18 Sty 2018, Czw 18:12, PID: 726354
Nie wiem czy ktoś kiedyś poruszał już ten temat, ale niestety takie coś może się wydarzyć.
Kiedy po raz pierwszy miałem zamieszkać w akademiku, z jednej strony cieszyłem się że poznam dużo ciekawych ludzi, a z drugiej trochę się stresowałem. O akademikach miałem zawsze wyobrażenie, że tam nie da się być sam. Kiedy już zajechałem na miejsce wszystkie moje wyobrażenia się sprawdziły w 100%. Już na wejściu poznałem sporo osób. A później to już co raz to lepiej Wtedy normalnie czułem że żyję, prawdziwe studenckie życie : Tak jak każdy na tym forum jestem osobą nieśmiałą (teraz i fobikiem). W tamtym momencie myślałem już że jestem wyleczony.
W tym roku zamieszkałem w akademiku Politechniki w innym mieście (tamten akademik był Uniwersytetu). Zawsze słyszałem wiele pozytywnych opinii (ciągłe imprezy, kontaktowi ludzie itp.) Jednak w tym akademiku wszystko się popsuło. Mieszkam już tu pół roku i nadal nikogo nie poznałem. Próbowałem nawiązać znajomość z sąsiadami, jednak się to nie udało (kiedy się przedstawiłem, nie podali mi ręki i nawet się mi nie przedstawili, do teraz nawet nie znam ich imion, nie wiem co studiują itp) Próbowałem się kręcić przy kuchni (często zn niej korzystam). Nie wiem czy chodzę tam w niewłaściwej porze, bo praktycznie nigdy nikogo nie widuję. Kiedy już ktoś się pojawi to tylko "cześć" cześć i nic poza tym. Próbowałem też wychodzić na tzw. okienko (na fajkę). Mimo że jestem niepalący to kupiłem paczkę i czasami tam chodziłem. Kiedy już ktoś się pojawiał to znowu tylko "cześć" i jeszcze pare słów na odczepnego i "nara" . I niestety moja nieśmiałość + fobia powróciły i dały mi się jeszcze bardziej we znaki Nigdy się nie spodziewałem tego, że w adademiku może być aż tak źle. Najgorzej jest kiedy jest jakaś impreza (moi sąsiedzi często imprezują) kiedy chciałbym gdzieś się dołączyc a nie mogę. Chyba nie pójdę do byle jakiego pokoju z flaszką, zapukam i powiem "to co, pijemy?" Czuję że najszybciej padła by odpowiedź "ale o co Ci chodzi? przecież Cię nie znam" Jakoś 2 miesiące temu była organizowana piętrówka i integracja całego akademika. Nie poszedłem tam bo bałęm się już że będę tam tylko stał i podpierał ściane Teraz normalnie się boję, żę wszędzie tak jest, nawet zaczynam się bać studentów. Zapisałem się też na wyjazd studencki w góry. Nie wiem czy nie zrezygnuję bo boję się że może być tak samo jak w tym akademiku : Nie wiem też co mam odpowiedzieć, jak zadzwoni do mnie ktoś ze znajomych i zapyta mnie "jak tam w akademiku, pewnie fajnie się bawisz?" , jeśli odpowiem że nikogo tam nie poznałem to pewnie będzie krzywo na mnie patrzył. Wiem że może w to co piszę to nikt nie uwierzy. Sam nie moge temu uwierzyć. Nie wiem dlaczego mam tego typu zawirowania. Przez to wszystko to tylko poł roku wyjęte z życia plus być może choroba Teraz mam bardzo złe zdanie o politechnice i jestem rozczarowany.
Kiedy po raz pierwszy miałem zamieszkać w akademiku, z jednej strony cieszyłem się że poznam dużo ciekawych ludzi, a z drugiej trochę się stresowałem. O akademikach miałem zawsze wyobrażenie, że tam nie da się być sam. Kiedy już zajechałem na miejsce wszystkie moje wyobrażenia się sprawdziły w 100%. Już na wejściu poznałem sporo osób. A później to już co raz to lepiej Wtedy normalnie czułem że żyję, prawdziwe studenckie życie : Tak jak każdy na tym forum jestem osobą nieśmiałą (teraz i fobikiem). W tamtym momencie myślałem już że jestem wyleczony.
W tym roku zamieszkałem w akademiku Politechniki w innym mieście (tamten akademik był Uniwersytetu). Zawsze słyszałem wiele pozytywnych opinii (ciągłe imprezy, kontaktowi ludzie itp.) Jednak w tym akademiku wszystko się popsuło. Mieszkam już tu pół roku i nadal nikogo nie poznałem. Próbowałem nawiązać znajomość z sąsiadami, jednak się to nie udało (kiedy się przedstawiłem, nie podali mi ręki i nawet się mi nie przedstawili, do teraz nawet nie znam ich imion, nie wiem co studiują itp) Próbowałem się kręcić przy kuchni (często zn niej korzystam). Nie wiem czy chodzę tam w niewłaściwej porze, bo praktycznie nigdy nikogo nie widuję. Kiedy już ktoś się pojawi to tylko "cześć" cześć i nic poza tym. Próbowałem też wychodzić na tzw. okienko (na fajkę). Mimo że jestem niepalący to kupiłem paczkę i czasami tam chodziłem. Kiedy już ktoś się pojawiał to znowu tylko "cześć" i jeszcze pare słów na odczepnego i "nara" . I niestety moja nieśmiałość + fobia powróciły i dały mi się jeszcze bardziej we znaki Nigdy się nie spodziewałem tego, że w adademiku może być aż tak źle. Najgorzej jest kiedy jest jakaś impreza (moi sąsiedzi często imprezują) kiedy chciałbym gdzieś się dołączyc a nie mogę. Chyba nie pójdę do byle jakiego pokoju z flaszką, zapukam i powiem "to co, pijemy?" Czuję że najszybciej padła by odpowiedź "ale o co Ci chodzi? przecież Cię nie znam" Jakoś 2 miesiące temu była organizowana piętrówka i integracja całego akademika. Nie poszedłem tam bo bałęm się już że będę tam tylko stał i podpierał ściane Teraz normalnie się boję, żę wszędzie tak jest, nawet zaczynam się bać studentów. Zapisałem się też na wyjazd studencki w góry. Nie wiem czy nie zrezygnuję bo boję się że może być tak samo jak w tym akademiku : Nie wiem też co mam odpowiedzieć, jak zadzwoni do mnie ktoś ze znajomych i zapyta mnie "jak tam w akademiku, pewnie fajnie się bawisz?" , jeśli odpowiem że nikogo tam nie poznałem to pewnie będzie krzywo na mnie patrzył. Wiem że może w to co piszę to nikt nie uwierzy. Sam nie moge temu uwierzyć. Nie wiem dlaczego mam tego typu zawirowania. Przez to wszystko to tylko poł roku wyjęte z życia plus być może choroba Teraz mam bardzo złe zdanie o politechnice i jestem rozczarowany.