02 Paź 2017, Pon 10:58, PID: 712423
Naczytałam się dużo, chyba aż za dużo. Teraz sama nie umiem określić czy po prostu jestem nieśmiała, czy jestem introwertykiem, czy może to już fobia. Może Wy mi pomożecie stwierdzić, czy jest to na tyle błaha sprawa, że mogę pracować nad tym sama, czy lepiej zwrócić się do specjalisty.
Bardzo denerwuję się przy kontaktach międzyludzkich. Spinam się, nie wiem co powiedzieć. Czasem mam ochotę stać się niewidzialna i po prostu oglądać zachowanie ludzi z boku, żeby wiedzieć co w danej chwili jest NORMALNE. Boję się, że powiem coś nie tak, palnę coś głupiego, skrzywdzę kogoś uczucia, wydam się zbyt nachalna a może zbyt olewająca. Na imprezach po prostu się męczę. Wtedy, kiedy impreza się rozkręca, ja już jestem zupełnie wyczerpana obecnością ludzi obok mnie i rozmową z nimi. Po 3 godzinach nie mam siły powiedzieć do nikogo ani słowa. Wyobrażacie sobie sytuację, gdy jesteście z kimś bliskim i jego znajomym, i nagle wasz bliski mówi "to wy zostańcie, ja pójdę do sklepu, wracam za pół godzinki"? Zaczynam wtedy panikować, ciężko oddychać, co ja mam robić przez pół godziny z obcą osobą?! A gdy spytałam o to mojego chłopaka - on to LUBI! Lubi zostawać z kimś obcym sam na sam bo może go wtedy lepiej poznać. Albo gdy muszę wyjść z jego pokoju do toalety, mijając jego mamę w kuchni. Ściska mnie w żołądku ze strachu. Powinnam coś powiedzieć? A jak sama mnie zagada? I skończą się tematy do rozmowy? Jak wtedy wrócić do pokoju, żeby nie wyszło niezręcznie? Nawet przy znajomych których znam rok nie potrafię skupiać się na tym, co ten ktoś mówi, myślę tylko o tym co odpowiem i w panice szukam kolejnych tematów, żeby nie nastała niezręczna cisza. Nie robię imprez urodzinowych, bo wtedy ODE MNIE zależy, jak inni będą się bawić. Do tego też boję się dotykać innych, wyjątkiem jest mój chłopak i rodzina. O. A kiedy czasem zdarzy mi się dobry dzień. Czuję się pewna siebie i do tego troszkę wypiję dla rozluźnienia, spotkam dziewczynę z którą przegadam pół godziny nie myśląc o tym czy skończą nam się tematy czy nie, ona zacznie mnie bardzo lubić, przez jedną imprezę czujemy się jak najlepsze przyjaciółki, krzyczę w duchu z radości "wreszcie jestem normalna!". Wiecie co robię? Nie spotykam się z tą osobą nigdy więcej, unikam jej jak mogę. Bo wiem że drugi raz nie uda mi się być taką "fajną" i wtedy ona się na mnie zawiedzie, że jednak jestem dziwna i uciekam po 10 minutach bo rozmowa o pogodzie to szczyt moich możliwości. Oprócz tego takie mniejsze koszmarki - zadzwonić do kogoś, odebrać telefon - jeśli to nie mama lub tata - nope. Jechać z kimś, kogo słabiej znam autem, gdy on prowadzi, na siedzeniu obok - nope. Powiedzieć kosmetyczce, że mnie boli jak za mocno obcina skórki - nope. Zapytać na zajęciach prowadzącego o coś, czego nie rozumiem - nope.
Chcę mieć wielu znajomych. Chcę wychodzić z nimi codziennie, czuć się swobodnie, odczuwać z kontaktów międzyludzkich frajdę a nie zmęczenie i strach. Czuję się jak ekstrawertyczka zamknięta w umyśle kogoś, kto nie potrafi, kto się boi, kto analizuje, przewiduje najgorsze scenariusze.
Co mi, jak sobie pomóc, skoro wychodzę na imprezy w miarę często (są to sami znajomi mojego chłopaka) a mimo to nie widzę zbyt dużego progresu?
Bardzo denerwuję się przy kontaktach międzyludzkich. Spinam się, nie wiem co powiedzieć. Czasem mam ochotę stać się niewidzialna i po prostu oglądać zachowanie ludzi z boku, żeby wiedzieć co w danej chwili jest NORMALNE. Boję się, że powiem coś nie tak, palnę coś głupiego, skrzywdzę kogoś uczucia, wydam się zbyt nachalna a może zbyt olewająca. Na imprezach po prostu się męczę. Wtedy, kiedy impreza się rozkręca, ja już jestem zupełnie wyczerpana obecnością ludzi obok mnie i rozmową z nimi. Po 3 godzinach nie mam siły powiedzieć do nikogo ani słowa. Wyobrażacie sobie sytuację, gdy jesteście z kimś bliskim i jego znajomym, i nagle wasz bliski mówi "to wy zostańcie, ja pójdę do sklepu, wracam za pół godzinki"? Zaczynam wtedy panikować, ciężko oddychać, co ja mam robić przez pół godziny z obcą osobą?! A gdy spytałam o to mojego chłopaka - on to LUBI! Lubi zostawać z kimś obcym sam na sam bo może go wtedy lepiej poznać. Albo gdy muszę wyjść z jego pokoju do toalety, mijając jego mamę w kuchni. Ściska mnie w żołądku ze strachu. Powinnam coś powiedzieć? A jak sama mnie zagada? I skończą się tematy do rozmowy? Jak wtedy wrócić do pokoju, żeby nie wyszło niezręcznie? Nawet przy znajomych których znam rok nie potrafię skupiać się na tym, co ten ktoś mówi, myślę tylko o tym co odpowiem i w panice szukam kolejnych tematów, żeby nie nastała niezręczna cisza. Nie robię imprez urodzinowych, bo wtedy ODE MNIE zależy, jak inni będą się bawić. Do tego też boję się dotykać innych, wyjątkiem jest mój chłopak i rodzina. O. A kiedy czasem zdarzy mi się dobry dzień. Czuję się pewna siebie i do tego troszkę wypiję dla rozluźnienia, spotkam dziewczynę z którą przegadam pół godziny nie myśląc o tym czy skończą nam się tematy czy nie, ona zacznie mnie bardzo lubić, przez jedną imprezę czujemy się jak najlepsze przyjaciółki, krzyczę w duchu z radości "wreszcie jestem normalna!". Wiecie co robię? Nie spotykam się z tą osobą nigdy więcej, unikam jej jak mogę. Bo wiem że drugi raz nie uda mi się być taką "fajną" i wtedy ona się na mnie zawiedzie, że jednak jestem dziwna i uciekam po 10 minutach bo rozmowa o pogodzie to szczyt moich możliwości. Oprócz tego takie mniejsze koszmarki - zadzwonić do kogoś, odebrać telefon - jeśli to nie mama lub tata - nope. Jechać z kimś, kogo słabiej znam autem, gdy on prowadzi, na siedzeniu obok - nope. Powiedzieć kosmetyczce, że mnie boli jak za mocno obcina skórki - nope. Zapytać na zajęciach prowadzącego o coś, czego nie rozumiem - nope.
Chcę mieć wielu znajomych. Chcę wychodzić z nimi codziennie, czuć się swobodnie, odczuwać z kontaktów międzyludzkich frajdę a nie zmęczenie i strach. Czuję się jak ekstrawertyczka zamknięta w umyśle kogoś, kto nie potrafi, kto się boi, kto analizuje, przewiduje najgorsze scenariusze.
Co mi, jak sobie pomóc, skoro wychodzę na imprezy w miarę często (są to sami znajomi mojego chłopaka) a mimo to nie widzę zbyt dużego progresu?