20 Sty 2018, Sob 22:40, PID: 726725
Ostatnio mało co mnie cieszy.
Wyprowadziłam się ponad rok temu z Elbląga. Nie mogłam znależć tam pracy. A znalezienie pracy sprzątaczki to równało się z tym w domu były awantury, że nie po to studia robiłaś by sprzątać kible. A ja psychicznie żle znoszę awantury i unikam konfliktów.
Z początku to jak się wyprowadziłam to po pracy głównie płakałam, piłam alkohol i nie dbałam zbytnio o siebie. Jedynym moim towarzyszem był tylko pluszowy pomidor (gdy się wyprowadzałam to były maskotki Gang Świeżaków w biedronce - edycja nr 1). Siedziałam i się przytulałam do tego pluszaka. Pracowałam na produkcji w firmie w której się nie szanuje ludzi. Nawet sam widok aut mi nie poprawiał humoru.
Pózniej jak zmieniałam prace to się czułam nieco lepiej ale nie mając wyobrażenia o rynku pracy sądziłam, że muszę mieć jakąś pracę w której się coś dzieje i nie ma rutyny.
Pracowałam rok temu w dhlu. Byłam jedyną kobietą w męskim gronie. Mi to nie przeszkadzało. Zrobiłam wtedy uprawnienia na sztaplarki z czystej ciekawości, a poza tym nie chciałam na produkcji robić. Nie nadaje się do pracy w której są normy i szybko trzeba robić.
Ludzie fajni. Ile się czasem pośmieliśmy i podroczyliśmy. Nieco się od nich różniłam bo byłam jedyną osobą co nie pali papierosów. Nawet się im chwaliłam swoim wyjazdem do Olsztyna. Nie przedłużyli mi umowy. Ostatniego dnia się dowiedziałam o tym dopiero. Najpierw miałam na 3 miesiące umowę, potem na 2 i na miesiąc. Zabolało mnie to. Zaczynałam się żżywać z tymi ludżmi. Przełożeni potraktowali mnie jak szmatę. Ośmielili mi się wypomnieć nawet to, że raz zwróciłam przełożonemu uwagę (tylko, że mu się to należało a poza tym ja zaczęłam chodzić do psychiatry i brałam tabletki).
W międzyczasie udało mi się robotę w Fordzie załatwić. Niby powinnam skakać z radości bo to motoryzacja ale nie umiem.
Nie mam za dużego doświadczenia na wózkach widłowych. Odpuściłam sobie temat choć bolało mnie to, że nigdzie mnie nie chcieli do pracy. Mam uprawnienia. Czasem płakałam z tego powodu. Co do Forda to facet z którym wtedy rozmawiałam bo byłam na dniach próbnych a że byłam zmęczona bo 2 dni na 1,5 etatu robiłam z jednej pracy do drugiej jechałam to mi zaproponował, że jak dhl mi umowy nie przedłuży mam do niego zadzwonić. Obecną robotę to tylko jego uprzejmości dostałam.
W międzyczasie zrezygnowałam z robienia technika pojazdów samochodowych. Zaczęli mówić o praktykach a ja krótko na myjni pracuje bo narazie mam do końca marca umowę. Teraz na myśl o jeżdzie autem to mnie lęk ogarnia. Auta to chłopacy z którymi pracuje przestawiają. Ja się za bardzo boję. Mam prawko ale nie mam doświadczenia. Poza tym nie chciałabym uszkodzić auta wartego kilkadziesiąt tysięcy złotych. Niby to dla nich nie jest problemem. Powiedziałam im, że mogę robić całą resztę ale nie jazdę samochodem. Czasami się czuje takim kłopotem i problemem. Mam poczucie, że mogłabym nie istnieć. Czasami w pracy to jestem duchem gdzie indziej. Paraliżuje mnie jakiś taki strach.
Szukałam pracy w biurze ale tam to nie chcą mnie. W sumie się nie dziwię kto by chciał osobę której umowy ma nieprzedłużane. Wtedy se myślałam że jeśli będę mówić że tak jest to stwierdzą że coś nie tak ze mną jest.
Obecnie zostanę narazie na tej myjni. Nie mam pomysłu jak pokierować swoim życiem zawodowym a czasem mam poczucie, że mogę najwyżej pucować auta do końca zycia. Badałam się u doradcy zawodowego i mi wyszły predyspozycje do pracy w obszarze mechanicznym. Ciekawią mnie owszem takie zagadnienia ale się przekonałam że kobiety to nie chcą do pracy na mechanika samochodowego, pomocnika że o biurze nie wspomnę. Pomijam doradcę serwisowego bo pracując na myjni widzę czasem kobiety przy pracy na doradcę serwisowego.
Nie ciągnie mnie do jazdy samochodem. Nie mam samochodu. Nie wiem jaki by mi pasował a poza tym patrząc na to, że mam niefart do ludzi to bym trafiła jeszcze na kradzione auto.
Jak przychodzę z pracy to przytulam się do pluszaka i z nim rozmawiam opowiadając mu co w pracy. Co prawda mi nie odpowie ale to zawsze jakaś namiastka by się mieć komu wyżalić. Pojechał ze mną do Olsztyna czy Warszawy.
Kiedyś bylam na warsztatach dotyczących szukania pracy. Jak słyszałam jak ludzie pracują parę lat gdzieś tam to mi jest wstyd że moje miejsce zatrudnienia najdłuższe to 6 miesięcy a najkrótsze tydzień. Nie opowiadam o tym za bardzo nikomu.
Poza tym za miesiąc mój brat się żeni. Nie cieszy mnie to. Mam być świadkową. Dowiedziałam się tego od matki a nie od brata. Mi związki kojarzą się z ograniczeniem a że i tak jestem samotnikiem to nie czuję potrzeby bycia z kimś. Wydaje mi się, że ktoś by mnie skrzywdził czy zranił. I boje się bliskości. Nie wyobrażam sobie, że ktoś miałby mnie dotykać czy obejmować.
Chodzę do psychiatry. Ostatnio nie biorę czasami tabletek które mi przepisał. Nie mam motywacji a poza tym same leki to nie rozwiążą mi problemów.
Zdarza mi się jak mi bardzo smutno myśleć że jakby to wyglądało wszystko jakbym nie istniała i jakby mój pluszak sobie żył.
Parę razy tak było że sięgałam po nożyk by się okaleczyć na tyle by się to zagoiło wszystko. Bolało owszem ale nie miałam takich myśli złych. Na drugi dzień czułam się taka otępiała jakaś.
Czasami w obecnej pracy jestem duchem gdzie indziej. Zdarza mi się wyobrażać jak przy pracy gadam z kolega którego w poprzedniej pracy poznałam. Czasami mi brakuje tych żartów, śmiechów. Do chłopaków nie mam żalu a tylko do przełożonych.
Marzeń nie mam. Po co mam sobie robić nadzieję o coś co się nie spełni.
Wyprowadziłam się ponad rok temu z Elbląga. Nie mogłam znależć tam pracy. A znalezienie pracy sprzątaczki to równało się z tym w domu były awantury, że nie po to studia robiłaś by sprzątać kible. A ja psychicznie żle znoszę awantury i unikam konfliktów.
Z początku to jak się wyprowadziłam to po pracy głównie płakałam, piłam alkohol i nie dbałam zbytnio o siebie. Jedynym moim towarzyszem był tylko pluszowy pomidor (gdy się wyprowadzałam to były maskotki Gang Świeżaków w biedronce - edycja nr 1). Siedziałam i się przytulałam do tego pluszaka. Pracowałam na produkcji w firmie w której się nie szanuje ludzi. Nawet sam widok aut mi nie poprawiał humoru.
Pózniej jak zmieniałam prace to się czułam nieco lepiej ale nie mając wyobrażenia o rynku pracy sądziłam, że muszę mieć jakąś pracę w której się coś dzieje i nie ma rutyny.
Pracowałam rok temu w dhlu. Byłam jedyną kobietą w męskim gronie. Mi to nie przeszkadzało. Zrobiłam wtedy uprawnienia na sztaplarki z czystej ciekawości, a poza tym nie chciałam na produkcji robić. Nie nadaje się do pracy w której są normy i szybko trzeba robić.
Ludzie fajni. Ile się czasem pośmieliśmy i podroczyliśmy. Nieco się od nich różniłam bo byłam jedyną osobą co nie pali papierosów. Nawet się im chwaliłam swoim wyjazdem do Olsztyna. Nie przedłużyli mi umowy. Ostatniego dnia się dowiedziałam o tym dopiero. Najpierw miałam na 3 miesiące umowę, potem na 2 i na miesiąc. Zabolało mnie to. Zaczynałam się żżywać z tymi ludżmi. Przełożeni potraktowali mnie jak szmatę. Ośmielili mi się wypomnieć nawet to, że raz zwróciłam przełożonemu uwagę (tylko, że mu się to należało a poza tym ja zaczęłam chodzić do psychiatry i brałam tabletki).
W międzyczasie udało mi się robotę w Fordzie załatwić. Niby powinnam skakać z radości bo to motoryzacja ale nie umiem.
Nie mam za dużego doświadczenia na wózkach widłowych. Odpuściłam sobie temat choć bolało mnie to, że nigdzie mnie nie chcieli do pracy. Mam uprawnienia. Czasem płakałam z tego powodu. Co do Forda to facet z którym wtedy rozmawiałam bo byłam na dniach próbnych a że byłam zmęczona bo 2 dni na 1,5 etatu robiłam z jednej pracy do drugiej jechałam to mi zaproponował, że jak dhl mi umowy nie przedłuży mam do niego zadzwonić. Obecną robotę to tylko jego uprzejmości dostałam.
W międzyczasie zrezygnowałam z robienia technika pojazdów samochodowych. Zaczęli mówić o praktykach a ja krótko na myjni pracuje bo narazie mam do końca marca umowę. Teraz na myśl o jeżdzie autem to mnie lęk ogarnia. Auta to chłopacy z którymi pracuje przestawiają. Ja się za bardzo boję. Mam prawko ale nie mam doświadczenia. Poza tym nie chciałabym uszkodzić auta wartego kilkadziesiąt tysięcy złotych. Niby to dla nich nie jest problemem. Powiedziałam im, że mogę robić całą resztę ale nie jazdę samochodem. Czasami się czuje takim kłopotem i problemem. Mam poczucie, że mogłabym nie istnieć. Czasami w pracy to jestem duchem gdzie indziej. Paraliżuje mnie jakiś taki strach.
Szukałam pracy w biurze ale tam to nie chcą mnie. W sumie się nie dziwię kto by chciał osobę której umowy ma nieprzedłużane. Wtedy se myślałam że jeśli będę mówić że tak jest to stwierdzą że coś nie tak ze mną jest.
Obecnie zostanę narazie na tej myjni. Nie mam pomysłu jak pokierować swoim życiem zawodowym a czasem mam poczucie, że mogę najwyżej pucować auta do końca zycia. Badałam się u doradcy zawodowego i mi wyszły predyspozycje do pracy w obszarze mechanicznym. Ciekawią mnie owszem takie zagadnienia ale się przekonałam że kobiety to nie chcą do pracy na mechanika samochodowego, pomocnika że o biurze nie wspomnę. Pomijam doradcę serwisowego bo pracując na myjni widzę czasem kobiety przy pracy na doradcę serwisowego.
Nie ciągnie mnie do jazdy samochodem. Nie mam samochodu. Nie wiem jaki by mi pasował a poza tym patrząc na to, że mam niefart do ludzi to bym trafiła jeszcze na kradzione auto.
Jak przychodzę z pracy to przytulam się do pluszaka i z nim rozmawiam opowiadając mu co w pracy. Co prawda mi nie odpowie ale to zawsze jakaś namiastka by się mieć komu wyżalić. Pojechał ze mną do Olsztyna czy Warszawy.
Kiedyś bylam na warsztatach dotyczących szukania pracy. Jak słyszałam jak ludzie pracują parę lat gdzieś tam to mi jest wstyd że moje miejsce zatrudnienia najdłuższe to 6 miesięcy a najkrótsze tydzień. Nie opowiadam o tym za bardzo nikomu.
Poza tym za miesiąc mój brat się żeni. Nie cieszy mnie to. Mam być świadkową. Dowiedziałam się tego od matki a nie od brata. Mi związki kojarzą się z ograniczeniem a że i tak jestem samotnikiem to nie czuję potrzeby bycia z kimś. Wydaje mi się, że ktoś by mnie skrzywdził czy zranił. I boje się bliskości. Nie wyobrażam sobie, że ktoś miałby mnie dotykać czy obejmować.
Chodzę do psychiatry. Ostatnio nie biorę czasami tabletek które mi przepisał. Nie mam motywacji a poza tym same leki to nie rozwiążą mi problemów.
Zdarza mi się jak mi bardzo smutno myśleć że jakby to wyglądało wszystko jakbym nie istniała i jakby mój pluszak sobie żył.
Parę razy tak było że sięgałam po nożyk by się okaleczyć na tyle by się to zagoiło wszystko. Bolało owszem ale nie miałam takich myśli złych. Na drugi dzień czułam się taka otępiała jakaś.
Czasami w obecnej pracy jestem duchem gdzie indziej. Zdarza mi się wyobrażać jak przy pracy gadam z kolega którego w poprzedniej pracy poznałam. Czasami mi brakuje tych żartów, śmiechów. Do chłopaków nie mam żalu a tylko do przełożonych.
Marzeń nie mam. Po co mam sobie robić nadzieję o coś co się nie spełni.