31 Sty 2018, Śro 21:02, PID: 728432
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 31 Sty 2018, Śro 21:12 przez matiin.)
Hej,
Nie wiem czy to odpowiednie forum, ale szukam pomocy/rady co mogę robić w mojej sytuacji.
Zacznę od tego, że lecze się już od 3 lat na depresję i fobie społeczną. Po testach psychologa wyszło, że mam "zaburzenia osobowości, wahania nastroju".
Leki aktualne, jakie biorę to Escipram + Ranofren.
Gdy zacząłem się leczyć chciałem wychodzić "do ludzi" spędzać czas tak jak inni w moim wieku(19lat). Jakoś po pewnym czasie wychodziło w stopni dopuszczającym.. niby kogoś znałem, niby gdzieś wyszedłem, ale to nie było w pełni czego oczekiwałem od relacji z ludźmi(Imprezy etc)
Przed wakacjami w tym roku poznałem koleżankę, potem jej koleżanki i byliśmy paczką znajomych(Jeej!) w końcu czułem "że żyje" i było naprawdę fajnie, o to mi chodziło.
Niestety nadszedł wrzesień, główna koleżanka, która nas ogarniała znalazła chłopaka, który chyba był zazdrosny o mnie i zerwała kontakty ze mną i większością innych osób.
Ja niestety to przeżywałem okropnie "Co ze mną nie tak". W tej chwili mam dwóch kolegów, poznanych dzięki tym koleżanką. Oni są naprawdę wyrozumiali, pomagają mi i mówią, że nic ze mną nie jest nie tak, jedynie trochę narzekam. Od paru tygodni staram się nie narzekać, nie marudzić, ale przez to nie umiem rozmawiać z nikim, kiedys mimo żalenia się, marudzenia umiałem rozmawiać godzinami. Do pracy nie chodzę, do szkoły nie chodzę. Zainteresowań też nie mam, do tych znajomych muszę dojeżdzać ponad 20km(Mieszkam poza miastem).
Ogólnie przez ten czas stałem się naprawdę nie czuły, mam gdzieś wszystko i wszystkich, "Bez wstydu", "Normalny społeczne" też mam gdzieś. Potrafiłem różne rzeczy robić na środku McDonalda czy innego publicznego miejsca i mam gdzieś co ktoś pomyśli
"Pracuje" przez internet. Zarabiam na tyle, że mogę się wyprowadzić i utrzymać. Z jednym z tych znajomych chce iść do pracy w Call Center, jednak nadal trochę czuje strach, że nie dam rady "Za dużo ludzi na raz". Gdy byłem w wakacje na koncertach miałem chwilami czarno przed oczami i słabo mi było. Nie wiem czy to przez chorobę(Możliwe?) było tam napraaawdę dużo osób i nie chcę powtórki, tylko, że przez telefony..
Dodatkowo jestem lekko niepełnosprawny. Chodzę, żyję normalnie,jednak palcami u lewej ręki nie mogę ruszać, lewą nogą tupie, więc sporty odpadają.
Czy w mojej sytuacji wyprowadzka do miasta, gdzie będę miał bliżej do "Ludzi", pracy, hobby może to dobry pomysł? Czy zamknę się w sobie jeszcze bardziej,bo nikt tak jak teraz nie będzie mnie kontrolował
Może ktoś mi pomóc, powiedzieć co robić? Co robię źle?
Nie wiem czy to odpowiednie forum, ale szukam pomocy/rady co mogę robić w mojej sytuacji.
Zacznę od tego, że lecze się już od 3 lat na depresję i fobie społeczną. Po testach psychologa wyszło, że mam "zaburzenia osobowości, wahania nastroju".
Leki aktualne, jakie biorę to Escipram + Ranofren.
Gdy zacząłem się leczyć chciałem wychodzić "do ludzi" spędzać czas tak jak inni w moim wieku(19lat). Jakoś po pewnym czasie wychodziło w stopni dopuszczającym.. niby kogoś znałem, niby gdzieś wyszedłem, ale to nie było w pełni czego oczekiwałem od relacji z ludźmi(Imprezy etc)
Przed wakacjami w tym roku poznałem koleżankę, potem jej koleżanki i byliśmy paczką znajomych(Jeej!) w końcu czułem "że żyje" i było naprawdę fajnie, o to mi chodziło.
Niestety nadszedł wrzesień, główna koleżanka, która nas ogarniała znalazła chłopaka, który chyba był zazdrosny o mnie i zerwała kontakty ze mną i większością innych osób.
Ja niestety to przeżywałem okropnie "Co ze mną nie tak". W tej chwili mam dwóch kolegów, poznanych dzięki tym koleżanką. Oni są naprawdę wyrozumiali, pomagają mi i mówią, że nic ze mną nie jest nie tak, jedynie trochę narzekam. Od paru tygodni staram się nie narzekać, nie marudzić, ale przez to nie umiem rozmawiać z nikim, kiedys mimo żalenia się, marudzenia umiałem rozmawiać godzinami. Do pracy nie chodzę, do szkoły nie chodzę. Zainteresowań też nie mam, do tych znajomych muszę dojeżdzać ponad 20km(Mieszkam poza miastem).
Ogólnie przez ten czas stałem się naprawdę nie czuły, mam gdzieś wszystko i wszystkich, "Bez wstydu", "Normalny społeczne" też mam gdzieś. Potrafiłem różne rzeczy robić na środku McDonalda czy innego publicznego miejsca i mam gdzieś co ktoś pomyśli
"Pracuje" przez internet. Zarabiam na tyle, że mogę się wyprowadzić i utrzymać. Z jednym z tych znajomych chce iść do pracy w Call Center, jednak nadal trochę czuje strach, że nie dam rady "Za dużo ludzi na raz". Gdy byłem w wakacje na koncertach miałem chwilami czarno przed oczami i słabo mi było. Nie wiem czy to przez chorobę(Możliwe?) było tam napraaawdę dużo osób i nie chcę powtórki, tylko, że przez telefony..
Dodatkowo jestem lekko niepełnosprawny. Chodzę, żyję normalnie,jednak palcami u lewej ręki nie mogę ruszać, lewą nogą tupie, więc sporty odpadają.
Czy w mojej sytuacji wyprowadzka do miasta, gdzie będę miał bliżej do "Ludzi", pracy, hobby może to dobry pomysł? Czy zamknę się w sobie jeszcze bardziej,bo nikt tak jak teraz nie będzie mnie kontrolował
Może ktoś mi pomóc, powiedzieć co robić? Co robię źle?