14 Maj 2009, Czw 14:58, PID: 148991
I po raz kolejny post pelen placzu i lamentu. No fakt, trzeba wiecej radosci, ale czasami jak tak czlowiek walczy ze wszystkim, ma dosc po prostu. Nie chce sie zabic, chce walczyc, wiem ze mozna inaczej zyc, jest we mnie wiara za cos sie zmieni...najgorsze sa te objawy somatyczne, ktore doskonale pewnie znacie. Chodzi mi o podniesione cisnienie, problem z mowieniem, pocenie itd. To jest taki pierd**** paradoks, ze jak czegos bardzo chce, zalezy mi na czyms to to spiepsze z powodu stresu. Od 4 lat siedze w domu, zdalam mature i nie wiem, co dalej...Chce isc na studia ale boje sie wystepow bliscy mowia, ze jestem frajerka, atrakcyjna, zdolna i marnuje sie na wlasna prosbe...łatwo im mowic. Moze leniwa, nie chce pomoc rodzinie - to chyba boli najbardziej najpierw boli, pozniej zamienia sie w agresje. Jest we mnie duzo negatywnych uczuc, czuje ze one mnie zniszcza jak czegos nie zrobie ze soba.