w miażdżącej większości były to normalne osoby, z którymi idzie się dogadać. A A jeśli ktoś ciągle odczuwa presję i stres, to już nie jest kwestia pracy, tylko jakiegoś głębszego problemu.
03 Gru 2020, Czw 21:53, PID: 832952
(03 Gru 2020, Czw 21:31)czerczesow napisał(a):(03 Gru 2020, Czw 16:56)Danna napisał(a): Niestety muszę zniszczyć życzenie. Prace są różne i nie powiedziałabym, że jest gwarancja, że po czasie poczujesz ulgę i poczucie sprawczości. Można trafić na toksycznych ludzi (szefa, współpracowników), można nie radzić sobie z presją, stresem. Po znalezieniu pracy można czuć się jeszcze bardziej niż na bezrobociu.A jakie gwarancje daje dalsze siedzenie w domu? Myślę, że mamy inne doświadczenia związane z pracą i inaczej na różne reagujemy. Ja tam gdybym mogła nie pracować, z przyjemnością bym z tego skorzystała. W trakcie mojej kariery zawodowej nie znalazłam jeszcze miejsca pracy, do którego nie chodziłabym z uciążliwymi dolegliwościami psycho-fizycznymi. Tak, to głębszy problem. To phobiasocialis.
04 Gru 2020, Pią 7:41, PID: 832959
Zgadzam się z @czerczesow . Aktywność zawodowa i generalnie posiadanie dochodu to ważny element życia. Wręcz niezbędny.
Totalnie rozumiem "poczucie sprawczości", bo miałam je nawet w banalnej, wyczerpującej fizycznie pierwszej pracy w sklepie. Dodałabym, że pieniądze dają niezależność i władzę nad własnym życiem. Nie można całe życie być utrzymywanym przez kogoś (najpierw rodziców, potem partnera, ewentualnie przez państwo). Ludzie nie żyją wiecznie, a związki też rzadko bywają po grób. Co potem z osobą, która od skończenia szkoły nie była aktywna zawodowo, nic nie potrafi i nie ma nawet chęci do pracy? Myślę, że warto sobie zadać pytanie, czemu się nie lubi pracy. Może to nawet nie tyle fobia, co zwyczajne lenistwo? To nie jest krytyka - mnóstwo ludzi jest leniwych i ja także jestem. Pracowałam na nocne zmiany i pracowałam na szóstą/czternastą. Czy chciało mi się wstawać koło 4, żeby dotrzeć do pracy? No oczywiście, że nie. Czy chce mi się teraz siedzieć na głupich callach i słuchać gadania o niczym, podczas gdy zegar pokazuje, że już po 16? No oczywiście, że nie. Był potworny stres, było zwątpienie, zmęczenie fizyczne... A stan konta sobie rósł. Mam wrażenie, że zbyt długie przebywanie pod opieką rodziców powoduje u dorosłych ludzi wtórne zdziecinnienie, a to niebezpieczne, bo dorosłemu dziecku zaczyna się robić zbyt wygodnie. Tak, zauważyłam to też u siebie. Co w ogóle się wtedy robi przez cały dzień? Mieszkając z partnerem można się zająć pracami domowymi, ale po wyszorowaniu piekarnika po raz piąty chyba zaczyna się robić nudno.
04 Gru 2020, Pią 9:59, PID: 832962
Zwykle nie spełniają się ani te najbardziej optymistyczne scenariusze, ani te najbardziej katastroficzne. Życzę sobie i wszystkim przesunięcia myśli przewidujących w kierunku wartości przeciętnych.
Głębszy depresyjno-fobiczny stan jest ryzykiem, że będziemy bardziej akcentować (nawet subiektywne) porażki i wyuczymy się bezradności. Dlatego dobrze wyzwania dobierać w asyście terapii.
04 Gru 2020, Pią 16:37, PID: 832975
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04 Gru 2020, Pią 16:45 przez Danna.)
Ja lubię być zajęta, lubię poczucie sprawczości, chociaż rzadko tego doświadczam. Wiem, za co nie lubię swojej obecnej pracy - obsługuję wkurzonych klientów, którzy obarczają mnie winą za to, co zrobił inny dział Dodatkowo na szkoleniu nie przygotowali nas wystarczająco (to nie tylko moja opinia) i dużo rzeczy robię po omacku. Tak, wiem, że w tej kwestii z czasem będzie lepiej, choć to bardzo frustrujące i zniechęcające na ten moment jak chcesz coś zrobić... a nie wiesz jak. Także poczucie sprawczości lvl niski. Jeszcze kolejna kwestia to fakt, że to korpo i każą mi zapieprzać w imię cyferek w Excelu
A co do charakteru pracy. Wiem, wiem. "Trzeba było się uczyć". ~fobio, nerwico i depresjo - nie słuchałyście mnie na studiach... Albo... "znajdź inną pracę". ~weź kredyt (B.K.)
08 Gru 2020, Wto 15:35, PID: 833150
Dalej nie mam pracy ani widoków na nią.
Czuję się jak bezwartościowy śmieć. Nawet do g*wnoprac mnie nie chcą. Nikt mnie nie zatrudni, jeżeli będzie miał dosłownie jakikolwiek inny wybór. Na przeciętne ogłoszenie o pracę w moim bieda-mieście aplikuje kilkanaście-kilkadziesiąt osób. Większość po studiach lub z latami doświadczenia. Ktoś tak beznadziejny, bez żadnych umiejętności, nieogarnięty życiowo i aspołeczny jak ja nie ma żadnych szans z taką konkurencją. Nie wiem, jak wyjaśnić rodzinie, że ja naprawdę szukam pracy, ale przecież nie zmuszę nikogo, aby mnie zatrudnił. :( Przeprowadzka do większego miasta nie wchodzi w grę z wielu powodów, zresztą niekoniecznie rozwiązałaby mój problem - jest tam może więcej miejsc pracy, ale i konkurencja dużo większa, koszty życia też większe. Nienawidzę siebie za to, że nie przykładałam się bardziej do szukania pracy rok temu, kiedy było więcej ofert. Wtedy bałam się iść do pracy, teraz tak bardzo potrzebuję pieniędzy, że to nie ma znaczenia... ale pracy już nie ma. Teraz pozostaje mi albo czekanie na cud i dalsza wegetacja w coraz większej biedzie, albo śmierć.
08 Gru 2020, Wto 16:12, PID: 833152
(08 Gru 2020, Wto 15:35)silent napisał(a): Dalej nie mam pracy ani widoków na nią. Trzymaj się tam, miałem to samo. Mnie uratowało to że nikt nie chciał tak małego etatu na zadupiu 😃 może to jest recepta i trzeba szukać czegoś takiego 🙂
09 Gru 2020, Śro 20:19, PID: 833193
Ojj pamiętam swoje początki w aktualnym miejscu zatrudnienia... Było naprawdę ciężko... Zestresowany kłębek nerwów. Od tamtej pory minęło 3 lata. Dzisiaj jestem tam kimś, brnę w górę i osiągam kolejne sukcesy... Jestem z siebie dumny...
14 Gru 2020, Pon 13:22, PID: 833395
Silent a próbowałaś może sprzątać? Tam nie trzeba mieć wiele kwalifikacji ,a wezmą każdego kto się nawinie,kto się zgłosi. Ja gdybym nie siedziała na rencie pewnie bym sprzątała bo czuję się za tępa na siedzenie na kasie czy do innych skomplikowanych rzeczy
14 Gru 2020, Pon 15:28, PID: 833397
(14 Gru 2020, Pon 13:22)Kasyijanka napisał(a): Silent a próbowałaś może sprzątać? Tam nie trzeba mieć wiele kwalifikacji ,a wezmą każdego kto się nawinie,kto się zgłosi. Ja gdybym nie siedziała na rencie pewnie bym sprzątała bo czuję się za tępa na siedzenie na kasie czy do innych skomplikowanych rzeczy Niestety, praktycznie w każdym ogłoszeniu jakie widzę, do sprzątania ZAWSZE wymagane jest orzeczenie o niepełnosprawności. I nawet nie tylko przy sprzątaniu, praktycznie każda praca, którą w teorii mogłabym wykonywać, w tym "mieście" wymaga orzeczenia (i czasem jest to nawet praca zmianowa - wtf, jak oni oczekują, że niepełnosprawny będzie 12 godzin za+ł?) Pracodawców nie stać na pracownika bez dofinansowania... Z desperacji zaczynam myśleć o załatwieniu sobie tego orzeczenia, ale raczej go nie dostanę... Niby można też sprzątać w prywatnych domach, ale tego boję się, z kilku powodów (trzeba samodzielnie znaleźć klientów, lęk, że zrobię coś nie tak, itp.)
14 Gru 2020, Pon 17:05, PID: 833400
Hm,a nie myślałaś by wyjechać np do Warszawy? My z moim chłopakiem planujemy wyjazd właśnie do Warszawy bo tam jest o wiele więcej perspektyw pracy. A pieniądze włożone w mieszkanie/hostel mogą się zwrócić
|
|