21 Lip 2017, Pią 12:24, PID: 707532
Czy to może być odpowiednia praca dla fobika? Może ktoś z was pracował jako kasjer/kasjerka?
21 Lip 2017, Pią 12:24, PID: 707532
Czy to może być odpowiednia praca dla fobika? Może ktoś z was pracował jako kasjer/kasjerka?
21 Lip 2017, Pią 12:28, PID: 707533
Przez ostatnie miesiące zauważyłem znaczny wzrost mężczyzn zatrudnionych w supermarketach LIDL.
21 Lip 2017, Pią 12:51, PID: 707537
No nie wiem. Mam wątpliwości, czy taka praca była by odpowiednia, ale to raczej kwestia indywidualnego podejścia, tego co kogo stresuje i jak - a raczej czy już - sobie radzi z takimi sytuacjami. Osobiście nie wyobrażam sobie siebie w takiej pracy - za dużo ludzi, pośpiech, wszyscy się gapią. Stresujące.
21 Lip 2017, Pią 13:04, PID: 707538
zależy od natężenia fobii i i od tego jak sobie umiesz radzić. Praca na kasie nie wymaga jakiegoś szczególnego kontaktu z klientami i jest raczej dość "taśmowa" - można się przyzwyczaić po jakimś czasie.
21 Lip 2017, Pią 14:40, PID: 707549
Sprzedawałam kiedyś truskawki i jakieś inne owoce, chyba też się liczy. Potwierdzam wypowiedź blanka, wbrew pozorom to dość mechaniczne zajęcie. Uśmiech na twarzy, uprzejmość wobec klientów, rozmowy o pogodzie ze starszymi paniami i ogólnie zachowania jakie powinna posiadać wzorowa sprzedawczyni - wszystko da się robić automatycznie Po niedługim czasie wyrobiłam sobie szablon, którego się trzymałam i obyło się bez większego stresu i rozmyślań, czy wszystko pójdzie dobrze.
Oczywiście jakiejś sielanki znowu nie ma, bo może się trafić u+ klient, drobny błąd albo dłuższa kolejka, która wywiera presję. Życie. Trochę dystansu i da się przebrnąć i zapomnieć. Mi się udawało. I można się przyzwyczaić do ludzi, zawsze to jakiś plus.
21 Lip 2017, Pią 16:17, PID: 707562
Bylam dzis w suoermarkecie i na kasie siedzial chlopak, bardO sie stresowal, rece mu chodzily, glos lamal jak klient do niego naskoczyl to on ledwo co odpowiedzial. nawet moja siostra juz od dawna zauwazyla,ze nie est to chyba praca dla niego. Szkoda mi go, bo sama wiem jak to pracowac na kasie,chociaz robilam w lepszym miejscu,ale wytrzymalam tydzien.generalnie osobiscie juz nigdy bym na kase nie poszla, za duzo ludzi patrzy na rece.
21 Lip 2017, Pią 16:27, PID: 707568
Niektórzy bardziej niezręcznie się czują przy konieczności utrzymania dłuższych kontaktów ze stałymi współpracownikami lub klientami, a niektórym bardziej przeszkadzają kontakty, nawet te najpowierzchowniejsze z obcymi ludźmi. Chyba większość osób należy raczej do tej pierwszej grupy. Ja kiedyś sprzedawałem piwo na jakims festynie i pracowałem jako "mobilny handlarz" prowiantu na plaży i to rzeczywiście są takie kontakty bardzo powierzchowne, które nie sprawiają jakoś specjalnie uczucia niezręczności czy czegoś takiego. Ale to też zależy od natęzenia fobii. Jeśli masz taką możliwosć to warto spróbować, czemu nie.
21 Lip 2017, Pią 17:25, PID: 707590
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21 Lip 2017, Pią 17:31 przez Zasió.)
Zależy jak sobie radzisz w sytuacji, w której to tylko inni czegoś od ciebie chcą. Jak dobrze wiesz jestem skrajnie z+ ale z taka sytuacja praktycznie nie mam większego problemu. Miałbym pewnie problem ze sprawnym wydawaniem kasy, jakby to była praca w markecie to początkowo pewnie też ze skanowaniem, kodów w życiu bym nie pamiętał, miałbym też problem z poczuciem, że mnie popędzają i ze sprawnym, szybkim zap...m, ale z samymi ludźmi - skoro to oni co cos przychodzą do mnie, a kontakt jest sformalizowany, szablonowy, nie wymaga praktycznie w ogóle pokazania siebie z dobrej strony, pokazania swojego charakteru, itp (tak jak choćby zaczepienie kogoś na ulicy, poderwanie dziewczyny, small talk) - nie!
Wiem, po+. Cały ja. Dlatego nie panikuj, Placek. Trochę siebie znasz, zastanów się, czy stresuje cię, gdy to ktoś przychodzi do ciebie i o coś prosi. Wtedy to i on może się czuć oceniany, prawda? Masz tylko recytować formułki, uśmiechać się sztucznie i wydawać resztę albo potwierdzenia z terminala.
23 Lip 2017, Nie 14:40, PID: 707701
Ja wiem, że nie nadawałabym się do takiej pracy (to chyba tak jak do każdej, ale never mind), bo kiedyś na praktykach miałam policzyć jakiejś babie za ksero i przez 10 min zastanawiałam się ile mam jej wydać reszty. Stres był masakryczny. Niby kasa pokazuje ile ma się wydać, ale często pojawiają się te niunasiki w stylu: a może ma pani złotówkę? itd. nie wiem czy to też wklepuje się do kasy, żeby pokazała ile ostatecznie trzeba wydać reszty. Nie umiem liczyć w stresie, a z obliczaniem reszty zawsze miałam problem, mimo dobrych ocen z matematyki, LOL.
23 Lip 2017, Nie 15:02, PID: 707702
No i nawet na przykladzie tego tematu można zaobserwować jak różni są fobicy Jedni np. piszą, że dla nich to spoko praca, taśmowa itp., a drudzy, że sobie nie wyobrażają tak pracować. Ja zaliczam sie do tej drugiej grupy.
23 Lip 2017, Nie 15:21, PID: 707706
Placebo, napisz jak ci poszło
23 Lip 2017, Nie 15:29, PID: 707708
(21 Lip 2017, Pią 13:04)BlankAvatar napisał(a): zależy od natężenia fobii i i od tego jak sobie umiesz radzić. Praca na kasie nie wymaga jakiegoś szczególnego kontaktu z klientami i jest raczej dość "taśmowa" - można się przyzwyczaić po jakimś czasie. Dokładnie, czasem taka praca będzie dobra dla osoby z fobią, a czasem może być tylko powodem stresu, z którym sobie nie można poradzić i wtedy to nie ma sensu. Sam pracowałem i w sumie sytuacje stresowe zdarzają się rzadko, szybko się przystosowałem i było całkiem nieźle, niestety później coś się popsuło i zacząłem się denerwować bez powodu, ręce mi się trzęsły, robiło mi się duszno itp. Teraz nie chciałbym już pracować w obsłudze klienta, chociaż praca nie wymaga kompetencji społecznych na wysokim poziomie i w sumie dla wielu fobików to może będzie dobe rozwiązanie, można się trochę przełamać.
23 Lip 2017, Nie 16:05, PID: 707710
Najgorsze by było dla mnie to wydawanie reszty XD Kontakt z klientem też byłby masakryczny. Ja mogłabym obsługiwać jedynie starszych ludzi, młodych bardzo się wstydzę (jakkolwiek to brzmi ;.D)
23 Lip 2017, Nie 19:04, PID: 707729
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23 Lip 2017, Nie 19:06 przez Mighty.)
Możecie mnie zlinczować, ale uważam, że praca na kasie nie nadaje się w ogóle dla fobika. Widzę jak pracują kasjerzy i nie wyobrażam siebie w takim miejscu. Liczenie, wydawanie reszty?
- Jestem matematycznym analfabetą. Krzyknięcie do kasjerki obok w jakiejś sprawie? - Mój głos jest tak cichy jak szept. Praca w niemałym i niedużym centrum uwagi nie jest dla mnie. Chyba nie byłoby tak źle, gdybym pracował w małym kiosku w małej wsi, gdzie widziałbym twarze tych samych osób, zwłaszcza ludzi w starszym wieku. Klienci pojawialiby się w długich odstępach czasu. Nic tylko ja, cicho grające radio i włączony wentylator
23 Lip 2017, Nie 19:39, PID: 707731
Dlatego gdyby mnie przyszłoby pracować w takim markecie to wolałbym działać na sklepie, wykładać towar lub robić na magazynie. Niestety w większości marketów, zwłaszcza tych dyskontach typu Lidl czy Biedronka pracownik jest od wszystkiego. Jak nie robisz na sklepie to sadzają cię na kasę.
23 Lip 2017, Nie 19:44, PID: 707733
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Lip 2017, Wto 15:13 przez gemmaxx.)
(21 Lip 2017, Pią 16:17)MiMała napisał(a): Bylam dzis w suoermarkecie i na kasie siedzial chlopak, bardO sie stresowal, rece mu chodzily, glos lamal jak klient do niego naskoczyl to on ledwo co odpowiedzial. nawet moja siostra juz od dawna zauwazyla,ze nie est to chyba praca dla niego. Szkoda mi go, bo sama wiem jak to pracowac na kasie,chociaz robilam w lepszym miejscu,ale wytrzymalam tydzien.generalnie osobiscie juz nigdy bym na kase nie poszla, za duzo ludzi patrzy na rece. Hej. Ja też pracowałam na kasie tydzień. Jakieś 2 lata temu I domyślam się co on musi czuć. EDIT. W TESCO
24 Lip 2017, Pon 12:05, PID: 707817
(23 Lip 2017, Nie 19:04)Mighty napisał(a): Chyba nie byłoby tak źle, gdybym pracował w małym kiosku w małej wsi, gdzie widziałbym twarze tych samych osób, zwłaszcza ludzi w starszym wieku. Klienci pojawialiby się w długich odstępach czasu. Nic tylko ja, cicho grające radio i włączony wentylator Dla fobika praca na kasie, to właśnie najlepiej w małym sklepie, gdzie jest mały ruch. Ja pracowałam przez chwilę w takim i na początku to był straszliwy stres (pierwszy raz na kasie), ale po kilku dniach to minęło i było spoko. Praca na kasie w markecie - stanowczo nie.
25 Lip 2017, Wto 14:14, PID: 707943
Placebo, a wiesz już czy to byłby duży/mały sklep? U mnie jak się okazało miało to duże znaczenie.
Podejście nr 1: Praca na kasie w małej, osiedlowej Żabce. Pracowałam 3 m-ce, pewnie pracowałabym dłużej gdyby nie to, że nadszedł początek roku akademickiego a szefowa nie chciała studentów. Żabka była raczej nisko obrotowa, klienci z osiedla, praktycznie ciągle Ci sami, bardzo mili (wiadomo kilka niemilych przypadków się zdarzyło, ale ogólnie ok). Rano rozładowanie bułek i gazet, później wysyp osób po śniadanie do pracy, chwila ciszy na czytanie gazet i sprzątanie i dopiero popoludniem jakiś większy ruch. Byłam sama na zmianie i bardzo mi to odpowiadało. Czasami zdarzyło mi się pomylić w trackie dnia na kasie i musiałam dokładać ze swoich, ale z reguły nie były to duże kwoty do ok 3 zł. Nie lubiłam też zliczania sie (podliczanie pieniędzy po zmianie) bo niezależnie od systemu jaki przyjęłam (czy jak leci czy np liczyłam sztuki i zapisywałam na kartce ile mam sztuk 5 zł ile 2 zł ile 1 zł etc i później zliczałam) za każdym razem wychodziła mi inna kwota, i musiałam to robić po 5 razy. Ale przez to, że byłam sama i szefowa mnie lubiła jakoś nie martwiło mnie to bardzo. Dodam, że był to czas gdy jeszcze nie było w Żabkach hot dogów i kawy - nie wyobrażam sobie pracować z takimi rzeczami, nie dałabym rady się zorganizować. Podejście nr 2: Prywatny, nieco większy sklep, ale wciąż nie jakiś mega. 2 kasy. Wytrzymałam tydzień. Problemem było np to, że pierwszego dnia byłam sama, a później podochodziło jeszcze 4 dziewczyny, bo jak się okazało właścicielka robiła "casting" na stanowisko, a że ja w sytuacji rywalizacji niezbyt dobrze się czuje, plus ta właścicielka była serio niezbyt pro ludzka, odpuściłam, nie idąc nawet po pieniądze za ten tydzień Ogólnie kobita była chamska, od pierwszego dnia było "szybciej, szybciej" jak np nie mogłam zlokalizować określonego rodzaju fajek o które poprosił Klient. Wyśmiewała dziewczyny, które studiowały, że "po co". Wyszly też moje braki: w sprzedaży były ciasta, okazało się, że jak Klient poprosił taki kawałek, który nie miesci się na jednej sztuce papieru do pakowania to ja totalnie nie potrafiłam podłożyć drugiego tak żeby to ładnie zapakować. W ogóle nie mam zdolności manualnych i pakowałam tragicznie, dobrze, że trafiałam na wyrozumiałych Klientów i nikt mnie nie o+ł. Dziewczyna, która była tam zatrudniona na stałe dość mnie polubiła i próbowała mnie tego pakowania nauczyć, ale skutek był mizerny. Czułam się tam źle, zaczęły się szybko napady mega mega lęku, w końcu wyszłam i już nie wróciłam. Podejście nr 3: znowu Żabka, ale tym razem mega wysoko obrotowa, ruch cały czas. Właściciel jak się okazało miał w domu na żywo podgląd z kamer co się dzieje w sklepie, więc potrafił zadzwonić z pytaniem "czemu robisz to a nie to" lub "czemu jesteś smutna" Ale bardzo dobrze organizował nam prace: podzielił nas na sektory jeśli chodzi o to kto odpowiada za terminy przydatności w jakim dziale, w ogóle rozpisał na kartce co każda z nas musi zrobić w trakcie dnia pracy. Było ok. Też było nas chyba z 6 osób w pierwsze dni, ale tym razem dlatego, że on otwierał nowe sklepy i docelowo mieliśmy iść do tych nowych. Do mnie podszedł i powiedział, że jestem bardzo energiczna i chce mnie zostawić w tej pierwszej żabce, co było bardzo miłe po tej walniętej babie opisywanej wyżej krzyczącej tylko "szybciej, szybciej" jakbym była ślimak nad ślimaki... Z obowiązków doszło tu jeszcze wypiekanie pieczywa, i o ile nie było to jakoś szczególne trudne, to trzeba uważać żeby się nie poparzyć i miałyśmy pełną decyzyjność ile wypiekamy: miało być na tyle dużo żeby sprzedaż była dobra, ale na tyle mało, żeby nic nie zostało na nastepny dzien. Ja jakoś nie mogłam tego wyczuć. Ogólnie pewnie bym tam została, ale wyszły numery z weekednami (wszystkie byłyśmy studentkami zaocznymi) i właściciel zażądał zadeklarowania się, że w razie konfliktu praca vs zjazd wybierzemy prace. Oczywiście nie mogłam złożyć takiej deklaracji i odeszłam. Reasumując: Praca w sklepie nie jest najtragiczniejszą z możliwych, a bywa nawet fajna, ale: - stresujące jest pracowanie z pieniędzmi, odpowiedzialność za nie. Może się okazać, że musisz dokładać ze swoich jak nie beziesz bardzo skrupulatnie uważać cały dzień. Stresowało mnie też jak nie miałam drobnych i nie było z czego wydać, bo ludzie się wtedy burzyli na zasadzie "A co mnie obchodzi żę nie ma Pani wydać skoro ja chce kupic". - Trzeba ogarniać kilka rzeczy na raz (kasowanie, wykładanie towaru, przyjmowanie i sprawdzanie dostaw etc) i wyrobić sobie system, tu już w zależności od predyspozycji osobowościowych może być problem lub wręcz przeciwnie - nawet jeśli sie nie pije i nie pali należy mieć jakieś podstawowe info odnośnie sprzedawanych fajek/alkoholi, trzeba się orientować gdzie co jest na tych ogromnych półkach - jeśli ma się mało siły to jest ciężko układać 6-paki coli 2 litrowej na magazynie jeden na drugi (a z reguły magazyny są małe i tak trzeba robić), manewrować skrzynkami z piwami etc. Myślę, że dopóki nie spróbujesz to się nie dowiesz, bo nie ma reguły, dużo zależy od tego jak trafisz i jakie masz takie ogólne kompetencje ogarniania rzeczy (jak ktoś jest w miarę dobrze zorganizowany to moim zdaniem mimo lęku poradzi sobie dobrze, gorzej jak ktoś jak ja jest chaotyczny, wtedy już trzeba na sile zmuszać się do przetrwania trudnych początków z nadzieją na to, że będzie lepiej). Pozdrawiam
27 Lip 2017, Czw 23:16, PID: 708187
Dzieki za wszystkie odpowiedzi Poszlam do pracy w KFC, mialam isc na kase ale jak na razie zajmuje sie skladaniem i wydawaniem zamowien. Tam praca na kasach wyglada nieco inaczej i juz mysle, ze wolalabym byc na kasie w jakims sklepie gdzie nie ma zbytniego ruchu niz w fast foodzie. Dobrze znac wasze opinie bo jak na razie prace mam (choc nie do konca odpowiada mi praca z ludzmi i stale pod presja czasu), ale kto wie, moze jeszcze wyladuje na kasie w jakiejs zabce...
|
|