01 Mar 2009, Nie 19:49, PID: 128604
kilka lat temu rozpoznano u mnie f.s. nie dociekałam za bardzo, nie szalałam z leczeniem szczerze powiedziawszy nie miałam ochoty na żadną psychoterapię. przyjmowałam jakiś czas leki, po czym i z tego zrezygnowałam i tak jakoś nauczyłam się radzić ze sobą.
proste co prawda nie było. wiązało sie z racjonalizowaniem wszystkich negatywnych odczuć. lęku, ze jest on bezpodstawny, itd, itp. co wówczas było dla mnie straszne, ponieważ skoro czuje lęk, znaczy że mam ku temu podstawy, a ja zamiast okazać zrozumienie swejej słabości, nakazywałam sobie wziać sie do kupy.
i w sumie nie pamiętałabym nadal o tym rozpoznaniu gdyby nie to, że w sytuacjach stresowych zaczyna mi drżeć głowa, albo zaczynam zachowywać się idiotycznie (nie chce np wsiąść do samochodu z obcą mi osobą - nie chodzi o wsiadanie zupełnie obcym, tylko znajomym znajomych, których jednak nie znamy), podczas rozmowy z kimś kogo mało znam mylę słowa, jestem nieporadna w działaniu, palę buraki czyli typowo.
umiem jednak cieszyć się życiem na maxa. nie poddaję się temu lękowi. czasem jest silniejszy, czasem słabszy, ale ja wciąż mam na względzie to, że nikt prócz mnie nie wie co się we mnie dzieje, a to co się we mnie dzieje jest bezpodstawne poza tym nie jestesmy doskonali, więc jak mi się coś nie udaje, załamuje mi się głos... cóz, bywa inni sie wywracaja na prostej drodze.
gdzies kiedyś czytałam że f.s wiąże sie ze strachem przed ocenianiem przez inncyh. i tu mi sie pojawia pewien dysonans. ponieważ, mnie jest to obojętne. (nie zawsze tak było...) więc może mój sporadyczny lęk jest pozotałościa po czasach gdy byłam silnie przejeta oceną inncyh ludzi?
temat zakładam, ponieważ chciałabym się dowiedziec czy istnieją równiez tacy fobicy jak ja, którzy mimo rozpoznanej f.s. żyją pełnią życia i umieją byc między ludźmi, a jak już co łapią byka za rogi, a nie zamykają się w domu by przezywać na nowo upokorzenia (tudzież sytuacje lękowe) i uciec od tych które mają nastąpić, którzy mają dystans do siebie i świata.
czy to jest tak, ze gdy się ma f.s. jest się zamkniętym w sobie samotnikiem?
p.s. chwilowo mam nawrót lęków, ale się nie daję, bo wiem, ze to wszystko to nic innego jak moja głowa i jej urojenia (w tym momencie przepraszam tych których mogłam urazić ponieważ f.s jest dla nich martyrologią - nie martwcie się, dla mnie też była )
proste co prawda nie było. wiązało sie z racjonalizowaniem wszystkich negatywnych odczuć. lęku, ze jest on bezpodstawny, itd, itp. co wówczas było dla mnie straszne, ponieważ skoro czuje lęk, znaczy że mam ku temu podstawy, a ja zamiast okazać zrozumienie swejej słabości, nakazywałam sobie wziać sie do kupy.
i w sumie nie pamiętałabym nadal o tym rozpoznaniu gdyby nie to, że w sytuacjach stresowych zaczyna mi drżeć głowa, albo zaczynam zachowywać się idiotycznie (nie chce np wsiąść do samochodu z obcą mi osobą - nie chodzi o wsiadanie zupełnie obcym, tylko znajomym znajomych, których jednak nie znamy), podczas rozmowy z kimś kogo mało znam mylę słowa, jestem nieporadna w działaniu, palę buraki czyli typowo.
umiem jednak cieszyć się życiem na maxa. nie poddaję się temu lękowi. czasem jest silniejszy, czasem słabszy, ale ja wciąż mam na względzie to, że nikt prócz mnie nie wie co się we mnie dzieje, a to co się we mnie dzieje jest bezpodstawne poza tym nie jestesmy doskonali, więc jak mi się coś nie udaje, załamuje mi się głos... cóz, bywa inni sie wywracaja na prostej drodze.
gdzies kiedyś czytałam że f.s wiąże sie ze strachem przed ocenianiem przez inncyh. i tu mi sie pojawia pewien dysonans. ponieważ, mnie jest to obojętne. (nie zawsze tak było...) więc może mój sporadyczny lęk jest pozotałościa po czasach gdy byłam silnie przejeta oceną inncyh ludzi?
temat zakładam, ponieważ chciałabym się dowiedziec czy istnieją równiez tacy fobicy jak ja, którzy mimo rozpoznanej f.s. żyją pełnią życia i umieją byc między ludźmi, a jak już co łapią byka za rogi, a nie zamykają się w domu by przezywać na nowo upokorzenia (tudzież sytuacje lękowe) i uciec od tych które mają nastąpić, którzy mają dystans do siebie i świata.
czy to jest tak, ze gdy się ma f.s. jest się zamkniętym w sobie samotnikiem?
p.s. chwilowo mam nawrót lęków, ale się nie daję, bo wiem, ze to wszystko to nic innego jak moja głowa i jej urojenia (w tym momencie przepraszam tych których mogłam urazić ponieważ f.s jest dla nich martyrologią - nie martwcie się, dla mnie też była )