19 Sty 2008, Sob 16:36, PID: 10298
[...]
19 Sty 2008, Sob 16:36, PID: 10298
[...]
20 Sty 2008, Nie 16:00, PID: 10429
Czerwienię się, trzęsę, najpierw ręce, nogi, potem usta - nie mogę mówić... pocę się... jednym słowem, widać Wszystko. Zwłaszcza buraczenia się.. nienawidzę. I problemy z mówieniem, czasem w bardzo ważnych sytuacjach!
20 Sty 2008, Nie 23:12, PID: 10503
witam, to mój pierwszy post, ciesze się że istnieje takie forum, wszystkich serdecznie witam , bardzo cierpie kiedy przechodze obok grupki ludzi i czuje ich spojrzenie na sobie, wydaje mi się że ide jak jakiś pajac(jakbym dziwnie nogi stawiał), mam niekontrolowane odruchy głową, nie nawidze patrzeć komus w oczy , gdy zbyt długo się wpatruje komus w oczy także mam jakieś głupie odruchy najczęsciej głowy.Praktycznie 24h na dobe mam spocone ręce, jest to bardzo krępujące przy witaniu się ze znajomymi.Towarzyszy mi także od 2 lat ból głowy trwający 24h na dobę bez przerwy, lekarze stwierdzili że to neuralgia nerwu trójdzielnego , ale mi się wydaje że to przez stres wywołany fobią, lekarzowi nie powiedziałem o fobii...chyba czas najwyższy...pozdrawiam
21 Sty 2008, Pon 9:06, PID: 10522
Też mam bóle głowy. Non stop. Ale nawet nie zastanawiałam się, że może być to od stresu? Lekarze mówili coś o ciśnieniu, chyba...
Przyzwyczaiłam się.
21 Sty 2008, Pon 13:43, PID: 10531
Ja również oprócz moich bólów migrenowych, mam jeszcze bóle pochodzenia pewnie streso-ciśnieniowego . U mnie jest tak, że jak jestem zestresowany przez cały dzień, na przykład na uczelni tak miałem przed jakimś kolokwium czy wystąpieniem itp. to potem jak jest po wszystkim, rozluźniam się i dołącza do mnie mój stary przyjaciel ból głowy. Nawala mnie baniak jak trza.
22 Sty 2008, Wto 16:40, PID: 10629
A ja jestem wiecznym buraczkiem i to jest mój największy problem, poza tym pocenie się, drżenie, ścisk żołądka, kiedys też wymioty, ale to wszystko mogłabym przeżyć tylko to czerwienienie mnie przerasta.Bo to widać, a gdyby tego nie było widać to byłabym całkiem NORMALNA, TOWARZYSKA, ROZGADANA. Ale przez fobie moja całe życie opiera sie tylko i wyłącznie na myśleniu jak uniknąć sytuacji w której mogłabym sie zaczerwienić.A dzieje sie to zawsze kiedy ktoś np zada mi jakieś pytanie w towarzystwie, wtedy mam totalny mętlik w głowie i myślę tylko że znowu sie czerwienię i w ogóle robię różne dziwne rzeczy np wychodze w pół zdania
23 Sty 2008, Śro 4:11, PID: 10670
23 Sty 2008, Śro 11:21, PID: 10673
Czuję że znowu się buraczę i od razu myślę, co by tu wykombinować, żeby wyjść bo może jeszcze nie wszyscy dostrzegli co sie ze mną dzieje.Czasami to wymyslam takie pierdoły niestworzone, że aż mi samej chce się z tego śmiać (a częściej płakać).Wychodzenie w pól zdania, np ktoś zaczyna coś do mnie mówić,a ja nagle wstaję i cos tam gadam, że np chyba telefon mi dzwoni w sąsiednim pokoju, że właśnie bardzo chce mi sie siu siu , czy cos w tym stylu i wychodzę a rozmówca patrzy na mnie z szeroko otwartą buzią.To jeszcze nie ekstremalny przykład.przeważnie przez to zwracam na siebie jeszcze większą uwagę, ale cóż...
23 Sty 2008, Śro 12:21, PID: 10678
Gorzka. Witaj w Klubie Buraków ...
Dzięki Michałowi, który określił naszą przypadłość, znalazłam pierwszą lepszą stronkę o Erytrofobii. A kiedy ujrzałam link pod tytułem 'leczenie', to się nawet ucieszyłam. http://www.erytrofobia.republika.pl/lecz...czenie.htm Lekarze, i lekarze... Szkoda, że inaczej się nie da tego załatwić Pozostały mi ziółka. Dziurawiec i Valeriana. Okazało się, że obydwa swego czasu próbowałam. Aha, i jeszcze najlepiej by było odstawić kawę, papierosy i alkohol. Bo pobudza układ nerwowy. Wierzyć im? Przecież właśnie papieros odstresowuje, a alkohol dodaje odwagi. Tzn, że kiedy wypiję, to nie mam lęków przed czerwienieniem się.
23 Sty 2008, Śro 15:31, PID: 10699
Tak, fajny artykuł, tylko że ja biorę leki (teraz Mobemid i propranolol,a na wystąpienia publiczne mam Zomiren) i nic nie działa.Moja buraczaność przebija wszystko.Łykam już tego tyle, że czuję się paskudnie.Szczególnie dlatego, że mój przyszły mąz o tym nie wie.Myślałam że za pomoca leków sobie z tym poradzę.Ale niestety...I faktycznie są takie tabletki (u mnie to był np Efectin) kiedy nie masz w ogóle ochoty na seks.Ja po tych wszystkich prochach nie mam ochoty na nic, nie działają tak jak trzeba.
23 Sty 2008, Śro 15:34, PID: 10700
A co do alkoholu, to ja przed rozpoczęciem leczenia piłam go duużo, właśnie dlatego, żeby się odstresować.Oczywiiście nie codziennie, ale tylko wtedy czułam się jakoś tam wyluzowana.Nawet spiłam sie kiedyś na jakieś zebranie, bo mogłam w nim zabrać głos...tragedia.Głosu nie zabrałam a koleżankom tłumaczyłam, że musiałam przepłukać jamę ustną takim jednym preparatem bo miałam zabieg korzenia zęba (zabieg był prawdą, ale miałam go dużo wcześniej). Chyba mi nie uwierzyły
23 Sty 2008, Śro 16:12, PID: 10703
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23 Sty 2008, Śro 17:03 przez pitex.)
u mnie zazwyczaj trudnością jest rozmowa twarzą w twarz z obcą osobą a nawet ze znajomym , moja mimika twarzy jest napięta i nieokazuje zbytniej empatii ,i trudności z wyrażaniem emocji na zewnatrz - taka skrajna introwersja ... Także nieraz sprawiają mi problemy dla normalnego czlowieka powiedzial bym blache - takie jak telefonowanie do osob ktorych nieznam wtedy zazwyczaj obawiam sie ze drzy mi głos i ogolnie zacinam się podczas rozmowy co powoduje często unikanie tego typu sytuacji w z obawy przed ośmieszniem się i zwruceniem na siebie uwagi ,ale chyba wiekszosc z was ma takie lub podobne problemy .
P.S sorki za bledy ... i głowa do góry ! pozdro dla wszystkich aha dodam jeszcze ze wielka trudnosc sprawia mi jazda autobusami jak i samym oczekiwaniem na przyjazd stojac wsrod ludzi , ale jak juz podjezdza autobus to staram sie odrazu nerwowo upolowac takie miejsce siedzace zeby mnie nikt nieobserwowal , zas koszmarem jest dla mnie siedzenie twarza do grupki jakis mlodych osob w autobusie ,odrazu mam wrazenie ze zwracaja na mnie nadmierna uwage wtedy sie spinam i zaczyna sie jazzdaa - pojawia sie wiekszosc objawow czerwienienia sie drzenia glowy sztywnosci i dziwnego napiectego wyrazu twarzy oraz czasami łzawienia ,ogolnie masakra .
23 Sty 2008, Śro 17:27, PID: 10714
magg. napisał(a):Wierzyć im? Przecież właśnie papieros odstresowuje, a alkohol dodaje odwagi. Tzn, że kiedy wypiję, to nie mam lęków przed czerwienieniem się.Tak, ale potem jest jeszcze gorzej. Buja nas ze skrajności w skrajność. Swangoz bardziej. Taka sinusoida wychodzi o zwiększającej się amplitudzie i częstotliwości. Ale nie będę Was zanudzał, bo czuję, że rośnie wam amplituda i częstotliwość . Trzeba by sobie podawać ten alkohol w kroplówce cały czas . Ale tolerancja na niego rośnie i trzeba brać coraz więcej. Aż dochodzi się do toksycznej dawki. I jeszcze bardziej uszkadza to mózg. Nie, nie próbowałem .
23 Sty 2008, Śro 19:40, PID: 10727
Smoklej napisał(a):Tak, ale potem jest jeszcze gorzej. Buja nas ze skrajności w skrajność. No cóż. Staram się nad tym panować..
24 Sty 2008, Czw 2:21, PID: 10754
pitex napisał(a):u mnie zazwyczaj trudnością jest rozmowa twarzą w twarz z obcą osobą a nawet ze znajomym , moja mimika twarzy jest napięta i nieokazuje zbytniej empatii ,i trudności z wyrażaniem emocji na zewnatrz - taka skrajna introwersja ... Także nieraz sprawiają mi problemy dla normalnego czlowieka powiedzial bym blache - takie jak telefonowanie do osob ktorych nieznam wtedy zazwyczaj obawiam sie ze drzy mi głos i ogolnie zacinam się podczas rozmowy co powoduje często unikanie tego typu sytuacji w z obawy przed ośmieszniem się i zwruceniem na siebie uwagi ,ale chyba wiekszosc z was ma takie lub podobne problemy . Pitex miałem to samo jak jeździłem do szkoły... Zawsze wybierałem takie miejsce żeby nikt się do mnie nie dosiadł, a nie daj boże ktoś znajomy bo wtedy trzeba by było z nim gadać. , napisał(a):nudzi mi sie to napisze jedna z moich spektakularnych akcji. . Taka sama sytuacja. Ja potrafiłem nawet wychodząc z domu znikając za rogiem mamie(czasem razem wychodziliśmy) odwracałem się na pięcie i wracałem do domu. Później stres żeby nie przyszła po coś do domu(pracowała obok domu). Bywało, że chowałem się po szafach albo właziłem do łóżek. Przykre i śmieszne zarazem
25 Sty 2008, Pią 18:05, PID: 10853
Ja miewałam podobnie. Bywało tak, że jadąc do szkoły pociągiem wysiadałam na jakiejś wcześniejszej stacji i wracałam do domu... Później problemem było kombinowanie co powiedzieć mamie i narastające zaległości w szkole wynikające z trudności w dopytaniu się kogoś o lekcje.
27 Sty 2008, Nie 14:40, PID: 11028
No to w końcu znalazłem kogoś kto przeżywa to samo co ja.
Gorzka - zgadzam się z Tobą w zupełności,gdyby nie czerwienienie się - byłbym normalnym,towarzyskim kolesiem.To że mam prawie wszystkie inne objawy fobii społecznej ( panicznie boję się jazdy środkami lokomocji,boję się zakupów w sklepie,wizyty w banku,składania reklamacji,kupna ciuchów,24 h mam spocone dłonie,siedząc nawet samemu w domu ) TO MIMO WSZYSTKO najgorsze jest to czerwienienie które KAŻDY WIDZI.Wychodzenie w pół zdania,odwracanie się do rozmówcy,unikanie rozmowy poprostu - przerabiam to prawie codziennie Zawsze byłem osobą towarzyską,mam mnóstwo znajomych mimo przypadłości która Nas wszystkich dotyczy,i co w tym wszystkim jest najgorsze - ciąglę gdzieś muszę isć,z kimś,do kogoś - rozmawiać,żartować,w pracy,w domu ( mieszkam z 4 - ką znajomych ).Jakoś funkcjonuję,ale kosztuje mnie to NAPRAWDE wiele zdrowia psychicznego,nigdy nie jestem w pełni odprężony.I całe dnie myślę o tym czy jestem czerwony,sprawdzam w lustrze...no i na koniec najlepsze - jak tylko ktokolwiek oprócz najbliższej rodziny skupi na mnie wzrok na dłużej,albo o coś zapyta - robię się natychmiast czerwony na twarzy,karku i szyi oraz pocę się....Dodałbym sobie nawet jeszcze jedną "jazdę" związaną z fobią społeczną,byleby pozbyć się czerwienienia.pozdrawiam wszystkich
27 Sty 2008, Nie 20:03, PID: 11063
A mnie do tego jeszcze głowa lata. Lata, drży i szarpie. Cały czas. Nawet jak jestem sam. Jak jestem z kimś, to mi lata jeszcze bardziej. I jak ja mam się ludziom pokazywać. Buuu . A co dopiero mówić. Młeee .
Najlepiej by mi się gadało na leżąco. Ale weź tu do kogoś powiedz: "Może się położymy" na pierwszym spotkaniu. Na drugim też wcale nie jest łatwiej. I potem jeszcze może będą mówić: "A, to ten Leżak". Albo jeszcze gorzej. Kiedyś, jak tego drżenia nie miałem, to myślałem, że mam problemy. I że jak tych problemów bym nie miał, to by wszystko było ekstra. Teraz widzę, że tamto, to nie były żadne problemy. Teraz to dopiero mam problem. Ciekawe co by się teraz musiało stać, żeby to drżenie też nie było już problemem? Albo se kołnierz ortopedyczny założę na szyję. Albo co innego. Na szyję.
28 Sty 2008, Pon 5:40, PID: 11112
Smoklej napisał(a):... Ciekawe co by się teraz musiało stać, żeby to drżenie też nie było już problemem? ...Może jakaś mała amputacja, Antyk chyba zapewni gratisowo.
28 Sty 2008, Pon 13:22, PID: 11115
Michał napisał(a):Może jakaś mała amputacja, Antyk chyba zapewni gratisowo.Ciekawy pomysł. Może wtedy bym się tyle nie zastanawiał. Siekierę już mam. No, mogę mieć. A może lepszy byłby topór. A może jednak jakaś gilotynka własnej konstrukcji. Ech, znowu się zastanawiam. Pójdę do sklepu, może sprzedawca mi coś doradzi. O, albo na torach się położę. Tak, to jest dobre.
29 Sty 2008, Wto 1:28, PID: 11146
Smoklej napisał(a):... O, albo na torach się położę. Tak, to jest dobre.Ty! Bo Cię kopnę! [Obrazek: paluszkiem.gif]
01 Lut 2008, Pią 3:57, PID: 11438
sosen_ napisał(a):Taka sama sytuacja. Ja potrafiłem nawet wychodząc z domu znikając za rogiem mamie(czasem razem wychodziliśmy) odwracałem się na pięcie i wracałem do domu. Później stres żeby nie przyszła po coś do domu(pracowała obok domu). Bywało, że chowałem się po szafach albo właziłem do łóżek. Przykre i śmieszne zarazemPrzykre i śmieszne zarazem, to fakt Też często wychodziłam z mamą do szkoły, pilnowała mnie, żebym wyszła z domu... kiedy miałam na późniejszą godzinę spóźniała się do pracy, po to tylko, żeby upewnić się, że poszłam do szkoły. Kiedyś chodziłam na angielski dodatkowy, ławki były tak poustawiane, że siedzieliśmy, tak jakby w kółku (straszne to było). Sytuacje miałam o tyle dobrą, że kiedy trzeba było coś mówić, a każdy musiał, nauczyciel wybierał zawsze mnie, jako pierwszą. To było OK, bo najwięcej nerwów kosztowało mnie oczekiwanie na moją kolej... mimo wszystko sytuacja była stresująca i dlatego unikałam zajęć jak tylko mogłam. Albo szłam do parku... albo coś tam... Raz wyszłam z domu przez drzwi, a po chwili wróciłam oknem. No wiem, że nie mam powodu do zadowolenia z siebie z tego powodu... ale jakoś śmiać mi się chce Czasami boję się wsiąść do autobusu lub tramwaju i po prostu tego nie robię. Nawet kiedy muszę gdzieś dojechać, bo jest daleko i grozi mi spóźnienie, to idę na piechotę(tak jakby mniejsze zło). Wole chodzić najbardziej obskurnymi ulicami, w dodatku nakładając drogi, byleby ludzi było jak najmniej. Wchodzę do sklepu i wychodzę nic niekupując. Jak coś muszę powiedzieć przed większą grupą, to o wszystkim zapominam, cała się trzęsę, spinam mięśnie, burakuje na twarzy. Czasami boję się odebrać telefon, otworzyć drzwi... Mam też problem z zadzwonieniem gdziekolwiek, boję się... Jestem pewna, ze jakby ktoś okradł mi mieszkanie... to trochę potrwałoby zanim bym się przełamała i zadzwoniła po policję, pewnie nawet zgoniłabym ten obowiązek na kogoś innego. Kiedyś miałam takie dni, że w ogóle nigdzie nie wychodziłam i nawet w domu nie czułam się bezpiecznie, a jeszcze jak ktoś pukał do drzwi... Na szczęście to minęło, ale i tak prawie wszystkie czynności poza domem dla mnie wiążą się z lękiem. Staram się przełamywać... sram ze strachu, ale już wchodzę do tego sklepu. Przez lęk jestem strasznie rozkojarzona... Np. dzisiaj to rozkojarzenie doprowadziło mnie do śmiechu... wychodząc ze sklepu zatrzymałam się na wycieraczce i zaczęłam namiętnie wycierać buty i to tak, jakbym nie wiadomo jak się uświniła chodząc między półkami ... a na zewnątrz była chlapa i błotoops: Najgorsze jest to, że jak czytałam wasze posty, to niemal każdy mówił coś o mnie...aaa ops: Pozdrowienia
01 Lut 2008, Pią 10:27, PID: 11448
"Czasami boję się wsiąść do autobusu lub tramwaju i po prostu tego nie robię. Nawet kiedy muszę gdzieś dojechać, bo jest daleko i grozi mi spóźnienie, to idę na piechotę(tak jakby mniejsze zło). Wole chodzić najbardziej obskurnymi ulicami, w dodatku nakładając drogi, byleby ludzi było jak najmniej. Wchodzę do sklepu i wychodzę nic niekupując. Jak coś muszę powiedzieć przed większą grupą, to o wszystkim zapominam, cała się trzęsę, spinam mięśnie, burakuje na twarzy. "
Mam tak samo, co do tej wycieraczki, dobre . Fajnie, że potrafisz podejść do tego z poczuciem humoru. Chyba tak trzeba. Nie mart sie też mam na koncie wiele takich sytuacji, robię coś mechanicznie dopiero potem sobie uświadamiając, że to nie ma sensu i jest śmieszne.
01 Lut 2008, Pią 12:04, PID: 11458
Z tym rozkojarzeniem, to mam problemy codziennie, tylko, ze ja sobie mowie, ze jestem zamyslona. Ladniej to brzmi niz rozkojarzona . Notorycznie na cos/kogos wpadam (ludzi, znaki drogowe, zamkniete drzwi, samochody, smietniki itd). Wczoraj np. idac (oczywiscie spieta jak zwykle) z chlopakiem i jego znajoma z pracy, wpadlam na przyczepke od samochodu. To pewnie wynika tez z tego, ze unikam kontaktow wzrokowych i patrze we wszystkie mozliwe strony, tylko nie tam gdzie powinnam. I robie tez czesto glupie rzeczy. Twoja przygoda z wycieraczka brzmi jakos dziwnie znajomo . No coz, taki moj urok. Ostatnio uslyszalam, ze jestem gamon
01 Lut 2008, Pią 15:42, PID: 11470
umrzona napisał(a):Czasami boję się wsiąść do autobusu lub tramwaju i po prostu tego nie robię. Nawet kiedy muszę gdzieś dojechać, bo jest daleko i grozi mi spóźnienie, to idę na piechotę(tak jakby mniejsze zło). Wole chodzić najbardziej obskurnymi ulicami, w dodatku nakładając drogi, byleby ludzi było jak najmniej. Wchodzę do sklepu i wychodzę nic niekupując. Nie chcę Cię straszyć ale miałam tak samo, w końcu na dobre przestałam z domu wychodzić. |
|