26 Gru 2018, Śro 19:53, PID: 777054
Witajcie,
jeśli chodzi o zaburzenie to stale towarzyszy mi lęk w sytuacjach społecznych (przede wszystkim zawzięty na kontaktowanie z rówieśnikami), i już minie rok, odkąd miałam stwierdzoną nerwicę lękową, ale poza paroma wizytami u psychologa, kiedy to zrobiono mi testy i coś tam doradzono, się nie leczyłam. Jakoś żyję, szukam w internecie czegoś, co mnie oświeci, społecznie cudów nie ma, ale mam wrażenie że zwalczyłam to wykańczające napięcie nerwowe. Majstrowanie w swoich myślach pomaga, ale ,,normalna" to ja nadal nie jestem. Choćby myśli o praktykach w drugiej klasie technikum (hotelarskie xD) wywołują we mnie niepokój.
Zatem, do rzeczy, problem mam z braniem się za to, co chciałabym zrobić. Wygląda to na lenistwo/prokrastynację. Takim moim własnym polem do popisu jest pisanie i z rok już się biorę za opowiadanie. I nie mogę, zawsze coś mnie odciągało i rozpraszało. Choćby zamiast pisać to myślę, jak to muszę jeszcze poplanować, bo inaczej będzie źle. I odłożę to planowanie, a jak już to robię, to mam małe wrażenie, że mnie to przerośnie i nie mam siły myśleć (kupa zamiast mózgu? xD). Ale teraz zrobiłam inne podejście, pisałam i koniec. Coś tam napisałam, ale mam z tym problem, bo w głowie totalny rozgardiasz i mocno mnie coś odpycha od kontynuowania. Na okrągło się zastanawiam, czy to hobby wogóle jest dla mnie. Może mi się wydawało, a tak naprawdę, jeżeli tak dziwnie do tego podchodzę, to tak naprawdę nie powinnan się za to brać? Bo właściwie żadnego opowiadania nie skończyłam.
Ale oczywiście, to że chciałam to napisać ciągle za mną chodzi, bo wrzucenie się w tryb ,,oby dożyć do trumny" wywołuje wyrzuty sumienia. Nieco śmiesznie to wygląda, bo nawymyślałam sobie od dawna, że chcę twórczo robić jakieś ciekawe, poruszające rzeczy z ideą, a tymczasem prowadzę jednak żywot lękliwego lenia.
Jeszcze dodam, żeby oddać obraz mojego stanu myśli nad kartką czy ekranem-chyba nie mogę się skupić, myśli uciekają, pewnie też problem w tym że ja już mam przed oczami coś dużego a przy tym czeka mnie dużo pracy i nie ma co wybiegać w przyszłość, a z tym mam problemy. Psycholog mówiła, że trzeba przestać przeżywać przeszłość i przyszłość, bo najważniejsze jest tu i teraz, czy coś takiego.
Tak właśnie mam swoje marzenia, ale jestem w durnym punkcie, bo nie potrafię czegoś przeskoczyć. Dlatego tutaj to piszę, żeby się dowiedzieć, czy to jest użalanie się nad sobą z lenistwem level hard, czy kwalifikuje się pod konkretny problem i da się coś zaradzić...
Hehe, i w tej chwili nawet książka mnie do siebie zniechęca, bo przypomina o pisaniu. Cudnie.
Można to nazwać prokrastynacją, ale mam wrażenie, że praca nad nią mi nie pomoże. Ale kto wie.
To co myślicie?
jeśli chodzi o zaburzenie to stale towarzyszy mi lęk w sytuacjach społecznych (przede wszystkim zawzięty na kontaktowanie z rówieśnikami), i już minie rok, odkąd miałam stwierdzoną nerwicę lękową, ale poza paroma wizytami u psychologa, kiedy to zrobiono mi testy i coś tam doradzono, się nie leczyłam. Jakoś żyję, szukam w internecie czegoś, co mnie oświeci, społecznie cudów nie ma, ale mam wrażenie że zwalczyłam to wykańczające napięcie nerwowe. Majstrowanie w swoich myślach pomaga, ale ,,normalna" to ja nadal nie jestem. Choćby myśli o praktykach w drugiej klasie technikum (hotelarskie xD) wywołują we mnie niepokój.
Zatem, do rzeczy, problem mam z braniem się za to, co chciałabym zrobić. Wygląda to na lenistwo/prokrastynację. Takim moim własnym polem do popisu jest pisanie i z rok już się biorę za opowiadanie. I nie mogę, zawsze coś mnie odciągało i rozpraszało. Choćby zamiast pisać to myślę, jak to muszę jeszcze poplanować, bo inaczej będzie źle. I odłożę to planowanie, a jak już to robię, to mam małe wrażenie, że mnie to przerośnie i nie mam siły myśleć (kupa zamiast mózgu? xD). Ale teraz zrobiłam inne podejście, pisałam i koniec. Coś tam napisałam, ale mam z tym problem, bo w głowie totalny rozgardiasz i mocno mnie coś odpycha od kontynuowania. Na okrągło się zastanawiam, czy to hobby wogóle jest dla mnie. Może mi się wydawało, a tak naprawdę, jeżeli tak dziwnie do tego podchodzę, to tak naprawdę nie powinnan się za to brać? Bo właściwie żadnego opowiadania nie skończyłam.
Ale oczywiście, to że chciałam to napisać ciągle za mną chodzi, bo wrzucenie się w tryb ,,oby dożyć do trumny" wywołuje wyrzuty sumienia. Nieco śmiesznie to wygląda, bo nawymyślałam sobie od dawna, że chcę twórczo robić jakieś ciekawe, poruszające rzeczy z ideą, a tymczasem prowadzę jednak żywot lękliwego lenia.
Jeszcze dodam, żeby oddać obraz mojego stanu myśli nad kartką czy ekranem-chyba nie mogę się skupić, myśli uciekają, pewnie też problem w tym że ja już mam przed oczami coś dużego a przy tym czeka mnie dużo pracy i nie ma co wybiegać w przyszłość, a z tym mam problemy. Psycholog mówiła, że trzeba przestać przeżywać przeszłość i przyszłość, bo najważniejsze jest tu i teraz, czy coś takiego.
Tak właśnie mam swoje marzenia, ale jestem w durnym punkcie, bo nie potrafię czegoś przeskoczyć. Dlatego tutaj to piszę, żeby się dowiedzieć, czy to jest użalanie się nad sobą z lenistwem level hard, czy kwalifikuje się pod konkretny problem i da się coś zaradzić...
Hehe, i w tej chwili nawet książka mnie do siebie zniechęca, bo przypomina o pisaniu. Cudnie.
Można to nazwać prokrastynacją, ale mam wrażenie, że praca nad nią mi nie pomoże. Ale kto wie.
To co myślicie?