29 Mar 2009, Nie 23:35, PID: 136522
Rumbajło - szczęściarz z Ciebie
29 Mar 2009, Nie 23:35, PID: 136522
Rumbajło - szczęściarz z Ciebie
29 Mar 2009, Nie 23:52, PID: 136524
Ja mam tendencję do analizowania sytuacji z dalszej i bliższej przeszłości.
Analizuję bez końca co np powiedziałem i co mógłbym powiedzieć , jakie wrażenie wywarłem czy dobre czy złe , czy odpowiednio się ubrałem? itd. Próbuję te myśli wyłączyć i jakoś kontrolować. Dzisiejszy dzień jest pierwszym dniem od wielu lat bez rozpamiętywania sytuacji z przeszłości i kombinowania jakie wrażenie zrobię na planowanym niedługo spotkaniu. Mam wrażenie że udało mi się zapanować nad myślami , czasem wyłażą jakieś- szybko je neutralizuję. Myślę że za parę dni wszystko pod tym względem będzie ok. Umysł ma służyć do rozwiązywania problemów nie do zawalania głowy szrotem.
30 Mar 2009, Pon 14:41, PID: 136601
Brawo tomjak. Z tym parę dni to bym nie przesadzał, trochę może Ci to zająć, ale idziesz dobrą drogą. Sam na to wpadłeś, czy korzystasz z czegoś?
30 Mar 2009, Pon 16:30, PID: 136637
Sosen napisał(a):Brawo tomjak. Z tym parę dni to bym nie przesadzał, trochę może Ci to zająć, ale idziesz dobrą drogą. Sam na to wpadłeś, czy korzystasz z czegoś? Op.....ł mnie za to psychiatra (znaczy za to dumanie). Wziołem to sobie do serca i poszukałem w necie trochę na temat gaszenia głupich myśli. Dobry sposób to myślenie o sexie jak wylezie w głowie cos niepotrzebnego. W moim przypadku działa , z tymi kilkoma dniami to nie przesada. Jestem można powiedzieć bardziej obecny w rzeczywistości , mniej w myślach. Całkiem przyjemne uczucie. Pozostanie jeszcze wiele problemów do rozwiązania. Dumanie to tylko jeden z nich. W środę mam kolejną wizytę u lekarza. http://acheront.net/kontrola.html Pochodzi ze strony trochę kretyńskiej ale działa. jak wciśniesz na str. niebieski "powrót" zrobi się całkiem kretyńsko
30 Mar 2009, Pon 22:38, PID: 136694
Ja jak jestem w sklepie,banku lub kośćiele to nie wiem gdzie mam oczy podziać,czerwienie sie... Błache sprawy to też spory problem dla mnie bo w ciągu dnia jest ich tak wiele że szkoda mówić,ciągle stres
30 Mar 2009, Pon 22:46, PID: 136703
Niestety, tez wszystko za bardzo przeżywam. Pracuję, nie chodzę na spotkania poza godzinami pracy, które są zwykle obowiązkowe i trzeba się zwalniać u dyrekcji. Ostatnio bałam się, że mnie zwolnią z pracy albo będą dzwonić do domu, ale nie poszłam, bo tak się bałam odrzucenia przez ludzi. Dołka mam do dziś, ale jakbym poszła to reanimacja trwałaby pewnie dłużej... A z tym zwolnieniem z pracy to już zupełne wyolbrzymienie sprawy. Najgorsze, że wybrałam pracę z luźmi, tak, że na każdym kroku widzę swoje zahamowania i nie mogę ich przełamać. Nie piszcie jednak, żebym ją zmieniała, bo nie jestem na to gotowa.
31 Mar 2009, Wto 17:17, PID: 136806
Jania napisał(a):(...)Nie piszcie jednak, żebym ją zmieniała, bo nie jestem na to gotowa. Nie sztuka zmienić pracę. W nowej będzie powtórka ze starej. Trzeba zrobić porządek w swojej głowie i pracy nie trzeba będzie zmieniać. Byłaś już u lekarza? Zacznij od wizyty u specjalisty.
31 Mar 2009, Wto 23:27, PID: 136947
Ja tez jestem za tym zeby nie zmieniac pracy, tylko sie ogarnac. Wiem po sobie, bo pracowalam tu i tam, zwalnialam sie jak sie nadarzala okazja na zmiane srodowiska i nic sie nie dzialo lepiej. Tzn w jednej pracy sie czulam nawet spoko. Mam plus, ze CV teraz dlugie.
Jania, a pracujesz w szkole?
01 Kwi 2009, Śro 15:44, PID: 137020
Kiedy zdarzają się względnie nowe sytuacje, do których nie jestem przyzwyczajona, to zaczyna się to analizowanie i nakręcanie się.
Tak np wczoraj zostałam *wow* zaproszona na imprezę. Najpierw megazdziwienie, że ktoś mnie w ogóle chce gdzieś widzieć, a potem rozkminianie - dlaczego nie zaprosił mnie gdy pytał wszystkich po kolei czy przyjdą, tylko tak cichcem, gdy wychodziłam z sali o_O zawsze znajdzie się jakiś aspekt, który teraz będzie mnie męczyć. [Tak btw to denerwuje mnie to, że często ludzie, gdy się do mnie odzywają, to nie traktują mnie jak normalnego człowieka, tylko tak, jakby 'bali się' mnie w ogóle ruszać - ale to już inny temat]
01 Kwi 2009, Śro 16:00, PID: 137027
Nie ma co analizować takich rzeczy, nic to nie da.
01 Kwi 2009, Śro 16:19, PID: 137035
Łatwo powiedzieć...ale naprawdę ciężko jest przestać takie głupoty analizować, kiedyś udawało mi się choć na chwilę przestać rozmyślać, ale im starsza tym ciężej jest.
01 Kwi 2009, Śro 20:01, PID: 137077
Cóż, napewno nie jest to łatwe, bo wymaga praktycznie nieprzerwanego wysiłku z naszej strony ukierunkowanego na bycie świadomym swoich myśli. Ale warto wykonywać tą pracę, bo przynosi efekty.
13 Lip 2009, Pon 17:39, PID: 163517
Mam tak samo. Chyba za dużo myślę, a i tak nic z tego nie wychodzi. Czasem niemal piszę sobie w głowie scenariusze, których i tak nigdy nie spełnię. Za bardzo przeżywam nawet najzwyklejsze sytuacje i zawsze dopatruję sie w nich MOJEGO błędu... wiem, że tak jest a i tak nie potrafię tego zmienić...
13 Lip 2009, Pon 23:18, PID: 163587
mnie to też dotyczy. przeżywam za mało i za mocno.
14 Lip 2009, Wto 13:30, PID: 163650
EDYCJA:
Unosiłem się emocjonalnie, kiedy chciałem powstrzymać własne wynoszenie się na piedestały, więc wolałem się ukorzyć, by z zachować umiar, równowagę, cnoty i żyć w harmonii z ludźmi i światem. Pomimo tego, że staroświeckie myśli zmuszają do poszukiwań pełnych owoców pracy ( nie ich lichej namiastki, która nie syci a odkształca jej wartość, rodząc zło ), to podjąłem się tego trudu, by panować nad żywiołami i ukierunkowywać je wedle upodobania. Nie uniknąłem uleganiu wynaturzeniom natury ludzkiej i symptomom takim jak nadmierne przeżywanie błahych spraw, które są symbolicznym odbiciem braku rystrykcji i dyscypliny moralno - obyczajowej w otoczeniu dysharmonizującym rozwój. Oznacza to, że wyniszczają nas socjalizacyjne wymogi życia i konflikty interesów społecznych wyznaczające plan morderczej rywalizacji.
14 Lip 2009, Wto 18:06, PID: 163676
Ja mam to samo.Jak mam gdzies wyjsc czy do lekarza,a zyje w miescie niestety to musze na tydzien przed wizyta,lub nawet innymi rzeczami analizowac jak dojade czy mam autobus taki,czy np trafie jesli beda remonty i zmieni sie komunikacja.I tak jest ze wszystkim,wrazliwiec ze mnie bo jak ktos mi cos powie albo skrytykuje to czesto rycze przez to Wykancza mnie wiele innych rzeczy,ale to chyba bede musiala pisac w innych tematach na tym forum.Mam tylko nadzieje,ze sa ludzie tutaj ktorzy mi choc troche pomoga.
18 Lip 2009, Sob 2:28, PID: 164362
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18 Wrz 2009, Pią 21:02 przez krys840.)
E D Y C J A SORRY, ALE NIE POTRAFIĘ INACZEJ KONTROLOWAĆ SWOJEGO KALECTWA I ZMĘCZENIA MATERIAŁU. PRZEPRASZAM.
Moim zdaniem ciąży nam niesprawiedliwość społeczna i piętno dziejów, które kształtują plan społeczny wyniszczający sfery życia związane z uczuciami i duchowością. Nie mogąc ocenić stanu emocjonalnego stajemy się powierzchowni, sztuczni, cyniczni, prostolinijni, a emocje narastają w nas, powodując poczucie, że stajemy się sobie obcy. Błądzimy daleko od umysłu wolnego od naleciałości z siebie i stajemy się rozwydrzeni, postępujemy emocjonalnie, jesteśmy nadwrażliwi. Nie chcemy przyznawać się przed sobą, że wypadkową konfliktów pragnień jest plan społeczny mający stłamsić bunt każdej indywidualności, bo organizacja społeczna napiętnowana jest, ograniczona przez burzliwe dzieje ludzkie pełne niesprawiedliwości, wyzysku i nieszczęść. Żyjemy dla ofiar, którzy zostawili nam swój dorobek, dlatego jesteśmy im winni daleko więcej niż pamięć, bo bez określenia skutków wielu katastrof nie potrafimy emocjonalnie nie odsuwać się od życia społecznego. Musimy opłakiwać przodków i ofiary, byśmy mogli odzyskać panowanie nad samymi sobą. Byśmy nie prokurowali sytuacji konfliktowych i nie wyniszczali się morderczą rywalizacją, która jest przełożeniem konfliktów społecznych interesów na życie emocjonalne. Ograniczamy się intelektualnie i upośledzamy zdrowie fizyczne, tłamsząc symptomy nadwrażliwości na błahostki, będące analogiczne do rujnowania stabilności emocjonalnej. Zjawisko wyobcowania potęguje nasze osobiste wynaturzenia, które mogą brać górę nad nami, kiedy unosimy się w celu określenia celowości wypełniania bez liku postulatów społecznych. Chcemy zachować honor i godność, zdrowie, więc symptomy buntu oddalające nas od innych miałyby być alternatywną drogą odnalezienia kompromisów. Wydaje mi się, że jesteśmy zbyt bezkompromisowi. Nieelastyczne interesy społeczne bardzo ograniczają nasze plany, a perspektywy dobrego życia dla ogółu w skali długiego czasu są mitem w kontekście braku restrykcyjnej, surowej dyscypliny moralnej i obyczajowej.
18 Lip 2009, Sob 11:56, PID: 164383
Jaki tam bunt... raczej frustracja wobec faktu, że we własnym głębokim przekonaniu źle wypadłem w oczach innych, gdyż powiedziałem nie to, co druga strona oczekiwała, albo moja mimika była zła, albo rumieniłem się, albo zapomniałem się umyć pod pachami i stale myślałem o tym, czy druga strona czuje mój zapach... Miliony szczegółów i szczególików, na które inni nie zwracają uwagi, a które niszczą komfort kontaktów z ludźmi.
Buntem przeciwko własnej fobii byłoby wyzwolenie się z tego chorego perfekcjonizmu i częściowe olanie ewentualnej reakcji swojego rozmówcy na pietruszkę między moimi zębami.
19 Lip 2009, Nie 22:11, PID: 164675
Ja już doszedłem do etapu lania na to co myśli ktoś z kim się sptkałam w jakiejś sprawie. Moja uwaga w całości jest ukierunkowana na załatwienie sprawy zgodnie z moimi oczekiwaniami. Obawiam się wręcz przegięcia w drugą stronę. Efekty widze już teraz: dostałem dwie podwyżki w ciągu pół roku , moi podwładni z pracy stali się jeszcze bardziej posłuszni i pracowici niż kiedyś. Żyje się dużo bardziej komfortowo - co za wspaniałe uczucie lać na to co myśli ktoś o mojej nie ogolonej od trzech dni twarzy i o koszulce we wzory jak u 15-latka i krótkie spodnie (całe lato non stop) w gabinecie pełnym garniturów zapietych pod szyję na ostatni guzik.
22 Lip 2009, Śro 16:54, PID: 165272
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14 Wrz 2009, Pon 21:30 przez krys840.)
EDYTOWANY
Nadmierne przeżywanie błahych spraw to stan "wzmożonego napędu" i radykalne poszukiwanie źródeł niepokoju. Ograniczyliśmy życie do produkcji - Po trzecie: Dzień święty święcij.
23 Lip 2009, Czw 11:15, PID: 165404
Ja przeżywam i oceniam to co się zdarzyło. To przez perfekcjonizm chyba. Niektóre rzeczy błahe uznaję za porażkę i ona potem boli przez 2 dni najczęściej. Nawet jak się od nich oderwę to wracają. Zresztą myśli to nie wszystko bo to taki fizyczny ucisk w mostku jest, jakieś napięcie jakby. Np. jakieś pyskówki na forach bez moderacji, tak mnie to wkurza ,że jak się wciągnę to potem muszę przestać na tę stronę wchodzić ,żeby nie czytać kolejnych odbitych piłeczek. I taką wymianę zdań traktuję bardzo osobiście, jako porażkę ,która boli. Mogę po tym czytać książkę, oglądać film ,ale uczucie porażki i tak gdzieś tkwi i wychodzi.
23 Lip 2009, Czw 20:06, PID: 165474
Miałem podobnie. Teraz to mam gdzieś. Zawsze analizuję czy warto się czymś przejmować i jakie to dla mnie przyniesie korzyści jak się czymś pomartwię. Najczęściej tzn prawie zawsze wychodzi że nie warto. Ostatnio w wyniku mojego lenistwa ostro spartoliłem robotę i zwyczajnie do błędu się nie przyznałem i wszystko gra. Zastanawiam się jak to jest możliwe że nikt tego nie zauważył. Kiedyś bym się do tego zwyczajnie przyznał i łykną wszystkie z tym związane konsekwencje (brak premii , złośliwe uwagi itp). Doszedłem do wniosku że należy odstawić na bok swoją wrodzoną uczciwość i trzeźwe spojrzenie na świat. Należy brać przykład z "nieunikających". Większość z nich to zwykłe nieuki nieobdarzone zbyt lotnymi umysłami. Ich cechą wspólną jest wysoka samoocena (zupełnie niuzasadniona) i umiejętna prezentacja własnej osoby. Zwyczjnie wymiękają w konfrontacji z kimś kto naprawde jest inteligentny i do tego jeszcze jest tego świadom. Zachowują się jak dzieci gdy wytkniesz im i udowodnisz niekompetencję. Nie martwcie się - świat jest zaskakująco prosty i nie wymaga nadmiernego myślenia.
23 Lip 2009, Czw 22:09, PID: 165491
tomjak napisał(a):świat jest zaskakująco prosty i nie wymaga nadmiernego myślenia. za+ bez kitu, od dziś to moja dewiza życiowa Taka jest prawda ,że nadmierne myślenie jest równie szkodliwe co bezmyślność. Umiar we wszystkim!
23 Lip 2009, Czw 22:34, PID: 165509
Jasne, oby serotoninka i endorfinki skakały
23 Lip 2009, Czw 23:17, PID: 165523
Myślenie nie jest szkodliwe. Należy wiedzieć o czym myśleć. Myślenie powinno służyć nam do osiągania zaplanowanych celów. Nie należy używać myślenia do rozpamiętywania czasu przeszłego (chyba że coś z tego będziemy mieć). Myślenie tylko tu i teraz o sprawach bierzących , ewentualnie do planowania i to nienadmiernego. Większość ludzi z myśleniem ma poważny kłopot (drapanie się w głowy i zadumane miny to tylko teatralne gesty) i to właśnie oni tworzą ten świat. Ktoś nadmiernie myślący zwyczajnie jest niedopasowany.
|
|