18 Maj 2017, Czw 20:39, PID: 702062
25 lat mam myśli samobójcze chce żyć bez ludzi mam ciągle myśli że wygrywam w totolotka...
w pracy mobbing - nie mam już żadnej - nikt mnie nie chce w żadnej grupie pracowniczej, już jak wchodziłem i mnie widzieli to się śmiali, a jak zobaczyli że mnie przydzielają do ich grupy to złość, nerwy, agresja i wymyślanie powodów dlaczego jestem jakiś inny tzn. mówienie że jestem nieśmiały, że nic nie gadam (za plecami tak że niby nie słysze a słysze) etc. - fajny powód szkoda tylko że tam każdy jest spokojny i bardzo mało mówi - ale oczywiście wprost nie powiedzą o co im chodzi to muszą wymyślać setki innych powodów. Jeden dzień w takim piekle to jak zjedzenie najostrzejszej papryczki i to nieustanne napięcie, spięcia w brzuchu, jakieś kłócia - wolę już iść do lasu i jeść robaki dzień w dzień niż to przeżywać raz za razem.
Tysiące sytuacji jednoznacznych bym mógł podać jak to ludzie mnie po wyglądzie oceniali ale wymienie np. jeden który mnie nie co zdziwił... -> na kolędzie ksiądz do każdego coś mówił, rozmawiał - na mnie się spojrzał i się nawet do mnie nie zwrócił tylko pytał rodziców - czy mnie dobrze karmią bo jakaś dziwna mała twarz w porównaniu do moich młodszych braci, a rodzice że nie wiedzą czemu tak jest i że każdy w rodzinie dostaje po równo - nikt się nawet na mnie nie spojrzał, takie ignorowanie, traktowanie jak powietrze, jak zło konieczne całe życie. Rodzice nigdy niczego mi wprost nie mówili czasem słyszałem za plecami jak mnie porównywali do najbrzydszej siostry mamy...
Kocham siebie - ludzie mogą myśleć co chcą bo sytuacji nie znają i długo nie będą w mojej skórze(spokojnie mamy wieczność) - i gadają że najpierw trzeba pokochać siebie. Ja lubie siebie, swoje towarzystwo etc. to inni ludzie mnie nie szanują, nie akceptują, ignorują, wyśmiewają się z mojej twarzy, gapią się z uśmieszkiem szyderczym (to brzmi jak jakieś slogany i zaraz jeden z drugim psycholog pożal się boże(boga nie ma) stwierdzi że typowa dysmorfofobia albo coś jeszcze(nie nigdy nikt tego u mnie nie stwierdził) ja to widze, czuje, słysze, doświadczam jak inni mnie traktują a nie czuje wewnętrznie że jestem brzydki, to oceny innych dają nam obraz siebie, co innego gdybym sam sobie pluł w lustro - widziałem kilka razy na siłowni swoje odbicie i innych i dopiero wtedy zauważyłem jak bardzo się różnię od innych - nigdy już tam nie pójdę -tzn. musiałem chodzić jak byłem w liceum ale jakoś się zawsze chowałem przed lustrem po tych uderzeniach rzeczywistości)
Najlepiej znalazłbym sposób na bezbolesną śmierć...
w pracy mobbing - nie mam już żadnej - nikt mnie nie chce w żadnej grupie pracowniczej, już jak wchodziłem i mnie widzieli to się śmiali, a jak zobaczyli że mnie przydzielają do ich grupy to złość, nerwy, agresja i wymyślanie powodów dlaczego jestem jakiś inny tzn. mówienie że jestem nieśmiały, że nic nie gadam (za plecami tak że niby nie słysze a słysze) etc. - fajny powód szkoda tylko że tam każdy jest spokojny i bardzo mało mówi - ale oczywiście wprost nie powiedzą o co im chodzi to muszą wymyślać setki innych powodów. Jeden dzień w takim piekle to jak zjedzenie najostrzejszej papryczki i to nieustanne napięcie, spięcia w brzuchu, jakieś kłócia - wolę już iść do lasu i jeść robaki dzień w dzień niż to przeżywać raz za razem.
Tysiące sytuacji jednoznacznych bym mógł podać jak to ludzie mnie po wyglądzie oceniali ale wymienie np. jeden który mnie nie co zdziwił... -> na kolędzie ksiądz do każdego coś mówił, rozmawiał - na mnie się spojrzał i się nawet do mnie nie zwrócił tylko pytał rodziców - czy mnie dobrze karmią bo jakaś dziwna mała twarz w porównaniu do moich młodszych braci, a rodzice że nie wiedzą czemu tak jest i że każdy w rodzinie dostaje po równo - nikt się nawet na mnie nie spojrzał, takie ignorowanie, traktowanie jak powietrze, jak zło konieczne całe życie. Rodzice nigdy niczego mi wprost nie mówili czasem słyszałem za plecami jak mnie porównywali do najbrzydszej siostry mamy...
Kocham siebie - ludzie mogą myśleć co chcą bo sytuacji nie znają i długo nie będą w mojej skórze(spokojnie mamy wieczność) - i gadają że najpierw trzeba pokochać siebie. Ja lubie siebie, swoje towarzystwo etc. to inni ludzie mnie nie szanują, nie akceptują, ignorują, wyśmiewają się z mojej twarzy, gapią się z uśmieszkiem szyderczym (to brzmi jak jakieś slogany i zaraz jeden z drugim psycholog pożal się boże(boga nie ma) stwierdzi że typowa dysmorfofobia albo coś jeszcze(nie nigdy nikt tego u mnie nie stwierdził) ja to widze, czuje, słysze, doświadczam jak inni mnie traktują a nie czuje wewnętrznie że jestem brzydki, to oceny innych dają nam obraz siebie, co innego gdybym sam sobie pluł w lustro - widziałem kilka razy na siłowni swoje odbicie i innych i dopiero wtedy zauważyłem jak bardzo się różnię od innych - nigdy już tam nie pójdę -tzn. musiałem chodzić jak byłem w liceum ale jakoś się zawsze chowałem przed lustrem po tych uderzeniach rzeczywistości)
Najlepiej znalazłbym sposób na bezbolesną śmierć...