29 Kwi 2019, Pon 16:57, PID: 790550
Przytłacza mnie ostatnio zwłaszcza poczucie niesprawiedliwości i niezrozumienia. Jakbym miał jakąś drzazgę w umyśle, której nikt z otaczających mnie ludzi nie ma (nie znaczy, że nie mają innego rodzaju drzazg...). Wyobrażam sobie, jak wyglądałoby moje życie, gdybym nie miał lęków przed ludźmi. Ale, że strach był we mnie odkąd pamiętam, czuję, jakby życie było jak ustawiona, oszukana gra. I z tego powodu naturalnie chciałoby się rozwalić planszę i porozrzucać pionki. Ostatnio coraz częściej mam ochotę zniknąć, odejść jak za naciśnięciem magicznego pstryczka-elektryczka. Natomiast nie wychodzę nigdy ponad takie abstrakcyjne myśli, nie sądzę, bym kiedyś był w stanie przejść do konkretów. No i też wiem, że mimo wszystko jest kilka mniejszych bądź większych rzeczy na które czekam, że mimo całego poczucia beznadziei, zwyczajnie ciekawi mnie, co będzie dalej. Byłoby epicko dożyć na przykład lotu człowieka na Marsa.